(05.12.2004)
Wojciech Szatkowski: "Jak to narty olejem z sardynek
smarowano. Jedną z pierwszych tatrzańskich wycieczek narciarskich, które
zostały opisane w literaturze, jest wyprawa Stanisława Barabasza i Jana
Fischera do Czarnego Stawu Gąsienicowego wiosną roku 1894. Wyprawa
pionierska, dosyć długo pozostawiła w pamięci narciarzy niezapomniane
wrażenia, które w 1914 r. S. Barabasz przelał na papier.
W roku 1894 podczas pobytu w Zakopanem, Barabasz do realizacji swych
ambitnych narciarskich planów, do których trudno mu było zachęcić
kogokolwiek w Krakowie, nawet wysportowanych członków „Sokoła”, którzy nad
narty przedkładali... rower, pozyskał Jana Fischera. Wycieczka odbyła się w
Wielki Piątek Świąt Wielkanocnych. Turyści dotarli na nartach najpierw z
Kuźnic do przykrytych śniegiem szałasów pasterskich na Hali Gąsienicowej,
a potem do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Z opisów, zawartych w wydanych w
1914 r., nakładem Sekcji Narciarskiej Towarzystwa Tatrzańskiego, Wspomnień
narciarza wynika, iż obydwaj narciarze byli pod głębokim wrażeniem piękna
zimowych Tatr. Znalazło to oddźwięk także w tekście „Początki mego
narciarstwa”, w którym S. Barabasz pisał: Czarny Staw przedstawiał nowy
dla nas widok, bo go wcale nie było widać. Na jego miejscu leżała biała
równina, na którą Kościelec rzucał potężny cień pokrywający ją do
połowy... wycieczki odbywaliśmy nie dla zdobywania szczytów, lecz dla
przyjemności jazdy na nartach, dla przepędzenia kilku godzin w górach na
słońcu, we mgle, jak wypadło... Wyładowała się wtedy u nas radość życia,
cieszyliśmy się wtedy i śmiali jak dzieci z naszych upadków i przypadków.
Po każdej takiej wycieczce czuł się człowiek odmłodzony, nabrał nowej
ochoty do życia i do nudnego nieraz zajęcia zawodowego (St. Barabasz,
Początki mego narciarstwa, dział zbiorów archiwalnych Muzeum
Tatrzańskiego, AR/NO/326/MT). Opis wycieczki świadczy o dobrym opanowaniu
techniki podchodzenia i zjazdu na nartach. Po dojściu do stawu,
przykrytego lodem i świeżo spadłym śniegiem, narciarze przejechali go
kilkakrotnie na nartach „...bo jakże mogło być inaczej, trzeba mieć
przecież temat do opowiadania”, jak pisał autor Wspomnień narciarza. Po
odpoczynku, narciarze posmarowali narty oliwą z sardynek, co opisuje
Barabasz, i rozpoczęli zjazd. Stało się tak pewnie dlatego, że rozgrzany
słońcem śnieg lepił się do ich desek. Zjeżdżali do Kuźnic przez Skupniów
Upłaz i Boczań, gdzie Barabasz naprawiał kij narciarski Fischera. Trasa
wycieczki nie była łatwa, biorąc pod uwagę ówczesny sprzęt, zwłaszcza
podczas zjazdu z moreny Czarnego Stawu Gąsienicowego w kierunku Hali
Gąsienicowej, a także na odcinku Boczań - Kuźnice. Jeżdżono szkołą
alpejską z jednym kijem, co potwierdza zdjęcie Barabasza na tle Czarnego
Stawu Gąsienicowego i zaśnieżonych szczytów. Ubiór zimowy nie odbiegał
wcale od stroju dżentelmenów, którzy w tym samym czasie chodzili po
Krupówkach. W związku z tą jedną z pierwszych, udokumentowanych wycieczek
narciarskich w Tatrach, nasuwa się kilka spostrzeżeń. Długość trasy
wyniosła sumie kilkanaście kilometrów i około 600 metrów przewyższenia,
można więc powiedzieć, że była to wycieczka dosyć ambitna. Po drugie
trzeba mocno podkreślić, iż było to przejście pionierskie w okresie, kiedy
zimą w Tatry mało kto zaglądał. Chodzono w te góry głównie latem pod
opieka jednego lub nawet kilku górali. Próby zimowe po polskiej stronie
Tatr były dopiero w powijakach. W marcu 1887 r. Leopold Świerz dotarł zimą
zaledwie do Doliny Kościeliskiej. W latach 90. XIX wieku taternicy zdobyli
zimą Krzyżne, Zawrat, Opalone oraz Kasprowy Wierch, Czerwone Wierchy i
kilka innych łatwiejszych szczytów i przełęczy. Natomiast nart do wypraw
zimowych taternicy wtedy jeszcze nie używali. Co prawda w „Pamiętniku
Towarzystwa Tatrzańskiego” z 1892 r. znany taternik Leopold Świerz w
tekście „Wycieczka do Morskiego Oka zimową porą” zachęcał turystów,
przybywających zimą do Zakopanego, by wzorem Norwegów i innych ludów
skandynawskich, używali nart podczas wypraw w Tatry, ale nie znalazł on
naśladowców. Dlatego Barabasz i Fischer dokonali, jako jedni z pierwszych,
wyłomu w dotychczasowym sposobie poznawania Tatr. Otwarli, jako jedni z
pierwszych, dla turystów także piękny świat tatrzańskiej zimy.
Barabasz opisał swoje doświadczenia z tej wyprawy w wydanych w 1914 roku
Wspomnieniach narciarza. Pisał tam wiele o urokach pierwszych wypadów
narciarskich „...cudnie wtedy było w górach. Żadnego śladu człowieka nie
było znać, tylko gdzieniegdzie wypunktowano tropy lisów. Szałasy zasypane
aż po dachy, drzemały w śniegu. Oblepione śniegiem turnie żadnego głosu
nie odbijały, echa nie budziły. Szumu potoków schowanych głęboko pod
śniegiem nie było słychać, słowem cisza zupełna przerywana tylko świstem
nart. Słońce grzało tak, że trzeba było zdjąć okrycie”. Przykład Barabasza
i Fischera nie doprowadził jednak do szerszego zainteresowania
narciarstwem. Zainteresowanie środowiska taternickiego ich wycieczką było
znikome, skoro ich wyprawa nie znalazła żadnego śladu w prasie z tego
okresu i dopiero została odtworzona w 1914 r., a więc z ponad 20 –letnim
opóźnieniem. Opisał ją bowiem Barabasz we Wspomnieniach narciarza. Lwowski
narciarz Z. Pręgowski w Dziejach narciarstwa polskiego do 1914 roku,
wydanych po jego śmierci w 1994, na s. 272 pisał: „...wycieczka ta może i
powinna tentować o prymat nawet w zasięgu ogólno-tatrzańskim, nic bowiem –
jak dotąd – nie wiadomo jest, by po południowej stronie Tatr dokonano
jakiejś górskiej wyprawy narciarskiej przed rokiem 1894. Miał – jak podaje
Szczepański – przeprowadzać pierwsze narciarskie próby na Spiszu w zimie
1892/93 dr Szontagh sen., ale one zupełnie zawiodły”.
Po wspomnianej wycieczce, Stanisław Barabasz osiadł na 8 lat w Krakowie,
gdzie nadal uprawiał jazdę na nartach, „...próbując daremnie zyskać dla
tego sportu zwolenników”. Zakopiańskie narciarstwo leżało nadal w
przysłowiowych powijakach, a turystyka nadal koncentrowała się na okresie
letnim. W góry chodzono przeważnie latem, a i to z górskim przewodnikiem.
Zimą Tatry, jak pisał potem Zaruski, były lodową pustynią, tylko z rzadka
odwiedzaną przez zwierzęta. „Zakopane zimowe było wtedy głuchą wsią, przez
turystów zupełnie nie odwiedzaną, a o narciarstwie w tamtejszym kraju
zgoła nie wiedziano, milczała o nim literatura i prasa. Same narty
należały w tych czasach do przyrządów tak egzotycznych, że ukazanie się
narciarza na ulicach miasta wywoływało zbiegowisko”. Dopiero tacy
narciarze jak Zaruski i Barabasz, mieli tę sytuację zmienić".
|