(15.09.2009)
Polskie Towarzystwo
Historyczne, Oddział w Nowym Targu:
"W weekend 12-13 września 2009 r. niewielka
miejscowość Tylmanowa-Rzeka oraz otaczające ją wzgórza, stały się
świadkami niezwykłych wydarzeń. Otóż, w ramach Europejskich Dni
Dziedzictwa, Gmina Ochotnica Dolna, Sołectwo Tylmanowa oraz Polskie
Towarzystwo Historyczne, zaprosiło mieszkańców regionu oraz turystów na
niecodzienną lekcję historii. Było to także niezwykłe wydarzenie, bowiem
po 70-ciu latach umocnienia polowe Punktu Oporu „Wietrznica” ponownie
obsadziły polskie oddziały. Oczyszczone z zarośli, samosiejek i dorodnych
drzew pozycje, ukazały się w całej okazałości. Jedną z linii obsadzili
rekonstruktorzy, ustawiając na zachowanych stanowiskach ciężki sprzęt.
Młodzież, do której głównie skierowana była cała akcja, miała możliwość
zapoznać się z niemal z pełną gamą sprzętu wojskowego używanego przez
obrońców tych pozycji. Na stanowiskach ogniowych można było więc zobaczyć
m.in repliki: ckm Maxim wz. 1910, rkm Browning wz.28, karabin ppanc. UR
czy granatnik piechoty wz. 36.
W górzystym, trudnym terenie została wytyczona i oznaczona specjalnymi
tabliczkami trasa turystyczno - historyczna. Zaczynała się u stóp wzgórza
Wietrznica, gdzie na początku można było zapoznać się z uzbrojeniem i
wyposażeniem oddziałów niemieckich, przygotowujących się do natarcia, a
także zaopatrzyć w materiały informacyjne. Stamtąd można było wyruszyć na
trasę, która biegła wąską kamienista drogą. Wznosiła się ostro w górę,
pośród gęstego lasu. Co jakiś czas pojawiały się widoczki na dolinę
Dunajca. Po kilkudziesięciu metra, strzałki kierował w głąb lasu. Tutaj
niespodziewanie uczestnikom wycieczki edukacyjnej ukazały się wpierw
głębokie rowy dobiegowe, później rowy strzeleckie z pojedynczymi
stanowiskami ogniowymi, by na końcu zaskoczyć potężnym wykopem pod
fundament schronu bojowego dla ckm. Wewnątrz wykopu na tablicy pokazano
prawdopodobny widok schronu oraz sylwetki walczących w tym rejonie wojsk:
polskich, słowackich i niemieckich. Po zwiedzeniu reliktów polskich
fortyfikacji, następował powrót na główną ścieżkę. Po niej dalej mozolnie
należało się wspominać do kolejnych linii umocnień. Po kilkudziesięciu
metrach, drogowskaz kierował tym razem w prawo. Już ze ścieżki można było
dostrzec zarysy rów. Były to rowy łącznikowe, które prowadziły do kolejnej
linii oporu. Cały czas podążało się transzeją, mijając co jakiś czas
pojedyncze wnęki strzeleckie. Po kilku minutach marszu dało się słyszeć
odgłosy rozmów i kopania. Był to znak, iż w pobliżu znajdują się obsadzone
pozycje. Po chwili istotnie pojawiają się najpierw jedna, potem kolejna
sylwetka strzelca. Po dojściu na miejsce można zobaczyć w całej okazałości
linię oporu. Co kilka metrów stanowisko ogniowe, a na nim żołnierz w
hełmie trzymający w rękach Mausera, dalej stanowisko granatnika, obok rkm
i kolejny strzelec. Za zakolem oczom zwiedzającym ukazuje się ckm Maxim,
obłożony workami z piaskiem, nie co dalej skromnie leży na pozycji ppanc.
Ur. Zwiedzający rozpoczynają rozmowy, oglądają sprzęt. Rekonstruktorzy
opowiadają o uzbrojeniu o walkach jakie się w tym rejonie toczyły. Każdy
może dotknąć karabinu, założyć hełm, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.
W pewnej chwili, ten sielankowy nastrój przerywają głośno padające
rozkazy. Żołnierze pośpiesznie zajmują stanowiska. Z dołu daje się słyszeć
potężny wybuch – to strzelają niemieckie moździerze. Za chwilę odpowiadają
ogniem polskie granatniki, strzelają karabiny i pistolety. Huk jest nie do
wytrzymania. Młodzież zakrywa uszy. Pozycję spowija gęsty biały dym.
Nagle, zalega cisza, tak nagle jak rozpoczęła się kanonada. Żołnierze
podnoszą się z ziemi, otrzepują mundury. Na twarzach zwiedzających
uśmiech, miesza się z przerażeniem i zdziwieniem. Cały stres rekompensują
cudowne widoki na dolinę Dunajca, Bastę i drogą do Krościenka.
Czas pożegnać się z żołnierzami i kontynuować zwiedzanie. Powrót do
głównej ścieżki, która po kolejnych kilkuset metrach wspinaczki,
wyprowadza wszystkich na wspaniałą polanę. Rozpościera się z niej
niezapomniany widok na Gorce, Beskid Sądecki. Tutaj pod lasem
zlokalizowany został obóz partyzancki. Dla zmęczonych nóg następuję chwila
odpoczynku. Tutaj również dla wszystkich czeka partyzancka zupa. Raz za
razem w miedzianym kociołku zanurza się chochla, by nabrać strawę dla
zmęczonych i głodnych wędrowców. Po solidnym posiłku i odpoczynku jest
czas na rozmowy z partyzantami. Z ust młodych rekonstruktorów płyną
informację historyczne, o życiu codziennym, o trudach okupacyjnego życia,
o walkach i śmierci towarzyszy. O radościach i smutkach, o zacinającym się
sprzęcie i budowie szałasów. Każdy młody człowiek chłonie tę wiedzę z
otwartymi ustami. Można zobaczyć niemiecki rkm MG42, rozłożyć i złożyć
angielskiego Stena. Można także nauczyć się musztry, ale również składać
wojskowy koc. Wokół cudowne widoki i śpiew ptaków.
Tutaj kończy się trasa dla niewprawionych w trudy górskiej wspinaczki. Kto
ma jeszcze dość sił, może pójść jeszcze wyżej, by obejrzeć potężne wykopy
pod tradytory artyleryjskie, dalsze okopy i stanowiska ogniowe. Tam w
górze jest też symboliczne miejsce, miejsce śmierci obsady jedynego działa
polowego, jakie odpowiadało niemieckiej nawale.
Na polanie pierwszego dnia trwania imprezy, odbyła się rekonstrukcja walk
polskich obrońców z nacierającymi z doliny oddziałami niemieckimi. Cała
dolina wypełniła się odgłosami wybuchających pocisków, strzelających
moździerzy i odpowiadających im granatników. Ziemia drżała od wybuchów
pocisków artyleryjskich, a polanę spowił gęsty dym. Na koniec wspólne
zdjęcia, uścisk dłoni i posiłek.
Drugiego dnia niestety pogoda spłatała figla i uniemożliwiła
przeprowadzanie kolejnej inscenizacji. Niemniej jednak wzgórza zasłonięte
mgłą, nie pozostawały uśpione Przez cały dzień trwała pojedynek
artyleryjski - wymiana ognia niemieckich moździerzy z polskimi
granatnikami. Liczni wędrowcy, którzy mimo padającego deszczu, wyszli po
mokrych i śliskich kamieniach na polskie pozycje, mieli okazję oglądać
także inscenizowane walki w ręcz z oddziałami niemieckimi, zobaczyć
strzelające granatniki i słyszeć odpowiadające im niemieckie moździerze. A
echo niosło się przez całą dolinę.
W trakcie trwania imprezy, przeprowadzono także niecodzienny eksperyment.
Otóż, zgodnie z zapisami źródłowymi, postanowiono przesłać za
pośrednictwem gołębia pocztowego informację z odległej ok. 30 km przełęczy
Knurowskiej. Gołębie wypożyczono od ks. Cebuli z Tylmanowej. Po przybyciu
na miejsce napisano meldunek z aktualną godzina, przytwierdzono do nogi
jednego z nich i wypuszczono. W przewidzianym terminie gołębie jednak nie
wróciły. Jak stwierdził ich właściciele, były najprawdopodobniej zbyt
młode i nie trafiły od razu do domu. Okazało się, że jednak dotarły, lecz
dopiero wieczorem. Drugiego dnia fatalna pogoda nie pozwoliła na
powtórzenie eksperymentu z użyciem starszej pary ptaków. Nic jednak
straconego, eksperyment zostanie powtórzymy za rok.
Dwudniowa impreza o charakterze edukacyjnym, mająca przybliżyć wszystkim
zainteresowanym, a w szczególności dzieciom i młodzieży dzieje tego
malowniczego zakątka Gminy Ochotnicy, spełniła swoje zadanie. Ilość dzieci
z okolicznych szkół była imponująca. Byli również dorośli mieszkańcy,
którzy niejednokrotnie po raz pierwszy zobaczyli zachowane obiekty. Już na
zakończenie Wójt Gminy Kazimierz Konopka, zapowiedział, iż w przyszłości
będą tutaj organizowane podobne imprezy, a cały teren połączy jedna
ścieżka historyczna. Trzymamy kciuki za realizację tego projektu.
Wyjątkowym gościem imprezy był p. Jan Grudnicki, syn dowódcy 2 kompanii
KOP „Żytyń”, która walczyła na stokach Wietrznicy. Było to niezapomniane
spotkanie jego, który z ojcem chodził po tym terenie jeszcze w latach
60-tych, z młodymi pasjonatami i historykami. Spotkanie pokoleń w trakcie
takich spotkań, to także niezapomniane chwile dla wszystkich uczestników.
W realizację tego projektu obok oczywiście głównych organizatorów tj.
Gminy Ochotnica Dolna, Sołectwa Tylmanowa oraz Polskiego Towarzystwa
Historycznego, włączyły się grupy i stowarzyszenia rekonstrukcyjne. Dzięki
ich wiedzy i zaangażowaniu udało się ten projekt zrealizować w
zaplanowanej formule.
Korzystając z okazji chciałbym im wszystkim podziękować:
SHR Wrzesień 39, serdecznie podziękowania Maćkowi Włodkowi z Przemyśla za
przywiezienie Ura i podzielenie się bogatą wiedzą z uczestnikami
spotkania. Podziękowania także dla Bartosza Wiśniewskiego z Bochni. Twój
młodzieńczy zapał oraz ogromna wiedza budzi podziw i szacunek. Dzięki za
pomoc, także w obozie partyzanckim. Podziękowania kieruję również dla
sekcji niemieckiej z Gohanem na czele. Niestety, nie udało Wam się koledzy
wziąć udziału w bitwie, ale za to wiele kobiecych serc, w trakcie
zatrzymania na głównej drodze, zostało zapewne złamanych. Podziękowania za
przyjazd i chęć pomoc.
GRH BON „Oświęcim”, serdeczne podziękowania Panowie za przyjazd.
Przybliżyliście sylwetki żołnierzy z ON, których na tych wzgórzach mocno
się krwawił. Dziękuję za pomoc i wsparcie oraz walkę w obronie tych
malowniczych polan. Wasz granatnik dzielnie odpowiadał na strzały
kąśliwych niemieckich moździerzy.
GRH 17. Inf. Dyw. 21, dziękuję Wam Panowie bardzo serdecznie za pomoc w
realizacji tego projektu. Po raz kolejny mogliśmy na Was liczyć. Nie
wyobrażam sobie organizacji tej imprezy bez Waszej pomocy. Wspólny udział
w kolejnym na przestrzeni kilku miesięcy projekcie potwierdził, że mądre i
konstruktywne działania przynoszą dorodne owoce. Raz jeszcze dzięki.
GRH „Podhale w ogniu”, podziękowanie dla wszystkich kolegów, którzy mimo
kolejnej w ostatnim czasie dużej imprezy, stanęli na wysokości zadania i
przyczynili się do sukcesu tej imprezy. Bardzo Wam wszystkim dziękuję.:
Hance, Wildze, Smrekowi, Bacy, Tatarowi, Jaworowi, Krzyśkowi, Silnemu,
Szaremu, Jaśkowi i Kierowcy. Podziękowania dla Dawida za oprowadzanie
wycieczek. Dziękuję również mojej żonie Grażynie, za prowadzenie centrum
koordynacyjnego i informacyjnego."
Foto-relacja (zdjęcia Polskie Towarzystwo
Historyczne, Oddział w Nowym Targu):
|