(03.12.2007)
Henryk Urbanowski: "Mszana Dolna 30 listopada 2007
r. Wypłacimy stówkę każdemu, kto udowodni, że już trzy lata temu śniło mu
się, iż polscy artyści przestali jeździć za bajurę, a do naszego kraju
zaczęli przyjeżdżać za chlebem Amerykanie i odbywać trasy koncertowe po
miasteczkach leżących na „końcu geografii”, o których istnieniu wcześniej
nie słyszeli: a tak się właśnie dzieje.
- No, koniec świata – skwitowała tę wiadomość Wanda Czubernatowa, która
rok temu z kabaretem Truteń jeszcze w Stanach występowała. Wtedy jeszcze
się opłacało. A dziś co dolar wart !
Tymczasem w Muzycznej Winiarni w Mszanie Dolnej wystąpił już trzeci
amerykański muzyk z własnym amerykańskim zespołem, a i bilety nie były
drogie – równowartość piątkowej sesji piwnej przeciętnego Polaka. Jeszcze
pół godziny przed koncertem właściciele klubu – Andrzejowie Majchrzak i
Popiołek drżeli ze strachu, czy publiczność dopisze. Dopisała tłumnie,
choć o artyście wcześniej nie słyszała. Był nim bluesman Frank Morey
śpiewający niskim schnapsbarytonem i poprawiający sobie głęboką chrypkę
zimną colą oraz szlugiem palonym w trakcie śpiewania. Wykonywał ballady z
pogranicza bluesa, rocka i folku o ludziach z marginesu, jakich można
spotkać w ciemnych zaułkach potowych miast i kolejowych rampach.
Akompaniował sobie na gitarze i organkach, a towarzyszyli mu Patric
„Żywiec” Hurphy (kontrabas) i Scott Pittman grający na starych
instrumentach perkusyjnych z lat pięćdziesiątych, które starannie
wyszukiwał na pchlich targach i zestawiał.
Razem stanowią malowniczą grupę i już w trakcie drugiej piosenki udało im
się rozgrzać publiczność. Dalej była już tylko eskalacja entuzjazmu.
Frank Morey nie zgrywa gwiazdy. Nie ma w nim żadnej pretensjonalności,
chwytów pod publiczkę używa oszczędnie, a na pozytywne wibracje widzów
reaguje rozbrajającym uśmiechem. Prosto z trasy wchodzi do klubu,
rozstawia z kolegami instrumenty i śpiewa. Ot, chciałoby się powiedzieć –
chłopak z sąsiedztwa. Ale nie jest ulicznym grajkiem. Wśród białych
muzyków grających bluesa ma dość wysoką pozycję. Regularnie występuje na
Chicago Blues Festiwal , a w czwartki, jeżeli nie jest w trasie,
koncertuje w kultowym klubie Terra Blues w Nowym Jorku.
Był zachwycony żywiołową reakcją polskiej publiczności, dla której dał 15
koncertów od Suwałk po Nowy Targ. Jego polski menager Andrzej Matysik
zapewnił nas że następną trasę Moreya i jego bandy planuje już na wrzesień
przyszłego roku".
Foto-relacja (zdjęcia Piotr Kuczaj
piotr.kuczaj@neostrada.pl):
|