(24.02.2008)
Henryk Urbanowski:
"Nazywa
się Stefania Wojdyła, mieszka w Rabce-Zdroju, napisała dotąd ponad tysiąc
wierszy, ale dopiero tydzień temu część wydała w tomiku „Gołym okiem”.
Jej poezja nie ma
jeszcze rozpoznawalnego stylu, bo bogactwo życia we wszelkich jego
przejawach ciągnie autorkę w różne strony. Nie przykłada też wielkiej wagi
do formy i niektóre z wierszy pani Stefanii mają postać skończoną, inne są
notatką poetycką, czasami rozbudowaną pośpiesznym zapisem wrażeń,
zdziwień, zaskoczeń, zachwytów i refleksji.
Dzieje się tak zwłaszcza w przypadku wierszy powstających w dalekich
podróżach po świecie, które są pasją pani Stefanii. Autorka była m.in. na
Dominikanie, w Chinach, Argentynie, na safari w Kenii, za kilkanaście dni
wybiera się do Peru. – Nagromadzenie obserwacji tego co w tych dalekich
krajach jest inne, jest tak wielkie, że jedynie na co człowiek może się
zdobyć, wiedząc, że raczej już tam nie powróci, to łapczywe notowanie
wszystkiego, co zobaczy gołym okiem – twierdzi autorka. I w jednym z
wierszy dodaje – „moje pisanie, to reportaże”.
Najbardziej charakterystyczną cechą tej poezji jest dobrotliwa ironia, z
autoironią włącznie i umiejętnym wykorzystaniem paradoksów.
Są w tym tomiku wiersze, które mogłyby przedszkolaki recytować na
przeróżnych uroczystościach, ale są takie do których dzieci muszą jeszcze
podrosnąć, jak ten na przykład erotyk.
***
Znowu księżyc do mnie mruga,
Ach ta nocka
- taaaka długa,
Chciałby zakraść się do łóżka
i potrzymać za „cycuszka”
figlarz z niego i hulaka,
ach ta nocka
- króóótka taka."
Foto-relacja (zdjęcia Piotr Kuczaj
piotr.kuczaj@neostrada.pl):
|