(16.02.2005)
Wojciech Szatkowski relacjonuje: "Hruby Regiel to
wybitny szczyt reglowy (stąd nazwa Hruby - W.S), rozdzielający Doliny
Miętusią i Kościeliską. Pierwszego wejścia na nartach dokonał nań
Mariusz Zaruski. Dwa dni spędzone na nartach tourowych na tej górze były
dla mnie bardzo udane. Po pierwsze pogoda, pierwszego dnia słońce, mimo
warszawskich ferii, które co roku przyzwyczajają nas do beznadziei,
wyjrzało zza chmur i zalało dosłownie Tatry. A widok z Hrubego Regla
należy do wyjątkowo pięknych (patrz fotki), ponadto pokrywa śnieżna na
Hrubym Reglu jest w tym roku niespotykana i pozwala się wyszaleć do woli.
Drugiego dnia z przyjacielem też pozostawiliśmy na stokach Hrubego
„wściekłe węże”, czyli ślady naszych nart.
Pierwszego dnia przy dość dużym mrozie ok. 8.45 przypinam foki do swoich „Haganów”
i startuję do pierwszego wejścia na Hruby. Podejście na Przysłop, po tych
wszystkich stanach grypowych i przedgrypowych, które mnie do końca nie
ominęły, nie jest moim życiowym, ale słońce wywołuje za to dobry nastrój.
Na Przysłopie Miętusim roziskrzony śnieg aż zaprasza do paru skrętów. Po
paru fotkach idę jednak dalej, ale co chwilę zatrzymuję się, by wykonać
kolejne ujęcia. Jest coraz cieplej i idzie się wreszcie znakomicie.
Serduszko bije miarowo w rytmie cha, cha, cha i pochłaniam kolejne metry
podejścia. Przed Jaworzyną Miętusią skręcam w prawo i pnę się w górę.
Podejście na Hruby między drzewami jest znakomite, i po 1.2 godz. osiągam
wierzchołek. Staję na szczycie Hrubego. Widok przepiękny, odklejam foki,
przegryzając samotność batonikiem „Milky Way” i powoli sposobię się do
zjazdu w stronę Nędzówki. Stromo i w głębokim puchu skręty wychodzą
znakomicie. Przy każdym skręcie spod nart wylatuje fontanna puchu. Zabawa,
że hej. Wjeżdżam w las, tutaj trzeba uważać, żeby nie trafić w smreka,
który się nie ugnie, gdy o niego zawadzisz, jak kiedyś pisał w swoim
przewodniku narciarskim z 1936 r. niezapomniany Józef Oppenheim. Potem
jeszcze 20 minut holendrowania do wylotu Doliny Małej Łąki i żal, że to
już koniec. Nic też dziwnego, że drugiego dnia ruszamy z Maćkiem
Bielawskim jeszcze raz na Hruby Regiel. Pogoda jednak jest diametralnie
różna od wczorajszego dnia: mgła i wieje wiatr. We dwójkę idzie się nam
raźniej i czas szybko mija. Wchodzimy na lekko przymglony szczyt Hrubego,
łyk herbaty, zdjęcia i dalejże w dół. Jest jeszcze więcej puchu. Maciek
dzielnie daje sobie radę mimo dużej stromizny i powalonych drzew, przez
które trzeba było kilkakrotnie zręcznie przeskakiwać. Klucząc po lesie
zjeżdżamy do ścieżki pod Reglami i nią do Maćkowego auta. Pewne jest
jedno, że na tę górę jeszcze w tym sezonie powrócimy. I to nie raz".
Foto-relacja
(zdjęcia Maciej Bielawski):
Foto-relacja
(zdjęcia Wojciech Szatkowski):
|