(20.02.2007)
Maciej Bielawski: "Gêsia Szyja to niezbyt wysoki,
reglowy szczyt wznosz±cy siê na wysoko¶æ 1489 m npm. Skalisty wierzcho³ek
tworz± dolomitowe ska³ki zwane Waksmundzkimi, podciête 15 metrowym
urwiskiem. Gêsia Szyja wraz z Kopami So³tysimi tworzy wyra¼nie
wyodrêbnione pasmo, po³±czone przez Waksmundzk± Rówieñ, grzbiet Koszystej,
Buczynowe Turnie, Granaty i Kozi Wierch ze ¦winic±, która stanowi dla niej
punkt zwornikowy.
Swoj± nazwê Gêsia Szyja zawdziêcza w±skiemu wygiêtemu up³azowi na swoim
wschodnim krañcu. W kszta³cie tego up³azu górale upatrywali podobieñstwo
do gêsiej szyi.
Za odkrywcê i propagatora Gêsiej Szyi uwa¿a siê Tytusa Cha³ubiñskiego,
który m.in. w 1880 roku odwiedzi³ szczyt wraz z malarzem Henrykiem
Siemiradzkim. Pierwszego wej¶cia zimowego na nartach dokonali 4 kwietnia
1907 roku Mariusz Zaruski i Józef Borkowski.
W minion± niedzielê postanowili¶my powtórzyæ "wyczyn" genera³a. Dla
uatrakcyjnienia wycieczki postanowili¶my byæ na szczycie, tak by móc
obserwowaæ wschód s³oñca. Tak wiêc bardzo wcze¶nie rano, dla niektórych
pewnie bardzo pó¼no w nocy, ruszyli¶my, pocz±tkowo samochodem, pó¼niej -
od Wierchu Poroñca - na fokach.
Startowali¶my w zupe³nym mroku, ale z ka¿dym krokiem robi³o siê coraz
widniej. Po doj¶ciu do Rusinowej Polany mo¿na by³o wy³±czyæ czo³ówki.
S³oñca nie by³o jeszcze widaæ, panowa³a ogólna szaro¶æ i niesamowita
cisza, któr± przerywa³ tylko odg³os fok przesuwanych po mocno zmro¿onym
¶niegu. Mieli¶my za sob± ³atwiejsz± czê¶æ trasy. Przed nami do¶æ monotonne
wchodzenie na szczyt. Na szczê¶cie letni szlak jest ca³kowicie zasypany
¶niegiem, nie musimy ogl±daæ i pokonywaæ fatalnie w tym miejscu
poprowadzonej ¶cie¿ki. Przed godzin± siódm± jeste¶my u celu. Wszêdzie
szaro¶æ i cisza, ale nie trwa to d³ugo.
Nagle ponad Prze³êcz± pod Kop± pojawia siê z³oty refleks. Zaczynaj± ¿ó³ciæ
siê najwy¿sze szczyty. Ju¿ b³yszczy Gerlach, Wysoka, Rysy. Piêknie wygl±da
Koszysta, o¶wietlana coraz wy¿ej wschodz±cym s³oñcem, które teraz dociera
do Czerwonych Wierchów. B³yszczy krzy¿ na Giewoncie, b³yszcz± okna na
Kasprowym Wierchu. Ciemne dot±d doliny ja¶niej± coraz bardziej. I tylko na
po³udniu, gdzie¶ nad Zdziarem wisz± nisko zwa³y chmur tworz±c niesamowity
widok.
Pstrykamy zdjêcie za zdjêciem wiedz±c, ¿e ¿aden aparat i ¿aden fotograf
nie odda uroku tego co widzimy.
Jeszcze kilka ³yków gor±cej herbaty i pora wracaæ. A przed nami zjazd.
Warunki wprost wymarzone. Foki oczywi¶cie w plecaku, wi±zania i buty
zapiête. A jazda w dó³ po pustym zboczu, po nietkniêtym przez nikogo
¶niegu jest czym¶, czego nie da siê opowiedzieæ. Trzeba to prze¿yæ.
Wszystkim, którzy nie do¶wiadczyli czego¶ takiego mogê tylko powiedzieæ:
kto rano wstaje temu Pan Bóg daje".
Foto-relacja
(zdjêcia Maciej
Bielawski):
|