(13.04.2008)
Za wielką wodą ukazał się bardzo ciekawy zbiór
wierszy - tomik pt. "Daleko stąd - Daleko wszędzie..." autorstwa znanego
działacza podhalańskiego pochodzącego z Kościelisk.
Jest to bardzo ładnie wyglądająca książka w grubej twardej oprawie z dużą
ilością kolorowych zdjęć. Poniżej prezentujemy fragmenty:
Daleko stąd ...
Gdzieś, to wiem , że na Podhalu
Niewielki skrawek mojej ( Naszej ) ziemi
Był on moim ( Naszym ) początkiem raju
Wiosny kwitnącej kwieciem lata aż do jesieni
Powietrzem rześkim jako rosa o poranku się mieni
Góry mruczą złowrogo
Mijam ich i ide twarzą w kierunku morza
Jestem przekonany, że to granica
Mijam wydmy porośnięte, przykrywa je zorza
Lecz ja ide, ciągle ogarnia mnie groza
Ciszo z ( naszych ) gór, tchnij odrobine wyżyn
Z obrzeża Wielkich jezior domagają sie głosy
Daj to, czego sami brać nie umiemy
Sprowokuj do tego i uprzedz niebiosy
Naszą drogę tułaczą na lata poplątały losy
A.P.K ( trochę o sobie )
… Prawdą jest , że wszyscy wrażliwi ludzie przeważnie parają się sztuką.
Niektórzy piszą wiersze, bądź szukają artystycznego ujęcia do swoich zdjęć
i malowideł , w muzyce też rzecz ma się nie inaczej - szkoda , że w
dzisiejszej sztuce nie ma już zwykłych normalnych ludzi...
... ktoś, tak właśnie rzecz ujął dosadnie ...
Nie jestem poetą, niech to będzie na moje usprawiedliwienie, ale lubię
przebywać z nimi i dobrze się czuję wśród nich , oczywiście jako odbiorca
( czytelnik ). Duszę mam również czulą i wrażliwą. Tak zresztą każdy
napotkany góral powiedziałby o sobie i stanął do szeregu po stronie
artystów.
Nie jest prawdą , że artyści to tylko bujają w obłokach , oni porostu
inaczej patrzą na rzecz i więcej widzą w danej chwili, głębiej przeżywają
każde zjawisko i dlatego poeci - przemycają pointy, podstawiają metafory,
podstępnie używają symboliki by uciec po części od wyreżyserowanych
hermetycznych pojęć jakimi kieruje się nieraz nasze ziemskie życie .
Zaraziłem się poezją , gdyż nadaje ona pewien sens ; przedmiotom przywraca
znaczenie, stwarza koncepcje poruszania się wśród najmniej zauważalnych
faktów, zatrzymuje się nieraz na ludzkich przywarach zaglądając w ślepe
zaułki duszy, zaczepia o labirynty życia - czasami nawet te trudne do
pokonania i zreferowania samemu autorowi.
Urodziłem się w Kościelisku, miejscowi nazywają w Polanach. Utarło się
mówić, że Kościelisko to bijące serce Podhala... Tu też upłynęło mi bosko
dzieciństwo w kręgu gór i tatrzańskiej przyrody.
Uczyłem się tego dziedzictwa jako „świętego obcowania” zaś gwary jako mowy
ojców moich i dziadków , dlatego też mam dla niej wielki szacunek i
umiłowanie. Zresztą do wszystkiego co ”naskie” czuję wielki sentyment.
Będąc chłopcem – mając 11 lat spróbowałem pisać. Pamiętam potrzebna była
sztuka kolędnicza - chodzenia po kolędzie z jasełkami. Nie było skąd nabyć
gotowego egzemplarza więc podjąłem się wyzwania, ale aby koledzy nie
zbagatelizowali tekstu i prób, pozwolilem sobie nie przyznać się kto jest
autorem. Powiedzialem im ,że znalazlem stary tekst w skrzyni, unikalną
bardzo starą malo znaną sztukę, której jeszcze na Podhalu nikt nie
pokazywal. Nie powiem, ale odegraliśmy ten krótki spektakl kolędniczy z
królem herodem i pastuszkami w kilku sąsiednich domach, braw nie bylo za
wiele ale ludzie parę grosików do skarbonki wrzucili. Niestety sztuka się
gdzieś zawieruszyla, a być może wartna by byla przeczytania , chociażby z
ciekawości. Po skończeniu szkoly podstawowej wybralem się na dalszą
edukacje do Rzeszowa bo tam wlaśnie byla szkola przemyslu spożywczego,
konkretnie mleczarska... W Polsce byly tylko 3 takie szkoly... Ta byla
najbliżej, ale jakże jednak daleko od gór, rodzimego Podhala, od
rodziny...Tęsknilem za tym co się „ostalo precki ”...Chcialem uciekać,
wracać spowrotem , ale nie chcialem robić przykrości ojcu , który byl
prezesem i czlonkiem zarządu w Podhalańskiej Spóldzielni Mleczarskiej oraz
jako dzialacz spóldzielczy jeszcze od czasów przedwojennych. Chcial mieć
we mnie po prostu następce.
Z Rzeszowa mam mnóstwo dobrych szkolnych wspomnień, jak również sportowych
- grając w pilkę siatkową w Resovii, która w tych latach byla czolową
drużyną w Polsce a kilka lat pózniej zdobyla nawet mistrzostwo kraju...
Po ukończeniu szkoly wrócilem w rodzinne strony za którymi „ kotwilo mi
sie” zawsze a i rodzice byli już w starszym wieku potrzebowali pomocy na
gazdówce. Zacząlem pracę najpierw w mleczarni a następnie w GS. Spolecznie
w Kólku Rolniczym i Związku Podhalan. Gralem też w siatkowke w
zakopianskim Starcie, który gral wtedy w krakowskiej - Okręgówce
Ponownie zacząlem trochę pisać będąc już kierownikiem artystycznym w
zespole regionalnym Polaniorze. Napisalem kilka sztuk i bylem także ich
reżyserem...
Np: „Osod u bacy Kierni w Polanach”- nagroda I miejsce - zlota ciupaga na
MFFZG w Zakopanem w 1976 roku przyniosla sukces Polaniorzom.
Byly jeszcze; „Holdymas”„Kolędujmy malemu”.Wszystkie zostaly nagrane i
utrwalone do polskiego radia przez panią Barbarę Peszat -Królikowską oraz
wystawiane na róznych scenach w Przeglądzie zespólow Kolędniczych w
Bukowinie Tatrzańskiej , Przeglądzie Teatrów Amatorskich w Cz.Dunajcu oraz
Poroniańskim lecie - Przezieracce w Poroninie. Pisalem też czasami do
Podhalanki , ukazywala sie w Ludzmierzu, do Tatrzańskiego Orla w New
Jersey, mam wartosciową korespondencje z Sp. Wladyslawem Gromadą , do
Dziennika Związkowego w Chicago.
Zaznajomilem się z panem Tadeuszem Staichem, który namówil mnie do
tworzenia poezjii, nawet pochwalil kilka wierszyków twierdząc, że mam
latwość tworzenia obrazów poetyckich i wyslawiania myśli. Zaprosil na
zebranie Kola Literackiego Oddzialu w Zakopanem, którego prezesem byl
wówczas Adam Pach.
Tam spotkalem znanych już piewców ziemi podhalańskiej tj. Andrzej Skupień
-Florek, Stanislaw Gąsienica – Byrcyn, Hanka Nowobilska, Zofia Graca,
Wlodzimierz Wnuk jak również mlodych startujących a już b.dobrych w swoim
rzemiośle - Franciszek Bachleda-Księdzularz, Franciszek Lojas-Kośla, Jan
Fudala / Jasiek z Gorcow/, Andrzej Gąsienica -Makowski, Mieczyslaw
Król-Lęgowski. W tym okresie bylem też V-ce prezesem Zarządu
reaktywowanego po 30 ponad latach od przedwojny Zwiazku Podhalan - Oddzial
w Kościelisku, gdzie mój ojciec Stanislaw byl także czlonkiem Zarządu i
zalożycielem wraz ze znanym poetą Stanislawem Nedzą – Kubińcem,
Stanislawem Szczepaniakiem, A.Chotarskim i wielu innymi zacnymi osobami z
Polan
W 1979 roku wyjechalem z delegacją i dzialaczami Zwiazku Podhalan w Polsce
do Ameryki na Jubileusz - 50 lecie Zwiazku Podhalan w Ameryce.
Z grupy tej zostalo nas kilka osób. Pracując nielegalnie chcialem trochę
„ przyzarobić dutków”, tak aby poprawić sobie realia i jak każdy inny
wycieczkowicz wykorzystać tutejszy pobyt z pożytkiem zamienić czas na
kilka zielonych papierków aby ulżyc sobie i rodzinie na przyszlosc bo
czasy byly naprawde nie wesole. W sklepach ocet i musztarda, reszta na
kartki...
Stąd już obserwowalem wydarzenia jakie mialy miejsce w latach 80- tych ,
tu też zastal mnie stan wojenny, który wprowadzila ówczesna skorumpowana
już wladza. Bolalo mnie to bardzo, „wladza” użyla sily (wojska i milicji)
, skierowani oni zostali przeciwko wlasnemu narodowi. Nie bardzo mieścilo
się to w mojej psychice. Postanowilem już tam nie wracać, tym bardziej, że
konsulat polski nie wyrazil zgody na przedlużenie mi ważnosci paszportu i
pobytu ,choć mialem ważną jeszcze wizę, nakazując mi opuszczenie Ameryki
.Do 30 dni, mialem stawić się u nich w konsulacie z wykupionym biletem
powrotnym. Odmówilem zdecydowanie i zasiedzialem się, a trwa to już ponad
20 lat - aż do dzisiaj.
Na samym początku przeżywalem sytuacje, wtedy też najwięcej pisalem z
tęsknoty, żalu, zlości na nowe warunki do których trzeba bylo się
zaadoptować.
Chcialem dzielić się swoimi spostrzeżeniami, przemyśleniami wierząc że,
przydadzą się innym.Wysylalem na konkurs literacki do Zakopanego, nawet
kilka razy otrzymalem wyróżnienie za wiersze w kategorii gwarowej. Pisalem
też do miejscowych wydawnictw polonijnych artykuly dotyczące kultury i
tradycji podhalńskich. Byly publikowane.
Pisalem także wiersze, w wiekszości jednak do szuflady lub inaczej nazwać,
pisalem „sobie i muzom”... Pisalem również wiersze okazjonalne na
specjalne uroszystości. W utworach z tego okresu stawialem nieraz pytania
o sens, ale nie narzucalem się z gotowymi odpowiedziami, bylo by ich tyle
samo co polonusów tutaj na gościnnej ziemiWashingtona, a tak to każdy po
swojemu toczy swój życiowy glaz – byle nie syzyfowym ...
W latach 1984-1987 zostalem wybrany, V-ce prezesem ds.kultury przy Zwiazku
Podhalan w Ameryce Pólnocnej , zaś w latach 1993-1996 prezesem tejże
zasluzonej dla polonii amerykańskiej - organizacji. Podhalanie rozsiani są
od pokolen po calej Ameryce, od wschodu po zachód , poludnie az po pólnoc,
gdzie mają swoje kluby i prężnie dzialają.
W tym okresie bylem pomyslodawcą i wspólzalożycielem kilku przedsięwzieć
tj. Przeglądu Zespolów Regionalnych „ Na góralską nutę” i Zespolow
Kolędniczych. Imprezy te do dzisiaj istnieją i są motywacją do pracy
regionalnej tutejszego środowiska.
W 2004 roku minęlo 30 lat mojej pracy na rzecz kultury regionalnej
poświęconej ziemi naszych ojców ich tradycji, aby będąc na obczyżnie
daleko od rodzimych korzeni „ nie zatracila sie” nie zagubila w tlumie.
Dziś można by bylo stwierdzić, że przesiąkniety jestem po cześci
amerykańskim trędem, bo przecież tyle lat obcowania w Ameryce, na
tutejszych wzorcach do tego nieraz motywuje. Czasami tak czasami nie.
Zdaje sobie też sprawe, że to co dzisiaj mamy na świecie, zawdzięczamy po
części Ameryce. Pogardliwie mówi się, że Ameryka to taki „ żandarm
świata”, ale dziękujmy Bogu , że jest Ameryka, że świat ma takiego
„żandarma”. Wydawać by się moglo poniekąd , że pokonany zostal faszyzm,
komunizm jest już prawie pochowany i nagle znów pojawilo się nowe
niebezpieczeństwo , a jest nim terroryzm islamski - międzynarodowy...
11 września - Ameryka zostala zraniona, caly świat zostal zagrożony...
Polubilem Chicago, tutejszych ludzi , którzy nie mają manii uprzedzeń ani
narodowościowych ani religijnych, są tolerancyjni , mają szacunek do
innych kultur oraz otwartość na ich wplywy. Tu wszyscy ludzie są braćmi a
ich praca modlitwą...
A jak dziś jest z moim wierszowaniem , po góralsku , by trzeba to nazwać -
„ zdajaniem wiersyków ” ?
Czasami nawet coś jeszcze stworze. Raz się uda lepiej , raz gorzej
Czasowo różnie to wygląda. Niekiedy dluższe przerwy bywają ,
a czasem calą serię się splodzi, gdy myśl latwo się prowadzi.
Pisanie traktuje jako rozrywkę umyslową w momentach istotnych lub
niespodzianie gdy zwracam na coś bardziej wnikliwą uwagę , na coś co mnie
inspiruje, zastanawia w sobie, bądz w drugim czlowieku, jest ciekawe lub
charakterystycznie poprostu inne. To taka moja wewnętrzna potrzeba
swoistej filozofii... Emigracja z siebie, ucieczka na zewnątrz , sposób na
tożsamość.
Tematyke znajduje w życiu i otoczeniu , caly czas obserwuje i podglądam co
w świecie sie dzieje, wokól nas samych , odczucia , przeżycia ,
odleglejsze wspomnienia , śmieszne, mądre, glupie sytuacje przemyślam i
przelewam na papier.
Kombinuje, przestawiam, coś dodaje , wyrzucam, zloszczę gdy się nie darzy,
wtej to nawet glośno przeklinam…
Domownicy wiedzą że, wtedy tworze, albo bardziej dobitnie –„czas po
prożnicy” marnuje,a przecież bardziej pożyteczniejszym by bylo coś
konkretniejszego zrobić w to miejsce za tyle spędzonych na kombinacjach
godzin.
Być może, że przeskakuje wtedy do innego stanu świadomości , by resztką
siebie w sobie ocalić.
Szczerze powiedziawszy, do pisania poezji nie mam praktycznie żadnego
przygotowania ani dydaktycznego ani polonistycznego. Jestem samoukiem.
Wiem o tym dobrze, nie mogę powiedzieć że nie, przecież w poezji są pewne
obowiązujące zasady, są reguly rymów, jest mnóstwo innych obwarowań,
którymi kieruje się poezja, ale mnie z tym wszystkim jakoś nie po drodze
...
Jako amator czuje, że bedzie mi to wybaczone , w tym co do tego czasu
napisalem, pozwolilem sobie być niezależnym od wszystkich panujących
zasad, utartych regul , modnych schematów czy ukladów jakie obowiązują .
Nawet mi to bylo na rękę , bo nie musi się „ wiedzieć „ jak i gdzie używać
interpunkcji . Dlatego, dla asekuracji bądz niewiedzy, najczęściej
zaczynam malą literą , kończę malą , nie daje kropek ani przecinków,
najwygodniej jest bez rymu,
i tak oto opowiastka gminna się toczy wlasnymi śladami, kocimi ścieżkami,
mlecznymi drogami itp.
Piszę tak jak mi w duszy grają nastrojone myśli, czasem weselej pod nogę,
niekiedy smutno i gorzkawo…
Napewno nie są to jakieś imponujące osiągnięcia , ale musicie mi wybaczyć
moje amatorstwo i tylko tak prosze mnie odbierać , jako najzwyklejszego
praktykującego wciąż samouka z potrzeby serca i duszy piszącego.
Chcialbym być postrzegany jako ktoś , który swoją mizerną robotą nie
zanudza doszczętnie ale daje odrobinę zainteresowania czytającemu, daje
troszkę radości, nadzieji, refleksji nad życiem i nad światem. Ale czy tak
jest ?
Niech będzie więc jasne, że dla mnie ważnym jest mówienie swoim wlasnym
językiem, mówienie do ludzi, moich rodaków o sprawach dla mnie i tak mi
się zdaje że ważnych, które to nie tylko i wylącznie samego mnie dotyczą,
ale mogą mieć podobieństwo w otoczeniu.
Ja nie bardzo lubię używać wznioslych slów; twórczość, natchnienie, wena
itp. które są niekiedy wyolbrzymieniem , ale patrząc inaczej i razem
wzięte, to jakby coś w tych zwrotach bylo magiczne i jednak brzmi bardzo
wyniośle .
Mnie się wydaje, że każdy piszący miewa momenty iluminacji jako taką
nazwijmy wewnetrzną potrzebę, która sama się uklada, sama się pisze i musi
być wyzwolona bo siedzi ona w glębi, czeka , dojrzewa, kotluje się, klębi
się i koniecznie powinna się wydostać, uwolnić, najlepiej w formie poezji.
Jeśli jestem nie zadowolony z tego co napisalem, to odkladam, przerywam
pracę i po jakimś czasie ponawiam, tak dlugo, aż jestem choćby po części
zadowolony.
W dodatku z poezją jest jak ze śpiewaniem , każdy może, ale nie każdy
potrafi robić to w miarę dobrze. stąd też biorą się pózniej konkursy,
przeglądy, wreszcie tworzą się kategorie ; amatorów, mistrzów,
arcymistrzów, albo jak ja co tworzą tylko „sobie i muzom” do szuflady...
Z góralskim pozdrowieniem,
Andrzej Piton - Kubów
Poezja Andrzeja Pitonia-Kubowego
W rozmowie ze mną, Andzej Pitoń stwierdził; chyba jeszcze w młodości
“zaraziłem się poezją.” Aby bliżej zrozumieć te słowa trzeba by, choć w
przybliżeniu powiedzieć, co to jest poezja. Dawniej słowem „poezja”
określano dzieła zaliczane do literatury pięknej. Składały się na nią w
większości dzieła wierszowane, utwory pisane wierszem.
W naszym pojęciu poezja jest synonimem liryki. W jej zakres wchodzą
rownież prozatorskie utwory liryczne. Tematyczną domenę liryki stanowią
wewnętrzne przeżycia, doznania, emocje oraz przekonania jednostki –
podmiotu lirycznego (lirycznego „ja”). Obrazy i wspomnienia ukazane w
wierszach pełnią rolę symboli, stanowią źrodło refleksji na temat
ludzkiego poznania, czasu przemijania, stosunku do siebie i innych ludzi,
otwarciem się na świat.
Misją poezji jest zmienianie świata na piękniejszy, lepszy, pełen
braterskiej miłości i wzajemnego zrozumienia. Poezja zmusza ludzi do
przemyśleń, odkrywania w człowieczeństwie boskości, ubogaca dziedzictwo
kulturalne o nowe twόrcze natchnienia. Poprzez zbliżanie do świata
absolutniej prawdy, mądrości, miłości - zbliża nas do Boga. Modlitwa jest
rownież poezją, zmienia świat, inspiruje rzeczy wzniosłe. Poezja to
nieustanne pięcie się w gόrę. Humanista wszechczasόw, Ojciec Św. Jan Paweł
II pisał: „Jeśli chcesz znaleść źrόdło, musisz iść do gόry, pod prąd.
Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj.”
Aby choć w cześci przybliżyć bogactwo poezji Andrzeja Pitonia-Kubowego,
pozwolę sobie na refleksje z kilku zamieszczonych w tomiku wierszy.
Ludzie z Polan
Pięknym przykładem człowieka otwierającego się na bliźniego jest „Ujno
Korduśka,” ktόra ;
każdemu doradziła od serca
wonnego ziela dała
za Bόg zapłać.
Ukochała kwiatki, roślinki
i radość czerpała z samego
istnienia ... niczym - Św. Franciszek z Asyżu.
U „hafcianek,” artystek ludowych, motyle mrugają skrzydłami, kwiaty
rozkwitają paproci, szarotki, tańczą habry i bławatki, a dziewięciorniki
rozgościły się na gorsetach i obejmują kształtne piersi gόralek. Cudowny
świat gόrskich kwiatόw... hafciarki „pajęczą nicią” malują na damskim
odzieniu.
„Przypadłość u krawca”
„Domy krawcόw patrzą” gdzieś w przepaść, w nich ściany zasłuchane
wyczekują „ na wyjące wiatry.” „Klimcia,” jedna z cόrek obrzuca
fastrygom...katanke...w aureoli twarz tatrzańskiej Madonny. W sumie dużo
się dzieje, ale krawiec
„, ciągle ten sam
kwitnie obietnicą , zaś
nożycami obcina nadzieję”
I tak samo przeprasza:
„rozgrzesz mnie
człowiek nie wielbląd.”
Tu następuje zaskakująco żartobliwo - kpiarska puenta –
„ktoś musi
rozweselać Blachόwkę.”
Wzruszająca jest postać Leśnego z Kir , ktόry „ginie” wsród gąszczu lasu
pilnując fauny i flory Parku Tatrzańskiego, niekiedy ... wystraszy
„rosłego jeleńca” i sam go „ puknie” na konto - wroga lasu, czyli ...
kłusownika.
Do śmiesznej, czasem tragicznej sytuacji dochodzi kiedy stare broni się
przed nowym, a nowe jest nieporadne wobec starego („zwierzę co do pyska
wszystko bierze”).
Potęga ludowyh artystόw, malarzy - Sobczykόw zrodziła się z ich gόralskiej
natury, urosła Giewontem, Świnicą – Tatrami, Babią Gόrą, dzikim zwierzem,
ptakami, zakwitła roku porami. Na sławę grani, zawisła by pozostać głęboko
w sercu gόrali -
(wiersz: „na maluje z pamięci...”).
W wierszu „Jedynica” młoda gόralka wabi chłopcόw urokiem, „bockowaniem” i
baby... „gorszą się, bo chłopcόw - rada miłuje.” A puenta: „Nie pamięta
wόł...
Życie kołem się toczy, historia rada się powtarza.
Wiersz „Lokatorka” ukazuje tajemnice i powaby, szare i kolorowe dni życia
emerytki.
Z nostalgią i zgrozą obserwujemy odchodzące w przepaść przeszłości,
pracujące kiedyś na chwałę „nie tylko, rodzimego Podhala” - tartaki,
młyny, folusze ... i pytamy dlaczego nie stały się pochwałą jutra.
Dzięki silnie zakorzenionej tradycji wśrόd gόralskiego ludu z radością
obserwujemy jeszcze prządki - „ plecenie ” czyli (robotę na drutach),
szwaczki szyjące gorsety igłą ale już „napędzaną siłą nόg.”
Bogate scenki z ogrodu sensu przedstawiają (limeryki) z polaniorskiej
„dziedziny.”
Czy żałować gόrala?
W wierszu „Gόralu żal mi Cię, żal...” autor piesze jak to gόral chcący z
własnego wyboru gόry zamienić na niziny, „żyjąc na codzień w wietrznym
mieście, w Chicago” wypatruje w oddali „kłębiące się chmury nad -
ojcowskom chałupom...”
I dalej, „ żyjemy gdzie wse godajom ; że w domach wielki przepych nasz byt
otacza”
A „ jednak na mokrych rzęsach łzy, smutek z bόlem można by było zeswatać.”
Stara gόralka ozdabia okna bielą polskich firanek „ a pomimo to jednak ,
nie wpływa to na jej nastroj. Widać, wyraźny smutek w jej oczach sie kłębi
”.
Góralu żal mi cie , żal …
1.
Z wyboru zamieniłeś góry na niziny
wyrwane rodowe korzenie
tęsknota
na prerii błękit tatrzańskiego nieba
porównujes
zbacujes
moc halnego wiatru
zyjąc na codzień w wietrznym mieście
z Chicago
wypatrujes
kłębiące sie chmury
nad starom ojcowskom chałupom
zamazany Giewont
z kutym krzyzem w oddali
owiecki z dzwonkami u karków
pasom sie nareście na holi
zasumioł cicho stary las
wtóruje nutom sabałowom…
2.
Zyjemy daleko w świecie szczęścia
tak godajom
gdzie często w domach
wielki przepych nasz byt otacza
jednak
na mokrych rzęsach łzy
smutek z bólem
można by było zeswatać…
3.
samotna staruszka
wysuszona na papier
w chustce góralskiej zaczepiona
ozdabia okna
bielą polskich firanek
światło
uwypulka
wyraźny smutek w jej oczach
chicagowski wiatr
jesiennym liściem pruszy
młodość echem się odbija
życie mija
wnet zostanie cieniem…
4.
Jesień nas woła
ból i śmierć
pochyleni wsród
Obcego świata …
Czas
ukradkiem przenosić
do nieba
Zmęczone myśli …
Tam
gdzie wierzby
ku ziemi
Swoje włosy chylą …
Czas
cień wskazówki
przesuwa
Starch mój głuszy…
Spocnies na Zmortwychwstaniu …
Autor zwraca się do żyjących tu osiadłych gόrali, rόwnież i do siebie:
„Spoczniesz na ‘Zmartwychwstaniu’” czyli tutejszym polonijnym (na
cmentarzu Zmartwychwstania).
Sytuację można by odwrόcić, gόral mający możliwość wyjazdu do Stanόw
Zjednoczonych „ tradycyjnie tkwi w swojej rodnej – ziemi , z widokami
tatrzańskiego nieba,” majestatycznymi Tatrami, z niepowtarzalną do cudu -
przyrodą. Niekiedy dalej „biyduje,” niejednokrotnie napije się z rozpaczy
i „ pluje sobie w twarz,” że nie skorzystał z okazji emigrowania. Zaś tam
za Wielką Wodą, jeśli nawet by się nie „obogacił,” jak wielu jego
znajomych, czy krewnych, to żyłby spewnością dostatniej, zapewniając byt
dzieciom, a do Starego Kraju , zawsze mόgłby powrόcić?
Takie lub podobne przekonanie umacnia w nas treść wiersza „W Starym Kraju
–
( po staremu): Afera wciąz goni aferę, po dziedzinach, bieda z nędzą,
dziwne ubόstwo i alkoholizm jak drzewiej bywało.”
W starym kraju ( po staremu )...
Zaś powracom
ku dziedzinom
Downe stare
zakurzone kąty
odkurzom
zbacuje
Zatarte
myśli
kieruje na nowe tory
po któryk miały by sie tocyć
do nastepnej zmiany
mojego punktu
patrzenia.
Z kłębka nawijom
senne marzenia
na motek nawlekom
długom nić wspomnień
z dnia odleglejsego od
wcorajsego
Afera goni afere
pościg za pieniądzem
tłumy chciwców
nachalnie
wypychajom słabszych
z kolejki.
Po dziedzinach
bieda z nędzą
dziwne ubóstwo i alkoholizm
piykności świata
zakryte malowidłami
betonowego muru dookoła
Kiedysi było hań pozornie dobrze
żyło sie bez smutków
bez kłopotów
kurowodów
bez ceregieli
ludzie sie wspierali
Dziś to samo
Widze ... zaś tyk samyk ludzi
więc powstały kłopoty
zmortwienia kurowody
przerodzajom sie
w smutki i beznadzieje
APK... po powrocie z kraju , gdzie SLD objęło ster władzy...
Chicago, kwiecień 2003
Wydaje się że autor nie tęskni za dzisiejszym skomercjalizowanym Podhalem,
dzisiejszą rzeczywistością na jego rodnej ziemi, „w Polanach,” a marzy w
swej wyobraźni poetyckiej za ziemią swojego dzieciństwa, swojej
romantycznej w sumie młodości, ktόra bezpowrotnie minęła .
Andrzej Pitoń-Kubόw mocno zaakcentował w swoich wierszach narodową
tragedię Stanόw Zjednoczonych.
Przypomnijmy wydarzenia tragicznego dnia.
Zagłada Światowego Centrum Handlowego.
We wtorek, dnia 11 września 2001 roku, „ na krόtko przed godziną 9 rano
czasu wschodniego, w jedną z wież World Trade Center uderzył samolot
American Airlines. 15 minut pόźniej gόrne piętra drugiej wieży centrum
zostały zniszczone przez drugi samolot tych samych linii. Następny kolejny
samolot uderzył w zachodnią ścianę Pentagonu. Katastrofie uległ też inny
samolot w odległości ok. 80 mil na południowy-wschόd od Pittsburg’a.
Początkowo liczbę ofiar śmiertelnych w WTC określano na 7 do 10 tysięcy
osόb. W samolotach znajdowało się 266 osόb.
W poezji Andrzeja Pitonia-Kubowego
Piękno tatrzańskiej przyrody, duma wyniosłych, stromych krzesanic
szczegόlnie ożywa na wiosnę. Cudne stają się Polany – perła podhalańskich
dziedzin, sławiona hymnami słowikόw, jawiące się w kolorowych snach
szarotki zakwitłej na podniebnej ścianie Krywania, Hawrania, Tylkowych
Kominów, Upłazu - opiewanej w poezji znakomitych poetόw. Podobnie jest u
Pitonia ... w jego samorodnej poezji.
Tu muzyka gra na pełne struny, całe smyczki, rozlega się halny głos
tatrzanskich organόw, harmonii, słychać pogłosem trombity, piszczałki,
pasterskie fujarki.
Grają staroświeckie i nowoczesne muzyki, orkiestry, kapele, śpiewają,
tańczą,
„do zapomnienia sie „ – gόrale i „ zwyrtają jak wrzeciona „ - góralki. Z
podziwem słuchamy szumu halnych lasόw, miłosnych wyznań jodeł na gόr
szczycie, ballady o kochankach z Polan. Zachwycamy się, serenadą polnych
skowronkόw, nawoływaniem płochliwych świstakόw, basem niedźwiedzia
stojącego przy gawrze. Bojaźń ogarnia nas gdy słyszymy żałosny krzyk
rozszalałych powodzią rwących potokόw, rzek, skowyczący płacz halnych
wiatrόw, huk piorunόw, ryk śnieżnych i skalnych lawin.
Z podziwem, zachwytem oraz powagą słuchamy tej symfonii...Wielkiej
Orkiestry Tatr.
Poeta, Andrzej Pitoń-Kubόw z Koscielisk – Polaniorz, z potrzeby własnego
serca, z rozkazu sumienia i testamentu wybitnych podhalańskich „dumacy,”
działaczy i patriotόw: Władysława Orkana, gen. Andrzeja Galicy, Augustyna
Suskiego, Stanisława Nędzy-Kubińca i innych zacnych ; woło do nos, do
wszystkich, ale szczególnie do młodzieży gόralskiej, którzy mają być „
sztafetą pokoleń ”, także do tutejszych –
„ amerykanόw „ jak też i tam w „ starym kraju „ pozostających, wciąż, w
zasięgu prowincji podhalańskiej:
„Ka ino som’jeście po świecie, krzewcie, ozwijojcie, podnoście godność
nasego dziedzictwa, wtore dostaliście w spadku od swoik ojcόw i matek –
mocie święte przykozanie, do wortości godnych skarbόw kultury narodowej, a
poniekąd i do światowej, a pewnikiem , ze Matka Bosko Ludźmiyrsko Krόlowo
i Gaździna Podhala pobłogosławi wase zycie i chwalebne cyny.”
Lektura wierszy jest prawdziwie interesująca, swoją poetyką nastawiona na
szeroko pojmowaną. Zrozumialość porusza najrόżnorodniejsze tematy i wątki
z zakresu liryki „serio,” liryki filozoficznej o wątkach ontologicznych,
epistemalogicznych – zadumania nad przemijaniem. Jest też poezja Andrzeja
Pitonia-Kubowego dokumentem duchowo-kulturowym, manifestem odchodzącego
świata, odchodzącej generacji, mającej bez wątpienia wplyw na ksztalt
życia przyszłych pokoleń.
Poeta jest świadectwem głębokiego w wymiarze orkanowskim związku emigranta
z miejscem rodnym, z Podhalem, ubogacającym skarbiec kultury ludowej i
narodowej.
mgr. Jan Skupień
dusza człowiek , jak gołąbek siwy w dobrych rękach …
przyszli osluchali , malym oczkiem instrumentu
zauważono, jak mocno sie postarzał
wybrali mniejsze zlo. polska
opieka domowa będzie najlepsza
słyszę, widzę , smutne spojrzenie ,
smutne usta, niemą prośbą o pocieche
trwoga i niepewność starości
czy jest dla niej ratunek?
rozumie tą udrękę i staram pomóc
mój chlebodawca choruje na reumatyzm
jest po wylewie i ma w dodatku cukrzyce
łóżko zmieniło się w dom żałoby
na wózku inwalidzkim wożą go teraz
ulicami miasta pokazując ludzi
nie zatrzymują się w marszu
nie współczują niczemu ani nikomu
idą na wyścigi mijając się obok
ludzi siedzących na ławkach w parku
na codzień widzimy też ludzi,
którzy nie poddali sie całkowicie
i czytamy z ich oczu z ich twarzy
otwierają mu się usta jakby chciał coś powiedzieć
ale nikt nie chce słuchać jego słów
a przecież jest człowiekiem
więc coraz częściej zapada w drzemkę
co dzień , co rok , jest ich więcej
na ulicach w domach i parkach
po powrocie do domu przebiera się go w piżame
i głaszcze pióra gołąbka siwego.
Bill ... ( po prawdzie Boleslaw na codziennie
wskazanym spacerze)
Otwierają się w sercu strona po stronie
przedawniło się lato i jesień się przedawnia
wczorajsze lepsze jutro mialo nadejść dziś
pod parasolem złudzeń
widać jak idzie
na przyklad – wzięty pod ręke pan starszy
z laseczką
w czapeczce Bulls – ów
( uwielbia ich grę i chroni od słońca )
idą z opiekunkom
starannie idą jak modelki po wybiegu
znajomi wszyscy kłaniają się z miną poważną
idą wzdłuż ogrodzeń w pośpiechu leniwie
nad głową w konarze
dzięcioł wykuwa mieszkanie
lecz nie dokończywszy w pokoju
uciekł
laska Billa ciągnięta swawolnie
odlicza sztachety cmentarnego płotu
co za tym idzie
cmentarna cisza tworzy układ zamknięty
ze słońcem
którego blask niesie sie po niebie
nagrobkowych tabliczkach
z kryształów łez utworzony ten świat
zapomniał o tym miejscu
ale ujrzał krzyże
tak sie zdziwił
omal nie usiadł na swoje miejsce
twarz miał na tyle stosowną
aby okreslić w niej starość
z drugiej strony płotu
twarze bliskie i dalekie idą tabliczkami
bez końca ławeczki i wolne miejsca
On ciągle wierzy że pójdzie do nieba
do żony
która tu już była
ale odeszła ( na ) wieki
( po ) wieki
jak wieko
bramy zostały zamknięte …
(dom spokojnej starości z dziadkiem w roli głównej)
Siedze przy oknie wróble za nim mokną
polska wisi firanka zasłaniając okno.
Firanka zasłania polskie za nią postacie
żyja one (bez)płciowo w księżycowej poświacie.
Miłość ich (nie)grzeszna , ale zachwyca
tulące sie ciała do blasku księżyca.
Miłość ich piękna napewno wskazana
dla innych niestety czemuś odebrana.
Siedze przy oknie wspominam dni młode
na krześle bujanym mam wielką wygodę
Siedząc na fotelu , pogrążam się w marzeniach
bujam się namiętnie w nierealnych pragnieniach
Klnę po cichu brwi marszcze i bije palcami
krzycze skargi wygłaszam wraz z przeprosinami
Nikt nie dba nie słucha , mojego wołania
nikt nie chce wysłuchać , starczego gderania
A ja siedze i patrze gnać już nie mam siły
wszystkie moje zamiary już sie wypaliły
W swoim pokoiku siedze więc samotny
wsród tylu wesołków jam tylko markotny.
Siedze więc przy oknie zaciskając wargi
cień moj zawcześnie na ścianie sie garbi.
Nieraz w mym życiu słońce wschodziło
czyżby jednak teraz na zawsze się skryło?
Zycie starcze ponure bez światła i bieli
bez kolorów zamknięte w przestrzeni sie ścieli
Wieczna noc się zbliża , bez szansy na świt
czasami tak myśle , oby - to był mit
Wielu ludzi upada i rady nie daje
ludzką rzeczą upałość, ważne wstać iść dalej
Sam siedze w ciemności i nie gasze światła
oby mnie opatrzność w ciemnościach dopadła.
Może trzeba poważniej, wziąść się w końcu za życie
Do ... krainy prowdziwych powrotów…
Cy sie jesce zamyśle nad nutom
i poskarze sie gęślom wiecorkiem?
Cy “ bulkowej “ ze smreka pozujem se smoły
i załagodze pragnienie w potocku?
Cy sie zatre jak folus cekaniem
i cy - cień swój obejrze na śkarpie jak świstok?
Cy zabłądze jak drzewiej w huściawie
zanim brame otworzom niebiańskom?
Cy witoł sie bede z bliskimi
choćby nawet opóźnił sie orszak?
Cy pod chórem przyklękne pokornie
i do Boga ... przegodom z hosannom?
Jakie wionki wić bedom dziewcęta
kto im jafru nazbiero po kępach?
Roz , roz jesce ... jeden przed nocom
niek’ze otępa nie dwoji mi lęku
niek’ze sie pamięć odurzy z ulicy
ta odświętno poleci ku - Tatrom…
Do ... krainy prowdziwych powrotów !!!
Posłowie
Te piękne wiersze to poezja ... gwarowo-gόralska, literacka o tematyce
podhalańskiej, polskiej, polonijnej, chicagowskiej; to ważne ... „wiyrchowanie”...
Andrzeja Pitonia-Kubowego.
Ono zaczęło się w Polsce, na Podhalu, ale wiek dojrzały, wysokie loty
osiągnęło na emigracji w Stanach Zjednoczonych, w mieście Chicago. Tak za
wolą Opatrzności się stało.
Były rόżne czasy i chwile w życiu poety, ale
„kie przychodzi cas wiyrchowanio, trza powiyrchować
niek ludzie wiedzom na co go stać.
Utonie, zatonie
Piόrecko na wodzie
Ale nie zaginie
Śpiewka o ślebodzie.
Na moj dusiu nie utopi się, popłynie z falą abo i pod prąd, zawse ...
prowdziwo, hyrno, ślebodno. Z zo Wielkiej Wody pofurgo do małej Ojczyzny,
na Podhale, jako oreł, wysoko wybije sie w seledynowe tatrzańskie niebo
nad Kasprowym Wiyrchem, Giewontem, Orlą Pyrcią, Rysami, Krywaniem ...
Ludzie niek’ze uwidzom, ze haw jest i dziedzictwa chlebem siy kormi.
Podhalanie i gόrale z Chicago ... do prowdziwyj ucty – cytanio, oraz
przemyśliwanio poezji ... Andrzeja Pitonia-Kubowego ... od dziś syćka ...
autor tomiku , wydawca ... gorąco zaprosajom i przyjemnej lektury zycom.
mgr Jan Skupień
|