(16.01.2005)
Wojciech Szatkowski: "O 4 rano 16 stycznia dreptamy
do góry Goryczkową. Piszę my, bo było nas dwóch: ja i Michał
Kowalski. Mróz tęgi, kijki oraz narty skrzypią po śniegu, a szron osiada
na naszych czapkach i polarach. Idzie się dobrze i do Polaka dochodzimy
ok. 4.30. A tu niespodzianka! W górze widać światła. Cóż to? UFO, czy co?
To ratraki, ubijające trasę na Goryczkowej. Są dwa i bosko oświetlają
okolicę. Podchodzimy więc dalej, uwieczniając ich pracę na fotkach. W
kotle robi się jeszcze zimniej, ale ok. 6.15 wchodzimy na Kasprowy. Zza Krywania zorza czerwona bije, zwiastując nadejście nowego dnia.
Jest jeszcze mroźniej. Na
szczęście Jasiek Trzebunia, szef obserwatorium zauważył nas z góry i
wpuścił (jak zwykle) na herbatę, bo byśmy może cosi odmrozili… Po
herbacie zdjęcia na wszystkie strony. Robimy też pożegnalną fotkę Jaśkowi. Dopinamy buty, odklejamy foki (patrz zdjęcia) i ruszamy w dół z
zamiarem zjazdu przez słynną, choć już nie używaną trasę „FIS II” przez „Padaki”.
Na niej to w 1939 r. rozegrano bieg zjazdowy na zawodach FIS, który
wygrała Christl Cranz z Niemiec. Na razie pędzimy długimi łukami Kotłem
Goryczkowym, jest mięciutko a śnieg dobrze niesie. Na „Padakach”
puszek, wpadamy nań holwegiem na wprost i kręcimy jak szaleni. I pomyśleć,
że kiedyś moja mama wygrała Mistrzostwa Polski na tej trasie. Teraz
zawodnicy „Padaków” już nie używają, a szkoda… Przecież
mogą na tej trasie jeździć skialpiniści (TPN udostępnił ją do ruchu narciarskiego). Na Kondrackich Rówienkach
ostatnie fotki i zjeżdżamy nartostradą do Kuźnic, budząc niemałe
zdziwienie wśród lekko zaspanych jeszcze innych narciarzy. O 8.10 trafiam
do domu. I jeszcze jedno. Celem następnej wycieczki będą słynne, niemniej
jak „Padaki”, „Wściekłe Węże” a foto-relacja, już niedługo, na
www.watra.pl ".
Foto-relacja (zdjęcia Wojciech Szatkowski i Michał Kowalski):
|