I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I
Od Marusarza do Małysza.

"Cztery olimpiady trenera Janusza Forteckiego".

Nigdy nie widziałem, by chwalił się swoim sukcesem trenerskim, który osiągnął przed laty w japońskim Sapporo. Bardzo rzadko mówi o swoich sportowych latach i ma do nich właściwy dystans. Uważa bowiem, że zrobił jako trener swoje i nie ma potrzeby ciągłego "odgrzewania" historii sprzed lat. A jednak... Lata 70., czyli okres w którym Janusz Fortecki był trenerem kadry narodowej, były bardzo dobre dla polskich skoków. Złoty medal Fortuny nie był jedynym zdobytym w tym okresie: w 1970 r. na Mistrzostwach Świata w Szczyrbskim Jeziorze brąz wyskakał Stanisław Gąsienica Daniel. W 1974 r. brąz w kombinacji norweskiej (skoki i biegi) wywalczył Stefan Hula, a w 1979 r. medal tego samego koloru na Mistrzostwach Świata w lotach narciarskich zdobył na planickiej "velikance" Piotr Fijas. Janusz Fortecki poprowadził polskich skoczków na trzy olimpiady: w 1972, 1976 i 1980 r. Po raz czwarty, w Sarajewie, wystąpił jako szkoleniowiec jugosłowiańskiej młodzieży. Dzisiaj mieszka w swoim domu na Krzeptówkach w Zakopanem z żoną Zofią i oddaje się z zamiłowaniem nowym pasjom: rzeźbi w drzewie, hoduje pstrągi w niewielkim stawie obok domu, a zimą codziennie jeździ na nartach. Ruch i aktywność to jego recepta na dobre samopoczucie, które prawie zawsze mu dopisuje. Jest także ciągle pogodnym człowiekiem, obdarzonym dużą dozą poczucia humoru.

***

W tym czasie polscy skoczkowie zbliżyli się do światowej czołówki. Mieliśmy wielu utalentowanych zawodników: znakomitego technika Tadeusza Pawlusiaka (klub BBTS "Włókniarz" Bielsko-Biała), skaczącego w pięknym stylu Adama Krzysztofiaka (SN PTT Zakopane i WKS Legia Zakopane), Stanisława Gąsienicę Daniela ("Wisła - Gwardia" Zakopane), który zawsze skakał daleko i wreszcie mistrza olimpijskiego Wojciecha Fortunę ("Wisła-Gwardia" Zakopane). W drugiej połowie lat 70 zaczęli sportowe kariery Stanisław Bobak (WKS Legia Zakopane) i Piotr Fijas (BBTS "Włókniarz" Bielsko-Biała) - obydwaj byli w centrum zainteresowania sportowego świata. Fijas, łowca odległości, jak o nim pisano po latach, rekordzista świata i wielu skoczni, w tym także Krokwi, trzy razy startował na olimpiadach. Bobak był z kolei dla świata wzorem techniki wybicia z progu. Cały świat podziwiał te umiejętności Bobaka - potwierdza trener Janusz Fortecki. Oprócz tego było zaplecze, a szkoły na terenie Podhala i Beskidów rokrocznie otrzymywały od klubów po kilkadziesiąt par skokówek, butów i szkoliły kilkuletnich nawet chłopców. Dzięki takiemu systemowi wyłaniano utalentowaną młodzież.
Tę zdolną młodzież trenowali wychowawcy: trener zakopiańskiej "Wisły-Gwardii" Jan Gąsiorowski, który od razu potrafił dostrzec utalentowanego zawodnika spośród wielu, którzy zgłaszali się do klubu i Janusz Fortecki. Obaj trenerzy byli bardzo zaangażowani w to co robili, zasługując w pełni na opinię profesjonalistów. Ściśle ze sobą współpracowali, co dało określone wyniki. Obydwaj też postawili sobie bardzo wysoką poprzeczkę, jeśli chodzi o wyniki sportowe: - dla mnie liczył się na takich imprezach jak Zimowe Igrzyska, czy Mistrzostwa Świata tylko medal i punktowane miejsca - do szóstego. Reszta to już jest uczestnictwo - mówi Janusz Fortecki.

* * *

Janusz Fortecki urodził się 23 grudnia 1932 r. w Skawinie, ale od dzieciństwa związany jest z Zakopanem. Do narciarstwa trafił po wojnie i został zawodnikiem Harcerskiego Klubu Sportowego, a potem startował w zakopiańskim AZS-ie. Opiekowali się nim wspaniali trenerzy - wychowawcy kilku pokoleń usportowionej młodzieży - Franciszek Marduła oraz Mieczysław Kozdruń. Na skoczni na Kirze Miętusiej Janusz Fortecki odniósł poważną kontuzję - było to zwichnięcie stawu biodrowego. Mimo zakazów lekarzy wrócił do sportu po długiej rehabilitacji. Startował jako student w akademickich mistrzostwach świata i wywalczył na nich dwa medale w skokach - w Zakopanem i Oberammergau. W życiu postawił nie tylko na sport. Skończył studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Następnym celem w jego życiu stała się praca trenerska. Najpierw współpracował z trenerem Kozdruniem, a potem w 1969 r. objął stanowisko trenera kadry narodowej skoczków. Pozostał na nim do 1976 r., czyli przez siedem lat.
Z polskimi skoczkami po medale
Już w rok po objęciu przez Janusza Forteckiego posady trenera reprezentacji Polskich skoczków, odnieśli oni znaczący międzynarodowy sukces. Stanisław Gąsienica-Daniel zdobył brązowy medal na dużej skoczni podczas Mistrzostw Świata w Szczyrbskim Jeziorze w 1970 r. Skoczkowie z białym orłem na ramieniu byli ozdobą wielu międzynarodowych imprez, takich jak: Turniej Czterech Skoczni, Puchar Beskidów, Puchar Przyjaźni i innych. Tacy zawodnicy jak Krzysztofiak, Pawlusiak, Gąsienica - Daniel, Zubek, Zarycki należeli do światowej czołówki. Później dołączył do nich Wojciech Fortuna. Jego sukces był też największym osiągnięciem trenerskim Janusza Forteckiego. To właśnie on miał stać się bohaterem polskich skoków w roku 1972. Fortuna, aby zakwalifikować się na wyjazd olimpijski, miał zająć miejsce w dwudziestce podczas Konkursu Czterech Skoczni. To mu się jednak nie udało i jego wyjazd do Sapporo stał pod znakiem zapytania. Trenerzy Fortecki i Gąsiorowski wiedzieli o rosnącej formie Fortuny i rozpoczęła się walka o paszport olimpijski dla tego zawodnika. Zaangażowali się w nią głównie trenerzy, a także kilku znanych dziennikarzy sportowych. Gdy Fortuna wygrał w ostatnich przedolimpijskich eliminacjach na Wielkiej Krokwi w Zakopanem, władze sportowe podjęły decyzję o dołączeniu go do reprezentacji przygotowującej się do startu olimpijskiego. Fortunie w ekspresowym tempie uszyto strój olimpijski a potem cała ekipa samolotem odleciała do Japonii. Co się stało potem wszyscy wiemy. Złoto zdobyte na Okurayamie było czymś niespodziewanym. Po powrocie do kraju zamiast dalszych treningów zaczęły się bankiety i obwożenie Fortuny po kraju na spotkania w kolejnych zakładach pracy. Fortecki w tym nie uczestniczył. - Nie brałem udziału w tych przyjęciach zakopiańskich, bo było mi wstyd. Wielka euforia, ale za tym nic nie idzie... Zamiast wydawać pieniądze np. na jazdę białymi końmi (a przecież żadnej wojny nie wygraliśmy), lepszy pożytek byłby, gdybyśmy wybudowali następne skocznie do treningu, zatrudnili więcej trenerów, bo to mogłoby procentować. Wtedy ten medal miałby konkretny wymiar pomocy dla sportu .
Oczywiście ciągłe bankiety, zaniedbywanie treningów odbiły się na dalszych sportowych losach Wojciecha Fortuny. Już nigdy nie odegrał on ważniejszej roli. Na nic się zdały nawoływania trenerów, by dać mu spokój. Widząc, że źle skacze, to właśnie trener Fortecki zaproponował mu, by zakończył karierę. W jego miejsce przyszli inni utalentowani zawodnicy - Bobak, Fijas i inni. Ich celem były Zimowe Igrzyska w Innsbrucku. Te jednak skończyły się dla nas totalną klęską. Nowa technologia produkcji kombinezonów przepuszczających dała ogromną przewagę zawodnikom austriackim, którzy w Innsbrucku wygrali praktycznie wszystko. Najlepszy z Polaków - Stanisław Bobak był daleko. Po powrocie do kraju rozpoczęło się, charakterystyczne dla naszego sportu "szukanie winnych" i oczywiście znaleziono ich ... w szeregach trenerów. Wtedy Janusz Fortecki zrezygnował ze swojej funkcji. Wrócił do polskiego sportu przed Zimowymi Igrzyskami w Lake Placid, podczas których prowadził polskich kombinatorów klasycznych. Uważa jednak, że takie powroty nie są dobre. - Nie można być "wiecznym trenerem"- mówi. Trzeba dać miejsce młodym. Należy odejść po osiągnięciu sukcesu, bo to jest najlepszy i najwłaściwszy moment.
Potem wyjechał na cztery lata do Jugosławii. Tam na skoczni na Vlasiču szkolił jugosłowiańską młodzież, przygotowującą się do Zimowych Igrzysk w Sarajewie. To była już jego czwarta olimpiada w roli trenera. W wolnych chwilach łowił ryby i zbierał grzyby, głównie borowiki, których na zboczach Vlasiča nigdy nie brakowało. Latem ze swoimi podopiecznymi jeździł nad morze. Pewnego razu podczas pobytu nad Adriatykiem wypłynął kajakiem daleko w morze. Wydawało mu się że do wyznaczonego przez siebie punktu dopłynie szybko, a był to szmat drogi. Powrót z wyspy przypadł na sztorm. Dał sobie jednak radę, mimo iż do brzegu dotarł w nocy. Polubił też Jugosłowian. Gdy do Polski dotarły wiadomości o bratobójczej wojnie domowej w Jugosławii zareagował od razu i wysłał paczki żywnościowe swoim przyjaciołom z dawnych lat.

* * *

Ciekawe są jego uwagi dotyczące istoty zawodu trenera, które mimo upływu ponad 30 lat od pamiętnego medalu Wojciecha Fortuny w Sapporo, wcale nie uległy dezaktualizacji.

Najtrudniejsza jest świadomość, że trener realizuje swoje koncepcje, wkłada wysiłek, pracę, lecz egzamin zdaje za niego zawodnik. Jeśli podopieczni nie będą skakać jak należy, staniesz się zerem. Gdy zawodnik skacze dobrze, wtedy cię lubi. Gdy mu nie idzie - traci zaufanie. I Stanisław Daniel - Gąsienica, któremu od czasu zdobycia brązowego medalu na FIS 1970 nic się, mimo wytężonej pracy nie udawało, miał prawo wątpić w moje umiejętności. Gdy jeszcze na gorąco analizuję sytuację, mogę dojść do wniosku, iż z niektórymi zawodnikami poszło się na zbyt duże obciążenia, że masywnie zbudowany Staszek Daniel za intensywnie ćwiczył ciężarami i właśnie na skutek tego stracił na dłuższy okres dynamikę wyjścia z progu. W teorii każdy z kadrowiczów miał indywidualny plan treningowy, w wyniku różnorakich przeszkód i kontuzji w praktyce nikt, poza jednym Wojtkiem Fortuną, nie mógł go realizować .

Uważa, że błędem było ciągłe zawężanie kadry skoczków do zaledwie kilku zawodników. Brakowało szerszego zaplecza, z którego mógł, po wcześniejszych eliminacjach i własnych obserwacjach, wyłonić tych, którzy byli po prostu najlepsi.

Najbardziej przeszkadzało mi w pracy zwężenie grupy, które nastąpiło po części również na skutek wyskoków i wybryków poszczególnych zawodników. A przecież przy wyjeździe na pierwszy śnieg grupa powinna być szeroka. W przeciwnym wypadku przewaga tych, którzy wcześniej wystartowali staje się tak ogromna, że nadrobienie dystansu przez pozostałych, często nie mniej utalentowanych , staje się niemożliwością. Niech walka idzie o to, kto zakwalifikuje się do najważniejszych zagranicznych startów, a nie kto wejdzie i utrzyma się w kadrze. Ze spraw ogólniejszych niemałe utrudnienie stanowi mała u nas ilość skoczni o różnorodnych parametrach. Doświadczenia wskazują, że 50 - 60 skoków oddanych na jednym obiekcie, np. na Dużej Krokwi, stwarza granicę, poza którą pojawia się stereotyp, skok traci w odczuciu zawodnika plastyczność. No i najważniejsze - pracować, gdy chodzi o organizację szkolenia mniej szablonowo, przerzucać się z obiektu na obiekt zależnie od potrzeb i aktualnych warunków śnieżnych. Sądzę, że zamiast niejednokrotnie bez koniecznej potrzeby wydawać dewizy na szkolenie za granicą, należałoby zbudować skocznie w Karkonoszach, w Bieszczadach, w których niejednokrotnie już u progu zimy śnieg leży grubą warstwą.
Wykorzystując falę entuzjazmu, jaką wzbudził wielki sukces Wojciecha Fortuny, wychowanka trenera Wisły Jana Gąsiorowskiego, z którym znakomicie mi się współpracuje, trzeba ruszyć szeroką pracę z młodzieżą nie tylko tak jak się to dotychczas działo, w paru klubach. W klubie z którego wyszedłem, zakopiańskim AZS-ie, nie ma dziś trenera skoków, potężny w konkurencjach zjazdowych zakopiański MKS w ogóle nie zajmuje się i tą konkurencją. Bez nieustannego dopływu młodych talentów, bez ścisłego współdziałania z trenerami klubowymi mowy nie ma o trwałym dołączeniu naszych najlepszych do światowej czołówki .

Twierdzi zdecydowanie, że trenerem może być tylko profesjonalista. Takim według niego jest Apoloniusz Tajner i Piotr Fijas. Wspomina takich trenerów, którzy przy sporcie być "wieczni" i nie chcieli odejść ze sportu. Droga do sportowego sukcesu, według Janusza Forteckiego to właściwa praca z młodzieżą, wyposażoną w dobry sprzęt, stworzenie szerokiego zaplecza i praca poparta odpowiednimi środami finansowymi.
Według niego Zakopane coraz bardziej upada pod względem sportowym. Kluby biednieją, nie stać ich na szkolenie zawodników, a przede wszystkim seniorów. Niektóre obiekty, za wyjątkiem Wielkiej Krokwi, też przedstawiają wiele do życzenia. Bardzo cieszy go natomiast sukces Małysza i zespołu trenera Tajnera. Nie bierze udziału w organizacji wielkich imprez sportowych. - Trzeba dać miejsce młodym - mówi. Po raz ostatni był szefem konkursu skoków na Wielkiej Krokwi w 1996 r. Był to puchar świata w skokach narciarskich.
Zamiłowanie do czynnego ruchu i wypoczynku, zakorzenione w nim ponad czterdzieści lat wcześniej, nie pozwala na bierny odpoczynek. Zimą często jeździ na nartach zjazdowych na pobliskim Budzowskim Wierchu. Czasami przypina też narty biegowe. Jego żona - Zofia lubi narciarskie nowinki i jeździ z kolei na nartach karwingowych i snowboardzie. Jan, Zosia i Marysia, trójka wnucząt, często rusza pod wodzą Janusza na narciarskie stoki.
Latem Janusz Fortecki jest zamiłowanym grzybiarzem. Jego główną pasją jest jednak wędkowanie. Ze swoim dawnym trenerem, druhem Franciszkiem Mardułą, lub z innymi przyjaciółmi wyjeżdża na ryby na pobliskie Jezioro Orawskie lub nad Dunajec. Lubi też wiosłowanie. Koło domu wybudował dwa niewielkie stawy, w których hoduje pstrągi. A jeśli już mówimy o domu państwa Forteckich to panuje w nim niepowtarzalna atmosfera. Tworzy ją Zofia z domu Szatkowska, wraz z Januszem. Na ścianach obrazy Marka Żuławskiego i trofea złowionych ryb. Zofia Fortecka jest z zamiłowania malarką na szkle. Ma własny styl, gdyż maluje na szkle miniaturki z życia świętych, głównie polskich, ale nie tylko. Zofia Fortecka wraz z córką miała już wiele międzynarodowych wystaw swoich prac, między innymi w Rzymie, Paryżu, Meksyku i w kraju. Warto dodać, że krzyże w których są umieszczane miniaturki Zofii wykonuje własnoręcznie jej mąż. Sam rzeźbi także małe drewniane ptaszki. Każdy dzień jest dla niego wyzwaniem do czegoś zupełnie nowego i niepowtarzalnego. I tak właśnie Janusz Fortecki go traktuje.

(Powrót)
 

I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I