(23.07.2008)
Wojciech Szatkowski: "25. lipca mija 100. lecie
urodzin znanego polskiego narciarza, olimpijczyka, Bronisława Czecha.
Bronek był człowiekiem, który posiadał wiele pasji. Najważniejszą było
niewątpliwie narciarstwo, ale niemniej ważne były: góry, taternictwo,
ratownictwo, szybownictwo, zainteresowania plastyczne i muzyczne, które
odziedziczył po matce oraz rzeźba.
Narty były największą pasją jego życia, a działalność sportowa pochłonęła
go niemal całkowicie. Oddał jej swój talent, zdrowie, czas i umiejętności.
Chętnie startował w zawodach i w swojej karierze osiągał wartościowe
wyniki, jeśli chodzi o starty, zwłaszcza w obsadzie międzynarodowej.
Dziennikarze krajowi i zagraniczni nieprzypadkowo pisali, iż „Bronek jest
asem polskiego narciarstwa”, „super talentem” itd. Wszechstronność i
postawa tego zawodnika budziła w latach jego startów i budzi dzisiaj
wysokie uznanie. Jako zawodnik Bronek był niesłychanie, jakbyśmy to
powiedzieli dzisiaj – medialny. Obdarzony poczuciem humoru, zawsze
elegancki i opalony na brąz, otoczony koleżankami i kolegami z kadry oraz
licznymi przyjaciółmi. Znane były jego powiedzenia: „bez śniegu i cukru
nie wyobrażam sobie zawodów narciarskich”, „trasa biegu była świetna,
miałem dwa upadki, ale gaz na zjazdach mnie nie opuszczał”, „przed
zawodami nie pij, nie pal, a kiedy przed tobą start – nie zadawaj się z
dziewczynkami” i inne.
Sportowe zainteresowania odziedziczył po ojcu, Józefie, znany cykliście.
Pierwszy jego start na nartach miał miejsce 18 stycznia 1925 r., na
Lipkach, w biegu na 5 km, w zawodach zorganizowanych przez sekcję
narciarską zakopiańskiego „Sokoła”. Czech zajął w nim 1. miejsce w
kategorii juniorów (wg kalendarium dr Haliny Zdebskiej w najlepszym opr.
naukowym o Czechu, książce „Bohater sportowy. Studium indywidualnego
przypadku Bronisława Czecha (1908-1944)”). W czasie kariery startował w
barwach klubów: SN PTT Zakopane (1925-36), a pod koniec AZS Kraków
(1936-39). Popularny w latach 20. i 30. Bronek był pierwszym polskim
narciarzem klasy światowej, bardzo wszechstronnym, „gigantem
wszechstronności”, jako go określił prof. Józef Lipiec, uprawiającym
zarówno konkurencje klasyczne: biegi narciarskie (a wśród nich biegi do
kombinacji norweskiej, bieg otwarty na 18 km, sztafetę 4 razy 10 km i 5
razy 10 km oraz maratony narciarskie na 50 km), kombinację norweską i
skoki, jak i konkurencje alpejskie (slalom, zjazd i kombinację alpejską).
We wszystkich tych konkurencjach zimowych odnosił znaczące międzynarodowe
sukcesy. Trzykrotnie startował w Zimowych Igrzyskach: po raz pierwszy w
1928 r. – Saint Moritz (10. w kombinacji norw.), potem w 1932 r. – Lake
Placid (7. w kombinacji norw.) i 1936 r. – Garmisch-Partenkirchen.
Dziewięciokrotnie startował w zawodach rangi Mistrzostw Świata Federacji
Narciarskiej FIS: 1929 – Zakopane – tutaj najlepszy wynik, 4. miejsce w
kombinacji norweskiej, 1930 – Oslo, 1933 – Innsbruck, 1934 – Solleftea,
1935 – Wysokie Tatry, 1936 – Innsbruck (w narciarstwie alpejskim), 1937 –
Chamonix, 1938 – Engelberg (w narciarstwie alpejskim) i po raz ostatni
1939 Zakopane. 24. razy zdobywał mistrzostwo Polski: w biegu na 18 km
(1929, 1933), w skokach (1928, 1929, 1931, 1934), w kombinacji norweskiej
(1927, 1928, 1929, 1934, 1937), w biegu zjazdowym (1929, 1937), slalomie
(1936, 1937), kombinacji alpejskiej (1936, 1937) i w sztafetach 4 i 5 x 10
km (1927-1933).
Jego kariera sportowa trwała 15 lat. Najlepiej wypadał w kombinacji
norweskiej i skokach. Osiągnął szereg rekordów skoczni: w Ponte di Legno
we Włoszech, Raxie w Austrii, był dwukrotnym rekordzistą Krokwi: do 63 m
(1929 r.). Skakał też na skoczni „mamuciej” w Planicy (17. marca 1935 r.).
Skoki Czecha odznaczały się wielką elegancją. Równym prowadzeniem nart, na
wzór najlepszych Norwegów: Narvy Bonny, Thorleifa Hauga, Jacoba Tullina
Thamsa, czy braci Ruud, oraz eleganckim, zgodnym z obowiązującym wówczas
stylem aerodynamicznym, wychyleniem ciała do przodu. Przykładał dużą uwagę
do eleganckiego ubioru, nosił zawsze wyprasowane spodnie, białą koszulę, a
na nią ubierał modny sweter narciarski z wycięciem w „serek”. Stąd też
nazywano go „narciarskim elegantem” lub „narciarzem-gentelmanem”. Takiej
samej elegancji wymagał, już jako trener polskich klasyków, od swoich
podopiecznych. Przygotowywał polskich narciarzy do MŚ 1939 i ZIO 1940 r. W
końcu lat 30. był cenionym i szanowanym instruktorem w szkole narciarskiej
na Kasprowym Wierchu (w latach 1938-1939), którą prowadził wraz ze
Stefanem Radkiewiczem. W Zakopanem źródłem dochodów był dlań sklep
sportowy przy Krupówkach. Uprawiał też z zamiłowaniem narciarstwo
turystyczne i ekstremalne, między innymi dokonał I. zjazdu z Niebieskiej
Przełęczy na północ, do Doliny Stawów Gąsienicowych, czy zjazdu Żlebem pod
Palcem do Doliny Suchej Kasprowej (1936 r.) z Romanem Serafinem i wielu
innych. Słynął w Zakopanem, że potrafił zatańczyć na nartach walca
(relacja Kazimierza Schiele), tj. ułożyć według własnej fantazji taki ciąg
różnych ewolucji na nartach, że sprawiały one wrażenie, jakby rzeczywiście
tańczył. Wszystkie te ewolucje wykonywał z niebywałą lekkością. Jego
trening zimowy i letni też budził wielkie uznanie, gdyż Bronek słynął w
Zakopanem z tego, że trenował... przez cały rok. W 1934 r. wydał, wspólnie
z Arturem Kasprzykiem, podręcznik narciarstwa „Narciarska zaprawa biegowa
i skokowa”, rekomendowany przez ówczesnego prezesa PZN, Aleksandra
Bobkowskiego. W wywiadzie dla Polskiego Radia tak wypowiadał się Bronisław
Czech o istocie narciarstwa, którą widział w ciągłym podnoszeniu swoich
umiejętności:
„...Narciarstwo łączy w sobie w niespotykanym gdzie indziej stopniu sport
z turystyką. Mnie się zdaje, że nie może być dobrym narciarzem ten, kto
nart używa wyłącznie do umożliwienia sobie wycieczek w zimie, nie
opanowawszy ich poprzednio, jak również nie uważam za prawdziwego
narciarza tego, kto ogranicza się tylko do treningu i zawodów, a nie ma
zrozumienia i ochoty do odbywania wycieczek turystycznych. Dla mnie
narciarz to sportowiec i turysta w jednej osobie, sportowiec posiadający
wysoki poziom sprawności, opanowujący technikę jazdy na nartach, w jak
najwyższym stopniu, kształcący treningiem i zawodami swą sprawność
fizyczną, a równocześnie – to turysta, który znajduje największą
przyjemność w podejmowaniu wycieczek, ba nawet wypraw wysokogórskich.
– Więc w wszechstronności dopatruje się Pan najważniejszej zalety
narciarstwa ?
– Tak jest. Niech pan popatrzy na narciarstwo tam, gdzie ono rozwinęło się
najbardziej, w Norwegii. Przecież nawet w dziedzinie sportowej Norwegowie
podkreślają wszechstronność i żądają od każdego dobrego narciarza, by był
i biegaczem i skoczkiem, by opanowywał również krótsze i dalsze dystanse.
W Norwegii ceni się nie mistrzów specjalistów w skokach, ale tytuły
„królów narciarstwa” nadaje się zawodnikom wszechstronnym. Na przykład
taki Haug. Przecież na Olimpiadzie w Chamonix był Haug pierwszy w biegu na
50 km, pierwszy w biegu na 18 km i trzeci w otwarty konkursie skoków...
Każdy, kto narciarstwo uprawia powinien ani na chwilę nie przestawać w
doskonaleniu się., ani na chwilę nie powinien zapominać, że jeżeli jest
zawodnikiem, to zawsze może osiągnąć jeszcze lepszy czas i jeszcze dłuższy
skok, że jeżeli jest turystą, to ma przed sobą jeszcze wiele długich
podejść i trudnych zjazdów, a nawet, jeżeli jest całkiem zwyczajnym, bez
pretensji wycieczkowiczem to zawsze w zakresie jego możliwości leży
przynajmniej osiągnięcie odznaki za sprawność”.
Mało znany jest fakt, że z zamiłowaniem jeździł na motocyklu. Świetnie się
wspinał, a świat wysokich gór, głownie Tatr (chociaż marzył o wyprawach w
Himalaje), oprócz świata nart, pociągał go najbardziej. Witold H. Paryski
pisał, że „Czech zawsze był umieszczany w cieniu innych wybitnych
indywidualności (zwłaszcza Wiesława Stanisławskiego i Wincentego
Birkenmajera), w rzeczywistości jednak w przełomowych dla taternictwa
latach 1928-29 Czech był jedną z czołowych postaci i przejście północnej
ściany Żabiego Konia, początek ważnego etapu w rozwoju taternictwa, było
dziełem przede wszystkim Czecha”. Miał na koncie wiele arcytrudnych
przejść, jednak swoimi sukcesami w tatrzańskich ścianach, nigdy się nie
chwalił, jako człowiek niezwykle skromny. Nie publikował opisów tych
przejść ani razu na łamach „Taternika”, co chętnie robili jego koledzy.
Czech wziął także w 8. wyprawach ratunkowych TOPR (tak wynika z księgi
wypraw TOPR). Pasjonowała go latem lekkoatletyka, biegi sztafetowe na
trasie Zakopane –Morskie Oko i kajaki. Od młodości pasjonowało go
malarstwo i rzeźba. Grał na skrzypcach i akordeonie.
Bardzo lubił loty szybowcowe. Zainteresowania szybownictwem datują się od
1932 r., kiedy Bronek, zainspirowany przez swojego przyjaciela Kazimierza
Schiele, wziął udział w kursie w Biegonicach, koło Nowego Sącza, gdzie
uzyskał uprawnienia pilota szybowcowego (w kategorii A i B), a potem na
kursie w Ustianowej zdobył jeszcze kategorię C. Między innymi dzięki jego
zapałowi w tym samym roku w Zakopanem powstało Koło Szybowcowe. W
październiku 1937 r., na stokach Gubałówki, brał udział w pierwszych
lotach szybowcowych w Zakopanem (wzięły w nich udział 3. szybowce
treningowe). Tuż przed wybuchem wojny wziął jeszcze udział w kursach
szybowcowych w Ustianowej i Polichnie. Wybuch II wojny światowej przerwał
rozwój Bronka. Załamały się też jego plany rodzinne. Czech, aresztowany
przez gestapo, z numerem 349, trafił do obozu śmierci w Oświęcimiu.
Przeżył tam najstraszniejsze cztery lata swojego życia, ale i w obozie nie
poddał się. Gdy hitlerowcy zaproponowali mu, by w zamian za uzyskanie
wolności szkolił niemiecką młodzież, zdecydowanie odmówił. Pozostał wierny
swoim ideałom, patriotyzmowi i Ojczyźnie, dla której wcześniej startował
na nartach. Z czasem zdrowie Bronka zaczęło się załamywać. Zmarł 5 czerwca
1944 r. Pamięć o Bronku ciągle trwa: od 1946 r. rozpoczęto organizację
Memoriału ku pamięci Jego i Heleny Marusarzówny, w kraju jest wiele szkół,
które noszą jego imię, w tym krakowska AWF. Gdyby podsumować jego życiorys
to można stwierdzić, iż Czech realizował swoim życiem greckie i
renesansowe idee rozwoju człowieka w wielu dziedzinach i płaszczyznach, a
wszystkie swoje liczne pasje, co należy podkreślić, starał się realizować
z pełnym zaangażowaniem. Dlatego śmiało może być i jest wzorem do
naśladowania dla polskiej młodzieży."
Foto-relacja (zdjęcia ze zbiorów Muzeum
Tatrzańskiego):
|