(22.04.2009)
Wojciech Szatkowski: "Krzyżne
jest celem ładnej wiosennej wycieczki ski-turowej. Widok z
przełęczy jest jednym z najpiękniejszych i najbardziej rozległych w całych
Tatrach. W sobotę dwójkowy zespół (lekarsko-muzealny:) w składzie: Jaga
Brzosko i niżej podpisany wszedł i zjechał na nartach z Krzyżnego do
Doliny Pańszczycy.
Tak pisał o wyprawie na tę przełęcz autor przewodników tatrzańskich,
narciarz i taternik, Tadeusz Zwoliński w swoim przewodniku po Tatrach: -
Widok z Krzyżnego jest jednym z najwspanialszych i najszerszych w Tatrach.
Chcąc go podziwiać w całej rozciągłości – warto podejść granią Wołoszyna
ok. 10 minut na jego szczyt, gdzie nic już nie zasłania wspaniałej
panoramy – lub ku północy na szczyt Kosistej, skąd widok zwłaszcza ku
północy – jest jeszcze rozleglejszy. Wycieczka na Krzyżne jest zupełnie
łatwa i nader pouczająca, choć dość daleka. Krzyżne jest zwornikiem kilku
grani, które spotykają się w tym właśnie miejscu, są to: grań Wołoszyna,
grań Koszystej, a także trzecia, którą prowadzi Orla Perć, kończąca się
właśnie na Krzyżnem. Na przełęczy znajduje się obszerna trawiasta rówień o
dość dużej powierzchni (1,2 ha). Przełęcz, jak już było mowa, słynęła z
pięknego widoku na Tatry Wysokie. Już w XIX wieku chętnie była odwiedzana
przez turystów tatrzańskich, dlatego też powstał tutaj prymitywny,
kamienny schron (ok. 1880 r.). Stały się wtedy modne wejścia na Krzyżne z
noclegiem i obserwacją wschodu słońca z pobliskiego szczytu Wołoszyna.
Chatka kamienna nosiła imię Maksymiliana Nowickiego i istniała do ok. 1915
r., a dzisiaj pozostały widoczne tylko fragmenty jej murów. W dniu w
którym byliśmy na Krzyżnem były pod śniegiem.
Podejście. Spotykamy się z Jagą o 7 i jedziemy do Kuźnic. Potem wjeżdżamy
na Kasprowy i szybkim szusem pędzimy do „Murowańca”, na spóźnione
śniadanie. Podejście na nartach na Krzyżne rozpoczynamy przy schronisku „Murowaniec”,
które jest dogodnym punktem do rozpoczęcia tej wycieczki. Z Hali
Gąsienicowej kierujemy się za znakami żółtymi w stronę Dubrawisk. Józef
Oppenheim tak opisuje drogę podejściową na Krzyżne w swoim przewodniku z
1936 r., s. 53-54: - ...wielkim zakosem wychodzimy na drugie ramię
Dubrawisk, oddzielające nas od Doliny Pańszczycy. (Do tego miejsca dojść
możemy, idąc z Hali Gąsienicowej za znakami zielonemi przekreślonemi (tak
dawniej oznaczano szlaki narciarskie w Tatrach Polskich, obecnie znaki te
już nie istnieją – przyp. W.S), prowadzącemi do dol. Pańszczycy.
Osiągnąwszy ramię Dubrawisk opuszczamy znaki zielone i kierujemy się w
prawo ku górze, a by w dogodnem miejscu zjechać do dol. Pańszczycy. Zgrani
ramienia skręcamy w prawo, zjeżdżając do dol. Pańszczycy i dnem jej
łagodnie podchodzimy na pierwszą bulę. Z buli tej, wziąwszy się w lewy kąt
doliny , dochodzimy do wylotu potężnego żlebu Krzyżnego i szeregiem
zakosów wychodzimy na samą Przełęcz. Zjazd tą samą drogą. Po drodze
podziwiamy widoki i niebieskie niebo i firn. To jest ten dzień, kiedy w
górach można zrobić wszystko. Wykorzystajmy to! Idziemy równym krokiem,
pod Przełęczą twardo, ale dajemy radę po starych stopniach. Jeszcze 15,
10, 5 m, wreszcie przełęcz. Widok z gatunku tych, które dodają skrzydeł...
Oppenheim przestrzegał narciarzy-turystów przed zjazdem na stronę Pięciu
Stawów Polskich i Doliny Roztoki: - O zjeździe na stronę Pięciu Stawów
Polskich, tak jak idzie ścieżka letnia, zimą mowy nie ma, a to ze względu
na niesłychanie lawiniasty teren zbocza, podciętego ponadto w dole
skałami. Karol Życzkowski i Józef Wala w swoim przewodniku narciarskim po
Tatrach Wysokich opisują zjazd z Krzyżnego do Doliny Pięciu Stawów
Polskich, ale zgodnie stwierdzają, że znalezienie momentu, kiedy zjazd ten
jest w pełni bezpieczny, jest bardzo trudne. Jest to całkowicie zgodne z
prawdą. My cieszymy się widokami, zajadamy się smakołykami: czekoladą,
pomarańczami, iso-starem i innymi łakociami. Zdjęcia i wio w dół. Jednak
czeka mnie niespodzianka: mała kropla deszczu „siadła” na mój obiektyw,
stąd na niektórych zdjęciach lekkie zamazanie, trudno, zobaczyłem dopiero
po powrocie do schroniska i tam wyczyściłem.
W latach 20-tych i 30-tych jednym z najpiękniejszych „klasycznych” zjazdów
narciarskich w Tatrach Wysokich był zjazd z Krzyżnego przez Dolinę
Waksmundzką o długości ponad trzech kilometrów. Prowadził on wysokogórskim
terenem przez kolejne piętra doliny aż do urokliwego miejsca ponad którym
huczy urokliwy wodospad Młyn. Długość tego zjazdu i piękno otaczającej
przyrody, kwalifikowało ten zjazd do jednego z najpiękniejszych w Tatrach.
Zjazd przez Waksmundzką został opisany przez Wandę Gentil-Tippenhauer i
Stanisława Zielińskiego w „W stronę Pysznej”. Opisał go także w swoim
przewodniku z 1936 r. Józef Oppenheim. Obecnie ta droga narciarska jest
całkowicie zabroniona przez przepisy Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Zjazd. Aby uniknąć zjeżdżania w przepadającej śnieżnej „bryi” należy
rozpocząć zjazd ok. południa lub wcześniej. Z Przełęczy zjeżdżamy na
północ na stronę Doliny Pańszczycy, najpierw dość stromym żlebem, który na
wiosnę wyścielony jest przeważnie idealnym dla łydek narciarza firnem.
Żleb na pierwszych 250 m zjazdu ma dość znaczne nachylenie, które wynosi
do 39°. Potem żleb rozszerza się, a stromizna maleje. Jaga szaleje,
spadając w dół wężowym śladem. W kwietniu przeważnie da się dojechać, bez
zdejmowania nart, aż do Czerwonego Stawu (1654 m), a nawet do „Murowańca”.
Z „Murowańca”, idziemy na fokach na Przełęcz Między Kopami, a stamtąd
Wściekłymi Wężami zjeżdżamy do Kuźnic. Jeszcze ostatnie zdjęcia przy
szałasach i po „wyrypie”..."
Foto-relacja (zdjęcia
Wojciech Szatkowski):
|