(22.04.2009)
Wojciech Szatkowski:
"Wśród wielu cennych eksponatów Działu Sztuki Muzeum Tatrzańskiego im. Dra
Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem znajdują się dwa aparaty fotograficzne,
będące pamiątkami po znanym kompozytorze, taterniku i narciarzu –
Mieczysławie Karłowiczu.
Niedługo zobaczymy je
na wystawie „Tatry – czas odkrywców”, na którą już dzisiaj zapraszamy.
Mieczysław Karłowicz oprócz swojej wybitnej działalności górskiej, głównie
w taternictwie i narciarstwie, a także publicystyce, zajmuje wybitną
pozycję w historii fotografii tatrzańskiej. Jego fotografie były
publikowane między innymi w „Pamiętnikach Towarzystwa Tatrzańskiego” (w
rocznikach 1907-14), także w „Taterniku”, i w wydanych po śmierci zbiorach
jego pism (wyd. w 1910 r., 1957 r. i następnych), a także, jak podawał
Witold H. Paryski, w kalendarzu ściennym wydanym w roku 1984. Karłowicz
był dobrym fotografem; jego zdjęcie przedstawiające Klimka Bachledę na tle
Lodowego, czy widoki na turnie Wideł, Łomnicę i inne szczyty Tatr Wysokich
zachowały nadal, mimo upływu czasu i ogromnego postępu w zakresie jakości
sprzętu fotograficznego, dużą wartość dokumentacyjną i artystyczną.
Pierwszy
z aparatów fotograficznych, których używał podczas swoich wycieczek
tatrzańskich Karłowicz, trafił do Muzeum Tatrzańskiego za sprawą Janusza
Domaniewskiego (jako dar do zbiorów Muzeum został przekazany 30 lipca 1930
r.). Jest to aparat na klisze szklane o wymiarach 19,5 na 13 cm o długości
20 cm. Nosi sygnaturę S/304/MT. W tylnej jego części znajduje się pojemnik
na 12 klisz szklanych. W przedniej części znajduje się obiektyw firmy „American”
Rapid 9 x 12”. Odległości oznaczone są na obudowie obiektywu – po jednej
stronie 5 i 25 metrów, pod drugiej stronie 10 i 50 metrów. Migawka w tego
typu aparacie była trzystopniowa i znajduje się w lewej górnej, przedniej
części. Kadr ustawiał Karłowicz za pomocą ramki umieszczanej w górnej
części aparatu, nad obiektywem i blaszki z dziurką w tylnej, górnej
ścianie aparatu. Na aparacie widoczne są ślady jego używania, tzn.
przetarcia na kantach, trudno jest uruchomić migawkę, co jest spowodowane
długim okresem nie używania sprzętu.
Drugi z aparatów ma jeszcze ciekawszą historię. Jest to bowiem ten, z
którym udał się Karłowicz, w jak się miało okazać, swoją ostatnią
wycieczkę tatrzańską. Był więc niemym świadkiem ostatniej drogi
właściciela. Nosi on numer inwentarzowy S/305/MT. W komplecie znajduje się
torba na aparat i trzy klisze fotograficzne w formacie 16 na 23 cm. Aparat
jest rozsuwany, po złożeniu nie zajmował on zbyt wiele miejsca, w
przeciwieństwie do pierwszego. Wymiary aparatu: 23 na 21,5 cm. Ten aparat
wziął Karłowicz w swoją, jak się miało okazać ostatnią, tatrzańską
wycieczkę. 8 lutego 1909 r., mimo dużego zagrożenia lawinowego, wybrał się
na nartach na Halę Gąsienicową. Po chwili odpoczynku w schronisku na Hali
ruszył z aparatem fotograficznym dalej w stronę Czarnego Stawu
Gąsienicowego. Ostatnim zdjęciem jakie Karłowicz wykonał podczas pamiętnej
wycieczki narciarskiej 8 lutego 1909 r. był widok ze stoków Skupniowego
Upłazu. Niewielka lawina, która zeszła ze stoków Małego Kościelca okazała
się grobem dla zdolnego kompozytora, narciarza, taternika i człowieka gór.
Kilkadziesiąt godzin później na Hali Gąsienicowej był z ratownikami
góralskimi Mariusz Zaruski. Szli śladami Karłowicza i dotarli pod
lawinisko u podnóża Małego Kościelca. To, co zobaczyli przeraziło ich:
ślady nart Karłowicza gubiły się w bruzdach śnieżnych ogromnej lawiny i
nie wychodziły z jej drugiej strony! Wiadomo było, że taternik jest w
lawinie. Po wielogodzinnych poszukiwaniach ciało Mieczysława Karłowicza
odnaleziono i ratownicy znieśli je do Kuźnic. Aparatem wykonano na
lawinisku zdjęcie przedstawiające leżącego na śniegu Karłowicza
(sfotografował go Stanisław Barbasz), obok którego stoją, wbite w śnieg
narty. Ku jego pamięci, na głazie granitowym przy ścieżce do Czarnego
Stawu, w miejscu gdzie zginął, wyryto napis upamiętniający jego górską
śmierć w dniu 8 lutego 1909 r., a jego tekst brzmi „Non omnis moriar – nie
cały umarłem”. Pamięć o Mieczysławie Karłowiczu wciąż trwa w nas dzięki
jego fotografiom, artykułom opublikowanym na łamach „Taternika” i utworom
muzycznym tego wielkiego romantyka Tatr, którego pogrzeb odbył się 16
lutego 1909 r. w Warszawie."
|