I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I
Wiosenne skręty w Dolince za Mnichem… czyli kolejna wyrypa narciarska...

(19.05.2006) Wojciech Szatkowski: "Celem wiosennej wyrypy narciarskiej była urocza Dolina za Mnichem, do której docieramy z Morskiego Oka. Różnica pomiędzy tymi dwoma miejscami polega głównie na tym, że w Dolince za Mnichem jest jeszcze pełnia zimy (no prawie, bo stawki Staszica już powoli rozmarzają), a w Morskim Oku króluje bujna wiosna i tłumy turystów. W Dolince za Mnichem zjawiamy się ok. 9. Cisza i spokój, nikogo oprócz nas. Wchodzimy dalej w górę po dosyć stromych polach śnieżnych. Osiągamy Przełęcz. Pod nami piękny, wyśnieżony Żleb. Wymarzony dla wysokogórskiego narciarza. U góry ma szerokość ok. 3-4 metrów, potem staje się szerszy. W najstromszym miejscu ma 42 stopnie, a średnio ok. 35. Natomiast w dolnej części żlebu czekają na nas różne atrakcje: stromizna, firn, a także różnej wielkości kamienie, w tym jeden bardzo duży, które trzeba ominąć. Ruszam pierwszy. Pierwsze skręty udają się, a wiosenny firn tryska wesołą strugą spod moich „Haganów”, zachęcając do zjazdu. – Szybciej, szybciej!!! Dawaj w dół czterdziestolatku!!! – woła podświadomość. Jeszcze jeden skręt i jeszcze jeden, aż do momentu kiedy czuję, że w nogach nasila się zmęczenie. Staję i fotografuję Adama, który na desce zjeżdża w dół „wężowym śladem”. Znowu ruszam, między narciarzem, nartami a stokiem tworzy się dziwna zależność. Jesteśmy cząstką tego górskiego świata, na jakże krótką chwilę, dzięki nartom, a raczej głównie ich krawędziom. One niosą w przepaść. Od precyzji wykonanego ruchu tj. skrętu zależy bezpieczeństwo, ale i jakość wykonanego skrętu. A to jest ważne. Wszak jesteśmy z KW Zakopane! Nie ma mowy o zjeździe byle jak. Trochę jakże przyjemnej adrenaliny dodaje duża skała, którą omijam z lewej strony i dalej, już długimi skrętami, spadam na piarżyska, omijając po drodze jeszcze kilka miejsc z kamieniami. „Moja wizytówka”, czyli wykonane zaledwie przez kilkoma minutami skręty, ów wymarzony wężowy ślad, prezentuje się od dołu naprawdę dobrze. Adam też pracowicie wycina na zboczu równy i ładny ślad. Na dole jedzie długim, „ciętym” skrętem. Gęby nam się śmieją do tych gór, jest po prostu pięknie, chociaż jest to zbytnio banalne moim zdaniem określenie. Pogoda niezwykle „plastyczna”, a zdjęcia udają się. Teraz czas na drugie podejście. Zakładamy narty na plecaki i wchodzimy, pracowicie bijąc stopnie w firnie, na Przełęcz. Strome podejście, serce bije szybko i równo. Po ok. 30 minutach jesteśmy na Przełęczy. Pod nami drugi już tego dnia piękny zjazd. Adam tym razem rusza pierwszy – skręt w skręt odważnie w dół, ruszam i ja. Znowu uczucie całkowitej wolności i niezwykłej rodzaju narciarskiej frajdy. Dojeżdżamy do Niżnego Stawku Staszica. Ale to nie koniec wrażeń. Wszak czeka nas trzeci tego dnia zjazd. Żleb pod Soplem zaoferował nam (ja uważam, że w nagrodę) wspaniały firn, jazda jak z bajki, więc „nasza wizytówka”, czyli skręty w tym wąskim żlebie prezentowały się bardzo dobrze. W połowie żlebu kamienie, zdejmujemy narty (Adam snowboard) i schodzimy w dół, zapinamy sprzęt i dalej w dół. Potem długi szus i przez Nadspady i Kosowinowy Piarg dojeżdżamy do Morskiego Oka (1390 m). Żal tylko, że nie ma z nami naszego kompana wyryp narciarskich – Maćka, ale może za tydzień…Wszak ten sezon to „The Neverending Story” – „Nie Kończąca się Śnieżna Opowieść” pisana śladami naszych nart (i snowboardu)".

Foto-relacja (zdjęcia Adam Brzoza):

Foto-relacja (zdjęcia Wojciech Szatkowski):

 

I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I