(24.11.2008)
Henryk Urbanowski:
"Od
ponad roku nie oglądaliśmy w naszej gminie tak wesołej zabawy jaką było
krązanie kapusty w Ponicach.
Brakuje słów, by
opisać, ile radości i salw śmiechu wywołała inscenizacja zwyczaju, który
nie tak dawno zaginął. Bo jeśli gdzieś jeszcze kapustę się kwasi domowym
sposobem, to już chyba nigdzie nie towarzyszy temu atmosfera sąsiedzkich
posiadów, nie śpiewa się, nie psoci, nie sprasza się muzykantów. Nie
przestrzega się zakazów i nakazów (w istocie zabobonów) mających uchronić
zawartość beczki przed robakami lub zgniciem. I nie pilnuje się, by
podczas krązania (szatkowania), nie przekroczyła progu domu wereda o złym
spojrzeniu. Weredy wprawdzie nie wyginęły, ale moc mają jakby słabszą.
Podczas imprezy zorganizowanej przez Stowarzyszenie „Ponice…do kłębka”
zwyczaj ten w pełnym jego bogactwie przypomniała Dorota Majerczyk ze
Stowarzyszenia Miłośników Kultury Ludowej z Zespołem im. Jana Janoty. Ale
nie byłoby tak wspaniałej atmosfery, gdyby nie para konferansjerów –
dyrektor Ponickiej szkoły Stanisław Skawski i jego córka Hanusia,
prześliczna pannica, od której urody wprost trudno oderwać wzrok. Do tego
dużo góralskiej muzyki, i tej od Janotów i od Ujków Białoniów z
Klikuszowej i miejscowej od Czyszczoniów.
Szkolna świetlica, w której odbyło się przedstawienie, pękała w szwach.
Mimo to żałowano, że tak nielicznie stawiły się władze gminy, bo prócz
mieszkającego w Ponicach radnego Mieczysława Pukalskiego, tylko radna
Elżbieta Szarawara z Rabki nie przestraszyła się ataku zimy i
ewentualności pchania samochodu. Stawili się za to wszyscy przedstawiciele
władz miejscowych. Duchowną reprezentował proboszcz ks. Tadeusz Gleń,
któremu Dorota Majerczyk z okazji niedawnych imienin wręczyła namalowany
przez prze Martę Walczak-Stasiowską święty obrazek na szkle. Była też
najwyższa rangą przedstawicielka samorządu wiejskiego – sołtyska Katarzyna
Pukalska przybył komendant OSP w Ponicach Paweł Kościelniak.
Jak to często we wsiach okolicznych się zdarza, imprezę zakończył bankiet
o rozmiarach weseliska. Dwie sale pełne gości (w trzeciej tańczono) a na
stołach najprawdziwsze kwaśnice z grillowanymi żeberkami, krokiety z
kapustą, kluski z najczystszej żytniej mąki z lekką nutą tłuszczyku,
kluski z mąki mieszanej z ziemniakami (jak na pyzy) też z omastą,
prawdziwy smalec ze skwarkami, wędlinki i wypieki miejscowych gaździn.
Wszystko maksymalnie proste, tradycyjne, a nawet starożytne, świeże,
ciepłe i smakowite.
Na taką imprezę warto czekać cały rok. Dorota Majerczyk już zresztą
zapowiedziała, że w przyszłym roku przypomni dawne zwyczaje andrzejkowe.
Rok temu było to skubanie pierza (oskubki)."
Foto-relacja (zdjęcia Piotr Kuczaj
piotr.kuczaj@neostrada.pl):
|