|
|
|||||||
Echa spod Giewontu | |||||||
MIESIĘCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEJ RODZINY W ZAKOPANE |
|||||||
* GRUDZIEŃ 2001 * W numerze: Czekam na Ciebie Dobry Boże... Uroczystość Św. Rodziny – 30.12.2001 R. Kto winien - Bóg czy człowiek? Spotkania z Prymasem Tysiąclecia. Kościół blisko sztuki, sztuka otwarta na sacrum. Stacji Opieki Caritas w Zakopanem. Historia praskiego Dzieciątka Jezus. Wigilia i Boże Narodzenie w góralskiej rodzinie. Boże Narodzenie w różnych krajach. Misjonarze, szopka na świecie. Kapliczka pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny. Archiwum: Echa spod Giewontu wrzesień 2001, październik 2001, listopad 2001
Czekam na Ciebie Dobry Boże... Słowo adwent pochodzi z języka łacińskiego; „adventus”- oznacza przyjście, nadejście. W Kościele Katolickim rozpoczyna on nowy rok liturgiczny i obejmuje cztery kolejne niedziele. W tym czasie nie zdobimy ołtarzy i świątyń kwiatami, szaty liturgiczne są koloru fioletowego. Dla nas jest to czas oczekiwania na Zbawiciela. Czas, w którym każdy z nas powinien skupić się na rozmowie z Bogiem i przemianą w swoim życiu. Podczas tego oczekiwania pragniemy być bliżej Boga, postanawiając poprawę z naszych słabości i grzechów. Wyrzeczenie składane przez nas, może być nawet rzeczą drobną, jednak czyniącą w nas poprawę. Czasem zdarza się w tych naszych postanowieniach upadać. Wtedy powinniśmy pamiętać, że wraz z Bogiem wszystko da się osiągnąć. I my czekamy na Ciebie, Pana, A skoro przyjdziesz na głos kapłana, Padniemy na twarz przed Tobą, Wierząc, żeś jest pod osłoną Chleba i wina. Aby jak najlepiej przygotować się na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa, winniśmy także uczestniczyć w codziennych Roratach, na których przyjmujemy do swego serca Pana Jezusa. Niebiosa, rosę ślijcie nam z góry, Niech serca nawiedzi Zbawca nasz! Zatem wykorzystajmy ten czas adwentu. Niech nasze serca otworzą się na słowa Boga, który przemawia do nas przez słowa Pisma Świętego. Przyjdź Panie Jezu, czekam! Dorota Cymer Karolina Panek
Rekolekcje Adwentowe 20-23 Grudzień 2001 r. Prowadzi ks. dr Jan Żelazny CZWARTEK 6 00 Roraty – nauka dla wszystkich 9 00 Msza św. z nauką dla wszystkich 16 00 Nauka dla dzieci 17 00 Nauka dla młodzieży 19 00 Msza św. z nauką dla wszystkich
PIĄTEK 6 00 Roraty – nauka dla wszystkich 9 00 Msza św. z nauką dla wszystkich 10 30 Msza św. dla chorych 16 00 Nauka dla dzieci 17 00 Nauka dla młodzieży 19 00 Msza św. z nauką dla wszystkich
SOBOTA SPOWIEDŹ ŚW. OD 6 00 –12 00 i OD 15 00 –20 00
6 00 Roraty – nauka dla wszystkich 9 00 Msza św. z nauką dla wszystkich 16 00 Msza św. i nauka dla dzieci 17 00 Msza św. i nauka dla młodzieży 19 00 Msza św. z nauką dla wszystkich
NIEDZIELA Nauki ogólne na wszystkich Mszach Świętych
MARANA THA Chmurne niebo jaśnieje Narasta niecierpliwość sunie grudzień po grudzie lecz czas Adwentu trwa rodząc w sercach nadzieję Panie nasz – przyjdź wołamy u zabieganych ludzi MARANA THA! MARANA THA!
Już fiolet się zamyślił I przyjdziesz znów cichutko zapłonęła roratka burząc świata porządek- i wszystko się wypełnia- zadziwisz- zachwycisz- zaskoczysz- czeka brzemienna Matka TY – KONIEC I POCZĄTEK Teresa Paryna
REDAGUJE: KS. WOJCIECH WARZECHA I NIEDZIELA ADWENTU 2.12.2001 R. Iz 2,1-5; Z 13,11-14; Mt 24,37-44 Tu na Ziemi jesteśmy ludźmi nieustannego adwentu. Żyjemy, oczekując na spełnienie ostatecznych obietnic Bożych. Nie wiemy, kiedy to nastąpi, dlatego musi nas charakteryzować postawa czuwania. Czuwanie to cecha człowieka adwentu. Czuwanie to postawa mobilizacji. Czuwanie to postawa ciągłego samowychowywania. Do takiej postawy czuwania wzywa nas Chrystus: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie”. Nieznajomość tego dnia to celowa pedagogia Boga. Ma to nas nieustannie mobilizować do duchowego wysiłku, nie pozwalać na „urlop” w dziedzinie wiary i miłości Boga oraz bliźniego. Wzorem postawy adwentowej jest dla nas Najświętsza Maryja Panna. Była ciągle czuwającą i oczekującą na wolę Pana. Jej zawierzajmy naszą wierność Bogu każdego dnia. II NIEDZIELA ADWENTU 9.12.2001.R. Iz 11,1-10; Rz 15,4-9; Mt 3,1-12 Obok Maryi, wzorem postawy adwentowej jest św. Jan Chrzciciel, który bezpośrednio zapowiadał i wskazywał na Mesjasza. Czytamy o nim w dzisiejszej Ewangelii, to co zapowiadał o nim Izajasz, że był jak „głos wołającego na pustyni: przygotujcie drogę dla Pana”. Misja św. Jana była trudna. Miał wskazać na Mesjasza, wobec którego były różne oczekiwania, a drogą spotkania Go miało być nawrócenie. Sam spotykał się z wieloma przeciwnościami, ale zaprawiał się do nich przez surowy tryb życia: „nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny”. Tak przeżywał swój adwent, czyli przygotowanie na spotkanie z Panem ostatni prorok. Podziwiamy bezkompromisowość św. Jana w głoszonej prawdzie i surowość jego życia. Ten podziw zamieniajmy każdego dnia w postawę wierności dla Chrystusowej Ewangelii. Bądźmy głosem prawdy i dobra wśród swoich bliskich. Owocność naszej misji zagwarantowana będzie przez podjęcie duchowej ascezy, a to oznacza dobrowolną rezygnację z życiowych uciech i pokorne przyjmowanie trudów codziennego życia. III NIEDZIELA ADWENTU – 16.12.2001 R. Iz 35,1-6a.10; Jk 5,7-10; Mt 11,2-11 Bezkompromisowa postawa ostatniego proroka została dostrzeżona i doceniona przez samego Jezusa, który wydał o nim następującą opinię: „między narodzonym z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela.” Jezus chwali nade wszystko stałość jego charakteru i surowość życia. Jezus wypowiadając świadectwo o Janie Chrzcicielu napiętnuje, na zasadzie przeciwieństwa, dwie niebezpieczne wady charakteru ludzkiego: jego chwiejność oraz skłonność do wygodnictwa. Jako ludzie adwentu winniśmy być czujni, aby w naszym postępowaniu nie zagościły wspomniane wady. Wiara wymaga stałości. Trzeba niejednokrotnie bronić niewygodnych prawd i zasad moralnych. Ta obrona może dokonywać się przed innymi, ale także wobec własnego życia. I właśnie ta druga sytuacja wydaje się być trudniejsza, bo człowiek musi obronić własne sumienie i godność, niejednokrotnie bez świadków. Atakujących nasze sumienie może być wiele: nasze słabości, środowisko, panujący styl lekkiego życia. W tym zmaganiu winniśmy pamiętać, że wiernym towarzyszem prawego, stałego charakteru jest duchowa asceza, realizowana w życiu Jana Chrzciciela przez surowy tryb życia. IV NIEDZIELA ADWENTU – 23.12.2001 R. Iz 7,10-14; Rz 1,1-7; Mt 1,18-24 Żyjemy atmosferą bliskich świąt Bożego Narodzenia. Ich sielski charakter jakże odbiega od pełnych niepokoju przeżyć, które były udziałem św. Józefa, zaskoczonego faktem macierzyństwa swej małżonki Maryi. Ewangelia wspomina jego prawość i sprawiedliwość, ale jednocześnie dostrzegamy w jego postawie pewien lęk. Ta sytuacja wymagała interwencji samego Boga, który posłał we śnie swego anioła, aby wyjaśnił Józefowi przyczynę macierzyństwa jego małżonki, przynosząc jednocześnie uspokojenie. W naszym życiu również mogą nastąpić zdarzenia, które naruszą nasze plany i zachwieją oczekiwania. Może pojawić się lęk i niepokój. Musimy, jak św. Józef, przyjąć Boże plany i zaufać Bożej Opatrzności, która nigdy się nie myli i do swych zadań wybiera ludzi najwłaściwszych. Kończący się Adwent to nie tylko czas nadejścia Pana, ale może przede wszystkim czas nieustannego objawiania się woli Bożej, która przychodzi nieraz nagle, wbrew naszym ludzkim planom. W tym adwencie bądźmy zawsze ufni w Bożą opiekę.
UROCZYSTOŚĆ ŚWIĘTEJ RODZINY – 30.12.2001 R. Syr 3,2-6.12-14; Kol 3,12-21; Mt 2,13-15.19-23 Jezus, Wcielone Słowo, zamieszkał w ludzkiej rodzinie. Boża Opatrzność chce, aby Syn Boży wzrastał w warunkach, w których przychodzi na świat zdecydowana większość ludzi. Bóg tak daleko sili się na normalność pobytu Chrystusa w rodzinnych warunkach, że nie usuwa swoją wszechmocą zagrożeń i niebezpieczeństw, na które niejednokrotnie narażony jest człowiek i rodzina. W przypadku Jezusa i Jego świętej Rodziny zagrożenie przychodzi ze strony Heroda. Zagrożenie nie jest usunięte, ale nadal nad świętą Rodziną roztoczona jest Boża troska. Konkretnym narzędziem Bożej Opatrzności jest święty Józef, który swoją otwartością na głos Boży oraz odpowiedzialnością i zaradnością ratuje Dziecię Boże oraz Jego ziemski plan. Świętość Bożej Rodziny nie wzrastała w pałacach i atłasie. Wystawiona była na wiele niebezpieczeństw i ubóstwo, ale zawsze otoczona była opieką Boga, który przez ludzką odpowiedzialność kreślił swój plan. To samo może dziać się w każdej innej rodzinie która, pomimo trudów i niedostatku, ufając Bożej opiece może zrealizować swoje wspaniałe zadania i zdobywać świętość. Z księdzem doktorem Wacławem Gubałą rozmawia Ks. Jan Przybocki Ks. Jan Przybocki: Księże doktorze, jest Ksiądz pomysłodawcą i współorganizatorem Katolickiego Stowarzyszenie Rodzin oraz Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy, może na sam początek: Jakie cele stawia sobie jedno i drugie Stowarzyszenie? Ks. dr Wacław Gubała: Myślę, że każde stowarzyszenie katolickie stawia sobie za cel ewangelizację, czyli przekaz Dobrej Nowiny. Jeśli chodzi o lekarzy czynią to przez spełnianie swojego obowiązku - czy jak mówimy - swojego powołania, które inspirowane jest nade wszystko Ewangelią i jest jednocześnie dawaniem świadectwa. A jeśli chodzi o Stowarzyszenie Rodzin Katolickich ta nade wszystko, trzeba żyć tą prawdą chrześcijańską w rodzinie, a następnie tę prawdę przekazywać innym. Trzeba wychowywać siebie i to jest też jedna z dróg świętości. Drugim zadaniem członków Stowarzyszenia Rodzin Katolickich jest tę prawdę o rodzime propagować w dzisiejszym świecie przez dawanie przykładu a także przez różne inicjatywy, które służą rodzinie, między innymi również przez różnego rodzaju inicjatyw ustawodawcze. Nie ulega bowiem wątpliwości, że dziś w naszej Ojczyźnie dużo się mówi na temat rodziny i polityki prorodzinnej. Przyczyniła się do tego bardzo Polska Federacja Stowarzyszeń Rodzin Katolickich, obejmująca oba te stowarzyszenia na forum ogólnopolskim. Ks. Jan Przybocki: Księże doktorze, w czasie wykładu zwrócił Ksiądz Profesor uwagę na wiele zagrożeń, które niszczą rodzinę, niszczą człowieka. Jakie są te główne zagrożenia negatywnie wpływające na obecną sytuację człowieka żyjącego w rodzinie? Ks. dr Wacław Gubała: No, na pewno jest bardzo wiele zagrożeń. Oczywiście nie należy rozumieć, że żyjemy tylko w świecie zagrożeń, aczkolwiek po słynnym zamachu w Nowym Yorku świat życie w strachu i w poczuciu zagrożenia. Ale też nie wolno nam nie mówić o tych zagrożeniach i ważną jest rzeczą abyśmy je sobie umieli uświadomić. Otóż nie ulega wątpliwości, że jednym z wielkich zagrożeń - mówię to trochę pod wpływem nie dawnego uczestniczenia w wielkim sympozjum poświęconym przemocy i agresji - jest to, co byśmy dziś nazwali kulturą śmierci. Oczywiście ona obecnie przybiera różne formy. Żyjemy dziś aktualnie pod wrażeniem terroryzmu, a to jest jedna z tych form tej kultury śmierci, do której należy jeszcze eutanazja, rozszerzająca się na poszczególne kraje, które ją akceptują. Znana jest sprawa aborcji, tak samo jak różnych form eksperymentów na człowieku, które w ten czy w inny sposób w jakimś sensie mu zagrażają. To wszystko nazwać trzeba kulturą śmierci. Drugim zagrożeniem jest lansowana koncepcja świata, wyrażająca się jakby w dwóch rzeczywistościach. Z jednej strony popierany jest wielki indywidualizm i liberalizm. W zakresie zachowań moralnych mają one postać tzw. permisywizmu, czyli przyzwolenia na zło, a z drugiej strony propaguje się taki relatywizm moralny, który nie uznaje żadnych stałych zasad etycznych, ale poucza, że wszystkie one właściwie są zmienne, co niewątpliwie jest także bardzo dużym zagrożeniem również dla demokracji. Ks. Jan Przybocki: Księże doktorze, w czasie swojego wykładu zwrócił Ksiądz uwagę na rolę środków masowego przekazu w życiu społeczeństwa. Z jednej strony podkreślił Ksiądz ich rolę pozytywną, edukacyjną, a jednocześnie uwypuklił zagrożenia z tym problemem związane. Na jakie główne zagrożenia powinniśmy zwrócić uwagę? Ks. dr Wacław Gubała: Stało się już truizmem powtarzanie zdania, że środki masowego przekazu to z jednej strony wielka dla człowieka szansa i dobro, a z drugiej strony – wielkie zagrożenie. Zawsze chodzi o to, do czego zostaną wykorzystane. Samolot może przewozić ludzi i służy jako doskonały środek lokomocji do szybkiego przemieszczania się, ale może też służyć wielkiemu złu, czego byliśmy świadkami. Jeśli chodzi o środki masowego przekazu i ich zagrożenie dla człowieka, to jest to nie tylko moje zdanie, ale potwierdzają ten fakt badania, które są już bardzo mocno uzasadnione. Chodzi przede wszystkim o agresję ukazywaną w środkach masowego przekazu. Mam na myśli dziedzinę filmów, w których przemoc jest jakimś wzorem. Najgorsze jest to, jeśli chodzi o młodego człowieka, że bohater filmowy, często morderca i przestępca, staje się idolem dla młodzieży. I to jest jedna rzecz. Drugi problem polega na tym, że filmy ukazują wielką brutalizację życia, mimo że często przedstawiają nawet prawdziwy obraz rzeczywistości. Ale to jest później przenoszone na nasze ludzkie życie, które - chyba się z tym zgodzimy - jest nacechowane coraz większą brutalnością która częściowo pochodzi z ekranu, pochodzi z takich czy innych zachowań, które człowiek widzi. Jest to też odpowiedzialność za przekaz nawet obiektywnych zjawisk. Dyskutuje się ostatnio, czy wolno przedstawiać brutalne sceny, które są faktem. Chodzi nie tylko o film. Toczy się spór o to, co dzieci oglądają. Przecież one nie umieją rozróżnić fikcji od rzeczywistości.. W czasie sympozjum , w którym uczestniczyłem wczoraj w Olsztynie, jeden z prelegentów mówił, że jest podejrzenie, iż wielcy wydawcy domagają się, aby spowodować, żeby wojna w Afganistanie nareszcie była, by coś wreszcie widowiskowego się działo. Oczywiście jest to tylko taka opinia i miejmy nadzieję, że nieprawdziwa , ale coś za tym się kryje. Szukanie ciekawostek czy sensacji, też jest poważnym zagrożeniem. Ks. Jan Przybocki; Księże doktorze, niektórzy zwolennicy pewnego modelu środków masowego przekazu mówią, że nie ma bezpośredniego przełożenia ilości pokazywanych w telewizji scen agresji na codzienne zachowanie młodego człowieka. Ks. dr Wacław Gubała: Nie ma badań, które by potwierdzały, że konkretny film wpłynął na konkretne też zachowanie się młodzieży i wszyscy to wiemy. Natomiast wszyscy potwierdzają, że owe przykłady z filmów mają „wpływ na dłuższą metę”. Jeśli zatem człowiek ogląda dłużej brutalne sceny, to jest ponad wszelką wątpliwość udowodnione, że mogą one mieć wpływ na konkretne zachowania. Powołuję się na jednego z prelegentów wspomnianego sympozjum na temat: ”Agresji i przemocy”. Przytaczał on wyniki badań przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych w najcięższym więzieniu, gdzie przebywają najwięksi mordercy. Badania dotyczyły odpowiedzi na pytanie, jakie filmy w swoim życiu oglądali? Około 80 % stanowiły filmy, których treścią były przestępstwa i sceny gwałtu. Mamy dowody, że o wiele gorszy wpływ na młodych mają gry komputerowe. Człowiek nie uczestniczy w nich jako widz, ale wirtualnie się angażuje. Ks. Jan Przybocki: Po wysłuchaniu tych informacji rodzi się pytanie: Jakie zadania, jaką rolę do spełnienia mają na tej płaszczyźnie ogniwa Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, a także innych organizacji i stowarzyszeń, które działają przy parafiach, przy diecezjach czy jako ogólnonarodowe organizacje katolickie? Ks. dr Wacław Gubała: Zadań jest wiele i to różnych. Przede wszystkim stowarzyszenia katolickie odpowiadają na wszelkie potrzeby człowieka, który nie chce być sam. Myślę, ze stowarzyszenia o tym charakterze są organizacjami ludzi dobrej woli, którzy chcą razem czynić dobro. Gdy pojedynczy człowiek pragnie coś zrobić, to jest mu trudno. Ludzie wierzący znajdują też w stowarzyszeniu właściwe środowisko dla siebie, które odpowiada ludzkiej naturze i potrzebie. Odpowiada ono również istocie powołania chrześcijańskiego i wynika z faktu bycia chrześcijaninem głównym wezwaniem chrześcijanina jest dawać świadectwo wiary. W różny sposób dajemy to świadectwo. Oczywiście najbardziej spekulatywnym dowodem jest męczeństwo i związana z nim ogromna odwaga. Trzeba jednak dawać świadectwo swym codziennym życiem. Żeby je dawać, trzeba wsparcia ze strony innych. I właśnie ta współpraca w dziele nad różnymi dobrymi zadaniami niewątpliwie znajduje ujście w stowarzyszeniach. Jednym z nich jest Stowarzyszenie Rodzin Katolickich, gdzie najważniejszym dobrem jest rodzina. Stowarzyszenie Rodzin Katolickich powstało jakby w kontekście promulgowania tzw. Karty Praw Rodziny. Wtedy to narodziła się myśl zatroszczenia się o to, by prawdy w niej zawarte były jak najlepiej realizowane. I taki był początek oraz cel Stowarzyszenia Rodzin Katolickich. Stowarzyszenia powinny być naturalnym elementem dobrej demokracji. Bardzo istotny jest fakt, aby w rządach demokracji była pełna kontrola, dokonywana przez wszystkie czynniki tzw. pozarządowe. Jest to potrzebne dla prawidłowego rozwoju demokracji. Uważam absolutnie za konieczne istnienie rożnego rodzaju stowarzyszeń dla obrony swoich praw. W demokracji prawa są również zagrożone tym, że większość w niej może zagrozić mniejszości. Podobnie jak w systemie totalitarnym mniejszość zagraża większości. To jest jakby trochę odwrócona sytuacja, ale zagrożenie naprawdę istnieje. Ks. Jan Przybocki: Myślę, że jest to znakomita puenta naszej dzisiejszej rozmowy. Dziękuję za rozmowę. Rozmowa miała miejsce na antenie Radia Alex Tekst nieautoryzowany.
Credo: 1 = 3 Ja i Ojciec Jedno jesteśmy(J 10,30). Podstawowe prawdy naszej wiary mówią, że: Jest jeden Bóg i są trzy osoby Boskie. Jest to jakiś paradoks, coś czego, po ludzku nie da się pogodzić. Oto w Bogu jeden równa się trzy. Matematyka jako nauka nigdy nie uzna tego twierdzenia za prawdziwe, a jednak w Bogu jest to prawdą. Jak to możliwe? Dlaczego skoro są Trzy Osoby Boskie nie można powiedzieć, że jest trzech Bogów? Dotykamy tu największej tajemnicy Boga, która wykracza poza ludzki sposób pojmowania rzeczywistości. Jest to rzeczywistość transcendentna. Umysł człowieka może jednak uchylić rąbka tej tajemnicy, aby Boga poznawać. Może to uczynić tylko w tych granicach, w jakich Bóg zechciał się mu objawić. Poszukując zrozumienia tych tajemnic sięgamy do Biblii. Słuchaj Izraelu, Pan jest naszym Bogiem, Panem Jedynym (Pwt 6,4); Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną(Wj 20,2); Ja i Ojciec Jedno Jesteśmy(J 10,30). Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego(Mt 28,19). Przytoczone teksty jednoznacznie wskazują, że Bóg sam o sobie mówi, że jest Jeden. To dla każdego wierzącego powinien być koronny argument w jakichkolwiek wątpliwościach, bo mówi to Bóg. Dalej Bóg w Starym Testamencie objawia się jako Bóg Stwórca, Bóg troskliwy, opiekuńczy, kochający, co wskazuje, że jest Ojcem, bo On zrodził Izraela i go wychowuje, troszczy się o Niego. Ten sam Bóg w Starym Przymierzu zapowiada przyjście na świat Mesjasza, który będzie mu równy (por. Ps. 110; Dn 7,9-14) czyli jest Bogiem, oraz wylanie Ducha na wszystkie narody(zob. Jl 3,1-2). W Nowym Testamencie Bóg objawia się w Trzech osobach równocześnie przy chrzcie Jezusa (zob. Mk 1,9-11): Ojciec - Głos, Syn – Jezus Chrystus w postaci człowieka, Duch Święty jakby Gołębica. (Osobno na Górze Tabor - Ojciec, w Wieczerniku w dniu Pięćdziesiątnicy - Duch Święty, nauczając i uzdrawiając – Syn Boży). Bóg w swoim słowie i działaniu daje się nam zatem poznać jako jeden w trzech osobach. Jeden Bóg Pojęcie jeden odnosi się przede wszystkim do pewnej wyłączności - jedyność. Oznacza to, indywidualność i niepowtarzalność istnienia czegoś. Nie ma innego istniejącego bytu, który byłby tego samego rodzaju. W takim sensie Bóg jest Jeden i Jedyny. W drugim znaczeniu jeden Bóg oznacza, że jest niezłożony - jedność, czyli nie ma w Nim żadnych podziałów ani różnic. Nic nie jest w stanie spowodować jakiejkolwiek zmiany w Bogu. Oznacza to, że między osobami boskimi zachodzi tak ścisła zgodność istnienia i działania, że Bóg jest Jeden. Karty Pisma św. odsłaniają tę prawdę: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego(J 5,19); Choćbyście mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we mnie, a Ja w Ojcu(J 10,38); Kto mnie zobaczył, zobaczył i Ojca(J 14,9) Jeśli chodzi o jedność Ojca i Syna z Duchem Świętym warto podać następujące słowa Boga: A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem. Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi(J 15,26-27). Te teksty podkreślają zgodność działania Ojca i Syna w posłaniu Ducha Świętego i zgodność działania Syna i Ducha w nauczaniu, bo Duch Święty przypomni nam wszystko i nauczy nas wszystkiego, co Jezus mówił. Kolejnym czynnikiem wpływającym na twierdzenie, że Bóg jest Jeden jest nauka o naturze Boga. Natura w sensie filozoficznym oznacza istotę danego bytu, czyli określa to, czym dany byt jest i nie może być czymś innym, bo posiada takie cechy w swej istocie, które odróżniają go od innych bytów i nie pozwalają być czymś innym. (Np. człowiek jego istotą jest człowieczeństwo, cechą wyróżniającą go z istot żywych jest zdolność logicznego myślenia. Równocześnie ta cecha sprawia, że jesteśmy podobni do Boga, ale odróżnia nas od niego np. śmiertelność ciała, niedoskonałość...). W takiej sytuacji naturą Boga jest jego Bóstwo i wszystkie Trzy Osoby Boskie posiadają tę samą jedną Boską naturę. Trzy Osoby Boskie Skoro udowodniliśmy dlaczego jest Jeden Bóg mimo iż istnieją Trzy Boskie Osoby, musimy zadać pytanie, Skąd trzy Osoby Boskie i dlaczego trzy? Przyjmujemy jako prawdę, że Bóg istnieje, bo nam się objawił. Uznajemy także, że istnieje On wiecznie, bo nas o tym pouczył - wystarczy zgłębić imię Boga JESTEM, KTÓRY JESTEM(Wj 3,14). Skoro Bóg istnieje wiecznie, a jest Jeden, to odwiecznie istnieje Ojciec i Syn i Duch Święty. Istotą istnienia Boga jest miłość, Tworzy On w sobie najdoskonalszy wzór miłości, a ta może istnieć tylko wtedy, gdy jest odniesieniem do Drugiego. I tak w Bogu Ojciec odwiecznie obdarza Syna miłością, a Syn odwiecznie odwzajemnia Ojcu miłość, że ta odwieczna miłość Ojca i Syna jest odwiecznie istniejącą Osobą Ducha Świętego, który pochodzi od Ojca i Syna. Oto wielka tajemnica wiary. Musi zatem istnieć coś, co Boskie Osoby odróżnia od siebie. Jedność Boga jest niepodważalna. To, co odróżnia Boskie Osoby uwidacznia się w czasie i sposobie realizowania tego samego działania Jednego Boga, jakim jest miłość do człowieka i jego wieczne szczęście. Czas. Ojciec przede wszystkim działa w Starym Testamencie; Syn - to trzydzieści trzy lata ziemskiego życia, co opisują cztery ewangelie; Duch Święty – czas działalności obejmuje powstanie i istnienie kościoła, aż do końca świata. Sposób. Ojciec – stworzył świat i człowieka, a po grzechu człowieka opiekuje się nim- STORZYCIEL; Syn – przyjął ciało człowieka stając się podobnym do niego we wszystkim oprócz grzechu, umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia – ODKUPICIEL; Duch Święty – źródło życia Kościoła, uświęca człowieka w kościele poprzez sakramenty – UŚWIĘCICIEL. Tak oto dotknęliśmy całkowicie nieudolnie największej i najtrudniejszej tajemnicy Boga, jaką jest Jego istnienie. Trzeba jednak stwierdzić, że nikt nie będzie w stanie przyjąć tych treści i żyć nimi, kto nie padnie na kolana i w Boga obliczu sam nie będzie prosił Boga o łaskę nieustannego poznawania Go, o co sam błagam Boga dla tych, którzy będą czytać te słowa. Ks. Roman Zapała Kto winien - Bóg czy człowiek? Wrześniowe wydarzenia w Ameryce śmierć tysięcy ludzi- mężczyzn kobiet stały się wstrząsem dla całego świata. Wśród wielu wypowiedzi i komentarzy pada pytanie: „Gdzie był Bóg, kiedy to się wydarzyło”. Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, a ten, kto podejmuje się na nią odpowiedzieć, naraża się na kontrowersyjne ataki ze strony, swoich współwyznawców jak i niewierzących. Moja wypowiedź jest wypowiedzią subiektywną i reprezentuję wyłącznie moje własne poglądy. Być może będzie ona zaczątkiem szerszej dyskusji . Bóg zawarł przymierze ze stworzonym przez Siebie człowiekiem. Na drogę jego życia ofiarował mu Dekalog , który nie może być zastąpiony przez żadne kodeksy świata razem wzięte , jest on bowiem zestawem doskonałym. Dekalog ten oparty na normach bezwzględnie obowiązujących – określił, czego czynić nie wolno pod żadną presją ani żadną motywacją. Dla umożliwienia realizacji postanowień Dekalogu Bóg wyposażył człowieka w rozum i wolną wolę. Co oznaczają te pojęcia - zbyteczne jest wyjaśniać Rozum ludzki stał się czynnikiem determinującym ludzkie działanie. Wolna wola w sposób decyzyjny determinuje działanie człowieka jako jego samodzielną decyzję. W tej fazie Bóg nie ingeruje w ludzkie działanie oczywiście za wyjątkiem przypadków, kiedy o taką interwencję Go prosimy. Oznacza to, że człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga otrzymał normy prawne zawarte w Dekalogu i wolną rękę w podejmowaniu decyzji, a w takiej sytuacji zgodzić się musimy z tezą, że każdy skutek naszego działania ma swoją przyczynę w naszym postępowaniu. A zatem konsekwencje naszego działania ponosimy my sami, a jeśli w jakiś sposób są one zmienione, wynika to jedynie z interwencji Boga, ale tylko wtedy, kiedy się o nią do Niego zwrócimy. Nikt .nie pochwala tego, co się zdarzyło w Ameryce. Pragnę. podkreślić z całą mocą, wypowiadając się w tej sprawie, że nie znajduję żadnego usprawiedliwienia dla wrześniowych wydarzeń. Trzeba jednak zadać zasadnicze pytanie o to, jaka jest przyczyna owych wydarzeń? Czy czasem nie należy szukać jej w zdarzeniach z przeszłości? Co spowodowało, że nienawiść pewnych grup na świecie wywołuje tak okrutne reakcje? Pytania te pozostawiam bez odpowiedzi . W moim przekonaniu polityka tego światowego mocarstwa, w szczególności W krajach Trzeciego Świata, wywołuje zdecydowany sprzeciw. Wracajmy jednak do pytania. postawionego na wstępie. Bóg jest Sędzią Sprawiedliwym, ale wyrok wydaje po zakończeniu naszego życia. W trakcie naszego istnienia Bóg wyroków nie wydaje, gdyż czyny człowieka, jak i czyny całych narodów, nie tylko są oceniane przez nas samych, ale i my sami ponosimy konsekwencje własnych decyzji i działań. Obciążenie zatem Boga odpowiedzialnością za zbrodnie ludzkości wyposażonej przez Niego rozumem i wolną wolą i sumieniem, a co zatem idzie - atrybutami umożliwiającymi nam prawidłową ocenę swego działania - jest próbą negowania uprawnień człowieka z korzystania z wyżej cytowanych atrybutów i uwalnianie się z odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Św. Augustyn w swoich „Wyznaniach” stwierdza, że źródłem grzechu jest nasza wolna wola . Ta wolna wola jest jednym z podstawowych uprawnień, ale i zobowiązań, jakie człowiek otrzymał od Boga. Rodzi to wniosek, iż człowiek zdolny jest do przewidywania skutków swego działania. Działając godzi się nie, a godząc się na nie - sam jest sędzią swego postępowania. Sam zatem wymierza sobie karę za złe uczynki i sam wymierza też sobie nagrodę za dobre uczynki. O tej generalnej zasadzie winni pamiętać ci, którzy wzywają Boga tylko wtedy, kiedy spotyka ich niepowodzenie. Szukajmy zatem oceny swojego postępowania we własnym sumieniu, wzbogaconym normami Dekalogu najbardziej obiektywnego sędziego, powołanego do oceny naszego postępowania. Bóg jest tu i wszędzie – Bóg działa wtedy, kiedy go o to prosimy. Bóg jest Miłością, a dopiero potem jest Sędzią . Inne rozumowanie musi doprowadzić do zwątpienia w sens naszej egzystencji tu na ziemi, gdyż przy wyłączeniu miłości Boga nikt nie ma szans ostać się wedle Jego sprawiedliwości. Antoni Romaszkan
Spotkania z Prymasem Tysiąclecia (wspomnienia pana Juliana Mardosa) Przed laty pracowałem jako kierowca w „Orbisie” w Zakopanem. Bardzo często jeździłem z księdzem dziekanem Władysławem Curzydło na pielgrzymki i wycieczki. Byłem wiele razy w Gnieźnie, uczestnicząc w uroczystościach świętego Wojciecha. Gromadziły one bardzo duże tłumy, w tym także wiernych i duchowieństwo z zagranicy. Jako delegacja góralska, byliśmy przedstawicielami Podhala. Ksiądz Curzydło zawsze starał się zabierać dla Prymasa Wyszyńskiego jakiś upominek, stąd zawsze po uroczystościach spotykaliśmy się z nim w pałacu prymasowskim. Pamiętam słowa, które do nas kierował: „O, górale przyjechali, zmęczony jestem, ale zaraz do was przyjdę, porozmawiam z wami”. Przychodził i tak rozmawialiśmy sobie. Pamiętam jak na jednym ze spotkań powiedział do nas: „Żebym nie zapomniał - jeden z górali z Poronina napisał do mnie: dobrze Prymasie żeście wrócili z Rzymu, nie zostaliście w tych murach watykańskich”. Bardzo mu się to podobało. Mówił te słowa zabawnie, z akcentem warszawskim, a chciał po góralsku. Działo się to w czasie, kiedy na papieża wybrano Jana Pawła I, który tak krótko żył. Bardzo często zwracaliśmy się do Prymasa z trudnymi sprawami. Kiedyś pytaliśmy się go o radę, co mamy robić, aby nie zabrali nam tej parceli, na której stoi teraz kościół Świętego Krzyża w Zakopanem. Odpowiedział wtedy, żebyśmy bez przerwy prosili i pisali podania. Tak też się stało, komuniści zostawili nam tę parcelę. Pamiętam jeszcze wydarzenie, kiedy to Prymas po wyjściu z więzienia, przyjechał tu do nas do Zakopanego w 1957 roku. Witaliśmy go wtedy na Ustupie, to była wielka uroczystość. Byłem także z grupą z Zakopanego na pogrzebie ks. Prymasa Wyszyńskiego. Takiego pogrzebu jeszcze nigdy nie widziałem. To była niezwykła uroczystość. Prymas Wyszyński był wspaniałym człowiekiem...
Julian Mardos
Kościół blisko sztuki, sztuka otwarta na sacrum. W czwartek 8 XI, w salce katechetycznej przy naszej Parafii, została otwarta wystawa prac plastycznych nauczycieli i uczniów Państwowego Liceum Sztuk Pięknych, poświęcona Prymasowi Tysiąclecia - Kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu. Przedstawiono na niej prace nauczycieli szkoły: pani Doroty Bąk, pani Rosińskiej oraz panów: Antoniego Grabowskiego, Stanisława Cukra, Ireneusza Września, a także prace uczniów: Krzysztofa Jędrzejowskiego, Wojciech Bałosa, Karola Słowika i Krzysztofa Cybulskiego. Kiedy kierujemy wzrok w stronę prac Liceum ,,Kenara”, dostrzegamy w nich wrażliwy klimat, kontekst i środowisko odzwierciedlające czas Wielkiego Prymasa. Ksiądz Prymas symbolizuje siłę fundamentu tego Kościoła, którym jest Jezus Chrystus. Na tym polega też Jego własna siła. Od nas zależy czy prawidłowo odczytamy przesłanie Prymasa, czy może zatrzymamy się na sentymentach. Wystawa prezentuje proste figurki, lecz wzywające do refleksji. ,,Artysta nieustannie poszukuje ukrytego sensu rzeczy, z wielkim trudem stara się wysłowić rzeczywistość niewysłowioną. Nie sposób zatem nie dostrzec, jak wielkim źródłem natchnienia może być dla niego ta swoista ojczyzna duszy, jaką jest religia” – tak napisał Ojciec Święty w „Liście do artystów”, opublikowanym 23 kwietnia 1999 r. Powiedział również: ,,Pora już, aby odtworzyć płodną więź przymierza między Kościołem a sztuką, które tak głęboki wpływ wywierało na dzieje chrześcijaństwa w ciągu minionych dwóch tysiącleci”. Daj miłość, a zyskasz miłość „Nie wystarcza mówić: kocham Cię, Jezu! To byłoby zbyt łatwe. Prawdziwą miłość udowadnia się czynami”. Od tych właśnie słów chciałabym wyjść, dzieląc się refleksjami na temat niezwykłego dzieła miłosierdzia, jakim jest praca Stacji Opieki Caritas w Zakopanem. Stacja powstała 7. 10. 1998 r. Oprócz dwóch sióstr zakonnych – pielęgniarek- albertynki i nazaretanki w stacji pracują jeszcze dwie panie rehabilitantki. Wiemy jednak, że rąk do pracy nigdy nie jest za dużo. W instytucjach tego typu ogromnie ważny jest udział osób bezinteresownych – wolontariuszy. Potrzeba serca. Po dwóch latach bycia wolontariuszką mogę powiedzieć, że to ona przynagla do udowadniania miłości bliźniego przez czyny. Wbrew pozorom, a nawet utartym stereotypom, wcale nie było tak trudno zostać wolontariuszką. Zaczęło się od zwykłej rozmowy w towarzystwie kilku koleżanek. Chęć pomagania innym gdzieś w najbliższym otoczeniu doprowadziła nas do katechety. Nie wiedziałyśmy jeszcze wtedy, że istnieje stacja, a ksiądz Tomasz wydawał się jedyną osobą, która może nam coś doradzić. Z miejsca skierował nas do budynku przy ul. Krupówki 1a, gdzie zostałyśmy serdecznie przyjęte przez siostry. Po zapoznaniu się z formą ich pracy oraz prawami i obowiązkami wolontariusza rozpoczęłyśmy i my naszą służbę. Dlaczego służbę? Ponieważ praca wśród starszych, chorych, samotnych, ubogich i opuszczonych, to nic innego, jak służba bliźniemu w potrzebie. Praca wolontariusza to przede wszystkim rezygnacja z samego siebie na jedną lub kilka godzin w tygodniu. Nie zawsze pierwsze wizyty u podopiecznych są bodźcem do dalszej pracy. Niejednokrotnie trzeba przełamać i pokonać negatywne uczucia i wrażenia, które utrudniają kontakt, aby potem doświadczyć prawdziwej radości ze spotkania z drugim człowiekiem. Zakres czynności wolontariusza dotyczy codziennych, nieraz banalnych, spraw. Zacznijmy od uśmiechu, serdeczności i otwarcia na drugiego człowieka, bo to powinno być wizytówką każdego wolontariusza. Czasem wystarczy porozmawiać, by pomóc. Inni potrzebują, by im poczytać, posprzątać, napisać list, zrobić zakupy. To drobnostki, a jednak gesty miłości, wzbudzające radość i wdzięczność. Wolontariat wzbogaca i kształtuje osobowość każdego, kto się z nim styka. Często młodzi ludzie poprzez tę pracę odkrywają, gdzie jest i gdzie będzie ich miejsce w społeczeństwie. Wybór studiów i zawodu bywa rezultatem i kontynuacją pracy i służby wśród potrzebujących. Jak wielu młodych ludzi pragnie dzielić się sobą, swoim czasem zdolnościami pokazuje nam niedawno powstałe Szkolne Koło Wolontariatu przy Zespole Szkół Hotelarsko – Turystycznych w Zakopanem. Skupia ono niemal 60 wolontariuszy, którzy – pod opieką i kierownictwem p. prof. Zofii Niedźwieckiej oraz s. Bożeny ze Stacji Opieki Caritas – pomagają wśród starszych i samotnych, dzieci z Domu Dziecka oraz dzieci z upośledzeniem. Z wielkim zapałem i entuzjazmem podejmują wszelkie możliwe formy pomocy. W najbliższym czasie przygotują kartki i stroiki świąteczne dla podopiecznych stacji, zorganizują Mikołajki dla dzieci upośledzonych oraz postarają się o prezenty dla dzieci z Domu Dziecka. Znamienne jest także uczestnictwo członków Koła w Mszach św. dla dzieci upośledzonych i ich rodziców odprawianych w każdą trzecią niedzielę miesiąca w kościółku na Pęksowym Brzyzku. Poprzez śpiew, czytanie modlitwy wiernych i czytań upiększają liturgię. Ja ufam, że to dopiero początek, bo „ gdzie nie ma miłości, tam trzeba nieść miłość, by zyskać miłość”. Kinga Stanisław Kośmiński HISTORIA PRASKIEGO DZIECIĄTKA JEZUS Do klasztoru 00.Karmelitów Bosych w Pradze, w roku 1628,"księżna Polissena Lobkowitz przyniosła figurkę Dzieciątka Jezus ubraną w królewskie szaty, z piękną koroną na głowie. Statuę tę przywiezioną z Hiszpanii otrzymała jako prezent ślubny od swojej matki. Dotychczas trzymała ją w kaplicy swojego pałacu, a za przyczyną Dzieciątka Jezus wiele łask otrzymała tak ona, jak i jej domownicy. Pobożna ta pani dowiedziawszy się o tym, że zakonnicy cierpią wielki niedostatek, rozstała się z ulubioną figurką i oddała ją przełożonemu klasztoru ze słowami: "Mój Ojcze, przyniosłam co mam najdroższego. Czcijcie to cudowne Dzieciątko Jezus, a od tej chwili nic waszemu zgromadzeniu nie zabraknie.” Figurkę umieszczono w oratorium zakonnym i po niedługim czasie Dzieciątko Jezus obsypało hojnie swoim błogosławieństwem ubogie -zgromadzenie. Szczególną czcią otaczał Dzieciątko Jezus O.Cyryl od Matki Bożej. Podczas wojny ze Szwedami klasztor został zrabowany przez wojsko nieprzyjacielskie. Ofiarą padła również figurka Dzieciątka Jezus, której żołnierze obcięli szablą prawą rączkę i ze wzgardą rzucili za ołtarz. Gdy nastąpił w kraju pokój i zakonnicy mogli powrócić do swego klasztoru, znaleźli go w wielkiej ruinie. O.Cyryl rozpoczął gorliwe poszukiwanie cudownej figurki Dzieciątka Jezus, a kiedy ją odnalazł i odnowił, postawił na tym samym miejscu w chórze zakonnym. Pewnego razu, gdy się modlił przed Dzieciątkiem, usłyszał wyraźnie te słowa? "Im więcej mnie uczcicie, tym więcej błogosławić wam będę." Przeżywając głęboko te słowa, podwoił swoją gorliwość, by rozszerzać kult do cudownego Dzieciątka Jezusa, które przez liczne cuda i łaski stało się sławne nie tylko w stolicy Czech - Pradze, ale również w okolicznych miastach i wioskach. Nie wszyscy mogli Je uczcić w kaplicy znajdującej się wewnątrz klasztoru, gdzie obowiązywała klauzura. Wreszcie nadszedł historyczny dzień 13.I.1741 rok W tym to dniu Karmelici przenieśli uroczyście figurkę Dzieciątka Jezus do swego kościoła pod wezwaniem Matki Boskiej Zwycięskie. Tam Go umieszczono w bogato rzeźbionym ołtarzu z kolorowego marmuru w bocznej nawie, gdzie króluje do dnia dzisiejszego. Oddane do publicznej czci Dzieciątko Jezus pomnożyło swe cuda i łaski. Wierny lud garnął się tłumnie do Dzieciątka Jezus, a Ono rozdzielało swoją miłość poprzez rozliczne cuda uzdrowień, łask, nawróceń, pomyślnego rozwiązania materialnych kłopotów. Szczególnie dzieci były uprzywilejowane w obsypywaniu łaskami przez Dzieciątko Jezus. Wkrótce Jego cześć rozeszła się wśród innych narodów. Kult przeniósł się do Austrii, Belgii, Holandii, Niemiec, Szwajcarii, Anglii, Hiszpanii i Francji. W Polsce znane było już od roku 1897. Dzieciątko Jezus pragnęło rozszerzyć królestwo swej miłości aż po krańce ziemi. W północnej części Włoch, w mieście Arenzano, klasztor 00.Karmelitów Bosych w roku 1904, wybudował wspaniałą świątynię ku czci Najświętszego Dzieciątka Jezus z Pragi. Papież Pius XI zaliczył ją do bazylik. W ciągu kilkudziesięciu lat stała się ona ośrodkiem Jego kultu. Tam też, podczas jednej uroczystości arcybiskup Pragi, Józef Beran /w roku 1962/ przemówił tymi słowami: "Uśmiechnięte oblicze Dzieciątka Jezus zaprasza nas do ufności, a Jego rączka tak mile wyciągnięta do błogosławieństwa, utwierdza w nas tę ufność. Ileż to razy przekonałem się, że Jego rączka tak na pozór słaba, to była w rzeczywistości wszechpotężna dłoń Króla, podtrzymująca glob ziemski i miłością błogosławiąca tym wszystkim, którzy na miłość Jego odpowiadają swoją miłością ku Niemu." Kult Dzieciątka Jezus przedostał się również za Oceany. Najbardziej rozpowszechniony jest w Brazylii. Tysiące cudów spłynęło na udręczoną ludzkość z błogosławionej dłoni Dzieciątka Jezus. Tam, gdzie Dziecię Boże wybrało sobie miejsce Na tle panoramy Giewontu, otoczony z prawej strony lasem a z przodu kończącymi się trawiastymi pagórkami - zwanymi potocznie „Lipkami”, przy ul. Strążyskiej - Bocznej ( obecnie przemianowanej na ul. Regle) pod numerem 13 stoi góralski dom - mieszkanie Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Ale czy jest to tylko mieszkanie sióstr zakonnych? W tych czasach bowiem, kiedy świat odchodzi od Boga, ludzie coraz bardziej odczuwają potrzebę znaków Bożej miłości, aby podbudować oraz wzmocnić swą wiarę i dlatego Bóg od wieków wybiera sobie miejsca, obrazy, figury, aby przez nie zlewać na ludzkie dusze zdroje swych łask . Jednym spośród takich „znaków” wybranych przez Boga jest znajdujący się w naszej kaplicy obraz DZIECIĄTKA JEZUS, otoczony szczególną czcią, bo od samego swego początku zasłynął on licznymi łaskami. Ciekawe jest zdarzenie dotyczące tego domu, które przekazała nam Helena Chyc (1915-1994)Wiele , wiele lat temu - jak mówiła pani Helena – okolica ta była pusta i otaczały ją lasy. Stały tu tylko 2 domy: jeden, w którym ona mieszkała z rodzicami i ten drugi, należący obecnie do naszej wspólnoty. Obok tego domu na górze lubiła wyprowadzać krowę, bo tam trawa była soczysta i duża. Pewnego dnia pod wieczór położyła się na łące i zasnęła. We śnie ujrzała zakonnika w habicie i kapturze na głowie, który szedł od strony lasu z oznakami największej czci i pokory, a podchodząc do tego domu uklęknął przed nim. Za chwilę ukazała się na niebie chmurka, na której pojawił się Pan Jezus promienny w swej jasności., otoczony blaskiem i chwałą. Po tym widzeniu sennym ocknęła się i pochylając się głęboko - upadła na kolana. Zrozumiała, ze tu będzie kiedyś kościół. Długo jednak trzeba było na to czekać, bo dom ten był trzykrotnie sprzedany różnym właścicielom, aż wreszcie został kupiony przez dr Bronisława Klusa. Dnia 25 października 1958 roku państwo doktorostwo w porozumieniu z ówczesnym prowincjałem O. Anzelmem Karmelitą Bosym sprowadzili siostry karmelitanki Dzieciątka Jezus, ofiarując im swój dom na założenie w nim kaplicy i klasztoru. Obraz do kaplicy został namalowany przez siostrę Marcelinę Jachimczak według sugestii pani doktorowej Klusowej. Twarz Dzieciątka Jezus została tak namalowana, że z której strony obrazu staniemy i nań popatrzymy, to odnosimy wrażenie, jakby Dziecię Jezus swój wzrok i twarz zwracało ku nam. Spełniło się więc pragnienie fundatorki, bo obraz Dzieciątka Bożego nie tylko został umieszczony w ołtarzu, ale wkrótce wsławił się cudami. Dnia 7 czerwca 1959 roku poświęcono kaplicę i odprawiona w niej została pierwsza Msza św. W niedługim czasie po tej uroczystości przyszła do kaplicy udręczona cierpieniem matka z umierającym dzieckiem, dla którego lekarze nie rokowali żadnej nadziei. Położyła je przed ołtarzem, wołając: „Boże Dzieciątko, tylko Ty możesz mi je uratować!” Po tym rozpaczliwym wołaniu matki stał się cud!. Dziecko zaczęło dawać oznaki życia, a po pewnym czasie odzyskało całkowicie zdrowie. I tak zaczęły się mnożyć rozmaite łaski małego Jezusa, który hojnie obsypywał swoich czcicieli, czego dowodem są liczne wota zawieszone w dwóch gablotkach. Jest ich już bardzo dużo, chociaż najcenniejsze z nich zostały dwukrotnie obrabowane przez nieznanych sprawców. Zgromadzenie nasze ma charakter kontemplacyjno - czynny i nosi nazwę: Karmelitanki Dzieciątka Jezus. Jest gałęzią Zakonu Karmelitów Bosych, Zakonu Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Bóg, który stał się dziecięciem i narodził się z Maryi Dziewicy – to Życie, Droga i Wzór dla Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Celem Zgromadzenie jest uświęcenie swoich członków na małej drodze dziecięctwa duchowego - wskazanej przez św. Teresę od Dzieciątka Jezus, szczególną naszą patronkę - oraz miłość bliźnich w dziełach apostolstwa, szczególnie w dziełach wychowania oraz kształcenia dzieci i młodzieży. W naszej wspólnocie w Zakopanem, mieszka obecnie 11 sióstr. Żyje jeszcze syn fundatorów - Krzysztof Klus, przewlekle chory, którym opiekuje się jedna z sióstr. Od 26 lat prowadzone jest przez siostry Bractwo Dzieciątka Jezus, ukazujące dzieciom drogę Pana Jezusa, który „wzrastał w mądrości, w latach i łasce u Boga i u ludzi”. W każdym miesiącu - w niedzielę po 25 - gromadzą się dzieci i młodzież na nabożeństwo do Dzieciątka Jezus, ale czynimy to również przy innych okazjach w ciągu roku. Przychodzą więc do Małego Sanktuarium Dzieciątka Jezus dzieci i młodzież z naszego sąsiedztwa, jak również z innych okolic Zakopanego – przeciętnie w liczbie około 60 osób. Do Bractwa mogą należeć również osoby z innych miejscowości, łącząc się duchowo z nami. Do tej pory w Księdze Bractwa zapisanych jest 995 członków. Artykułem tym pragniemy wyrazić najgłębszą cześć i dziękczynienie Boskiemu Dzieciątku, które zechciało obrać sobie to miejsce pod Reglami, aby promieniować przez dary swej łaski i miłości na całe Zakopane. s. Waleria od św. Józefa karmelitanka Dzieciątka Jezus
Wigilia i Boże Narodzenie w góralskiej rodzinie Z Janiną Bachleda- Curuś rozmawia Magdalena Chmielowska.
Magda: Czym dla Pani są Święta Bożego Narodzenia? Pani Janina: Święta Bożego Narodzenia są dla mnie bardzo ważne, ponieważ są to święta wymagające zgody. Jeśli jesteśmy z kimś powaśnieni, pogniewani, to trzeba przebaczyć jeden drugiemu winy, bo to są takie naprawdę rodzinne święta. Magda: Jak wygląda Boże Narodzenie w Pani rodzinie? Pani Janina: W mojej rodzinie, póki ja żyję zawsze Wigilia jest u mnie. Wszystkie moje dzieci, a mam trzy córki i sześciu wnuków, schodzą się u mnie na Wigilię. Najpierw modlimy się, wspominamy naszych nieobecnych, zmarłych, no i spożywamy wigilijne potrawy w gronie najbliższych. Zawsze nakrywamy jeden, dwa talerze więcej dla człowieka, który może przyjść z ulicy, który jest może bezdomny, może samotny i wtedy się go gości i przyjmuje jako członka rodziny. Magda: Co pojawia się na góralskim stole wigilijnym? Pani Janina: Przede wszystkim barszcz z uszkami, kwaśnica z grulami. Kwaśnica musi być warzona na grzybach i na wywarze z kapusty, bo to jest post i nie ma w niej mięsa. Przede wszystkim je się karpia w galarecie, potem są śledź w oleju, smażony karp albo filety z dorsza czy pstrąga - zależy co kto lubi. Jest też czerwona kapusta z grulami i zupa grzybowa z łazankami. Potem podajemy pierogi z grzybami, pierogi z kapustą, łazanki z makiem, kapustę z grochem, no i dużo, dużo jeszcze innych potraw, a na koniec ciasta: makowiec, kutia z miodem, orzechami i makiem, karpa tka. Magda: Czy zmieniły się starodawne zwyczaje góralskie? Czym się one różniły od tych współczesnych? Pani Janina: Oj tak! Teraz to już mamy wymyślone, wymarzone potrawy, a dawniej, jak była bieda, to tak nie warzyli. Jadło się tylko kwaśnicę z grulami i jakąś rybę wyłowioną ze stawu. I to było wszystko, a teraz nie wiedzą, co gotować i co podać. Magda: Pani przepis na ulubioną potrawę świąteczną. Pani Janina: Dla mnie najbardziej ulubioną potrawą świąteczną jest karp po żydowsku. Tego dania na moim stole nigdy nie zabraknie. Gotuje się wywar z głowy ryb, z karpia, później się cedzi się ten rosół, dodaje do niego w kosteczkę pokrojoną cebulkę i gotuje się ją z tym wywarem z rybich. głów. Potem kroi się dzwonka ryby, soli się je i na wolnym ogniu przez 20 min. gotuje, dodaje się migdały, rodzynki, doprawia solą, pieprzem, dodaje się troszkę żelatyny, żeby ona była taka zwięzła, no i doprawia się do smaku. Potem wlewa się do salaterek, zastyga i jest to najpyszniejsza potrawa świąteczna. Magda: Czy w pańskiej rodzinie i w innych góralskich rodzinach zmieniają się świąteczne zwyczaje? Pani Janina: Nie! Zawsze było tak, że wszyscy się schodzili, nawet sąsiedzi zapraszali się jeden do drugiego i Wigilię spożywano razem, bo Święta Bożego Narodzenia należy przeżywać w przyjaźni i w atmosferze wewnętrznego pojednania ze sobą. Magda: Jakie świąteczne zwyczaje panują jeszcze u Pani w rodzinie, oprócz tej wspólnej Wigilii? Pani Janina: Są różne zwyczaje. W Wigilię po Pasterce chłopcy idą na podłazy tam, gdzie są panienki i sypią u nich owsem. Mówią: „Przyśli my do wos, na scyńście, na zdrowie, na to Boże Narodzenie, co by się wom darzyło, mnożyło, w każdym kątku po dzieciątku; cobyście mieli telo cielicek, kielo w płocie jedlicek; cobyście byli weseli kielo w niebie anieli” - i cały czas sypią owsem. Potem gospodyni i panienki zapraszają ich do stołu, goszczą się długo w noc. Rozmawiają, śmieją się i jest bardzo wesoło, no i rozchodzą się każdy do swojego domu. Innym zwyczajem jest to, że idziemy całą rodziną na Pasterką do Starego Kościółka, bo tom gra mój zięć na skrzypcach z kolegami na chórze. Po Mszy Św z chóru życzenia składają wszystkim wiernym, którzy są w kościele. Owsem też sypią po głowach. Magda: Czego życzyłaby Pani czytelnikom „Echa spod Giewontu”? Pani Janina: Życzyła bym czytelnikom „Echa spod Giewontu”, żeby poszli na Pasterką do Starego Kościołka, bo to są chwile niezapomniane do końca życia. BOŻE NARODZENIE W RÓŻNYCH KRAJACH Filipiny Na Filipinach już od listopada cały kraj przybiera odświętną szatę. Z palmowych liści i kwiatów robi się kolorowe girlandy, które przymocowuje się do okien i drzwi domów. Potem przychodzi czas śpiewania kolęd. Przez dziewięć dni przed Bożym Narodzeniem, wczesnym rankiem, dźwięk trąbki budzi mieszkańców miast i wsi, aby uczestniczyli w uroczystej Mszy św. Ostatnia Msza odprawiana jest w noc wigilijną, a po niej dzieci urządzają "żywą szopkę". Kamerun W Kamerunie Boże Narodzenie jest przede wszystkim świętem dzieci. W tym czasie mają one miesiąc wakacji po to, aby pomóc rodzicom przy zbiorach kawy i orzeszków arachidowych. Jednak dzień 24 grudnia jest ich świętem. Dzieci zbierają się przy ogniskach. Odmawiają modlitwę liturgiczną i czytają wyjątki z Pisma Świętego, a potem zaczynają się śpiewy i tańce, które trwają przez całą noc. Boliwia Indianie w Boliwii nazywają Boże Narodzenie "Świętem Dzieciątka Zbawiciela". Budują szopki i umieszczają w nich postacie ludzi i zwierząt. W dniu 24 grudnia rodziny wyruszają w pochodzie w stronę kościoła. Każdy niesie "swoje" Dzieciątko. Po Mszy św. ustawiają się w długim szeregu i czekają na poświęcenie figurek. Kiedy już to nastąpi, wracają do swych domów przy dźwiękach muzyki. Śpiewają kolędę: "Ta noc jest najpiękniejsza i nie można podczas niej spać". Dlatego też śpiewy i tańce trwają aż do rana. Dla Indian nie ma święta bez rytmicznych tańców - jest to także forma ich modlitwy. Meksyk W Meksyku uroczystości Bożonarodzeniowe zaczynają się dziewięć dni wcześniej. Każdej nocy odbywa się procesja, która ma przypominać poszukiwanie przez Maryję i Józefa betlejemskiej gospody. Na przedzie procesji idzie dwoje ludzi, którzy wyobrażają Maryję i Józefa. Wierni, chodząc od domu do domu, śpiewają radosne pieśni. Ostatniego dnia w jednym z domów otwierają się drzwi i gościnni gospodarze zapraszają pielgrzymów do środka. W tym okresie odwiedza się znajomych, wymieniając przy tym prezenty. Najwięcej radości mają wtedy dzieci. Specjalnie dla nich wiesza się przy suficie kolorowe kubeczki napełnione piaskiem lub mąką, a wśród nich jeden z niespodzianką. Dzieci odgadują, w którym kubeczku ukryty jest prezent. Malawi W Malawi, tam gdzie jeszcze nie znają kalendarza, i tak wszyscy wiedzą, kiedy przypada Boże Narodzenie. Nawet gdyby rok był nieurodzajny, to jednak w tym dniu przygotowuje się wyjątkowe potrawy na wspólny posiłek. Ludzie schodzą się do kościoła nawet z odległości 100 kilometrów (w tym kraju jest bardzo mało kościołów) i składają małemu Jezusowi swe skromne dary: jajko, trochę ziarna, czasem drobną monetę czy ozdobną szpilkę.
Popularyzacja szopki w świecie związana jest z szerokim zjawiskiem — ewangelizacją. Szopka, używana jako element katechezy osiągnęła prawie każde miejsce na ziemi, od sawanny afrykańskiej po lodowe przestrzenie u granic bieguna. Nie ma misji katolickiej, która nie wniosłaby do lokalnej tradycji zamiłowania do plastycznego odtworzenia historii narodzin Zbawiciela. Na całym południu i zachodzie Stanów Zjednoczonych, poprzez centralną i południową Amerykę, odnajdujemy ewidentne wpływy Hiszpanów i Portugalczyków. Widoczne są one w zdobieniach kościołów, w obyczajach i obrzędach oraz w sztuce - od barokowo zdobionych retablos w meksykańskich katedrach po niewielkie ich repliki, zrobione z pudełek zapałek, domowym sposobem wyrabianej gliny, z gipsu czy ziemniaków. Retablo zwano ozdobną część ołtarza ustawianą na górnej, poziomej części skrzyni ołtarzowej. Pojawiły się one w większości kościołów zachodnioeuropejskich pod koniec XII i XIII wieku. Było to zespół obrazów malowanych lub rzeźbionych, przedstawiających sceny biblijne, rozmieszczonych regularnie na kilku piętrach. Miały one często kształt zamykanej szafki. Zastosowane w nich były proste mechanizmy poruszające postaci. W trakcie inscenizacji narratorzy opowiadali historię narodzin i życia Zbawiciela, objaśniali sens poszczególnych obrazów. Kolejnymi przykładami świątecznych inscenizacji Ameryki Łacińskiej są ręcznie rzeźbione santos z Niches wykonane z dziurkowanej blachy, procesyjne kandelabry z maleńkimi figurkami jasełkowymi, przydrożne kapliczki lub postaci wykonane z chleba — wszystkie one dowodzą, że święto Bożego Narodzenia żyje nadal. Jednak charakter szopki latynoamerykańskiej różni się nieco od stylu europejskiego. W Ameryce Łacińskiej obok stylu „klasycznego” bardzo szybko rozwinął się inny, tubylczy trend, bardziej żywy i kolorowy. Ten drugi styl powstał zapewne pod wpływem słonecznego, letniego klimatu, tak odległego od zimowych pejzaży z waty europejskich szopek. I tak jak z szopki europejskiej emanuje atmosfera ciepła rodzinnego, tak szopka latynoamerykańska zaskakuje widza atmosferą barwnego, ludowego festynu. Z tego regionu dobrze znane są także jasno pomalowane gliniane figurki z drucianymi aureolami z nanizanymi glinianymi kuleczkami czy też jasno pomalowane rzeźbione w drewnie figurki z Oaxaca lub też charakterystyczne apilleras czyli materiałowe draperie, ozdobione maleńkimi, świątecznymi figurkami. Wszystkie te przykłady są popularną formą szopki Południowej i Środkowej Ameryki. Tutaj, jak i we wszystkich hiszpańskojęzycznych kulturach, Adwent ( z wielką procesją Los Parados — poszukiwanie gospody przez Maryję i Józefa), Boże Narodzenie i szczególnie święto Trzech Króli są powodem do organizacji barwnych jarmarków, fest, tańców, śpiewów, teatrzyków lalkowych i festiwali. Do Ameryki Północnej szopka przywędrowała poprzez Wielką Brytanię. Ówcześni misjonarze bardziej zwracali uwagę na szybkie zadomowienie się idei budowania szopki wśród ludności tubylczej niż na wierne odtwarzanie „klasycznych” postaci szopki. Ta tendencja zaowocowała powstaniem np. czerwonoskórej Madonny, która niesie swe dziecię na plecach. W pueblos Indian Południowego Zachodu również znajdujemy obrazy i szopki opowiadające historię narodzin Jezusa. Są to niekiedy bardzo proste, malowane figurki z terakoty, ustawione wokół żłóbka. W dzień Bożego Narodzenia mężczyźni przebierają królów, diabłów i inne postaci, śpiewają kolędy i prezentują wykonane rpzez siebie szopki, które staja się częścią wspaniałego festiwalu. Okoliczne miasta konkurują ze sobą w zbudowaniu najpiękniejszej szopki. Organizuje się specjalne bożonarodzeniowe jarmarki, gdzie można zakupić konkursowe szopki. Mówi się, że to wyznawcy kościoła morawskiego przenieśli na teren Pn i Pd Ameryki zwyczaj strojenia bożonarodzeniowych choinek. To niezwykłe drzewko stało się jednym z najbardziej ulubionych symboli zimowych świąt. Jednak tamtejsza choinka znacznie różniła się od obecnej, na jej gałęziach zwisały paski papieru z cytatami z Biblii. Za najlepszych twórców rzeźbionych w drewnie szopek uważa się Afroamerykanów i mieszkańców Apallachów. Tworzone do dziś, wyróżniają się oryginalnością i żywiołowością. Oglądając je zdaje słyszeć „radosną nutę” czarnych kolęd gospel . W Afryce, rzecz jasna, sztuka szopkarstwa rozwinęła się najbardziej tam, gdzie dzięki misjonarzom powstała najszersza społeczność katolicka. Tutaj sztuka ta znalazła uważnych i pełnych fantazji obserwatorów, a także zdolnych rzemieślników. Szopki afrykańskie tworzone są przede wszystkim z ciemnego drewna: hebanu, palisandru, drewna tekowego. Nie stosuje się malowania ani żadnego innego zdobienia. Z pewnych regionów Czarnego Lądu pochodzą figurki zrobione ze słomy, rzeźbionych orzechów kokosowych lub malowanej kory. Jednak w każdym przypadku sama scena narodzin została zmodyfikowana. Grota zmieniła się w słomiany szałas, w okolicach żłobka pojawiły się zwierzęta sawanny afrykańskiej, twarze postaci otaczające żłobek wydłużyły się charakterystycznie, usta i nosy nabrały „grubszych” kształtów. Jedynie postaci świętej rodziny odtwarzano według kanonu tradycyjnej ikonografii. Także jeśli chodzi o Azję można mówić o kolonizacji dokonanej przez jezuickich misjonarzy, przede wszystkim na Dalekim Wschodzie (w szczególności na Filipinach, gdzie 80% populacji jest katolikami). W Azji tradycja budowania szopek bożonarodzeniowych nie rozwinęła się zbyt szeroko, natomiast tam gdzie się zagnieździła, jest bardzo silna. Zmienia swoją formę i staje się mrowiem postaci o skośnych oczach, zmierzających do stylizowanego szałasu. Wszystko to przypomina zatłoczony i wielobarwny orientalny bazar. Na Filipinach rozwinęła się ciekawa szopka, zwana belen. Poszczególne figury zwane są santos. Śpiące w żłóbku Dzieciątko Jezus nazywa się Ninos Dormidos czyli śpiące dziecko. Wiele z tych szopek jest całkiem prostych, inne, podobnie jak w Neapolu, są bardzo starannie wykonane. Figurki posiadają ruchome kończyny, szklane oczy, włosy, mogą być zrobione częściowo lub w całości z kości słoniowej. Bardzo często noszą eleganckie stroje z haftowanego jedwabiu. Często posiadają kilka zmian kostiumów. Szopka bożonarodzeniowa jest tworem plastycznym, przyjmującym wiele form, zmienia się w niej wystrój, kolory, postaci, fantazja kreatorów i siła wiary. Cel jednak jest jeden, wspólny dla wszystkich: czynić bliską i zrozumiałą dla wszystkich nacji i kultur wieść o narodzinach Zbawiciela. Szopki i obyczaje europejskie Począwszy od średniowiecza Franciszkanie, Dominikanie i Klaryski popularyzowali sztukę budowania szopki w Hiszpanii, Portugalii, Prowansji, Szwajcarii, Austrii, Niemczech i Polsce — praktycznie w każdym zakątku Europy. Przez długi czas, żłobek i sceny narodzin znajdowały się jedynie w murach kościołów europejskich. Z czasem wierni zapragnęli, by tak lubiane przez nich szopki znalazły się w ich własnych domach. Zaczęto tworzyć coraz to mniejsze figurki i tendencja ta przyczyniła się do powstania we Włoszech w okresie baroku ponad dwudziestu wspaniałych szkół budowania szopek. Najbardziej znana i uznawana jest oczywiście szkoła neapolitańska, niepokonana i bezkonkurencyjna ze względu na bogactwo postaci, fantazję w tworzeniu scen, przepych i staranność w tworzeniu figurek. W tym przypadku prosta szopka św. Franciszka przekształciła się w coś bardziej okazałego i pełnego przepychu — presepio. Wielkie dioramy (jak modele, makiety w skali) miasta na wzgórzu (najczęściej Neapolu) tworzone były przez najlepszych rzeźbiarzy, architektów, złotników i krawców epoki. Postaci miały ok. 20 cali wysokości, posiadały ruchome kończyny, twarze wykonane były z malowanej terakoty. Odtwarzano postaci okolicznych wieśniaków, ubranych w stroje narodowe, nie zaś z Betlejem. Sceny obrazowały postaci, miejsca, zawody współczesne jej twórcom. Przedstawiano rzeźników, winiarzy, tkaczy, garncarzy, pasterzy, starców, dzieci i oczywiście anioły. Często obrazowano wspaniały orszak bogato odzianych dygnitarzy dosiadających wielbłądy, słonie, rumaki, poruszających się dostojnie, zabawianych przez grajków. Pomiędzy nimi przemykali się miejscowi złodziejaszkowie, pijacy i żebracy. Wprowadzenie na scenę postaci negatywnych dowodziło, że Chrystus narodził się by zbawić wszystkich ludzi, że przybył by nawrócić grzeszników i uchronić od wiecznego potępienia. W centrum każdej szopki /presepio/ była oczywiście Święta Rodzina i Dzieciątko Jezus. Szopka /presepio/ stała się pasją bogatych rodzin. Wydawały one potężne sumy na budowanie i kolekcjonowanie scen narodzin Chrystusa. Po dziś pewne kolekcje figurek bożonarodzeniowych /jasełek/ noszą nazwy pochodzące od nazwisk rodzin, które nabyły bądź przechowywały je przez lata. Na Boże Narodzenie ówcześni bogacze oraz notable przechadzali się od domu do domu, by podziwiać wspaniałe świąteczne inscenizacje, składające się niekiedy z setek figurek. Zajmowały one często całe pokoje lub piętra domu. Jedną z takich wielkich kolekcji była szopka Króla Karola III, składała się z 5.950 elementów. Z czasem jednak te olbrzymie inscenizacje podzielono na kilka mniejszych, część elementów uległa zniszczeniu. Do dziś niestety nie zachowała się żadna tak duża kompletna kolekcja z tamtych czasów. Przed końcem XIX w. tradycja budowania wielkich inscenizacji świątecznych nieco podupadła. Dzisiaj istnieje zaledwie kilka tak licznych i bogatych kolekcji. We Włoszech budowanie szopki nie ograniczyło się jedynie do wspaniałych bogatych presepio. Na południu kraju tworzy się ponadto tzw. santon z terakoty. Prawie każda południowowłoska rodzina może poszczycić się kolekcją, gdzie sceny, postaci, kostiumy nawiązują do lokalnego kolorytu włoskiego. Na ogół santon są figurami z pomalowanej terakoty, robione są przez całe rodziny lub rzemieślników, którzy parają się tym od wielu pokoleń. Także na południu Francji tworzy się podobne santon. I tak jak we Włoszech, francuskie santon przejęły lokalny koloryt: francuskie kostiumy z epoki /santon habille/ oraz sposób wykonania — z gliny /santon d`argile/. Z alpejskiego regionu Włoch, Bawarii, Austrii i Szwajcarii pochodzą pięknie rzeźbione i malowane drewniane figurki jasełkowe. Niemieckie szopki, często zwane krippen mogą być wykonane wieloma technikami: mogą być odlewami z metalu, z gipsu, który następnie malowano lub być tworzone z malowanego kartonu, z gliny czy drewna. Każdego roku, obok bożonarodzeniowego drzewka rozkwitają na nowo barwne świąteczne inscenizacje. W wielu rodzinach niemieckich, tyrolskich i austriackich co roku tworzy się wielowarstwowe drewniane budowle tzw. drewniane wieże, przystrojone maleńkimi figurkami, które obracają się w blasku zapalonych świec. Te urocze kompozycje zwane są piramidami. Dzisiaj, szopki tworzone są prawie we wszystkich krajach europejskich. Z Węgier na przykład pochodzą niezwykłe filcowe figurki i technika budowania szopek zwana przędzeniem słomy. W Irlandii szopki budowano z czarnego torfu. Natomiast trudno jest znaleźć szopkę z Rosji. Łatwo znaleźć jest wspaniałe ikony przedstawiające Madonnę z Dzieciątkiem. Rzeźby i szopki nie są częścią tradycji rosyjskiego kościoła prawosławnego. Ciekawostką jest zwyczaj budowania maleńkich szopek przez niektóre zakony europejskie. Dzieciątko Jezus, na ogół samotne, złożone jest kolebce, która w odróżnieniu od skromnego żłóbka z Betlejem, jest bardzo ozdobna. Dzieciątko otulone jest bogato haftowanym przykryciem i śpi w pięknym łóżeczku. Na Sycylii scenka ta wykonana jest często z ręcznie ugniatanych kolorowych kawałków wosku, z którego ukształtowano postać Jezusa, kwiaty i inne elementy sceny. Istnieje nadal wiele zwyczajów, które uświetniają czas Bożego Narodzenia, a zrodziły się wiele lat temu. W Niemczech był obyczaj , który przetrwał przez wiele lat, zwany kołysaniem kołyski. Figurka Dzieciątka Jezus spoczywa w kołysce z ozdobnie rzeźbionego drzewa, jest ono delikatnie kołysane i śpiewa mu się specjalnie napisane kołysanki. Obyczaj ten przetrwał do dziś w postaci śpiewania kolęd. W wioskach alpejskich narciarze często otwierają pasterkę uroczystą procesją z pochodniami wzdłuż stoku. Niosą ze sobą figurę Dzieciątka Jezus. Niosą w ciemną noc Światłość Świata. W wielu francuskich kościołach co roku odgrywa się piękną scenę: pasterz w stroju francuskiego chłopa przybywa na małej, wypełnionej sianem, furmance ciągniętej przez barana. Na wozie znajduje się figurka jagnięcia — symbol Baranka Bożego i mała figurka Dzieciątka Jezus. O północy, przy śpiewie chóru, wnosi on figurę do zainscenizowanej przy bożonarodzeniowym ołtarzu stajenki i kładzie dziecię do żłobka. Z okresem bożonarodzeniowym związany jest obyczaj organizowania jarmarków. W Marsylii i innych miastach Francji powstają wielkie jarmarki, gdzie sprzedaje się santon. W Rzymie i starym Neapolu na ulicy San Gregorio Armeno, obok Placu San Gaetano ustawiają się stragany sprzedające santon włoskie. W całej Austrii i Niemczech, powstają ogromne i niezwykłe bazary zwane Chriskindlemarkt, gdzie przy wtórze muzyki, sprzedaje się świąteczne figurki. Odwiedzają je całe rodziny, szukają nowych postaci i elementów do domowej szopki lub prezentu do kolekcji przyjaciół. Takie bożonarodzeniowe kolekcje powstają przez pokolenia. Tworzenie ich jest ważną tradycją rodzinną. Opracował: x.J.P. Choinka już od rana stała w dużym pokoju. Oczywiście musiała być do sufitu. W całym mieszkaniu czuło się jej zapach. Dzięki niej już było świątecznie. Tomek i Kasia tak się czuli, jakby choinka była kimś żywym, nawet przy drzewku ciszej mówili. Gdy Tomek przy otwieraniu pudełka z ozdobami odepchnął Kasię, zaraz zerknął na choinkę, jakby się bał, że to zobaczyła i natychmiast się uspokoił. Zajęci byli strojeniem drzewka. Niektóre zabawki i łańcuchy już wczoraj poreperowali. Do cukierków przywiązywali włóczkę, czerwone jabłuszka umocowali za ogonki, orzechy owinęli w srebrne papierki. Tatuś już wcześniej dokupił trochę bombek. Mama coś w kuchni ciągle szykowała, tylko czasem otwierała drzwi i dawała im dobre rady. Tatuś już w południe wrócił z pracy. Teraz razem wieszali wszystko na choince. Gwiazdę i anioła z pięknego kolorowego kartonu sam Tatuś umieścił pod sufitem. Dwie główki anielskie znalazły miejsce pośrodku choinki. Kolorowe żaróweczki trzeba było podokręcać, ale się w końcu zapaliły. Teraz dzieci po kolei zajmowały łazienkę. Kąpiel, przebieranie się w czystą bieliznę i świąteczne ubranka. — Kasia to nawet ładna dziewczynka — pomyślał ze zdziwieniem Tomek, gdy zobaczył siostrę pięknie uczesaną z wielką kokardą we włosach. Niewiele tego dnia jedli, oczywiście bez mięsa. Tradycyjnie do syta zjeść mieli dopiero w czasie wigilii. Trochę Tomkowi burczało w brzuchu, ale to było nawet przyjemne. Zresztą zapachy płynące z kuchni pomagały doczekać do wieczerzy. Pomagali Rodzicom: rozkładali sianko pod obrusem, na pamiątkę żłóbka, stawiali nakrycia dla wszystkich, również dla Babci. Zawsze była razem z nimi na wigilii od czasu śmierci Dziadka. Słychać było, jak już krzątała się z Mamusią w kuchni. Tomek zapytał: — Mamo, czy ma być jedno więcej nakrycie? — Tak, synku — odpowiedziała. — Przecież wiesz, że taki jest zwyczaj. Stawiali więc to zapasowe nakrycie i szeptali. — Może to dla Pana Jezusa — mówiła Kasia. — A może Matka Boska kogoś przyśle? Jeszcze raz policzyli talerze. To szóste nakrycie było pełne tajemnicy, i tak jak choinka budziło w nich szacunek i sprawiało, że ich rodzina stawała się dziś jakby Świętą Rodziną. Teraz już oczekiwali tylko pierwszej gwiazdki. Wreszcie ją wypatrzyli. — Mamo, Tatusiu, Babciu! Jest gwiazdka! I wtedy usłyszeli dzwonek u drzwi. Tatuś poszedł sam do przedpokoju. Po chwili wrócił i powiedział: — Idźcie dzieci do siebie. Wigilię opóźnimy, bo mamy gościa. W pokoju Tomka podnieceni zastanawiali się, kto to mógł przybyć. Kasia zapewniała: — To pewnie Pan Jezus. Tomek zgadywał: — Może jakiś kolega Tatusia, albo ktoś z pracy Mamy? Kasia nie wytrzymała i zerknęła do przedpokoju. — Wiesz, Tomku, Tatuś temu gościowi otworzył łazienkę. Leje się woda do wanny. Po chwili znów wypatrzyła: — Tatuś zanosi swoje drugie ubranie i jakieś buty. Kto to może być? Wreszcie zebrali się u stołu i poznali od razu. To był znajomy z wakacji. Wszyscy mówili do niego — Franciszek. Człowiek ten był nad jeziorami rybakiem, miał biedną chatynkę w krzakach, żył bez rodziny, a w zimie jeździł po kraju i odwiedzał znajomych. Tatuś mówił, że choć Franciszek ma już trzydzieści lat, żyje jak dziecko, niczym się nie martwi i wszystkim się cieszy. Tomek pamiętał, że gdy Franciszek uczył go łapać ryby na wędkę, pachniał ogniskiem, rybami i wolnością człowieka jezior i lasów. Kasia też go poznała, ale po przywitaniu cicho zapytała, a Tomek usłyszał: — Mamo, czy Pan Jezus go przysłał? Na pewno, dziecko — szepnęła Mama. Tatuś przeczytał z Ewangelii opis narodzenia Pana Jezusa i zbliżył się do wszystkich z białym opłatkiem. Najpierw podszedł do tego niespodzianego gościa, później do Babci, do Mamy i do dzieci. Po chwili wszyscy mieli opłatki w ręku i składali sobie życzenia. Tomek już wcześniej układał sobie ładne słowa, ale teraz wszystko mu się poplątało. Coś tam każdemu mówił, ale nie słowa były ważne, on czuł dzisiaj, że wszystkich bardzo kocha: i Babcię, i Rodziców, i tę swoją Siostrę, i każdego człowieka. Franciszek płakał. I nic nie mógł powiedzieć. Wszystkim ściskał ręce, a po twarzy płynęły mu łzy. Kasia znów szeptała do Mamy: — Czy jego coś boli? Czemu płacze? — To pewnie z radości, Kasiu — wyjaśniła Mama. — Cieszy się, że jest z nami. Wigilia była wspaniała, jak zwykle liczyli dania. Zawsze musiało być dwanaście. Doliczali według potrzeby sól, cukier, chleb, aby wypadło dwanaście. Później były kolędy i dopiero prezenty'. Wszyscy zostali obdarowani, każdy dał drugiemu choć mały upominek. Franciszek znalazł pod choinką fajkę i paczkę tytoniu. Długo siedzieli przy choince, cieszyli się prezentami, śpiewali kolędy. Franciszek wreszcie przemówił, opowiadał o swoim życiu, ale i tak ciągle łzy ocierał. Rodzice wybierali się z Franciszkiem na pasterkę. Dzieci poszły spać do swych pokoików. Tym razem nie losowali, kto będzie spać pod choinką. Tam spać miał Franciszek. Nie gniewali się o to na niego. Jemu na pewno należał się ten przywilej. Przecież przysłał go Pan Jezus. Ks. Olgierd Nassalski Kapliczka pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny. Idąc ulicą Nowotarską dochodzimy do miejsca w którym mamy zejście do schroniska młodzieżowego. Po lewej stronie drogi na tym terenie znajdował się cmentarz zmarłych na cholerę w Zakopanem w 1875 roku. Pochłonęła ona 26 ofiar. Ratowaniem chorych zajmowali się bardzo ofiarnie lekarze przybywający w Zakopanem: dr Tytus Chałubiński z Warszawy i dr Witold Urbanowicz ze Żmudzi. Pomagali im z poświęceniem miejscowi górale: Klimek Bachleda ("późniejszy król przewodników tatrzańskich") i Wojciech Ślimak, kościelny w tutejszej parafii, oni też grzebali umarłych, z choroby zostali uleczeni Andrzej i Rozalia Tatarowie, którzy z wdzięczności dla Matki -Boskiej za ocalenie ufundowali w roku 1891 tę kapliczkę. Na cokole kapliczki możemy odczytać następujący napis: „KU CZCI I CHWALE NAJŚWIĘTSZEJ PANNY FIGURĘ TĘ ANDRZEJ TATAR z MAŁŻONKĄ swą ROZALIĄ POSTAWILI W 1891r.” Opracował: Marian Mitan W środę 7 listopada w sali Domu Parafialnego miało miejsce otwarcie wystawy prac Nauczycieli i Uczniów PLSP im. A.Kenara w Zakopanem pt. „Rok Prymasa Tysiąclecia”. W niedzielę 11 listopada odprawiono uroczystą Mszę św. w intencji Ojczyzny. We Mszy św. wzięło udział wielu Parafian i 26 pocztów sztandarowych. W czwartek 15 listopada po Mszy św. odprawionej dla Stowarzyszenia Rodzin Katolickich ks. dr Wacław Gubała wygłosił prelekcje pt. „Rola i zadania stowarzyszeń w Kościele”. 18 listopada Podhalańskie Stowarzyszenie Osób Chorych na Stwardnienie Rozsiane zorganizowało spotkanie w sali Domu Parafialnego. Wcześniej uczestnicy wzięli udział we Mszy św. sprawowanej o godz. 12.30. W niedzielę 18 listopada odbyło się spotkanie Rodziców kandydatów do Bierzmowania. W poniedziałek- 19.XI J. Em. Ks. Kardynał Franciszek Macharski odprawił Mszę św. dziękczynną w starym kościele przy ul. Kościeliskiej na zakończenie prac renowacyjnych. „Poznaj samego siebie " to tytuł konferencji, którą wygłosiła 22 listopada w sali Domu Parafialnego Siostra Rafaela ze Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame. Przybyła ona na zaproszenie Tatrzańskiego Klubu Inteligencji. „Fenomen chrześcijaństwa a religie świata”, to tytuł konferencji, którą 25 listopada na zaproszenie Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców wygłosił ks. Leszek Uniwersał. Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata to patronalne święto Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. W Katedrze na Wawelu odprawiono uroczystą Mszę św., w której wzięła udział grupa młodzieży z naszej Parafii. W niedzielę 25 listopada odbyło się spotkanie rodziców dzieci klas drugich przygotowujących się do I Komunii św. Redakcji i Wszystkim Czytelnikom „Echa Spod Giewontu”, wszystkim Parafianom i Gościom składam serdeczne życzenia. Niech przychodzący do nas Chrystus Książe Pokoju wleje w serca wszystkich wiarę w lepsze jutro, wiarę, że ludzie nie są źli, że więcej w świecie jest dobra i to dobro zwycięży. Niech życie w przyjaźni z Chrystusem stanie się źródłem optymizmu dla nas wszystkich. I nieśmy ten optymizm do wszystkich, których spotykamy i do środowisk, w których żyjemy. Łamiąc się opłatkiem – symbolem miłości – otwierajmy serca na sprawy innych ludzi i w miarę możliwości spieszmy im z pomocą. Odprawiając Mszę św. Pasterską o północy w Boże Narodzenie ogarniam modlitwą Was wszystkich, którym składam życzenia. Ks. Stanisław Olszówka Proboszcz Stopka redakcyjna: "Echa spod Giewontu" - Pismo Parafii Najświętszej Rodziny w Zakopanem ul. Krupówki 1a, 34 - 500 Zakopane. Skład redakcji: Beata Kępińska, Maria Krupa, Maciej Małeta, Monika Olszewska, Ks. Jan Przybocki (redaktor naczelny), Barbara Sularz, Marian Mitan (fotografie). Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i zmiany tytułów nadesłanych materiałów. Adres internetowy naszej parafii: www.swrodzina.zakopane.pl
|
|||||||
|
|||||||
|
||||
I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I | ||||
|