(11.12.2006)
Piotr Kyc: "We wtorek, 12 grudnia obchodzimy
urodziny Jana Kasprowicza (1860 - 1926) – wybitnego poety, rektora
Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, wielkiego patrioty i mieszkańca
naszego miasta. Urodził się 12 grudnia 1860 we wsi Szymborze pod
Inowrocławiem, w rodzinie chłopa-analfabety. Uczył się w pruskich
gimnazjach w Inowrocławiu, Poznaniu, Opolu i Raciborzu, brał udział w
konspiracyjnych pracach samokształceniowo-patriotycznych, maturę uzyskał w
Poznaniu w 1884 roku. W roku 1884 podjął studia na uniwersytecie w Lipsku,
gdzie należał do grupy socjalistów, skupionych wokół Ludwka Krzywickiego;
studia kontynuował na uniwersytecie Wrocławskim, gdzie działał w legalnych
polskich i niemieckich organizacjach studenckich. W roku 1887 dwukrotnie
aresztowany, skazany na pół roku więzienia za działalność socjalistyczną.
Na przełomie 1888/1889 przeniósł się do Lwowa; dla "Kuriera Lwowskiego"
pisał artykuły literackie, artykuły polityczne o zaborze pruskim,
sprawozdania sądowe. Działał w Kole Literacko-Artystycznym, "Sokole",
został członkiem Ligi Narodowej. W roku 1893 ożenił się z Jadwigą Gąsowską
(pierwsze małżeństwo z Teodozją Szymańską w r. 1886 rozpadło się po kilku
miesiącach), tym razem Kasprowiczowa odeszła z Przybyszewskim. W 1904
doktoryzował się na Uniwersytecie Lwowskim na podstawie rozprawy o liryce
Lenartowicza, w 1909 objął specjalnie dla niego utworzoną katedrę
komparatystyki literackiej. w roku 1911 ożenił się po raz trzeci - z
Rosjanką Marią Bunin. W czasie pierwszej wojny światowej związany z
Narodową Demokracją. W roku 1920 ze Stefanem Żeromskim brał udział w akcji
plebiscytowej na Warmii i Mazurach. W latach 1921-1922 był rektorem
Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie. Od 1924 przebywał stale na
Harendzie w Zakopanem, gdzie zmarł 1 sierpnia 1926.
*
Kasprowicz ukochał
góry i Zakopane. Latami marzył o zamieszkaniu pod Tatrami i kiedy
nadarzyła się okazja zakupu domu na Harendzie skorzystał z niej mimo braku
gotówki. Dom kupił za zaliczkę otrzymaną od wydawcy tytułem tłumaczeń
dziel Szekspira. Mieszkańcem naszego miasta był poeta niedługo. Zmarł
przedwcześnie. Doczesne szczątki
Poety zostały na Harendzie. Pozostał na wymarzonym skrawku ziemi
podhalańskiej dzięki staraniom przyjaciela - Kornela Makuszyńskiego, który
zorganizował zbiórkę pieniędzy na budowę ostatniego domu Poety –
granitowego mauzoleum. Obecnie w domu Jana Kasprowicza znajduje się muzeum
założone dzięki staraniom wdowy - Marii Kasprowiczowej.
Muzeum prowadzone jest od roku 1968 przez Stowarzyszenie Przyjaciół
Twórczości Jana Kasprowicza. Swoim życiem i twórczością dawał Kasprowicz
przykład młodemu pokoleniu, witającemu odrodzoną Polskę – uczył, jak żyć.
W ubiegłym roku Profesor dr Franciszek Ziejka – historyk literatury
polskiej, krytyk literacki, w latach 1999-2005 rektor Uniwersytetu
Jagiellońskiego miał w bibliotece Miejskiej spotkanie na temat: „Poeci w
służbie Ojczyzny". Świetny wykład przygotowany na okoliczność Jubileuszu
50 – Lecia Czwartków Literackich organizowanych przez Miejska Bibliotekę
Profesor zakończył recytacją, jakże aktualnego w kontekście żałosnych
skandali politycznych wiersza Kasprowicza „Rzadko na moich wargach…"
Rzadko na moich wargach -
Niech dziś to warga ma wyzna
Jawi się krwią przepojony,
Najdroższy wyraz: Ojczyzna.
Widziałem, jak się na rynkach
Gromadzą kupczykowie,
Licytujący się wzajem,
Kto Ją najgłośniej wypowie.
Widziałem, jak między ludźmi
Ten się urządza najtaniej,
Jak poklask zdobywa i rentę,
Kto krzyczy, iż żyje dla Niej.
Widziałem, jak do Jej kolan -
Wstręt dotąd serce me czuje -
Z pokłonem się cisną i radą
Najpospolitsi szuje.
Widziałem rozliczne tłumy
Z pustą, leniwą duszą,
Jak dźwiękiem orkiestry świątecznej
Resztki sumienia głuszą.
Sztandary i proporczyki,
Przemowy i procesyje,
Oto jest treść Majestatu,
Który w niewielu żyje.
Więc się nie dziwcie - ktoś może
Choć milczkiem słuszność mi przyzna
Że na mych wargach tak rzadko
Jawi się wyraz: Ojczyzna. (…)
*
Stowarzyszenie
Przyjaciół Twórczości na dniach wyda wspomnienia o Janie Kasprowiczu, pt:
"Spotkania z Kasprowiczem". W sierpniu przytoczyliśmy fragment
zapowiadanej książki. Dzisiaj proponujemy kolejny fragment dotyczący lat
szkolnych poety. Publikacja ukaże się dzięki wsparciu finansowemu Urzędu
Miasta Zakopane i Posła Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Guta –
Mostowego. Zapraszamy do przeczytania fragmentu wspomnień Józefa
Siemianowskiego.
Z MŁODYCH LAT KRÓLA POETÓW
Ze wspomnień rówieśnika Jana Kasprowicza
Ojciec Jana Kasprowicza był hubiarzem na dwumorgowej hubie.
Niezwyczajny talent w młodym Janie odkrył nauczyciel ludowy w Szymborzu,
śp. Dybalski, który pierwszy zwrócił uwagę na rysunki, jak i na
początkujące jego wierszyki.
Z odkryciem tym co prędzej pospieszył do kolegi swego, śp.Józefa
Przybyszewskiego, nauczyciela ludowego w Łojewie i ojca Stanisława
Przybyszewskiego. Powiedzieć tu należy kilka słów o Józefie Przybyszewskim,
bo on właśnie był pierwszym, który młodemu Janowi Utorował drogę do
wyższych nauk i kształcenia się.Śp.Józef Przybyszewski był wiejskim
nauczycielem, cenionym i szanowanym przez ziemiaństwo całej okolicy, że
tylko wspomnę nazwiska takie, jak Kościelski na Szarleju, Karczynie i
Arturowie. Znaniecki na Góerze,Witorach i Łąkocinie, Kozłowscy na
Fulsku,Jarontach i Pławińsku itd.
Nie mniejszego doznawał szacunku w kołach większych i mniejszych
gospodarzy wiejskich, jak i wśród wiejskiego ludu roboczego, którego
dzieci uczęszczały z całej okolicy do szkoły w Łojewie. A ceniony i
szanowany był dla zacności i prawości swego charakteru, przede wszystkim
jednak dla głębokiego i wielkiego patriotyzmu polskiego. Lidzie z całej
okolicy spieszyli do niego po rady i wskazówki. Był to prawdziwy typ
dawnych, starych nauczycieli ludowych, których tak srodze, tak okrutnie
trzebiła i niszczyła Bismarckowska walka kulturalna.[...]
Ten to nauczyciel ludowy był pierwszym, który torował drogę młodemu
Janowi, czyli Jaśkowi, jak powszechnie go nazywano, do wyższych nauk i
kształcenia się. Z otrzymanymi od kolego swego, Dybalskiego, rysunkami i
początkującymi wierszykami udał się do proboszcza parafialnego, śp.Kompfa,
w Górze, który był osobistym przyjacielem śp.Józefa Kościelskiego i który
później przeniesiony został jako proboszcz do Inowrocławia. Postanowiono
jak najżyczliwiej zająć się losami Jaśka. Mówiono, że „całe Kujawy nie
byłyby warte funta kłaków, gdyby takiemu talentowi zmarnieć pozwoliły".
Jasiek oddany został do gimnazjum w Inowrocławiu. I to "oddanie" wymagało
większych starań i zabiegów. W owych czasach nie było tak łatwym dostać
się Polakowi do gimnazjum na prowincji. Prawie, że jeden wyjątek stanowiło
Gimnazjum Marii Magdaleny w Poznaniu. Do niego jednak z prowincji
uczęszczać mogli synowie zamożniejszych rodziców.
Rodzice niezamożni nie mogli sobie na to pozwolić, bo skąd opłacić koszty
utrzymania syna. W pierwszych latach Jan Kasprowicz chodził codziennie
pieszo z Szymborza do Inowrocławia do gimnazjum. Chodził zima i latem,
wśród ciężkich mrozów, śnieżycy i deszczów. Szymborze od Inowrocławia
oddalone jest około pięciu kilometrów drogi. A
kujawska to ziemia, więc droga okrutnie ciężka, zwłaszcza w czasie
wiosennych i jesiennych roztopów. Plan nauk szkolnych był dawniej tak
rozłożony, że przed południem lekcje szkolne były od ósmej do dwunastej w
południe, po obiedzie od drugiej do czwartej, czasem do piątej wieczorem.
O tym, żeby w czasie dwugodzinnej przerwy obiadowej pójść do Szymborza i
zjeść obiad, mowy być nie mogło. Czasu i sił na to nie starczyło. Więc
młody gimnazjalista zabierał ze sobą skibkę chleba, czasami posmarowaną
smalcem i masłem, czasami i sucha. I to mu starczyć musiało za posiłek
obiadowy. A trzeba pamiętać, że był młody, że młodość domagała się
właściwego odżywiania się. Niczym się jednak nie zrażał. Sam to następnie
przedstawił w swych poezjach, gdzie w jednym ze swych poematów powiada
pomiędzy innymi tak:
Rano, zimą, mróz czy zawierucha,
W surduciku do szkoły o milę,
A wieczorem w chacie późne chwile
Z książką, z piórem, chociaż w ręce chucha.
Latem, wolny zastąpi pastucha,
A pod pachą Homery, Wirgile;
Ludzie czasem poszydzą niemile,
Lecz on pasie i ludzi nie słucha...
Nie jest to lingua poetica. Nie ma w tym ani odrobinki przesady. W samej
rzeczy tak było. Jak tylu innych kolegów szkolnych – oczywiście Polaków-
tak i ja niejednokrotnie odwiedzałem Jana Kasprowicza w Szymborzu w jego
ojcowskiej lepiance pod strzechą. Zimową porą, wśród ciężkich mrozów, Jan
leżał wyciągnięty na sienniku ze słomy, przykryty kołdrą lekką, w ustach
zawsze nieodstępny papieros, obok kuchenna lampka naftowa, a w rękach
książka. W ten sposób odrabiał swe szkolne pensa.
Tak po większej części przyjmował kolegów, którzy go odwiedzali. Nie miał
czym ich przyjąć, nawet nie było szklanki herbaty, bo tej w ojcowskiej
lepiance pod strzechą nie znano. Czasami był zaambarasowany. Ale mimo
wszystko pozostawał zawsze sobą. Był przecież hetmanem duchowym młodzieży
polskiej gimnazjum w Inowrocławiu. Świadom
był swego hetmaństwa i wszyscy jego koledzy byli tego świadomi. Letnią
znów porą dosłownie zastępował pastucha, popasał gęsi lub świnie,
nieodstępny Homer lub Wirgili zawsze u niego był pod pacha, przy czym
pilnować musiał, aby świnie nie weszły na cudze pole, w stóg, żeby szkody
nie wyrządziły. Opisał to także swych poezjach Z chałupy. Razu pewnego –
Kasprowicz mógł wtedy liczyć koko…ó siedemnastu lat – zimową porą, wśród
ciężkiego mrozu, przybył z Szymborza piechotą do gimnazjum rano,
przemarznięty i całkiem skostniały. Było to w sekundzie (szóstej klasie),
gospodarzem klasy gimnazjalnej był wówczas dr Quade, syn szewca, Niemiec
zaciekły, który Polaków nienawidził. Kasprowicz, zmęczony ciężką drogą z
Szymborza, oparł się łokciem o ławę szkolną. Naówczas przystąpił do niego
Quade, chwycił za łokieć i uderzywszy o ławkę, odezwał się w te słowa:
"Na ,Kasprowicz ,man sieht Ihnen an, dass aus dem polnischen Bauerenstande
stammen" – „Kasprowicz, widać, że jesteś synem chłopa polskiego".
Kasprowicz był chłopakiem z życiem i temperamentem. Swego chłopskiego
pochodzenia nie wstydził się. Ale przymówkę dr Quadego uważał słusznie za
obrazę i zniewagę, której nie chciał puścić płazem. Więc czupryna mu się
zjeżyła, oczy poczęły rzucać złe błyskawice, zerwał się z ławki i
niemieckiemu profesorowi z miejsca dał taka odpowiedź: "Herr Doktor,und
ihnen sieht man an,dass Się aus dem Schusterstande stammen" – „Panie
profesorze, widać, że jesteś synem szewca".
Niebawem zwołaną została konferencja profesorów z dyrektorem gimnazjalnym,
dr Menzelem, również zaciekłym Niemcem, na czele i uchwalono młodego
gimnazjalistę wydalić z gimnazjum w Inowrocławiu.
Losami młodego młodego gimnazjalisty zajął się szczerze śp. Józef
Kościelski, który po wydaleniu go z gimnazjum w Inowrocławiu postarał się
o przyjęcie go do gimnazjum w Raciborzu na Górnym Śląsku. Ale i tam
niedługo pozostał Kasprowicz. Powiedziano mu niebawem: „Polnische poeten
brauchen wir nicht" – „Poetów polskich nie potrzebujemy" – i wydalono go z
zakładu.Ostatecznie Kasprowicz zdał maturę w Gimnazjum Marii Magdaleny w
Poznaniu, a studia uniwersyteckie odbył w Lipsku i Wrocławiu.
Kiedy był na uniwersytecie we Wrocławiu, prokuratoria pruska wytoczyła mu
proces polityczny, którego wynikiem było sześciomiesięczne więzienie w
pruskich murach więziennych.
Wiara w przyszłość narodową nigdy go nie opuszczała. Kochał całą siłą
gorącej swej duszy sprawę polską już jako gimnazjalista, kochał ją podczas
studiów uniwersyteckich, kochał ja później jako dziennikarz i publicysta –
na szereg lat- kochał ja jako profesor na uniwersytecie we Lwowie, ukochał
ją przede wszystkim w swych poezjach, zwłaszcza w
tym ich rozdziale, któremu dal tytuł Z padołu walki.
Jako gimnazjalista Jan Kasprowicz dzielić musiał los wszystkich kolegów
Polaków. A były to wtedy ciężkie, okropne, przerażające czasy.
Był to okres walki kulturalnej, którą rozpoczął ks. Bismarck po
zwycięskiej dla Niemiec 1870/1871 roku wojnie. Walka kulturalna była
wymierzona przeciw Kościołowi i narodowi. Za jednym zamachem miała zgnieść
Kościół i naród. Nie zgniotła ani jednego ani drugiego." Większy Pan Bóg
niż pan Rymsza", czyli jak mądrość germańska opiewa: „Es ist dafur gesorgt,
dass die Baume nicht in den Himmel wachsen."
Wichura polityczna srożyła się z niezwykła zaciekłością na całym obszarze
ziem polskich, jęczących pod jarzmem pruskim. Nie oszczędzała oczywiście
także gimnazjalistów Polaków. A już a gimnazjum w Inowrocławiu, do którego
uczęszczał Kasprowicz, stosunki były czasami wprost nie do zniesienia.
Były to prawdziwe tortury moralne, jakie tylko nowoczesna technika
wymyślić zdołała.
Oczywiście też polskiego nie uczono obowiązkowo. Udzielał go nauczyciel –
Niemiec, niejaki Kreidelhoff, który nie umiał pisać poprawnie po polsku.
Nie mówiąc już nic o gramatycznych i stylowych, robił nawet ortograficzne
błędy. O historii i literaturze polskiej pojęcia nie miał. O ile czasem w
grę wchodziły dzieje Polski, posługiwał się tendencyjnym podręcznikiem
niemieckim. A przecież był w gimnazjum inowrocławskim profesor Polak, śp.
Czaplicki. Był to jeden jedyny polski profesor w całym gimnazjum,
niezmiernie ceniony przez gimnazjalistów Polaków. A jednak temu
profesorowi Polakowi, jak gdyby na ironię, jak gdyby dla zadania większych
męczarni nie powierzono
lekcji języka polskiego. Powierzono to Niemcowi, który ani czytać, ani
pisać nie umiał poprawnie po polsku.
*
Jan Kasprowicz był
człowiekiem skromnym, jak potrafią być ludzie niepospolici i wielcy. Warto
odwiedzić Muzeum Poety na Harendzie i polecić to miejsce przebywającym w
Zakopanem gościom. We wtorek dnia 12 grudnia o godzinie 9.00 ,w Kościele
na Harendzie odprawiona zostanie Msza św. za duszę śp. Jana Kasprowicza.
Zapraszamy.
Poniżej prezentujemy parę nieznanych fotografii z Harendy i jedna z
Poronia.
|