(10.02.2008)
Piotr Szubarczyk, IPN
Gdańsk -
W
obronie sybirskich krzyży
"Źródłem największych od czasów zaborów nieszczęść, które spadły na Naród
Polski i na obywateli Rzeczypospolitej w ogóle, były hitlerowsko-sowieckie
porozumienie o IV rozbiorze Polski oraz późniejsza współpraca obu
okupantów w dziele "oczyszczania" zajętych przez nich obszarów polskich.
Hitlerowsko-sowiecką
wojnę z Polską kończył "układ o przyjaźni i granicy" obu agresorów z 28
września 1939 r. Była to "korekta" paktu Ribbentrop - Mołotow, zawartego
miesiąc wcześniej (23 sierpnia). Sowieci okupowali teraz blisko 52 procent
obszaru Polski, na którym zamieszkiwało ponad 13 mln obywateli RP.
Konsumowanie zdobyczy rozpoczęli od "rewolucji". Polegała ona na
tolerowaniu czy nawet inspirowaniu przez NKWD bestialskich rozpraw z
właścicielami majątków ziemskich i innymi "krwiopijcami". Dokonywały tego
dzikie bandy złożone z bolszewickiej hołoty różnych narodowości. Ci
"rewolucjoniści" byli całkowicie bezkarni, ponieważ mieli uosabiać
"słuszny gniew ludu". Chodziło też o to, by zastraszyć ludzi i zasiać lęk
przed nieznaną przyszłością. By stali się posłuszni. Potem nastąpił terror
NKWD, rabunki mienia dokonywane już nie przez bandytów, lecz przez państwo
sowieckie, "wymiana waluty" rujnująca tysiące ludzi, rozwiązanie wszelkich
partii i organizacji społecznych, kolektywizacja rolnictwa. Od początku
trwały też aresztowania i przygotowania do zbrodni na oficerach Wojska
Polskiego oraz na uczestnikach rodzącej się od samego początku konspiracji
niepodległościowej. Przerażeni kresowiacy przechodzili kolejno przymusowy
kurs marksizmu, leninizmu, stalinizmu. Nie teoretyczny, lecz praktyczny.
Powiedziano im, że na prośbę ich "przedstawicieli" do Wierchsowietu
okupowane Kresy zostały przyłączone do Związku Sowieckiego. Teraz nadawano
im sowieckie obywatelstwo, nie pytając, czy tego chcą. Było to następstwem
"wyborów" zorganizowanych pod nadzorem bezpieki na okupowanym obszarze 22
października 1939 roku. W okresie od lutego do kwietnia 1940 r. odbył się
spis ludności i wydanie sowieckich dowodów osobistych.
Władze okupacyjne stosowały terror wobec wszystkich obywateli
Rzeczypospolitej na zagarniętych obszarach, ale największych represji
doznawali Polacy. Oni też w głównej mierze stali się ofiarami zbrodniczych
deportacji, które rozpoczęły się w zimie 1940 roku. Okrucieństwo tego
przedsięwzięcia wynikało z jego skali i warunków. Deportowano całe rodziny
- z małymi dziećmi, chorymi i starcami. Najsłabsi umierali już w drodze.
Na miejscu "osiedlenia" umierali z głodu i od ciężkiej pracy. Szybko
zrozumieli sens słów, którymi ich witano: "Was tu zdzies priwiezli, sztob
by podochli". Ci, którzy trafili do sowieckiego łagru, mogli przeczytać
słowa kojarzone dziś tylko z niemieckim obozem koncentracyjnym: "Czierez
trud k oswobożdieniu", czyli "Arbeit macht frei!". Zarówno Sowieci, jak i
Niemcy wierzyli w znaczenie pracy. Niewolniczej...
"Dziesiąty luty będziem pamiętali"...
To słowa z ballady anonimowego autora (autorów?), która powstała w lutym i
marcu 1940 r. jako świadectwo ekstremalnego doświadczenia zgotowanego
naszym rodakom przez nieludzki system. 10 lutego 1940 r. nastąpiła
pierwsza z czterech masowych deportacji obywateli Rzeczypospolitej w głąb
Związku Sowieckiego. Według szacunkowych danych rządu polskiego na
uchodźstwie, tylko podczas tej lutowej deportacji wywieziono około 220
tysięcy ludzi! Byli tam osadnicy wojskowi, osiedleni na Kresach po wojnie
z bolszewikami, urzędnicy państwowi i samorządowi, ludzie uznani za
niebezpiecznych dla Sowietów. Do kategorii niebezpiecznych zaliczono także
ich dzieci. Dziś 10 lutego należy nie tylko do kalendarza historii Polski.
To data-symbol odnosząca się do całej Golgoty Wschodu naszych rodaków.
13 kwietnia 1940 r.
nastąpiła druga masowa deportacja. Szacuje się, że największa ze
wszystkich, bo obejmująca około 320 tysięcy ludzi, wśród nich szczególnie
dużo kobiet i dzieci, często rodzin tych, których zesłano 10 lutego.
Bardzo często powtarza się w kwietniu 1940 r. ta sama sytuacja: gdy ojca
mordują w Katyniu lub w innym miejscu kaźni polskich oficerów, matka z
dziećmi wyrusza na zatracenie - na Sybir lub do Kazachstanu. Wielu
polskich sybiraków należy dziś jednocześnie do Rodziny Katyńskiej.
Pułkownik Leon Jarosławski z Buczacza (woj. tarnopolskie) został
aresztowany 29 września 1939 r. przez NKWD. Zginął później w Katyniu. Dwa
dni po aresztowaniu jego żonę Kazimierę z dziećmi wyrzucono z domu.
Znaleźli schronienie u przyjaciół rodziny. W nocy z 12 na 13 kwietnia
rodzina trafiła do transportu na Sybir. Jechali 17 dni bez jedzenia i bez
wody w przepełnionych wagonach. Mogli liczyć tylko na to, co zabrali z
domu. Było zimno. Wysadzili ich w Nowosybirsku, a potem rozwozili grupami
w różnych kierunkach. Kazimiera z dziećmi trafiła do północnego
Kazachstanu. Najpierw byli u jakiejś biednej rodziny kołchoźniczej.
Później trafili do kołchozu "Czerwony Kazachstan". Przymierali głodem. Po
umowie Sikorski - Stalin 14-letni Jerzyk Jarosławski został kadetem w
armii generała Władysława Andersa. Jego siostra Wanda pozostała wraz z
matką na zesłaniu aż do 1946 roku. Nie rozpamiętywały swoich sybirskich
ran, uważały bowiem, że los był dla nich łaskawy. Matka ze zgrozą
wspominała rodzinę swego męża. Michał Jarosławski został wywieziony przez
NKWD razem z żoną i sześciorgiem dzieci, z których najstarsze miało
dziewięć lat. Wszyscy umarli z głodu...
Bieżeńcy,
czyli uciekający przed Niemcami Polacy z zachodnich i centralnych
województw, też byli deportowani. Przede wszystkim w czasie trzeciej
masowej deportacji pod koniec czerwca i w lipcu 1940 roku. Szacuje się, że
wywieziono wtedy około 240 tysięcy ludzi. Wśród ocalonych młodych Polaków,
późniejszych żołnierzy gen. Władysława Andersa, byli nie tylko chłopcy z
Kresów noszący legitymacje z napisem: "Bez Wilna i Lwowa nie ma Polski",
lecz także ci z Pomorza, Wielkopolski czy ze Śląska. Ich rodziny szukały
schronienia przed Niemcami na wschodzie kraju. Trafiły do sowieckiego
piekła.
Także podczas czwartej masowej deportacji w czerwcu 1941 r. wywożono
uciekinierów z niemieckiej zony okupacyjnej. Ta deportacja była
charakterystyczna dla sowieckiej ideologii i wyrastającego z niej
terroryzmu państwowego. Do "elementów reakcyjnych", obcych ideologicznie,
zaliczono już nie tylko inteligentów i ich rodziny, ale również
wykwalifikowanych robotników! Czwartą deportację szacuje się na około 300
tysięcy ludzi.
"Wyzwoliciele"?
Trzeba tu wyjaśnić młodszemu Czytelnikowi tragiczny paradoks naszej
historii. Niemiecki atak na Związek Sowiecki uratował życie setkom tysięcy
Polaków dogorywających w łagrach, więzieniach, na robotach przymusowych,
nawet tym, których nazywano "wolnymi osiedleńcami" (wolnymi od domu i
pożywienia...). W miastach kresowych wejście Niemców, mimo ich licznych
zbrodni popełnionych wcześniej na Polakach, witano z ulgą... Niech to
sobie przemyślą ci, którzy mówią dziś, że Związek Sowiecki zniewolił po
wojnie Polskę, ale było to jednak wyzwolenie. To jest opinia rusofila.
Germanofil może mu odpowiedzieć, że dzięki atakowi niemieckiemu tysiące
Polaków opuściło więzienia i łagry, że możliwa była ewakuacja ponad stu
tysięcy Polaków, w tym tysięcy dzieci, z nieludzkiej ziemi na Bliski
Wschód; że zostały pokrzyżowane plany piątej wielkiej deportacji, która
miała nastąpić 26 czerwca 1941 r. i obejmować Wileńszczyznę i Litwę. Polak
powinien mieć własny punkt widzenia na zagadnienie "wyzwolenia". Dobrze to
obrazuje tużpowojenny dowcip: "Bodajby cię Niemcy okupowali, a Sowieci
wyzwalali!". Jeszcze lepiej słynny początek wiersza Józefa "Ziutka"
Szczepańskiego: "Czekamy ciebie czerwona zarazo, byś wybawiła nas od
czarnej śmierci. Byś kraj nam przedtem rozdarłszy na części, była
zbawieniem witanym z odrazą". W lecie 1941 r., po podpisaniu wymuszonej na
Sowietach przez aliantów umowy Sikorski - Stalin, można było powiedzieć,
że czarna zaraza wybawiła tysiące naszych rodaków od czerwonej śmierci.
Jedni warci drugich. Lepiej, by nas już nigdy więcej nie "wyzwalali".
Statystyka Golgoty Wschodu
Ilu obywateli Rzeczypospolitej Polskiej wywieziono na Sybir w okresie od
września 1939 r. do czasów PRL? Ilu z nich straciło tam życie? Jest rzeczą
oczywistą, że dokładnych danych nigdy już nie poznamy. Trudno, by było
inaczej, skoro nie wiemy nawet dokładnie, ilu obywateli RP straciło życie
w czasie wojny w ogóle. Podawana przez całe lata liczba 6 milionów jest w
ostatnich latach kwestionowana. Na przykład profesor Paweł Wieczorkiewicz,
wybitny znawca wojennej historii Polski, uważa, że zamordowano nam w
czasie wojny osiem i pół miliona współobywateli. Usankcjonowana przez
aliantów sowiecka aneksja części terytorium Polski zaciemniła obraz
sytuacji i uniemożliwiła przeprowadzenie dokładnego rachunku strat.
Ogłoszone 14 lutego 1946 r. wyniki pierwszego po wojnie spisu powszechnego
były szokujące - tylko 23 miliony 900 tysięcy obywateli w stosunku do
ponad 36 milionów przed wojną! Ilu zginęło, ilu pozostało na utraconych
Kresach, ilu wybrało emigrację zamiast życia w państwie komunistycznym?
W przypadku ofiar Sybiru musimy się opierać na szacunkach oraz na danych
przekazywanych władzom RP na uchodźstwie na gorąco, w okresie wojny i tuż
po niej. Szacowano, że podczas zbrodniczych deportacji w latach 1940-1953
wywieziono w głąb Sowietów kilka milionów obywateli Polski.
Sowieci deportowali
1 milion 114 tysięcy obywateli RP zamieszkujących sowiecką strefę
okupacyjną,
336 tysięcy, obywateli RP z centralnej i zachodniej Polski (uciekinierów),
250 tysięcy poza wielkimi deportacjami aresztowanych indywidualnie,
140 tysięcy skierowanych do pracy przymusowej,
180 tysięcy oficerów i żołnierzy,
pod koniec wojny i po wojnie co najmniej 50 tysięcy żołnierzy AK,
10 tysięcy górników ze Śląska.
Wcielili przymusowo do Armii Czerwonej blisko ćwierć miliona młodych
Polaków.
Razem stanowi to około 2 milionów 300 tysięcy ludzi. Liczbę unicestwionych
w Sowietach Polaków - na skutek deportacji - szacuje się na ponad milion.
Protest Stanisława Rymaszewskiego
Przed kilkoma laty ukazała się książeczka "W obronie zaginionych krzyży",
napisana przez sybiraka, autora dobrze udokumentowanych wspomnień
sybirskich - Stanisława Rymaszewskiego. Była ona reakcją na publikację
warszawskiego Ośrodka Karta "Represje sowieckie wobec Polaków i obywateli
polskich" (2002). Według Indeksu represjonowanych Karty, odwołującego się
do archiwów NKWD oraz do badań historyków rosyjskich, białoruskich i
litewskich, w latach 1939-1941 deportowano w głąb Związku Sowieckiego
tylko około 330 tysięcy obywateli RP, w tym około 200 tysięcy Polaków.
Zastrzeżenia budzą nie tylko liczby, ale i pośmiertne przebieranie w
ofiarach, klasyfikowanie pod względem narodowości, traktowanie
Rzeczypospolitej Polskiej jako miejsca tymczasowego pobytu ludzi różnych
narodowości, a nie jako państwa, które poniosło wyliczalne straty - przede
wszystkim pod względem liczby obywateli, ofiar zbrodniczych działań
okupantów. Stanisław Rymaszewski pisze: "Na podstawie 'bazy źródłowej'
sowieckiego archiwum, przyjętej dla weryfikacji liczby polskich zesłańców,
z przykrością stwierdzam, że dane zawarte w raporcie 'Represje sowieckie
wobec Polaków i obywateli polskich' stanowią zakłamanie jednego z
większych rozdziałów historii martyrologii Narodu Polskiego; martyrologii
polskiej ludności kresowej z zesłań w latach 1940-1941 do ZSRS. W
sytuacji, kiedy brak danych uniemożliwia uściślenie prawdy, to niech w
historii pozostanie ta dostępna prawda, która została ustalona przez
ofiary 'na żywo' - w przedziale wielkości, a nie precyzyjnie
udokumentowane kłamstwo oprawcy". Protest polskiego sybiraka nie wzbudził
w kraju zainteresowania. Kiedy pojechałem do Berlina na wystawę Eriki
Steinbach, przeczytałem tam, że Sowieci deportowali w głąb Związku
Sowieckiego 300 tysięcy Polaków. "Kłamstwo oprawcy", o którym mówi pan
Stanisław, bardzo szybko znalazło chętnych do upowszechniania. Ponad 60
lat po wojnie nie mamy w kraju poważnych, kompleksowych badań naukowych -
ani na temat liczby poległych, zmarłych lub zamordowanych w czasie wojny
obywateli polskich, ani na temat liczby ofiar wojennego i powojennego
Sybiru. To wszystko jeszcze przed nami, bo historia nie znosi
niechlujstwa. Sybirskie krzyże apelują do nas, byśmy nie utracili
pamięci."
Ballada zesłańców
Słowa i muzyka anonimowe, powstały
w roku 1940 podczas deportacji. Balladę można śpiewać tak jak "Boże, coś
Polskę",
ma też ona jednak swą oryginalną melodię.
Ojczyzno nasza, ziemio ukochana,
w trzydziestym dziewiątym cała krwią zalana.
Nie dość, że Polskę na pół rozebrali,
to jeszcze Polaków na Sybir wygnali.
Dziesiąty luty będziem pamiętali,
gdy przyszli Sowieci, myśmy jeszcze spali,
i nasze dzieci na sanie wsadzili,
na główną stację wszystkich dowozili.
O, straszna chwila, o, straszna godzina,
rodząca swoich bólów zapomina,
ale Wam powiem, nie zapomnę chwili,
gdy nas w ciemny wagon jak w trumnę wsadzili.
O, żegnaj, Polsko, żegnaj, chato miła,
o, żegnaj, ziemio, któraś nas karmiła,
żegnaj, słoneczko i gwiazdy złociste,
my odjeżdżamy z tej ziemi ojczystej.
Cztery dni polską ziemią my jechali,
lecz żeśmy ją tylko przez szpary żegnali.
W piąty dzień sowiecka maszyna ryknęła,
jakby każdego sztyletem przeszyła.
Mijają doby, tygodnie mijają,
raz na dzień chleba i wody nam dają,
mijamy Rosję i góry Uralu
i tak jedziemy wciąż dalej i dalej.
Czwartego marca stanęła maszyna
i tak już transport z nami się zatrzymał,
jedziemy autem, a potem saniami,
przez śnieżną tajgę, rzekami, lasami.
Oj, smutna była nasza karawana,
"kipiatku" z chlebem dali nam co rana,
dzieci zmarznięte z sani wypadają,
a na noclegach umarli zostają.
O, Polsko piękna, ziemio nasza święta,
gdzie Twoje syny, gdzie Twoje orlęta?
Dzisiaj w sybirską tajgę przyjechali.
Czy będziem Ciebie kiedy oglądali?!
Słoneczko złote smutno nas witało,
gdy do baraku rano zaglądało.
Dwie białe trumny sosnami ubrane,
nad nimi matki klęczą zapłakane.
Jesteśmy sami, straż nas zostawiła,
bo cóż tu będzie koło nas robiła?
Świat nam zamknęli, wszędzie lasy, drzewa,
nawet ptaszyna nam tu nie zaśpiewa.
Zima, śniegi straszne, w lesie ciężka praca,
głód i tęsknota bardzo nas przygniata,
tyfus okrutny wśród ludzi się szerzy,
co dzień to więcej pod sosnami leży.
I przyszła wiosna, słońce zajaśniało,
lecz u nas wcale nie poweselało,
tylko po lesie słychać głos płaczący:
"O, Jezu Chryste, w Ogrójcu mdlejący!".
Polska Królowo, zlituj się nad nami,
nad polską ziemią i nad Polakami,
powróć nas, powróć do ziemi ojczystej,
Królowo Polski! Panienko Przeczysta!
W sobotę, 10 lutego, po godzinie 21.40 Telewizja Trwam wyemituje pierwszą
część relacji sybiraków nagranych w Szymbarku na Kaszubach, w drewnianym
domu zbudowanym w XVIII wieku pod Irkuckiem, przewiezionym do Polski i tu
ponownie złożonym. Relacje będą wzbogacone fragmentami filmów
dokumentalnych poświęconych sybirskiej odysei Polaków w okresie wojny.
Zapraszamy do obejrzenia tego programu oraz do refleksji i modlitwy w
intencji tych rodaków, którzy nigdy nie powrócili z "nieludzkiej ziemi".
Tekst pochodzi z gazety "Nasz Dziennik"
|