(07.01.2009)
Henryk Urbanowski:
"Od
roku najwybitniejszy rabczański sportowiec, Kick-boxer Łukasz Jarosz jest
członkiem holenderskiego klubu zawodowców The Best of the East (Najlepsi
ze Wschodu).
Oprócz treningu na
wysokim poziomie i lepszej opieki menadżerskiej, a także wyższych
zarobków, kontrakt zapewnia mu automatycznie większy prestiż i możliwość
brania udziału w najbardziej liczących się turniejach (galach) na terenie
Europy. W minionym roku Łukasz Jarosz rozegrał dwie takie walki: pierwszą
w maju przegrał, drugą – 29 listopada wygrał przez k.o. w pierwszej
rundzie w bardzo popularnej gali holenderskiej. „Show time” transmitowanej
do wielu krajów przez TV Eurosport. Walczył również w Polsce wygrywając
przez k.o. z jedynym konkurentem w kraju Marcinem Różalskim z Płocka.
- Kickboxing to w Holandii narodowy sport, może nie tyle ze względu na
zawodników pochodzenia holenderskiego, ale przede wszystkim ze względu na
popularność wśród kibiców i bogatych sponsorów. Holenderskie kluby
ściągają do siebie najlepszych zawodników nie tylko z Europy, ale także
Afryki i Bliskiego Wschodu, od Ukrainy i Turcji po Maroko – mówi Łukasz. –
Holandia jest dla nas tym samym co dla zawodowych bokserów Las Vegas, a
dla piłkarzy Włochy czy Hiszpania. Członkami mojego klubu jest w tej
chwili najlepszy zawodnik w Europie – Albert Krauss, który walczy w
najwyżej sytuowanych turniejach w Japonii – dodaje.
W galach w Kraju Kwitnącej Wiśni, które dla Kick-boxerów są szczytem
szczytów bierze udział tylko ośmiu aktualnie najwyżej notowanych na
świecie zawodników. Co jakiś czas dołącza do tego grona ktoś nowy. Łukasz
Jarosz ma szansę w tym gronie się znaleźć, może już pod koniec bieżącego
roku, może nieco później. – Wkraczam w najlepszy dla Kick-boxerów wiek –
twierdzi. – To przedział od 30 do 36 roku życia. A w tym sporcie spotyka
się zawodników czterdziestoletnich. Oczywiście, muszę wygrać jeszcze 3 lub
4 walki w Holandii i już będę blisko Japonii. I blisko i zarazem daleko,
bo muszę wygrać i zostać tam dostrzeżony.
W tym roku czeka również Łukasza walka rewanżowa z Różalskim. Jeśli ją
wygra potwierdzi swój prymat w kraju. Większą cześć roku Łukasz spędza w
Polsce; w Rabce, Nowym Targu, Krakowie. Do Holandii jeździ na konsultacje
i treningi przed występami. Na co dzień trenuje w Krakowie pod okiem
Tomasza Mamulskiego, trenera kadry narodowej. Mówi o sobie, że jest tym
zawodnikiem, który przeciera drogę do kariera innym. Jest prezesem
Stowarzyszenia Sportów Walki „Krokus” w Nowym Targu, gdzie prowadzi
treningi z młodzieżą. – Jest u nas na Podhalu wyjątkowo wielu zdolnych
chłopaków, którym trzeba i warto ten sport udostępnić poprzez treningi,
dostarczenie sprzętu, możliwości rozgrywania walk, sponsoring - mówi.
A jak była jego droga do kariery? Przypomnijmy: W wieku 11 lat zaczął
uprawiać karate shodokan pod okiem trenera Józefa Rączki. Jako młody
chłopak grał także w piłkę nożną w K.S. Wierchy w Rabce, trenował
koszykówkę, jeździł na nartach. W stylu knockdown Oyama Karate trzykrotnie
zdobył tytuł mistrza Polski i przez 3 lata nie przegrał ani jednej walki w
wadze powyżej 80 kg. Ważąc 83 kg dawał sobie radę z zawodnikiem ważącym
135 kg.
Na mistrzostwach Europy w Holandii zajął V miejsce, a na mistrzostwach
świata w Nowym Jorku – IV.
W roku 2000 zaczął amatorsko uprawiać Kick-boxing. W tej dyscyplinie
zdobył mistrzostwo Polski, mistrzostwo Europy, Puchar Świata i Mistrzostwo
Świata (Maroko 2005 r.). Po tym ostatnim turnieju przeszedł na zawodowstwo
i zaczął walczyć w systemie K-1. Wielu rabczan kibicowało mu podczas gali
w Wiedniu, gdzie wygrał z zawodnikiem tureckim w IX rundzie przez k.o.
wywalczony tam mistrzowski pas obronił w Nowym Targu. No, a potem zaczęła
się holenderska przygoda z nadzieją na Japonię na horyzoncie. Serdecznie
życzymy spełnienia tych marzeń."
Foto-relacja (zdjęcia z Archiwum Łukasza
Jarosza i Piotr Kuczaj):