(08.07.2008)
Wojciech Szatkowski: "W
Katowicach w piątek i sobotę odbyły się dwa mecze polskich siatkarzy z
reprezentantami Chin. Obydwa dla nas szczęśliwe, gdy podopieczni
Raula Lozano dwa razy ograli reprezentantów Chin 3:1. Atmosfera była
fantastyczna: falowanie biało-czerwonymi flagami, „Polska wygra mecz”, „W
stepie szerokim” to utwory, które na całe gardło śpiewali ubrani w kolory
narodowe biało-czerwoni polscy kibice. Reporter Watry też zdzierał gardło,
by wspomóc naszych. „Spodek” był wypełniony po brzegi, praktycznie nie
było wolnych miejsc. Polscy reprezentanci po zakończonym zwycięsko
spotkaniu podziękowali „najlepszym kibicom świata”, ukłonili się i wysoko,
w geście triumfu, wznieśli ręce. Mecz pokazał dobrą dyspozycję polskich
siatkarzy, zarówno w ataku (przede wszystkim Wlazły, Winiarski, Świderski),
obronie (Ignaczak). Chińczycy, mimo dużej szybkości (pochwalić należy
przede wszystkim zawodników Chin z numerami 4, 5, 12, 18), nie poradzili
sobie ani z atomowymi serwami Wlazłego, ani z atakami Winiarskiego,
Wlazłego, Świderskiego i Kadziewicza, czy atakami z krótkiej Plińskiego i
Grzyba. W polu „Igła” - czyli Ignaczak wybronił kilka takich piłek, że
naprawdę czapki z głów. Najlepszym piłkarzem spotkania został wybrany
Mariusz Wlazły. Mecz pokazał jednak też, że polska drużyna nie jest
jeszcze takim monolitem, jakim była dwa lata temu na MŚ w Japonii.
Zdarzały się naszym przestoje, seryjnie potrafili tracić punkty i to z
pozornie łatwych piłek, mam też pewne zastrzeżenia do naszego bloku, który
często „spóźniał się”. Jest wiec trochę do poprawienia przed igrzyskami w
Pekinie, gdzie wystartują nasi reprezentanci. Już teraz trzymamy za nich
kciuki i życzymy, by pokazali na co ich stać i zrealizowali swoje i nasze
marzenia."
Foto-relacja (zdjęcia
Wojciech Szatkowski):
|