(05.12.2004)
Wojciech Szatkowski: "Szalone zjazdy z
Czerwonych Wierchów. Kolejnym tematem, który poruszamy w cyklu „Z kart
historii tatrzańskiego narciarstwa” są pierwsze trasy, którymi poruszali
się w górach pionierzy narciarstwa w Tatrach Polskich. Jednymi z
ulubionych były Czerwone Wierchy". Wróćmy teraz ponownie do czasów
Stanisława Barabasza, który nadal kontynuował swoją narciarską pasję.
Barabasz stał się niebawem założycielem i duchowym przywódcą
zakopiańskiego ośrodka narciarskiego. Żywszy rozwój turystyki narciarskiej
miał miejsce dopiero po roku 1901, kiedy osiedlił się w Zakopanem na
stałe. Zaczął wówczas propagować sport wśród nauczycieli C.K. Szkoły
Przemysłu Drzewnego w Zakopanem. „Każdy z nauczycieli próbował jazdy na
nartach, choćby raz przez grzeczność. Młodszym bardzo się podobała ta
zabawa, starszym nie. Wyszukaliśmy w jakimś cenniku rysunek nart typu
"telemark”, zrobiliśmy według niego kilkanaście par nart dla nauczycieli i
uczniów, którzy zaczęli odtąd ten sport uprawiać” - pisał Barabasz.
W 1903 r. Stanisław Barabasz ogłosił w czasopiśmie „Zakopane”, artykuł pod
tytułem „Dwie wycieczki”, w którym opisał wycieczki narciarskie na
Przełęcz pod Kopą Kondracką i nad Czarny Staw Gąsienicowy. Wycieczki odbył
Barabasz w dniach 14 i 15 marca 1903 r. wraz z towarzyszem swej pierwszej
wyprawy – Janem Fischerem i doktorem Kulińskim. Pierwszą z wypraw było
wejście narciarskie na Przełęcz Pod Kopą Kondracką. Na Kalatówki narciarze
dotarli pieszo, ciągnąc narty za sobą, metodą nazywaną wówczas „na
pieska”. Potem przypięli narty i wyszli na nich, pracowicie pnąc się
zakosami w górę, aż na przełęcz. Barabasz dodał, że narty wybitnie
ułatwiły mu podejście; „.. Kto by sądził, że łyżwy ciążąc u nóg utrudniają
wejście w górę, ten się myli, gdyż jadąc w zakosy w górę, wcale się nóg
nie podnosi od śniegu... pozostając ciągle na jego powierzchni. Na próbę
zdjąłem łyżwy i zacząłem się zapadać powyżej kolan, pod spodem zaś śnieg
sypki, na wielkiej pochyłości nie dawał oparcia i nogi się usuwały.
Uszamotawszy się należycie wdziałem napowrót łyżwy”.
Zjazd z był bardzo trudny, a nawet karkołomny, skoro sam autor pisał:
„Zaczyna się tedy szalona jazda w zakosy. Śnieg zaczyna padać, mijam
towarzysza, który nas opuścił, wywracam wspaniałego kozła, który mi łyżwy
poprzekręcał w niemożliwy sposób, iż wstać nie mogłem, dopiero odpiąłem je
z trudem i puszczam się dalej. Z powodu padającego śniegu, mroku od chmury
nad nami i z braku odznaczenia się terenu śnieżnego, szybkość zjazdu
poznawało się mijając jakiś kamień lub skałkę. A był on niezwykły skoro w
pół godziny zjechało się na Halę Kondratową, skąd widziałem przez płatki
śniegu punkciki moich towarzyszy wysoko w górze”.
Zjeżdżano różnie, co widać szczególnie w relacji Barabasza; część
narciarzy zjeżdżała na nartach a reszta na plecach, głową w dół a nogami w
górę lub w innej „narciarskiej” pozycji. W czasie opisywanej wycieczki
narciarze złamali aż trzy łyżwy, ale jak pisał Barabasz „koniec końców
znaleźliśmy się wszyscy przy szałasie na Hali”. Można powiedzieć, używając
terminologii używanej później przez innego narciarza tatrzańskiego –
Józefa Oppenheima iż była to pierwsza z prawdziwego zdarzenia „wyrypa
narciarska”.
Nastrój na tych wycieczkach był zawsze dobry, o czym świadczy niniejszy
fragment: Jednemu z nowicjuszów, który ogromnie się palił do nart i
poszedł z nami pierwszy raz do Czarnego Stawu, przy zjeżdżaniu na Halę
Gąsienicową, gdy przysiadł nagle, pękła dolna część ubrania na siedzeniu
od pasa w dół. A że tęgi chłopak był, połówki rozwarły się szeroko,
tworząc lustro, jak u rogacza, którego krótka kurtka pokryć nie mogła –
ale z tego sobie nic nie robił, dopóki byliśmy w górach, dopiero, gdy
zaczęliśmy wracać, chciał jakoś to zakryć, ale nie było sposobu, peleryny
nikt nie miał z sobą, igły i nici także, a szpilkami spinać w tem miejscu
było trochę ryzykownie. Wracaliśmy za dnia. W Kuźnicach znaleźliśmy na
szczęście furkę, co uratowało sytuację. Ale w drodze spotkała nas siostra
jednego z uczestników wycieczki, która wyszła naprzeciw niego i przysiadła
się do nas. Tego już było za wiele naszemu bohaterowi, nie wiedział, co z
sobą zrobić, a miał pierwszy wysiąść na Krupówkach. Zagadywaliśmy więc
panienkę, ile się dało, aby odwrócić uwagę od wysiadającego, i jakoś
umożliwiło mu się odwrót (Wspomnienia narciarza)..
W związku z coraz większym zainteresowaniem nartami, wycieczki narciarskie
stały się coraz częstsze i były organizowane przez Barabasza co niedzielę,
co wskazuje, że udało się zaszczepić „bakcyla nart” wśród wielu bywalców
Zakopanego, a także wśród zakopiańczyków. W tym samy okresie narciarstwo
rozwija się też po południowej stronie Tatr, a dr Karoly Jordan i Karol
English dokonali wejść szczytowych, z użyciem nart na: Krywań (12 stycznia
1903 r., przy czym górną część trasy pokonali pieszo) i na Krzyżne
Liptowskie (13 stycznia 1903 r.). Pierwszymi popularnymi trasami
narciarskimi po polskiej stronie Tatr stały się: Hala Gąsienicowa,
Kasprowy Wierch (1988 m), Giewont (1909 m), Przełęcz Kondracka (1773 m),
Czarny Staw Gąsienicowy, Przełęcz Liliowe (1952 m), Przełęcz Goryczkowa
(1820 m), Hala Kondratowa, Czerwone Wierchy oraz doliny: Małej Łąki,
Miętusia, Kościeliska i Chochołowska".
|