(09.05.2005)
Zdzichu Chmiel "Na zakończenie sezonu zimowego zaplanowaliśmy z Marcinem
jeszcze jedną ski turę. Chciałem po przeszło 25-latach przejść trasę tym
razem na fokach. Wówczas pokonaną przeważnie „z buta” a zjazdy dokonane
były na poczciwych żółtych Polsportach Epoxy 3200. Trasa Kasprowy Wierch -
granią do Świnickiej przełęczy, zjazd żlebem aż na Karb, z Karbu nad
Czarny Staw Gąsienicowy, następnie podejście na Zawrat i zjazd do doliny
Pięciu Stawów Polskich i następnie do Wodogrzmotów. Rano pierwszą kolejką
wyjazd na Kasprowy, no i szybko w drogę. Na grani: chmury mgła i trochę
wieje. Od Liliowego zaczyna prószyć śniegiem. Mijając stare ślady
dochodzimy do Skrajnej Przełęczy. Tu rzut oka do żlebu - warunki aż
zapraszają do jazdy, ale idziemy dalej pozostawiając żleb na inną okazję.
Dochodzimy do Świnickiej Przełęczy. Tu krótki popas przepinka - zdjęcie
fok i zaczynamy zjazd. Początek. żleb wygląda groźnie, spod śniegu widać
lód - na szczęście nie jest to ten błękitny przypominający szklistą
polewę, ale lekko żółtawy bardziej miękki. Chwila wahania i jedziemy. Górę
żlebu pokonujemy ześlizgiem, bo wąsko, dopiero później już można skręcać.
Warunki wspaniałe, twardo - frajda. Co prawda mgła nieco utrudnia
szusowanie ale jedziemy śmiało w stronę Karbu. Dojeżdżamy do ścieżki, w
ferworze zjechaliśmy za nisko i teraz musimy trochę podejść na przełęcz.
Osiągamy ją z buta po 5 minutach.
Krótki popas trochę picia i w dół żlebem, niestety ktoś podchodził do góry
pieszo i pozostawione głębokie ślady powodują, iż jazda już nie jest taka
dobra. Nieco poniżej stare lawinisko trochę telepie, ale bez problemów
dojeżdżamy do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Dłuższy postój, założenie fok
i do góry. Pogoda dziwna; trochę śniegu, momentami słońce, no i cały czas
chmury. Na podejściu zaczyna padać i to momentami gęsto. Dochodzimy do
buli nad Zmarzłym Stawem. Tutaj trochę słońca. Nagle nad nami pokazuje się
kozica. Okiem „skrytostrzelca” Marcin urządza bezkrwawe łowy tym bardziej
satysfakcjonujące, iż zwierzyna po upolowaniu obiektywem uchodzi cało i
zdrowo nie zdając sobie sprawy, że została takim trofeum.
Chwila postoju, parę zdjęć i przed nami najważniejsze podejście
dzisiejszego dnia -Zawratowy żleb. Opisywany przez Zaruskiego w „ Na
bezdrożach tatrzańskich”, a także przez Zbigniewa Grabowskiego w „Białym
Szaleństwie”.
Warunki bajkowe - twardo, trochę tylko świeżej kaszy na wierzchu. Żleb
coraz bardziej staje dęba, a im bliżej przełęczy coraz twardziej,
dodatkowo zamarznięte ślady pieszych nie ułatwiają podejścia na fokach.
Zdejmujemy narty i już pieszo na przełęcz. Po lewej stronie niesamowity
nawis, dochodzimy do najwęższego miejsca. Figurka Matki Boskiej
umieszczona przez budowniczych Orlej Perci oszroniona i w tym oświetleniu
przypomina statuę Madonny z gotyckiej katedry. Dochodzimy do przełęczy.
Tam grupa turystów przygotowuje się do zejścia żlebem. Kanapki, herbata,
telefon do Joasi gdzie jesteśmy, zdjęcie fok i w dół. Jedziemy na Przełęcz
Schodki. Stąd pyszny zjazd do Dolinki Pustej i potem do schroniska.
Ścianki twarde. Jazda boska. Pogoda w kratkę; trochę słońca, ale
przeważnie śnieg i chmury.
Dojeżdżamy do ujścia z Wielkiego Stawu i po chwilce jesteśmy przy
schronisku. Pustki - jesteśmy jedynymi klientami. Marcin zamawia jedzenie
i picie. W nagrodę dostajemy gratis po pysznej szarlotce. Palce lizać.
Jest piętnasta nawet nie wiadomo, kiedy czas minął. Po jakimś czasie
dochodzą jacyś turyści. Kończymy jedzenie i w drogę. Zjazd Litworowym
Żlebem sprawia dużo frajdy. Mijani po drodze ludzie dziwią się, że tutaj
można zjeżdżać na nartach. W lesie jest jeszcze sporo śniegu, ale
miejscami już wystają kamienie. Dojeżdżamy na nartach bardzo daleko.
Wreszcie koniec śniegu - zdejmujemy deski i po piętnastu minutach lądujemy
na Wodogrzmotach. Tutaj można przebrać buty, przepakować plecaki, napić
się i do Palenicy. Pomimo zmęczenia jesteśmy zadowoleni po przepięknej
turze na zakończenie zimy".
Foto-relacja
(zdjęcia Zdzichu i Marcin Chmiel):
|