(06.05.2008)
Henryk
Urbanowski:
"W
długi majowy weekend w Folwarku Muzyczna Winiarnia w Mszanie Dolnej
przydarzyły się dwa wieczory cudów. Najpierw nieoczekiwanie dla
gospodarzy stanął w progu święty światowego jazzu Chris Barber.
Przejeżdżał obok z Balic pod Tatry omijając zatłoczoną zakopiankę.
Towarzyszące osoby zaproponowały mu krótki odpoczynek, a przy okazji
obejrzenie jednego z najlepszych w Małopolsce klubów. Wewnątrz akurat
grali weterani polskiego jazzu – Jazz Band Ball Orchestra. Staruszek (Barber
liczy sobie 79 lat ) tak się ich poziomem gry i atmosferą w klubie
zachwycił, że zgodził się z Polakami zagrać.
- Takiego jazzu w naszym klubie nie pamiętam – powiedział później
współwłaściciel Folwarku Stara Winiarnia Andrzej Popiołek, - Po ludziach
przechodziły ciarki i dreszcze, a to zawsze jest najwyższą miarą artyzmu –
dodał: - Sam nie byłem dotąd wielbicielem jazzu, ale tego wieczoru
poszerzyłem swoje muzyczne upodobania.
Na kolejny wieczór zapowiedziano występ krakowskiej grupy Blue Machine.
Jej nazwa nic nam nie mówiła, zdołaliśmy się jedynie od drugiego
właściciela Winiarni, Andrzeja Majchrzaka, dowiedzieć, że solista zespołu
Łukasz Wiśniewski to piąte organki w kraju. Cóż, słuchaliśmy już
pierwszych, drugich i trzecich, nie zaszkodzi posłuchać piątych. Do Mszany
pojechaliśmy z tym większą ochotą, że w okolicy nic ciekawego się nie
działo. Ani w Rabce a ni w Pcimiu, a o dojeździe do Nowego Targu czy
Zakopanego trudno było ze względu na korki marzyć.
Blue Machine okazała się grupą blues’m’rockową grającą na najwyższym
Krajowym poziomie, omijającą wyświechtały repertuar, którym gustują inni,
a w dodatku posiadającą wiedzę tajemną, jak odnieść prawdziwy sukces w
ciągu pierwszego kwadransa koncertu. Ów sekret jest wyjątkowo prosty.
Podczas gdy inne grupy wykonując pierwsze trzy do pięciu utworów
rozkręcają się (i publiczność), Blue Machine już w pierwszym kawałku
chwyta byka za rogi i nie wypuszcza go z rąk do końca, grając coraz to
lepiej i lepiej, choć zdawać by się mogło, że lepiej niż na początku już
nie można.
Zespół ma w tej chwili ogromną energię połączoną z radością grania. Każdy
z muzyków to osobowość. I nie ma pomiędzy nimi niezdrowej rywalizacji ,
komu się należy palma pierwszej gwiazdy. Łukasz Wiśniewski to nie tylko
znakomite organki, ale też bardzo silny głos. Gitarzysta Piotr Grzęślewicz
– mistrz solowych improwizacji, perkusista Piotr Ziółkowski – wielka
energia, pałer co ma power, Aleksander Sroka – gitara basowa dorównuje
pozostałym, choć basiści w tego typu składach z definicji mają nieco
przechlapane, bo grają na drugim planie.
Obecny na koncercie guru muzyki bluesowej i rockowej red. Antoni Krupa z
Radia Kraków stwierdził pod koniec, że Blue Machine, jeśli chodzi o
poziom, znajduje się obecnie na pierwszym miejscu w Polsce wśród zespołów
bluesowo rockowych. Swoją grą na mszańskim koncercie ten młody zespół
udowodnił, że tak w istocie jest. Miarą sukcesu może być również to, że
grupie udało się wyciągnąć zza stołu odbywającego się w odległej Sali
wesela młodą parę. I tak koncert przerodził się w imprezę, bo wśród gości
były jeszcze dwie utalentowane studentki akademii muzycznych – Oktawia
Kawęcka z Warszawy (głos jak dzwon i skala pięciu oktaw) oraz Ania Wójciak
z Zakopanego. Zagrał z nimi i zaśpiewał Antoni Krupa, współtworząc z
przygrywającym na organach Łukaszem Wiśniewskim uspokajający rozgrzane
głowy klimat lirycznych bluesowych ballad."
Foto-relacja (zdjęcia
Piotr Kuczaj piotr.kuczaj@neostrada.pl):
|