|
|
|||||||
Echa spod Giewontu | |||||||
MIESIĘCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEJ RODZINY W ZAKOPANE |
|||||||
* KWIECIEŃ 2002 * W numerze: Miłosierdzie Boże W 60 rocznicę śmierci Bł. Ks. Piotra Dańkowskiego Bierzmowanie Archiwum: Echa spod Giewontu wrzesień 2001, październik 2001, listopad 2001, grudzień 2001, styczeń 2002, luty 2002, marzec2002 KWIECIEŃ W LITURGII, ŻYCIU KOŚCIOŁA I W NASZEJ PARAFII
1. PONIEDZIAŁEK W OKTAWIE WIELKANOCY Czytania: Dz 2,14.22-32; Mt 28,8-15 2. WTOREK W OKTAWIE WIELKANOCY Czytania: Dz 2,36-41; J 20,11-18 3. ŚRODA W OKTAWIE WIELKANOCY Czytania: Dz 3,1-10; Łk 24,13-35 60 ROCZNICA MĘCZEŃSKIEJ ŚMIERCI BŁOGOSŁAWIONEGO KS. PIOTRA DAŃKOWSKIEGO. UROCZYSTA MSZA ŚW. Z TEJ OKAZJI ZOSTANIE ODPRAWIONA O GODZ. 19.00. SERDECZNIE ZAPRASZAMY. 4.CZWARTEK W OKTAWIE WIELKANOCY Czytania: Dz 3,11-26; Łk 24,35-48 Wspomnienie św. Izydora, biskupa i doktora Kościoła. Św. Izydor jest patronem rolnikówPierwszy czwartek miesiąca O godz. 18.30 naszym kościele Nowenna do Matki Bożej Nieustającej Pomocy5. PIĄTEK W OKTAWIE WIELKANOCY Czytania: Dz 4,1-12; J 21,1-14 Pierwszy piątek miesiąca 6. SOBOTA W OKTAWIE WIELKANOCY Czytania: Dz 4,13-21; Mk 16,9-15 W naszej parafii od godz. 19.45 do 21.00 adoracja Najświętszego Sakramentu w intencjach Ojca Świętego Jana Pawła II7. II NIEDZIELA WIELKANOCNA czyli MIŁOSIERDZIA BOŻEGO Czytania: Dz 2,42-47; 1 P 1,3-9; J20,19-31 Na Mszy św. o godz. 12.30 będziemy się modlić za chorych na stwardnienie rozsiane. Po Mszy św. spotkanie i życzenia chorych i sympatyków Podhalańskiego Oddziału Stowarzyszenia Chorych na Stwardnienie Rozsiane. O GODZ. 19.00 Msza sw. iw intencji Jana Pawła II. 8. Poniedziałek – 2 tygodnia Wlkn. UROCZYSTOŚC ZWIASTOWANIA PAŃSKIEGO Czytania: Iz 7,10-14; Hbr 10,4-10; Łk 1,26-38 9. Wtorek 2 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 4,32-37; J 3,7-15 10. Środa 2 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 5,17-26; J 3,16-21 11. Czwartek2 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 5,27-33; J 3,31-36 O godz. 18.30 W naszym kościele Nowenna do Matki Bożej Nieustającej Pomocy12. Piątek 2 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 5,34-42; J 6,1-15 13. Sobota 2 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 6,6,1-7; J 6,16-21 Wspomnienie św. Marcina I, papieża i męczennika14. III NIEDZIELA WIELKANOCNA Czytania: Dz 2,14.22-28; 1P 1,17-21; Łk 24,13-35 15. Poniedziałek 3 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 6,8-15; J 6,22-29 16. Wtorek 3 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 7, 51-59; 8,1; J 6,30-35 Dzień modlitw w intencji Papieża. W naszym kościele o godz. 19.00 Msza św. w intencji Ojca Świętego Jana Pawła II 17. Środa 3 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 8, 1b-8; J 6,35-40 KS. KARDYNAL FRANCISZEK MACHARSKI NA MSZY O GODZ. 17.00. UDZIELI MLODZIEŻY NASZEJ PARAFII SAKRAMENTU BIERZMOWANIA 18. Czwartek 3 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 8, 26-40; J 6, 44-51 O godz. 18.30 W naszym kościele Nowenna do Matki Bożej Nieustającej Pomocy19. Piątek 3 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 9,1-20; J 6,52-59 Trzeci piątek miesiąca –dzień szczególnej modlitwy ku czci Miłosierdzia Bożego. 20. Sobota 3 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 9,31-42; J 6,55.60-69 21. IV NIEDZIELA WIELKANOCNA Czytania: Dz 2,14a.36-41; 1P 2,20 b-25; J 10,1-10 22. Poniedziałek 4 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 11, 1-18; J 10,11-18 23. Wtorek 4 tyg. Wlkn. – UROCZYSTOŚC ŚW. WOJCIECHA, BISKUPA I MĘCZENNIKA, głównego patrona Polski Czytania: Dz 1,3-8; Flp 1, 20c-30; J 12,24-26 24. Środa 4 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 12,24 –13,5a; J 12,44-50 Wspomnienie św. Jerzego, męczennika25. Czwartek 4 tyg. Wlkn. – ŚWIĘTO ŚW. MARKA, EWANGELISTY Czytania: 1P 5,5b-14; Mk 16,15-20 O godz. 18.30 W naszym kościele Nowenna do Matki Bożej Nieustającej Pomocy26. Piątek 4 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 13,26-33; J 14,1-6 27. Sobota 4 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 13,44-52; J 14,7-14 28. V NIEDZIELA WIELKANOCNA Czytania: Dz 6,1-7; 1 P 2,4-9; J 14,1-12 Wspomnienie św. Piotra Chanela, kapłana i męczennika29. Poniedziałek 5 tyg. Wlkn. – ŚWIĘTO ŚW. KATARZYNY ZE SIENY, dziewicy i doktora Kościoła, patronki Europy Czytania: 1 J 1,5-2,2; Mt 7,21-27 30. Wtorek 5 tyg. Wlkn. – dzień powszedni Czytania: Dz 14,19-28; J 14,27-31a Intencja ogólna: Aby pośród wielorakich i gwałtownych przemian, dokonujących się we współczesnym świecie, należycie doceniano rolę rodziny i jej podstawowe powołanie jako kolebki życia oraz szkoły wiary i wartości. Intencja misyjna: Aby wspólnoty kościelne, umocnione heroicznym świadectwem męczenników naszej epoki, nieustannie odnawianą odwagą głosiły Jezusa Chrystusa, Odkupiciela człowieka W 60 ROCZNICĘ MĘCZEŃSKIEJ ŚMIERCI BŁOGOSŁAWIONEGO KSIĘDZA PIOTRA DAŃSKOWKIEGO Wikariusza Parafii Najświętszej Rodziny w Zakopanem w latach 1935-1941 Ostatnie spotkanie Dnia 10 maja 1944 roku, w godzinach przedpołudniowych, zgłosiłem się do księdza Piotra Dańkowskiego po odbiór druków in blanco "Wykaz metryczny", zastając księdza w jego mieszkaniu w przyległym budynku "Domu Ludowego". Zaskoczony jego stanem skrajnego wyczerpania nerwowego, czekałem na wyjaśnienie i podanie przyczyny, gdy po chwili usłyszałem: „Dziś przyjdzie gestapo aresztować mnie”. W tej sytuacji załatwianie jakiejkolwiek sprawy z księdzem Piotrem byłoby nie tylko nietaktem, lecz czymś graniczącym z brutalnością. Nie było czasu na wyjaśnienia, skąd pochodzą i na ile są wiarygodne te wiadomości ostrzegające księdza przed gestapo i aresztowaniem. Zwróciłem się do księdza z zapytaniem: „Jeśli to prawda, dlaczego pozostaje w parafii?”. „Tu jest moje miejsce” - odpowiedział ksiądz Piotr. Nie było czasu do stracenia. Poprosiłem księdza o przejście do plebani. W biurze stanąłem przy oknie, z którego widok sięgał na cały ogród oraz ulicę Krupówki z dojazdem pod bramę parafii. Ksiądz Piotr przygotowywał druki. Dostrzegłem, że ma kłopoty przy przybijaniu pieczęci. Zaproponowałem więc zmianę. Zdając sobie sprawę, że być może po raz ostatni korzystam z możliwości i przysługi księdza Piotra, spieszyłem się, jak tylko mogłem, aby jak najwięcej zebrać tak ważnych druków, na które już czekał kurier Józef Krzeptowski (przewodnik tatrzański, zamieszkały w Kościelisku na Krzeptówkach), który miał je dostarczyć na Węgry do Budapesztu, dla Polskiego Komitetu. Kończąc przygotowywać druki, nie ujawniając szczegółów, zaproponowałem księdzu, by się natychmiast przebrał po cywilnemu i wyszedł razem ze mną, a za dwa lub trzy dni, byłby przeprowadzony w bezpieczne miejsce, na Węgry, na co po raz drugi usłyszałem od księdza: „Tu jest moje miejsce”. Po tej stanowczej odpowiedzi opuściłem plebanię przez drzwi prowadzące na podwórko i ogrodzenie, pozostawiając księdza Piotra Dańkowskiego w pamięci. W tym samym dniu Zakopane obiegła wiadomość o aresztowaniu księdza Piotra Dańkowskiego wraz z jego bratem Stanisławem. Ksiądz Piotr nie wydał nikogo. Zakopane, czerwiec 2000 r. Stanisław Gąsienica Gładczan Wielki Tydzień Błogosławionego Ks. Piotra DańkowskiegoOstatnie dni życia Ks. Piotra Dańkowskiego we wspomnieniachKs. Władysława Puczki – współwięźnia(relacja została zapisana 14.IV.1977r). W komandzie Buna-Werke szczególnie szykanowany był inny kapłan - Ks.Piotr Dankowski. Bardzo niskiego wzrostu, w okularach ustawicznie zwracał uwagę swoim wyglądem. Jako ofiarę swoich szykan upatrzył go sobie kapo, Niemiec o imieniu Hans. Jego nazwiska niestety nie pamiętam, ale był to jeden z wielu sadystów. Piotrusia Dańkowskiego (tak go określiłem jako przyjaciela) znałem jeszcze z przedwojennego pobytu w seminarium. Podczas wojny Ks. Dańkowski pełnił funkcję wikariusza w Parafii Zakopiańskiej i tam związał się z ruchem oporu. Jak słyszałem, miał szansę uniknięcia, aresztowania ale z niej nie skorzystał. Spotkaliśmy się w KL Auschwitz przy pracy. Obaj należeliśmy do tego samego komanda Buna-Werke. Wspomniane spotkanie nastąpiło w grudniu 1941 r. Kopaliśmy wówczas kanały w miejscu, gdzie znajduje się obecnie nowe osiedle mieszkaniowe obok Oświęcimia. Już wówczas zwróciłem uwagę, na fakt, że pomimo trudów pracy Ks. P.Dańkowski zachował optymizm i pogodę ducha. Był dobrej myśli, a nawet podczas pracy nucił po cichu religijne pieśni. Niestety, nie radził sobie nadzwyczajnie przy pracy. Był niskiego wzrostu, więc stojąc w głębokim rowie nie mógł odrzucać ziemi na odpowiednią odległość. Ziemia zsypywała się z jego łopaty do rowu. Widział to oczywiście wspomniany kapo Hans, który wyzwiskami i biciem „mobilizował” Ks.P.Dańkowskiego do „lepszej” pracy. Któregoś dnia pracowaliśmy w oddzielnych grupach. Po apelu wieczornym Ks.Piotr zwierzając mi się powiedział: „Wiesz, Władku, dzisiaj kapo kazał mi kopać grób dla siebie, bił i wyzywał mnie za to, że jestem księdzem". W tym dniu Ks. Piotr miał szczęście, bo obecni przy zajściu inni więźniowie jakoś uprosili kapo Hansa, aby go nie wykończył. O dalszych jego losach wspomnę jeszcze w innym miejscu. Pragnę jednak podkreślić, że wśród więźniów - kapów narodowości niemieckiej spotykałem wielu takich, którzy przejawiali ogromną agresywność i ze szczególnym upodobaniem znęcali się nad więźniami - inteligentami. Ofiarami ich zwyrodniałych zapędów padali w tym okresie, który ja pamiętam, przede wszystkim polscy więźniowie. Szczególnie mocno zapadły mi w pamięci wydarzenia, które miały miejsce w niedzielę l marca 1942 r. W tym dniu komando Buna-Werke nie pomaszerowało do pracy. Rano około godziny 9-tej rozległo się po blokach wołanie podawane przez blokowych: „Die Pfarren austreten" (księża wystąpić). Z nabytego w lagrze doświadczenia wnioskowaliśmy, że takie wezwanie nie może znaczyć nic pomyślnego. Mieliśmy się ustawić przed blokiem. Pamiętam, że oprócz mnie w moim bloku był wówczas Ks Piotr Dańkowski, Ks.Konrad Szweda.i inni. Stojąc przed budynkiem z drżeniem oczekiwaliśmy tego, co miało nastąpić. Przed nami stał rozkraczony jak zawsze Lagerfuhrer Fritzsch, Raportfuhrer Palitzsch oraz paru jeszcze innych SS-manów, którzy dawali się nam we znaki na co dzień. Było też paru kapów z komanda Buna-Werke. Jednym z nich był bodaj, jeśli dobrze zapamiętałem nazwisko, kapo nazwiskiem Krott. Był to człowiek o bandyckim usposobieniu, a nas księży, zatrudnionych w komandzie Buna-Werke, oskarżał o nielegalne kontakty z polską ludnością cywilną. Być może jemu zawdzięczaliśmy to, co działo się l marca 1942 r. Wówczas to posłyszeliśmy z ust SS-manów setki wyzwisk i przekleństw pod adresem polskich księży (używano pogardliwego określenia "klechy") z Aussenkomando Buna-Werke, którzy ośmielali się nawiązać kontakty z ludnością cywilną i korzystać z okazywanej im pomocy. Padły wreszcie słowa, które wyrażały istotę sprawy. Lagerfuhrer oświadczył, że od jutra żaden klecha nie może pracować w komandzie Buna-Werke, mają zostać rozdzieleni do innych komand. Najgorsza była groźba wypowiedziana na zakończenie: "... und alles ausrotten"/ i wszystkich wytępić/. Po tym przemówieniu wracaliśmy do bloków zupełnie złamani, gdyż posiadając już odpowiedni zasób lagrowego doświadczenia zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że takie polecenie SS-manów były skrupulatnie wykonywane - między innymi przez niemieckich więźniów funkcyjnych, czyli kapów. Wiedzieliśmy, co będzie się z nami działo w czasie pracy już następnego dnia. A tak bardzo chcieliśmy żyć. Byliśmy jeszcze młodzi. Przekonałem się wówczas, jak bardzo byłem przywiązany do życia, choćby nawet tego obozowego. Wszak zawsze istniała iskierka nadziei, że kiedyś będę wolny. Niestety, dalsze wypadki potoczyły się szybko. Po południu tego samego dnia przyszedł do mnie Ks. Piotr Dańkowski i szepnął mi do ucha: "Wiesz, Władku, koledzy moi, lekarze z Zakopanego /oczywiście więźniowie, lekarze zatrudnieni w HKB/, postanowili nas ratować". W naszym przypadku lekarze - więźniowie mogli nas ewentualnie wpisać w stan chorych i ulokować w blokach szpitalnych. Chroniło to nas przed pójściem do komand, a więc mogliśmy przeczekać okres furii SS-manów i kapów. Księdza Piotra Dańkowskiego rzeczywiście przyjęto do obozowego szpitala jeszcze w niedzielę l marca 1942 r. Mnie obiecano tam umieścić, jak poinformował mnie Ks Piotr Dańkowski, w nadchodzący czwartek. Słysząc to pomyślałem sobie, że do tego czasu być może nie będzie mnie już wśród żyjących. Piotrowi życzyłem tylko, aby szczęśliwie uniknął wyroku wydanego na nas przez lagerfuhrera. Byłem jakoś dziwnie spokojny i pogodzony z Wolą Bożą, stosownie do powiedzenia: "Kto przeżyje - wolny będzie, kto umiera - wolny już". Następnego dnia rano uczyniłem tak, jak radził kapo. Zgłosiłem się do jego komanda i w ten sposób przez kilkanaście dni maszerowaliśmy nad rzekę Sołę, gdzie pracowaliśmy przy wyrębie drzew, krzaków itp. I rzeczywiście stała się dziwna rzecz. Kapo, który ochoczo znęcał się nad innymi, podległymi mu więźniami, mnie wyraźnie oszczędzał, a nawet ulegał moim prośbom - jeśli się do niego o coś zwracałem. Sytuacja taka trwała do 14 marca 1942 r. Niestety nazwiska wymienionego kapo nie pamiętam, był to Niemiec. Dnia 14 marca 1942 r. pracowaliśmy tylko pół dnia. Była to bowiem sobota. Po powrocie do obozu spożyliśmy "obiad" w postaci zupy z brukwi, gdy nagle do sztuby w bloku nr 4, w którym wówczas przebywałem, wszedł Blockaltester. Pierwszy z więźniów, który go zobaczył, wrzasnął: "Achtung" i stojąc na baczność czekaliśmy na to, co powie blokowy. Oświadczył, że za chwilę wyczyta numery obozowe tych więźniów, którzy zaraz tego samego dnia zostaną przeniesieni do obozu w Rajsku. Wyczytał także mój numer: 17041. Oświadczył dalej, że należy "sofort" /natychmiast/ zabrać ze sobą koc, miskę, łyżkę oraz ustawić się na placu apelowym. Dotyczyło to oczywiście wyczytanych. Na placu apelowym przekonałem się, że przeniesieniu podlegali między innymi wszyscy więźniowie z komanda Holzfaller i wielu innych chorych więźniów, w tym także Ks.Piotra Dańkowski... Kapowie wrzeszcząc i bijąc kogo popadło, zmuszali nas do szybkiego opuszczenia legowisk i wybiegania na zewnątrz baraku. W takiej sytuacji nie było po prostu czasu na ubranie się, więc wszyscy stali w pasiakach i z w trepach na nogach. Całymi miesiącami nie myliśmy się w obozie. Nic więc dziwnego, że w tych warunkach więźniowie ginęli setkami. Szczególnie ciężka była sytuacja chorych, nad którymi więźniowie funkcyjni znęcali się w wyrafinowany sposób, aby ich szybciej wykończyć. Wiem o tym, bo wśród chorych znajdował się wymieniony uprzednio mój przyjaciel - fKs.Piotr Dańkpwski. Mówił, że całymi dniami byli zmuszani do odbywania różnych "ćwiczeń" typu "rollen", "hipfen" itp. Nic więc dziwnego, że po upływie dwóch, trzech tygodni z przeniesionych do Brzezinki więźniów pozostała już tylko połowa... W Brzezince los Ks. Piotra Dańkowskiego był bardzo tragiczny. Został tam przeniesiony razem z innymi chorymi. W Brzezince znalazł się również jego były prześladowca z komanda Buna-Werke, kapo o imieniu Hans. Pewnego dnia przed apelem porannym kapo Hans i SS-man zupełnie bez przyczyny kilka minut znęcali się nad Księdzem Piotrem Dańkowskim nawet wówczas gdy ten upadł na ziemię i z bólu jak robak wił się pod nogami oprawców. Stało się to w sobotę przed Niedzielą Palmową 1942 r. Następnego dnia, czyli w Niedzielę Palmową, kiedy rozmawiałem z Ks Piotrem Dańkowskim, zwierzył mi się, że kapowie obiecali mu w nadchodzącym tygodniu urządzić "drogę krzyżową". I tak się rzeczywiście stało. Wspomniany kapo Hans kazał mu między innymi dźwigać na ramionach belkę, stale go bił i szykanował. Po raz ostatni widziałem Ks. Piotra jeszcze na apelu porannym w Wielki Piątek. Ks. P. Dańkowski skarżył mi się, że funkcyjni nie dają mu spokoju. Nie tylko jemu, ale wszystkim chorym. Nad nim pastwili się szczególnie bo był księdzem. Kończąc tę naszą ostatnią rozmowę Ks. Dańkowski poprosił mnie, abym mu dał rozgrzeszenie kapłańskie. Był bowiem świadom tego, że nie dożyje wieczornego apelu. Prośbę jego spełniłem. Niestety, spełniły się także przeczucia Ks. Piotra Dańkowskiego. Zakończył swój męczeński żywot w Wielki Piątek, w dniu 3 kwietnia 1942 r. Mała próba charakterystyki śp. Księdza Piotra Dańkowskiego w pamięci wówczas 12-letniej parafianki Krystyny Marii z rodu Gąsieniców - SzostakówTak jak powiedział Jego Wielebność Ksiądz Proboszcz w homilii w dniu 5 listopada 1991, "aby księża umieli zwyciężać słabości ludzkie i aby w Kościele byli znakiem miłości", takim był świetlanej św. pamięci najczcigodniejszy Ksiądz Piotr Dańkowski. Był komunikatywny, bezpośredni, towarzyski, serdeczny, pełen miłości, dla wszystkich życzliwy i bardzo pogodny. Wygłaszał piękne kazania, które wszyscy rozumieliśmy - i dzieci, i starcy, ludzie o prostym sercu. Odwiedzał parokrotnie pracownię mojego śp. Ojca, artysty malarza, bowiem interesowało Go malarstwo sakralne, na przykład projekty polichromii kościelnych. Zachowałam najwielebniejszego Księdza Dańkowskiego we wdzięcznej pamięci. Dla mojego taty był Przyjacielem, a dla naszej rodziny - stałym spowiednikiem. Moja śp. babcia Anna i ja, odchodziłyśmy od konfesjonału spłakane, gdyż tak potrafił wzruszyć dogłębnie duszę i serce, przekonywująco i nieustannie wskazywać trudną ścieżkę do wiekuistej Światłości. Takie kształtowanie duszy i umysłu pozostaje w człowieku na całe życie. Pragnę jeszcze dodać, że w działaniu Księdza nie istniał żaden instytucjonalizm. Słowem - był autentyczny, to znaczy: jak mówił z ambony, taki był i w życiu. Taki zresztą panował też klimat w kancelarii i na gościnnej plebani najwielebniejszego Księdza Dziekana Jana Tobolaka. Kiedy Ksiądz Piotr Dańkowski został aresztowany, był to dla nas grom - wszyscy byliśmy zaskoczeni i przerażeni, ale mieliśmy wielką nadzieję, że była to jakaś straszliwa pomyłka i że Ksiądz zostanie zwolniony i wróci do nas. Kiedy jednak tak się nie stało, zrozumieliśmy, że Ksiądz był w jakiś sposób zaangażowany politycznie, że był nie tylko wielkim Sługą Bożym, ale i bohaterskim Synem Ojczyzny. Nic mi jednak na ten temat więcej nie jest wiadome, ponieważ byłam wtedy dzieckiem.
To co powyżej napisałam jest zgodne z moim sumieniem Jako praktykującej katoliczki
Krystyna Rajca z d. Gąsienica -Szostak Modlitwa przez wstawiennictwo Błogosławionego Księdza Piotra Dańkowskiego Boże, najlepszy nasz Ojcze, dziękujemy Ci za bł. ks. Piotra Dańkowskiego. Dziękujemy za jego kapłańską posługę, jaką pełnił w naszej parafii, wpisując trwale w jej dzieje swoje imię. Spraw, by był dla nas przykładem, co znaczy uczynić swoje życie służbą, być wiernym, oddanym Tobie i bliźnim. Prosimy, uczyń go naszym Orędownikiem przed Twoim Obliczem. Niech ofiara Jego życia i męczeńskiej śmierci nieustannie wyjednuje nam obfitość Twoich łask. Bł. Piotrze, wierny i dobry pasterzu, upodobniony w swym życiu, męczeństwie i śmieci do Jezusa Chrystusa – Twojego Mistrza, polecamy Ci naszą, a więc i twoją Parafię, dla której się trudziłeś. Polecamy ci wszystkie jej sprawy, a zwłaszcza nasze rodziny. Wypraszaj im moc do wierności Bożym przykazaniom, do życia zgodnego z duchem Ewangelii. Rodzinom rozbitym, cierpiącym z powodu nałogów, niewierności małżeńskiej czy innych słabości i grzechów, wybłagaj światło i moc Ducha Świętego. Niech odrodzą się do nowego życia, w którym panuje zgoda i miłość. Twojemu wstawiennictwu powierzamy również rodziny biedne, żyjące w niedostatku i niepewności jutra. Wyjednaj im ufność i zawierzenie Bożej Opatrzności, a nam wrażliwość serca, byśmy byli gotowi nieść im pomoc i wsparcie. Wszystkim rodzinom wypraszaj miłość, zdolną oprzeć się wszelkim kryzysom i zagrożeniom, gotową przebaczać i służyć. Niech dzieci i młodzież znajdują w rodzinach mocne oparcie dla swojej wiary, kształtowanej przykładem rodziców, ich wytrwałą modlitwą i życiem sakramentalnym. Niech atmosfera otwarcia się na wolę Bożą w naszych rodzinach sprzyja rozpoznawaniu i przyjęciu przez młodych daru powołania. Bł. Piotrze, sługo Chrystusa, wierny synu tej podhalańskiej ziemi, wstawiaj się za nami u Boga. Wypraszaj naszym rodzinom świętość, na wzór Najświętszej Rodziny z Nazaretu, oraz nowe powołania do służby Chrystusowi, który żyje i króluje na wieki wieków. Amen. Zapraszamy wszystkich Parafian na uroczystą Mszę św. w 60 rocznicę męczeńskiej śmierci Błogosławionego Ks. Piotra Dańkowskiego, która przypada w środę 3 kwietnia. Msza św. będzie odprawiona o godz. 19.00 Zapraszamy także do odwiedzenia sali pamięci poświęconej Bł. Ks. Piotrowi Dańkowskiemu, która znajduje się w Domu Parafialnym przy ul Jana Pawła II 4 2. NIEDZIELA WIELKANOCNA – ŚWIĘTO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO 7 KWIETNIA 2002 R. Dz. 2,42-47; 1P. 1,3-9; J. 20,19-31 Wieczór Niedzieli Zmartwychwstania. Dwaj uczniowie - Piotr i Jan - widzieli już pusty grób Jezusa. Niewiasty ogłaszają radosną wieść, że Jezus powstał z martwych. Tak już wiele przemawia za tym, że Ukrzyżowany żyje. Kiedy Apostołowie opowiadają te wszystkie wydarzenia, a Tomaszem miotają poważne wątpliwości - czy aby to wszystko jest prawdą, Jezus nagle staje pośrodku i pozdrawia ich słowami: „Pokój wam!”(...) Weźmijcie Ducha Świętego! Którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane.” Zmartwychwstały Chrystus przynosi Apostołom, a przez nich całemu światu, dar Miłosierdzia Bożego, który może być realizowany w Sakramencie Pokuty. Całe dotychczasowe nauczanie i dzieło zbawcze Chrystusa było objawianiem tej szczególnie pożądanej cechy Boga – Miłosierdzia. Teraz, od Niedzieli Zmartwychwstania, Miłosierdzie Boże dzięki sakramentalnej posłudze szeroko rozlewa się w sercach ludzkich uwalnianych z grzechów. Jezus poprzez Sakrament Pokuty niszczy dzieło szatańskie i uwalnia grzesznika z wewnętrznych niepokojów i udręk. Zadanie to Jezus niestrudzenie pełni w swym Kościele i pełnić będzie do końca świata, posługując się kapłanami, szafarzami Bożych tajemnic. Dzisiejsza, druga niedziela Wielkanocy - jest już od wielu lat świętem Miłosierdzia Bożego. Takie było, według świętej Faustyny, życzenie Chrystusa. Dzisiejszym świętem trzeba przypomnieć udręczonemu światu, że Chrystus jest Miłosierny. Nie wolno popadać w rozpacz pod ciężarem grzechów i udręk tego świata. Chrystus, który pokonał śmierć, jest silniejszy od tego, co niepokoi serca ludzkie i całe narody. Mamy stawać się pomocnikami Chrystusa w Jego dziele Miłosierdzia. Swoją postawą trzeba Miłosierdzie realizować, a modlitwą wypraszać je „dla nas i całego świata”. 3. NIEDZIELA WIELKANOCNA – 14 KWIETNIA 2002 R. Dz. 2,14.22-23; 1P. 1,17-21; Łk. 24,13-35 Chrystus wędrujący z uczniami do Emaus jest objawieniem prawdy, że to, co dla ludzi bywa klęską, dla Boga może być drogą do największego zwycięstwa. Bóg ukazał w swoim Synu, że z miłością przyjęte cierpienie, odrzucenie, samotność i śmierć - jest drogą do wiecznego triumfu. Akceptacja i zrozumienie takiego sposobu Bożego działania wymaga od nas wielkiej wiary. Ten brak wiary zarzuca Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii dwom rozgoryczonym uczniom: „O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy”. Nad każdym z nas ciąży cień Krzyża. Żywimy nieraz złudzenia, że od niego uciekniemy. I właśnie wtedy, w czasie tych licznych ludzkich ucieczek od ciężarów i cierpień, w chwilach zawodu lub zgorszenia, gdy religijność tradycyjna nie radzi sobie z Krzyżem, niezauważalnie przychodzi Chrystus, aby nas pocieszyć i upomnieć: „o nierozumni” jak nieskorzy jesteście do uwierzenia, że droga do chwały prowadzi przez „cierpienie”. Trzeba naszej cierpliwości, aby z Chrystusem podjąć rozmowę w drodze naszego życia. Ofiarowany dla Chrystusa „czas w drodze" zostaje nagrodzony „pałaniem naszych serc”; gdy zrozumiemy, że to właśnie do nas jest adresowana Ewangelia. Radość nasza może być jeszcze pomnożona, gdy w akcie wiary zasiądziemy z Chrystusem do wspólnego stołu, by – jak tamci dwaj uczniowie – „połamać chleb” . Wtedy, przez moce sakramentalne zostawione w Kościele, możemy na nowo zasmakować w pełnym życiu religijnym, które będzie łączeniem codziennego życia z Ewangelią.
4. NIEDZIELA WIELKANOCNA – 21 KWIETNIA 2002 R. Dz. 2,14a.36-41; 1 P. 2,20b-25; J. 10,1-10
W dzisiejszej Ewangelii Jezus nazywa siebie Dobrym Pasterzem. Ilustrując ten tytuł Syn Boży stosuje plastyczne obrazy: jest „bramą owiec”, „woła swoje owce po imieniu”, „owce postępują za Nim”, kto „wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę”. Jako chrześcijanie mamy ciągle uświadamiać sobie tę pasterską, opiekuńczą misję Jezusa wobec nas. Czy odkryliśmy i odkrywamy znaczenie i sens tej posługi Chrystusa wobec nas? W biegu życia, w pośpiechu świata można zapomnieć o tym, kto jest „moim Pasterzem”. A bywa, że za pasterza przyjmuje się „złodzieja”. Przed taką sytuacją przestrzega Chrystus: „Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. (...) Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć.” Dzisiaj nie brakuje fałszywych i złych pasterzy. Są nimi ci, którzy próbują przekonywać, że prawdę, dobro i szczęcie można znaleźć poza owczarnią Chrystusową. Wielu jest takich, którzy zwodzą ludzi fałszywymi obietnicami i radami. Postać tych fałszywych proroków może być rozmaita: od wyrafinowanych reklam, poprzez praktyczny materializm i hedonizm aż po agitatorów i przywódców sekt. Potrzeba czujności i roztropności, aby w porę dostrzec czyhające niebezpieczeństwa i pozostać w owczarni Chrystusa. 5. NIEDZIELA WIELKANOCNA – 28 KWIETNIA 2002 R. Dz. 6,1-7; 1 P.2,4-9; J. 14,1-12 Słowa Pana Jezusa o „domu Ojca”, w którym Jezus ma nam przygotować miejsce, są pełne prostoty i ciepła. Wszystkim strudzonym, znękanym i zaniepokojonym Jezus zapowiada miejsce w niebie. Trzeba tylko wierzyć. Pan Jezus w dzisiejszym fragmencie kilkakrotnie wzywa nas do wiary w Niego. Z kolei św. Piotr Apostoł w dzisiejszej lekcji zapowiada: „Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, wybrany drogocenny, a kto wierzy w niego, na pewno nie zostanie zawiedziony”. Zmartwychwstanie Jezusa, które nieustannie w Kościele celebrujemy w okresie Wielkanocy i w każdą niedzielę jest uwiarygodnieniem tej Jego zapowiedzi. Boski Zbawca chce, abyśmy Go przyjmowali z całym Jego Orędziem. Wyznanie złożone wobec Apostołów: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem” - stanowi skrót Jego zbawczej misji. Jezus jako „droga” pokazuje nam, że koleje Jego życia od poczęcia po śmierć i zmartwychwstanie oraz wieczność - mogą stać się w pełni i naszym udziałem. Jezus jako „prawda” objawia nam prawdę o Bogu i naszym zbawieniu. Przypomniał tę swoją misję wyznając przed Piłatem: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” Z kolei „życie” będące w Jezusie - jest źródłem i sensem naszego życia. Bóg to ludzkie życie czyni bogatym i głębokim, wykraczającym poza nasze ziemskie i zmysłowe wyobrażenia. Zagadnienia życia duchowegoJezus Chrystus - Kim jest? – cz. IIIKim On właściwie jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne(Mk. 4,41b) Zapraszam do dalszego poszukiwania odpowiedzi na postawione w tytule pytanie. Dziś kolejne fragmenty zapowiedzi mesjańskich Starego Testamentu. Jak poprzednio zachęcam do powolnego zagłębiania się w te treści. Najpierw należy przeczytać podany fragment(tylko jeden w ciągu dnia), samemu przeprowadzić refleksję, a potem posłużyć się podanym komentarzem. Warto także przed spotkaniem ze Słowem Bożym wezwać Ducha Świętego, aby nam tłumaczył, pomógł zrozumieć, co mówi To Słowo do nas. Zakończyliśmy poprzednie rozważania na tajemnicy cierpienia Mesjasza za nasze grzechy. W wielu tekstach odkrywaliśmy zapewnienie, że za wypełnienie woli Boga, za dobrowolne przyjęcie cierpienia czeka Sługę Jahwe wielka nagroda - królowanie z Bogiem. Przyglądniemy się zatem nagrodzie, jaką otrzymał Mesjasz. Dn 7,9-14 – Pierwsza część wskazanego fragmentu ukazuje chwałę Boga, zawiera wiele symbolicznych określeń, które pozwalają zrozumieć, jaki jest Bóg. Postawiono trony - liczba mnoga tego sformułowania sugeruje, że istnieje jeszcze Ktoś, kto zajmie drugi tron. Przedwieczny zasiadający na tronie - to Bóg, Władca, Pan. Biel szaty Jego porównana do śniegu - to oznaka czystości. Włosy białe jak wełna - to cnota mądrości. Ogień wyraża miłość, a zatem tron z płomieni pozwala zrozumieć, że Jego Królestwo jest Królestwem Miłości i to tym bardziej, że cechą charakterystyczną miłości jest dzielić się, ofiarować drugiemu, a tu strumień ognia wypływa od Niego, czyli od Boga. On jest Miłością. Jest On także Sędzią, ale sądzi zespół, Sąd – a nie On sam. Druga część tekstu, tj. wersety 13 – 14 przenoszą nasze spojrzenie z Przedwiecznego na Przybywającego. Obłok w ujęciu biblijnym zawsze oznaczał obecność Boga. Pojawił się on np. gdy Mojżesz rozmawiał z Bogiem na Górze Synaj, a także w Namiocie Spotkania. Ten, który nadchodzi, jest zatem Bogiem. Nazwany jest jednak Synem Człowieczym, co pozwala odkryć, że jest także Człowiekiem. W Starym Testamencie Bóg zwracał się tym określeniem do proroka Ezechiela, przez co podkreślał zarówno człowieczeństwo proroka jak i doskonałe wypełnianie przez niego Woli Bożej. Warto zauważyć, że z jednej strony Syn Człowieczy sam podchodzi do Przedwiecznego, ale w ostatniej fazie swej wędrówki jest wprowadzany. Celem tego spotkania jest przekazanie władzy przez Przedwiecznego. Widzimy zatem Chrystusa, który będąc Bogiem stał się Człowiekiem i doskonale wypełnił swą misję w posłuszeństwie Bogu. Mimo śmierci żyje, Zmartwychwstał i otrzymuje obiecaną nagrodę. Jest w niebie – wstąpił do nieba. Co jest nagrodą? Panowanie, chwała i władza królewska w jedności z Tym, który już zasiadł na jednym z przygotowanych tronów(por. Ps. 110 po niżej). Poddanymi będą wszyscy istniejący: całe narody, wszyscy ludzie i języki. Jego panowanie i królestwo jest wieczne i nigdy nie przeminie ani nie ulegnie zagładzie.
Ps. 110 – Jest to bardzo trudny do interpretacji psalm. Podmiotem jest w nim Bóg mówiący do Pana – Chrystusa. Mesjasz zaproszony został do zajęcia miejsca po prawej stronie Boga. Oznacza to, że jest Mu równy, posiada taką samą władzę i odbiera taką samą chwałę. Działającym jest Bóg, który chce wrogów poskromić, będą oni podnóżkiem stóp Mesjasza, czyli będą Jego sługami i będą Mu posłuszni. Jego władza będzie się rozciągać na nowy Syjon - czyli raj, wieczność. Bóg to wszystko przewidział, zaplanował i wiedział, że od momentu, gdy Chrystus został zrodzony przez Niego (jest Ojcem Chrystusa), czyli podjął misję zbawienia świata, będzie królował. W 4-tym wersecie psalmu ukazuje Chrystusa Kapłana. Cechą charakterystyczną kapłana jest składać ofiary Bogu. Jezus złożył sam z siebie najwspanialszą ofiarę Bogu, bo dała ona możliwość zbawienia wszystkim ludziom. Jest On kapłanem na wieki. Nie tylko raz złożył ofiarę, ale nieustannie ją składa. Wzorem kapłaństwa jest Melchizedek, biblijna postać z Ks. Rodzaju (zobacz 14,17-20) rozumiana jako typ(zapowiedź) Mesjasza. Był on pogańskim Królem Szalemu wyznającym wiarę w Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi. Złożył w darze Abrahamowi chleb i wino(zapowiedź Eucharystii) jako ofiarę dziękczynną za zwycięstwo i oswobodzenie z zagrażającego niebezpieczeństwa niewoli. Wersety 5-6 informują o zadaniach Mesjasza. Miał On pokonać wrogów Boga i dokonać sądu. „Podniesiona głowa” oznacza zwycięstwo. Siły będzie czerpał ze strumienia, którego źródłem jest sam Bóg – Zdrój Wody Żywej. Mesjasz jest Bogiem – Królem, Kapłanem, Sędzią.
Jl. 3,1-5 U proroka Joela odnajdujemy zapowiedź wylania Ducha Bożego na wszystkich ludzi, niezależnie od ich wieku i stanu. Można w tym widzieć zapowiedź zesłania Ducha Świętego – czyli czas Kościoła po Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu Jezusa. Obecność Ducha Świętego zaznaczy się proroctwami, snami i objawieniami prywatnymi. Wiemy jednak, że i zły duch – Szatan też ma możliwość działać w ten sam sposób dlatego Kościół jest bardzo ostrożny w osądzaniu, tego co jest Boże - a co nie i kieruje się zasadą ewangeliczną: Po owocach ich poznacie. Niemniej jednak ostatnim ze znaków działania Bożego Ducha jest Św. Siostra Faustyna i dzieło Bożego Miłosierdzia. Nie jest nim natomiast słynna, ale nie potwierdzona, a nawet zakazana przez kościół do pielgrzymkowego nawiedzania Oława i rzekome cuda tam się dokonujące.
Kończąc to spotkanie zwróćmy uwagę na przyszłość - tę naszą, w której Jezus, nasz Zbawiciel, prawdziwie zostanie przez nas poznany jako Król Wieków i Pan całego wszechświata oraz Sędzia. Podaję kilka tekstów zapowiadających i charakteryzujących Dzień Pański – dzień końca świata (Paruzja): Jl. 1,15n; So. 1,14-18; Iż. 13,9.13. Wiemy, że nastąpi on niespodziewanie i dlatego należy go oczekiwać i być zawsze gotowym na spotkanie z Bogiem. Należałoby może przejąć się tym, co Bóg mówi o ostatnich dniach istnienia tego świata i człowieka, by zmienić i doskonalić swe życie na wzór posłuszeństwa Jezusa Bogu Ojcu, a to wszystko po to, aby królować z Jezusem na wieki. Mam nadzieję, że po lekturze tekstów mesjańskich lepiej będziemy rozumieć Prawdę o Bogu, który nas zbawił, bo poznanie pozwala zaufać, zaś zaufanie pozwala pokochać.
Wszystkim, którym to pisane słowo pomaga w wierze, życzę, by spotkanie ze Zmartwychwstałym Chrystusem było głębszym Jego poznaniem, owocowało pełniejszym zaufaniem i trwało niezachwianą miłością. Życzę zakochania się w Słowie Bożym i życia Nim tak, by każdy nasz problem był rozwiązywany poprzez Słowo Boże. Niech Ono stanie się normą życia każdego chrześcijanina w trzecim tysiącleciu chrześcijaństwa. Jezus Chrystus Zmartwychwstał. Alleluja. Żyje i Króluje na wieki. Alleluja.
Ks. Roman ZapałaOBRAZ JEZUSA MIŁOSIERNEGO
„Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz z podpisem Jezu ufam Tobie...Obiecuję, że dusza, która będzie czcić ten obraz nie zginie. Obiecuję także już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci Ja sam bronić będę jako swojej chwały”. Słowa te skierował Pan Jezus do siostry Faustyny Kowalskiej, która w dzienniczku pod datą 22.II.1931 r. tak napisała: „Wieczorem, kiedy byłam w celi ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi biały”. Siostra Faustyna posłuszna nakazowi Chrystusa mimo przeciwności doprowadza do namalowania przez artystę obrazu przedstawiającego postać Jezusa widzianego owego pamiętnego wieczoru. Widząc jednak dzieło ukończone, jest niezadowolona, gdyż Chrystus widziany przez nią był o wiele piękniejszy, od tego namalowanego przez artystę. Pełna obaw w czasie modlitwy przed Najświętszym Sakramentem słyszy słowa:” Nie w piękności farby, ani pędzla jest wielkość obrazu, ale w łasce Mojej” Wpatrując się w obraz Chrystusa Miłosiernego możemy zauważyć, że w odróżnieniu do innych obrazów, których centrum stanowi twarz Pana Jezusa, najważniejszym miejscem, czymś, co przykuwa nasz wzrok jest serce Pana Jezusa, z którego wypływają zdroje łask. Klękając przed obrazem Pana Jezusa Miłosiernego modlimy się nie do obrazu ,ale przed obrazem. Wiarą otwieramy się przed tym, Kogo ten obraz przedstawia, a którego nie widzą nasze oczy cielesne. Zauważmy, że przed naszymi oczami cielesnymi ukryte jest serce, które stanowi centrum obrazu. Musimy je zobaczyć oczami wiary. Promienie wychodzące z Serca Jezusowego zwracają się ku modlącemu się człowiekowi, chcąc objąć cały świat. Po wtóre mają jakby cudowną moc przyciągania do Serca Jezusowego, abyśmy mogli się z nim zjednoczyć. Blady promień, jak pisze siostra Faustyna oznacza wodę, która usprawiedliwi dusze, czerwony oznacza krew będącą życiem dusz.. Zauważmy, że krew wypływająca z Serca Pana Jezusa wiszącego na krzyżu powiązana jest nie tyle ze zmazywaniem grzechów, ale życiem. Krew przekazuje życie. Jezus jest Bogiem, Jego krew jest krwią Boga. On chce nam udzielić swojej krwi, znaczy życia Bożego. Chce, abyśmy żyli Jego życiem, abyśmy się w Niego przemieniali. Zauważmy, że promieni tych jest wiele. Docierają wszędzie tam, gdzie tylko ludzkie serca są gotowe otworzyć się i przyjąć światło. Źródłem przebóstwiającej miłości Jezusa do człowieka jest Jego męka. Pamiętamy, że w czasie męki, zostało otwarte w sercu Jezusa niewyczerpane „źródło wody”, która usprawiedliwia i Krwi, którą Jezus chce wlać w nasze duchowe organizmy. Oczywiście jeżeli otworzymy się na Jego miłosierdzie. Warunkiem, aby dostąpić błogosławionego działania boskich promieni z naszej strony jest ufność i otwarcie. Widzimy pod obrazem wypisane słowa: „Jezu ufam Tobie”. Słów tych nie można traktować jako tylko dopełnienie całości obrazu. Mamy przychodzić i czerpać z łask miłosierdzia, ufni w obietnice dane przez Chrystusa. Tej ufności dodaje nam prawa ręka Pana Jezusa wzniesiona do błogosławieństwa. Cała postać Chrystusa przedstawiona jest w ruchu, jakby szła, zapraszając albo ośmielając nas do pełniejszego oddania się miłosierdziu Bożemu, byśmy mogli powtórzyć za psalmistą: „O Najmiłosierniejszy Jezu, Twoja dobroć jest nieskończona, a skarby łask nieprzebrane. Ufam bezgranicznie Twojemu Miłosierdziu, które jest ponad wszystkie dzieła Twoje” (Ps 144, 9).
KS. JAN PRZYBOCKI
Modlitwa za Ojczyznę Sługi Bożego Ks. M. Sopoćko: AKT POŚWIĘCENIA POLSKI MIŁOSIERDZIU BOŻEMU
Miłość Boża kwiatem - a miłosierdzie owocemMiłosierdzie Boże, największy przymiocie Boga - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, tajemnico niepojęta - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, źródło tryskające z tajemnicy Trójcy Przenajświętszej - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, niezgłębione przez żaden umysł ludzki czy anielski - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, z którego tryska wszelkie życie i szczęście - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, ponad niebiosa - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, źródło cudów i dziwów - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, ogarniające wszechświat cały - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, zstępujące na świat w Osobie Słowa Wcielonego - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, które wypłynęło z otwartej rany Serca Jezusowego - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, zawarte w Sercu Jezusa dla nas, a szczególnie dla grzeszników - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, niezgłębione w ustanowieniu Hostii świętej - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, w ustanowieniu Kościoła świętego - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, w sakramencie chrztu świętego - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, w usprawiedliwieniu nas przez Jezusa Chrystusa - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, towarzyszące nam przez całe życie - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, ogarniające nas szczególnie w śmierci godzinie - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, darzące nas życiem nieśmiertelnym - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, towarzyszące nam w każdym momencie życia - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, chroniące nas od ognia piekielnego - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, w nawróceniu grzeszników zatwardziałych - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, zdziwienie dla aniołów, niepojęte dla świętych - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, niezgłębione we wszystkich tajemnicach Bożych - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, dźwigające nas z wszelkiej nędzy - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, źródło naszego szczęścia i wesela - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, w powołaniu nas z nicości do bytu - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, ogarniające wszystkie dzieła rąk Jego - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, koronuje wszystko co jest i co istnieć będzie - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, [w którym] wszyscy jesteśmy zanurzeni - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, słodkie ukojenie dla dusz udręczonych - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, jedyna nadziejo dusz zrozpaczonych - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, serc odpocznienie, pokoju pośród trwogi - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, rozkoszy i zachwycie dusz świętych - ufam Tobie. Miłosierdzie Boże, budzące ufność wbrew nadziei - ufam Tobie.
O Boże wiekuisty, w którym miłosierdzie jest niezgłębione, a litości skarb jest nieprzebrany, wejrzyj na nas łaskawie i pomnóż w nas miłosierdzie swoje, abyśmy w chwilach ciężkich nie rozpaczali ani upadali na duchu, ale z wielką ufnością poddali się woli Twojej świętej, która jest miłością i miłosierdziem samym (Dz. 950).GODNOŚĆ SAKRAMENTU BIERZMOWANIAOchrzczeni przechodzą dalszy etap chrześcijańskiego wtajemniczenia przez sakrament bierzmowania. W nim otrzymują Ducha Świętego, który w dzień Pięćdziesiątnicy został zesłany przez Pana na Apostołów. Przez dar Ducha Świętego wierni zostają bardziej upodobnieni do Chrystusa i umocnieni, aby składali Mu świadectwo i budowali Jego Ciało w wierze i miłości. Ich dusze otrzymują niezniszczalny charakter, czyli znamię Pańskie, tak że nie można powtarzać sakramentu bierzmowania. OBOWIĄZKI I CZYNNOŚCI PRZY SPRAWOWANIU BIERZMOWANIA Przygotowanie ochrzczonych do przyjęcia sakramentu bierzmowania należy przede wszystkim do Ludu Bożego. Natomiast duszpasterze powinni troszczyć się, aby wszyscy ochrzczeni otrzymali pełne wtajemniczenie chrześcijańskie i zostali starannie przygotowani do bierzmowania. Dorosłym katechumenom, którzy bezpośrednio po chrzcie mają przyjąć bierzmowanie, pomaga społeczność chrześcijańska, a przede wszystkim otrzymują oni przygotowanie w czasie katechumenatu, w czym współdziałają katecheci, rodzice chrzestni i członkowie miejscowego Kościoła przez katechezę i wspólne obrzędy. Sposób odbywania katechumenatu należy odpowiednio dostosować do przygotowania tych chrześcijan, którzy zostali ochrzczeni w dzieciństwie, a dopiero w wieku dojrzałym przystępują do bierzmowania. Obowiązkiem chrześcijańskich rodziców jest troska o przygotowanie dzieci do życia sakramentalnego przez formowanie w nich ducha wiary i stopniowe jego umacnianie oraz przez bezpośrednie przygotowanie do owocnego przyjęcia sakramentów bierzmowania i Eucharystii, w czym korzystają z pomocy tych instytucji, które zajmują się katechizacją. Ta rola rodziców zaznacza się także przez ich czynny udziałów obrzędach sakramentów. Należy dbać o to, aby obrzędy miały charakter świąteczny i uroczysty ze względu na ich znaczenie dla Kościoła miejscowego. Osiąga się to przede wszystkim przez wspólny udział wszystkich kandydatów w obrzędach. Na tę uroczystość należy zaprosić cały Lud Boży, którego przedstawicielami są rodziny bierzmowanych i członkowie miejscowej wspólnoty. Lud Boży powinien ukazać swoją wiarę przez owoce, jakie zdziałał w nim Duch Święty. Poszczególnym bierzmowanym zwykle towarzyszy świadek, który przygotowuje ich do przyjęcia sakramentu, przedstawia szafarzowi bierzmowania do namaszczenia krzyżmem, a potem pomaga w wiernym wypełnianiu przyrzeczeń złożonych na chrzcie, zgodnie z natchnieniami Ducha Świętego, którego otrzymali. Ze względu na współczesne warunki pastoralne wypada, aby chrzestny, jeżeli może być obecny, był także świadkiem bierzmowania. W ten sposób jaśniej zaznacza się związek między chrztem a bierzmowaniem, a funkcje i obowiązki chrzestnego mogą być spełnione w sposób bardziej skuteczny. Nie wyklucza się jednak możliwości wybrania osobnego świadka bierzmowania. Także rodzice mogą osobiście przedstawiać swoje dzieci do bierzmowania. Duszpasterze niech troszczą się o to, aby świadek bierzmowania, wybrany przez kandydata lub przez jego rodzinę, był duchowo przygotowany do tej funkcji oraz odznaczał się następującymi przymiotami: a) był wystarczająco dojrzały do spełniania tego zadania, b) należał do Kościoła katolickiego i przyjął trzy sakramenty wtajemniczenia: chrzest, bierzmowanie i Eucharystię, c) nie był wykluczony przez prawo od spełniania czynności świadka bierzmowania. Właściwym szafarzem sakramentu bierzmowania jest biskup. Zwykle on sam udziela tego sakramentu, aby wyraźniej występował jego związek z pierwszym zstąpieniem Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy to Apostołowie napełnieni Duchem Świętym sami przekazywali Go wiernym przez włożenie rąk. Otrzymanie Ducha Świętego przez posługę biskupa wskazuje również na ściślejszą więź, jaka łączy bierzmowanych z Kościołem, oraz na otrzymane polecenie dawania Chrystusowi świadectwa wśród ludzi. Oprócz biskupa z samego prawa mają władzę bierzmowania: a) administrator apostolski, który nie jest biskupem, prałat i opat udzielny, wikariusz i prefekt apostolski, wikariusz kapitulny w granicach swojego terytorium i w czasie trwania urzędu, b) kapłan, który na mocy prawowitego upoważnienia chrzci dorosłego albo dziecko w wieku nauczania katechizmu, lub przyjmuje do pełnej jedności z Kościołem dorosłego już ważnie ochrzczonego, c) w niebezpieczeństwie śmierci, gdy nie można bez wielkiej niedogodności wezwać biskupa albo gdy ma on prawną przeszkodę, mogą bierzmować następujący kapłani: proboszczowie i wikariusze parafialni, a w ich nieobecności ich wikariusze współpracownicy; wikariusze zarządcy; wikariusze zastępcy i wikariusze pomocnicy. W razie nieobecności wszystkich wymienionych, każdy kapłan wolny od cenzur i kar kanonicznych. W wypadku, gdy jest to rzeczywiście konieczne z powodu wielkiej liczby kandydatów do bierzmowania, szafarz bierzmowania może zaprosić do pomocy w udzielaniu sakramentu kapłanów, którzy albo pełnią specjalny urząd lub zadanie w diecezji, a mianowicie: wikariusza generalnego, wikariusza lub delegata biskupiego, wikariusza regionalnego, lub na podstawie decyzji biskupa są zrównani z nimi w urzędzie, b) albo są proboszczami miejscowości, w których udziela się bierzmowania, proboszczami miejscowości, do których należą kandydaci do bierzmowania, lub kapłanami, którzy włożyli specjalny trud w katechetyczne przygotowanie kandydatów do bierzmowania. UDZIELANIE SAKRAMENTU Sakramentu bierzmowania udziela się przez namaszczenie krzyżmem na czole, którego dokonuje się wkładając rękę na głowę i przez słowa: ,,Przyjmij znamię Daru Ducha Świętego". Cały obrzęd ma podwójne znaczenie. Włożenie rąk na przystępujących do bierzmowania, wykonane przez biskupa i kapłanów koncelebrujących, wyraża biblijny gest, przez który wzywa się daru Ducha Świętego, w sposób doskonale dostosowany do zrozumienia ludu chrześcijańskiego. Namaszczenie krzyżmem i słowa, jakie mu towarzyszą, wyrażają skutki daru Ducha Świętego. Przez namaszczenie wonnym olejem ręką biskupa ochrzczony otrzymuje niezniszczalny charakter, znamię Pańskie, razem z darem Ducha Świętego, który doskonalej upodabnia go do Chrystusa i udziela mu łaski rozszerzania wśród ludzi Dobrej Nowiny o Chrystusie. Bierzmowanie na przestrzeni wieków Sakrament bierzmowania miał różne nazwy. W kościele zachodnim najbardziej rozpowszechniła się nazwa confirmatio od czasownika confirmare, firmare co znaczy umacniać, wzmacniać. Tak również rozumieli i nazwali ten sakrament ojcowie greccy używając wyrazu bebaiosis, co znaczy umocnienie. Bierzmowanie jest umocnieniem chrztu, czyli umocnieniem łaski, którą otrzymaliśmy w chrzcie. Dopełnia chrzest i dlatego przy wyliczaniu sakramentów świętych, bierzmowanie zajmuje drugie miejsce. Według Nowego Testamentu owocami sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej są dary Ducha Świętego (Dz 2, 38). Pan Jezus obiecał apostołom, że po odejściu do Ojca ześle Ducha Świętego. Dzieje Apostolskie opisują pierwsze wypełnienie się tej obietnicy w dniu Zielonych Świąt. Autor natchniony opisuje też praktykę apostołów, którzy przez modlitwę i włożenie rąk na ochrzczonych, udzielali darów Ducha Świętego (Dz 8, 14-17; 19, 1-7). Pierwotnie na obrzędy sakramentu bierzmowania składały się: modlitwa o przyjście Ducha Świętego i włożenie rąk. U Tertiliana i Cypriana liturgia bierzmowania składała się z trzech elementów: modlitwy, włożenia rąk i znaku krzyża na czole. Hipolit Rzymski mówi jeszcze o czwartym elemencie – o namaszczeniu krzyżmem świętym. W sakramentarzu Gelazego nałożenie rąk i namaszczenie czoła olejem krzyżma stanowią jeszcze dwie odrębne czynności, które nieco później połączono w jedną czynność obrzędową. Na przełomie X i XI wieku w niektórych regionach można było spotkać się z uderzeniem w policzek, co zaczerpnięto ze zwyczajów rycerskich, gdy młodego kandydata uroczyście przyjmowano w swoje szeregi. Pierwszymi szafarzami sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej byli apostołowie, a później ich następcy. Od IV wieku wytworzyła się odrębna praktyka w Kościele wschodnim i zachodnim. Wschód pielęgnował starą tradycję – najczęściej bierzmowania udzielał razem z sakramentem chrztu świętego, co od IX wieku stało się ogólną praktyką trwającą do dnia dzisiejszego. Zachowało się tam też pierwotne prawo biskupa do bierzmowania przez to, że poświęca myron służący do udzielania tego sakramentu. W kościele zachodnim biskupi sami udzielali tego sakramentu. Dalsza różnica polegała na tym, że na Wschodzie obrzęd włożenia rąk już wcześniej został zepchnięty na dalszy plan przez namaszczenie. W obrządku zachodnim zaś włożenie rąk i namaszczenie stanowią jedną czynność obrzędową. W Kościele wschodnim po dzień dzisiejszy sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego zawsze były i są złączone razem. U katolików obrządku rzymskiego bierzmowanie odłączono od sakramentu chrztu i zastrzeżono biskupowi. Opracował Ks. Jan Przybocki
W naszej Parafii Sakramentu Bierzmowania w tym roku udzieli Ks. Kardynał Franciszek Macharski 17 kwietnia o godzinie 17.00. Wszystkim kandydatom oraz ich rodzicom życzymy, by ten Sakrament umocnił ich do pogłębienia wiary i życia według jej zasad. „ NA WAS ZAWSZE MOŻNA LICZYĆ!” (Jan Paweł II Zakopane 1997) V ŚWIATOWE REKOLEKCJE PODHALAŃSKIE „Bóg znaczy wszystko – albo nie znaczy nic”Dom Polski im. Jana Pawła II w Rzymie w dniach od 25.02 – do 02.03.2002 r. otwarł swe gościnne podwoje dla uczestników V Światowych Rekolekcji Podhalańskich. Przybyli polscy górale spod Tatr, z Pienin, z Żywiecczyzny, ale także i ci, których los rozrzucił po całej Polsce i świecie. Spotkali się w Rzymie Podhalanie spod Giewontu, Trzech Koron, spod Babiej i Baraniej Góry z tymi, którzy przybyli ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Austrii, Niemiec i innych krajów. Było nas w Wiecznym Mieście dużo, ale tworzyliśmy wspaniałą, solidarną duchowo grupę, mimo iż około 70% uczestników brało po raz pierwszy udział w rzymskich rekolekcjach. Przekrój wiekowy i zawodowy tej podhalańskiej zbiorowości był bardzo urozmaicony. Były wśród nas małe dzieci, młodzież szkolna, studenci, ludzie pracujący i osoby starsze. Sporą liczbę stanowili przedstawiciele lokalnych samorządów: wójtowie naszych gmin, radni, członkowie Zarządu Związku Podhalan itp. – ale wszyscy stanowiliśmy „jedno” pod czujnym okiem 9 kapłanów wywodzących się z gór lub pracujących wśród górali. Trudno wymieniać nazwiska ich wszystkich, ale Ks. Wł. Zązel, Ks. Tadeusz Juchas i O. Leon Knabit – w sposób szczególny czuwali cały czas nad naszą duchową formacją. Pielgrzymowanie rozpoczęliśmy Mszą św. W Ludźmierzu u stóp Gaździny Podhalańskiej. Prosiliśmy Ją o opiekę nad nami i naszymi bliskimi. Przez całą drogę do Rzymu w obu autokarach trwała wyjątkowo modlitewna atmosfera wprowadzania w temat tegorocznych Rekolekcji Podhalańskich. Był to czas na wspólną prezentację i prawdziwy „humor spod Giewontu”. Gwara góralska królowała w modlitwach, rozważaniach, w pieśniach, opowieściach oraz w przyjacielskich rozmowach. Zanim dotarliśmy do Rzymu, pokłoniliśmy się Biedaczynie z Asyżu. W odrestaurowanej po trzęsieniu ziemi Bazylice uczestniczyliśmy we Mszy św. i prosili św. Franciszka o radosną wiarę oraz dar miłości Boga i bliźniego, wszak główna tematyka V Światowych Rekolekcji Podhalańskich skupiała się na przykładzie Chrystusa – dobrego Samarytanina. Program V Światowych Rekolekcji Podhalańskich był bardzo urozmaicony i bogaty w duchowe treści. Dane nam było wysłuchać kilku wykładów. Prof. Stanisława Grygiela: „Tylko bliźni wejdą do Królestwa Bożego” „Błogosławieni miłosierni” O. Leona Knabita – „Miłosierdziem zobowiązani”. Redaktor Ludmiły Grygiel: „Czego uczy nas św. Katarzyna dzisiaj”. Wszystkich wykładów słuchaliśmy z zapartym tchem. Przybliżały nam i tłumaczyły Słowo Boże, tak bardzo spójne i zawsze potrzebne, zwłaszcza dziś. Profesor Stanisław Grygiel fundamentem swoich rozważań uczynił przypowieść „O miłosiernym Samarytaninie”. W sposób wnikliwy i niezmiernie przekonywujący wytłumaczył istotę słowa >miłosierny. >Miłosierdzie< to po prostu „dawanie serca biednemu”, a zwłaszcza ubogiemu w swoim wnętrzu. Dawanie miłości, obejmowanie miłością drugiej osoby – jest miłosierdziem i wolnością. Profesor Grygiel przypomniał, że duchowe życie człowieka polega na miłości i wolności – one są sensem życia i największym DAREM, który połączony z PRAWDĄ stanowi tożsamość człowieka i wytycza drogę do Boga. Jeśli nas cokolwiek na tej drodze zatrzymuje, to znaczy, że brakuje nam miłości, że cierpimy na duchowy paraliż. Przykładem są uczniowie zmierzający do Emaus – ich oczy zostały „zatrzymane”, bo nie byli miłością ani wolnością. Nauczanie Jezusa nie miało nic z uczoności, bo nie w niej leży sens świata. Nauczanie Jezusa emanowało mocą miłości, która pomagała i pomaga nawracać się ludziom – nawiązywać dialog z Bogiem, prosić Go o DAR miłości i wolności, o piękno. Jezus przy studni prosił Samarytankę o kubek wody, za który obdarzył ją „wodą żywą” i uczynił apostołką. Przypowieść ta unaocznia, że miłość polega na miłowaniu Boga, bliźniego i siebie – całym sobą. Trzeba sobie uświadomić – KTO JEST MOIM BLIŹNIM. BLIŹNI – są też wśród nieprzyjaciół, o czym przekonuje przypowieść ”O miłosiernym Samarytaninie”. Każdy z nas jest w sytuacji owego człowieka napadniętego przez zbójców. Każdy jest napadnięty przez zło i w naszej codzienności przechodzimy nieustannie obok „napadniętych”. Tak ważne jest dosłyszenie i zareagowanie na wołanie: POMÓŻ MI. Jest ono dowodem, że nie wszystko zostało zniszczone, że pozostało PRAGNIENIE życia prawdą. Kapłan i lewita nie byli zdolni do współcierpienia z rannym. Zabrakło im wolności i miłości, które posiadał Samarytanin. On wzruszył się cierpieniem napadniętego i zmienił SIEBIE odpowiedzią: JESTEM – na usłyszane wołanie o ratunek. Samarytanin umiał CZUWAĆ, bo w jego podróżnej torbie znalazły się: wino, olej i bandaże, ale najważniejsze, że w jego sercu było MIŁOSIERDZIE. W języku hebrajskim słowo SAMARYTANIN – znaczy STRÓŻ, można zatem nazwać Samarytanina „czuwającym miłosierdziem”. W swoim wykładzie prof. Stanisław Grygiel przypomniał, że Chrystus nie nakazuje szukać bliźnich, ale STAWAĆ się BLIŹNIM, gdyż Pismo św. mówi: „Kochaj bliźniego swego – jak siebie samego”. Do osiągnięcia sensu życia potrzebny jest drugi człowiek, jego obecność. OSOBA jest szczęściem OSOBY – „Tylko bliźni wchodzą do Królestwa Niebieskiego”. Trzeba nam zatem czujnie nasłuchiwać, być Samarytaninem i nosić „oliwę, wino i bandaże”. Jesteśmy zobowiązani, by „jedni drugich brzemiona nosić”. Wykład ukazał głębię i bogactwo Słowa Bożego. Ileż razy słyszeliśmy przypowieść „O miłosiernym Samarytaninie”, ale dzięki rekolekcyjnym spotkaniom powoli odkrywaliśmy jej główne przesłanie i sens. Przypowieść ukazuje akt stworzenia człowieka codziennego, żyjącego Bogiem. Chrystus uczynił się bliźnim człowieka, stał się naszym Samarytaninem. Czynić się bliźnim – to „czuwać z Chrystusem i być bliźnim w jego byciu Samarytaninem”. Tam, gdzie ludzie przechodzą obojętnie jak kapłan i lewita, tam rodziny, parafie, gminy i społeczeństwa są marne. W naszych czasach pomiędzy ludzi wkrada się coraz bardziej cień nieprawdy, a kłamstwo nie pozwala dostrzec cierpienia drugiego człowieka. Jesteśmy zobowiązani do modelowania się na obraz i podobieństwo miłosiernego Samarytanina. „Być ubogim”, to znaczy przywiązywać się do swojego BYĆ – a nie „mieć”. Wtedy tylko dążymy do szczęścia, który jest „staraniem się”, a nie czymś nabytym raz na zawsze. Naszym jedynym drogowskazem jest KRZYŻ – jako szczyt ludzkiej nędzy i równocześnie SZCZYT BOŻEGO MIŁOSIERDZIA. Stawać się bliźnim i łączyć się z bliźnim – to jedyna droga do budowania Królestwa Niebieskiego. Miłosierny Samarytanin nie unikał KRZYŻA, którym był drugi, cierpiący człowiek. O. LEON KNABIT – w swoim wykładzie - „Miłosierdziem zobowiązani” - nawiązał do słów Papieża, że JUBILEUSZ się nie kończy, trzeba nam więc nieustannie „wypływać na głębię” – zawsze zaczynając od Jezusa. Jubileusz – to czas WIELKIEGO MIŁOSIERDZIA, którego Krzyż jest największym znakiem. Poprzez Boże Miłosierdzie chrześcijanin idzie ku dobru, ale potrzebna jest modlitwa i działanie. Jeśli chcemy stawać się Samarytanami musimy rozpoznawać Jezusa w każdym człowieku. Uczyć się przebaczać i zdobywać umiejętność potępiania grzechów – a nie człowieka. W swoim nauczaniu Papież nakazał kontemplować cierpiącą twarz Chrystusa w cierpiących ludziach. Trzeba przebaczać i dostrzec piękną PRAWDĘ – ilu ludzi jest dla nas Jubileuszem. Przebaczać i odpuścić – tej najtrudniejszej sztuki uczy Papież – niosąc grzechy całego świata. O. Leon Knabit porównał cierpiącego i przygarbionego Jana Pawła II do Pana Jezusa dźwigającego krzyż na Kalwarię. Natomiast Pani redaktor LUDMIŁA GRYGIEL nakreśliła w swym wykładzie sylwetkę duchową i działalność św. Katarzyny ze Sieny, bo choć żyła ona w XIV wieku, to nadal powinna być dla nas wzorem życiowej postawy. Św. Katarzyna to wielka obrończyni Kościoła i orędowniczka pokoju. Pozostawiła po sobie wizję wspólnotowości i odpowiedzialności świeckich za Kościół. Święta ze Sieny uczy nas dzisiaj obrony godności ludzkiej i przypomina, że człowiek pozbawiony cnót – jest wewnętrznie pusty. U progu XXI wieku szczególnego znaczenia nabierają słowa św. Katarzyny na temat wspólnotowego działania zakorzenionego wokół wartości chrześcijańskich. Uczyła Ona i uczy prawdy, że każdy trud dla Kościoła jest owocny, a heroizm jest wpisany w ludzką naturę.
Tematyka rekolekcyjnych wykładów była bardzo spójna i niezwykle głęboka duchowo. Zmuszała każdego uczestnika do osobistej refleksji nad własną postawą życiową i do stawiania sobie pytania – jakim jestem chrześcijaninem? Każdy wykład kończył się wymianą zdań słuchaczy, którzy żywo reagowali na prezentowane treści, zadawali pytania i dzielili się swoimi doświadczeniami. Rekolekcyjne nauki były przygotowaniem do dyskusji i pracy w 6 grupach nad zadaniami: miłosierny Samarytanin: - w małżeństwie i rodzinie - w gminie, mieście i powiecie - w szkole - w służbie zdrowia - w parafii i diecezji - czy Podhalanie są miłosiernymi Samarytanami? Każda grupa dyskutantów składała się z około 20 osób o różnym przekroju wiekowym i zawodowym. Dawało to możliwość szerokiego spojrzenia na problem i wymianę doświadczeń. Ustalone wnioski lider każdej grupy prezentował później na forum ogólnym. Stwierdzono, że postawa miłosiernego Samarytanina potrzebna jest w każdej dziedzinie naszego życia. Nie można sobie wyobrazić małżeństwa i rodziny bez miłosierdzia we wzajemnych relacjach małżonków i pozostałych członków rodziny. Wszystkie płaszczyzny społecznego życia zależą od efektów wychowawczych i postaw moralnych w rodzinie, w której uczyć się trzeba sztuki kompromisu, wzajemnego szacunku i godności. Środowisko gminy, miasta i powiatu – dotyczy każdego z nas. Urzędnicy - to przecież ludzie, to my. Bezrobocie, alkoholizm, narkomania, ogólna bieda – to problemy, które można wspólnie rozwiązywać, przyjmując postawę miłosiernego Samarytanina. W Każdej miejscowości powinna być „Janina Ochojska”. Trudno sobie wyobrazić szkołę bez samarytańskich postaw i uczniów, i nauczycieli. Obecna reforma, jej przebieg, stan finansów państwa przysparzają szkolnictwu wiele problemów. Szkoła każdego szczebla jest miejscem wychowania do wartości, a to wymaga od nauczycieli ogromnej odpowiedzialności za siebie i wychowanków. Bez miłosiernego Samarytanina współczesna szkoła przestałaby pełnić swoją funkcję. Jakże potrzebne jest miłosierdzie w służbie zdrowia – stwierdzili dyskutanci. Człowiek nie może być tylko „numerkiem”. Lekarza musi interesować i ciało, i duch pacjenta, bo tylko w ten sposób można ocalić podmiotowość chorego. Matkę Teresę z Kalkuty uznano za wzór do naśladowania. Parafia i diecezja bardzo też potrzebują Samarytan. Poprzez parafię dostrzega się diecezję. Istniejące organizacje w parafii i diecezji mają ludziom pomagać, ale ich działalność zależy od nas. Parafia to nie budynek ale obowiązek każdego z nas. Potrzeba mądrego dialogu, aby parafia i kościół stały się rodziną, a rodzina – parafią i kościołem. Bardzo odpowiedzialne zadanie spoczęło na grupie mającej ustalić czy Podhalanie są miłosiernymi Samarytanami? Rozważano i porównywano, jak to było dawniej – a jak jest dziś. Pieczołowicie wyliczano dobroczynne akcje Podhalan, ale też nie pominięto zagrożeń, jak: pazerność, znieczulica, brak spotkań i sąsiedzkich odwiedzin, zanik rodzinnych więzi oraz pojawienie się „miłosierdzia marketingowego” dla reklamy. Stwierdzono uczciwie, że Podhalanie są miłosiernymi Samarytanami – ale nie do końca, nie całym sercem, bo nie wykorzystują każdej okazji dla kształtowania samarytańskich postaw. Trzeba więc starać się o więcej. Uczestnicy Rekolekcji Podhalańskich w Rzymie pogłębiali swą duchowość przez codzienną wspólną modlitwę: śpiewanie Godzinek, Różaniec, odmawianie Koronki do Miłosierdzia Bożego i uczestnictwo we Mszy św. Nabożeństwo pokutne, Droga Krzyżowa, Sakrament Pojednania – były szczególnymi momentami rekolekcji. Podhalanie mieli to szczęście i zaszczyt, że uczestniczyli we Mszy św. w kaplicy Domu Polskiego. Odprawianej przez abp. Szczepana Wesołego i bp. Stanisława Ryłkę. Grupę rekolekcyjną odwiedził też bp Stanisław Dziwisz, Pani Hanna Suchocka ambasador RP przy Watykanie oraz Pani Hanna Gronkiewicz – Walz. Spotkanie to miało bardzo serdeczny, rodzinny charakter. Góralskie stroje, gadki i śpiewy stworzyły niepowtarzalny nastrój. *** Spotkanie z umiłowanym OJCEM ŚWIĘTYM JANEM PAWŁEM II było dla Podhalan szczególnym i najważniejszym wydarzeniem rekolekcyjnym. Każdy marzył o tym, aby widzieć Papieża- Polaka, popatrzeć na Jego pełną dobroci i zatroskania twarz. Marzenia wraz z modlitwą w tej intencji polecaliśmy Matce Bożej. I wysłuchała nas. Uczestniczyliśmy w środowej, Generalnej Audiencji w Auli Pawła VI, a potem... Ojciec Święty spotkał się z nami prywatnie. Mimo zmęczenia wypytywał o nasze życie, żartował i błogosławił. Wszyscy płakaliśmy ze szczęścia i wzruszenia. Bogu Najwyższemu niech będą wielki dzięki za wszystkie łaski, jakie na nas spłynęły w Stolicy Piotrowej. Czas rekolekcji był wielkim zasiewem dobra w naszych duszach. Mogliśmy modlić się u Grobu św. Piotra, podziwiać Rzym nocą i chłonąć to, co mówiły do nas wieki o początkach chrześcijaństwa. Dane nam też było przez jeden, dzień przebywać w Sienie i chodzić śladami św. Katarzyny, napawając oczy pięknem zabytkowego miasta. W drodze powrotnej mieliśmy Padwę i możliwość modlitwy u św. Antoniego. Opiekunem V Światowych Rekolekcjach Podhalańskich w Rzymie był Ks. Władysław Zarębczan, który wraz z pracownikami Domu Polskiego troszczył się o wszystkie nasze potrzeby. Bóg zapłać im za to. Odnowieni, ubogaceni i zobowiązani do wpatrywania się w przykład Chrystusa – miłosiernego Samarytanina – powróciliśmy na Podhale, by u stóp Ludźmierskiej Pani dziękować za dar pielgrzymki i rekolekcji.
Barbara Sularz Przed laty... *** *Przed tysiąc kilkuset laty nikt jeszcze nie słyszał o Polsce, a tym bardziej o Podhalu, ale jak to już poprzednio zostało powiedziane, przypominanie starych i wiekopomnych wydarzeń z dziejów chrześcijańskich na progu trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa jest aż nadto uzasadnione. Zapewne wszyscy pamiętamy, że przed 1690-ciu laty (312-313 rok e.Ch.) za panowania cesarza rzymskiego - Konstantyna Wielkiego chrześcijaństwo stało się religią równouprawnioną, a niedługo później panującą. Nie zawsze jednak pamiętamy, że istniał już w tym względzie precedens, zatem...
* Przed 1700-et laty nastąpiło za sprawą św. Grzegorza Oświeciciela, zwanego Apostołem Armenii, nawrócenie tej starożytnej krainy na wiarę Chrystusową. Król armeński Tiridates III stał się w roku 302e. Ch. pierwszym w dziejach świata władcą chrześcijańskim. * Przed 1550-ciu laty, w roku 451 e. Ch., jak zapewne pamiętamy z nauki historii, wojska chrześcijańskie cesarstwa zachodniorzymskiego pod wodzą słynnego Aecjusza, wspomagane przez Wizygotów, Burgundów i Franków - w ogromnej bitwie na Polach Katalauńskich w Galii pokonały Hunów Attyli .Zwycięstwo to ochroniło zachodnie chrześcijaństwo i jego cywilizację przed zagładą ze strony pogańskich koczowniczych barbarzyńców. Historycy francuscy bitwę tę uważają za 6-tą decydującą o losach świata. * Również przed 1550- ciu laty, w tym samym 451 roku e.Ch. i w tym samym niemal czasie w cesarstwie wschodniorzymskim w mieście małoazjatyckim Chalcedonie obradował sobór powszechny, który potępił błędnowierstwo tzw. Monofizytów, dotyczące natury Chrystusa. Na soborze tym Armenia nie była reprezentowana, ale zdaje się nie to stało się najważniejszym wydarzeniem. Wiosną właśnie owego 451 - go roku, kilkuset tysięczna armia pogańskiej sasanickiej Persji najechała chrześcijańską Armenię. Sześćdziesiąt tysięcy Ormian stawiło zacięty opór w wielkiej bitwie pod Awarair. Persowie zwyciężyli, ale ich zwycięstwo okazało się „pyrrusowym”. Ponieśli oni tak wielkie straty, że musieli zrezygnować z podboju Armenii. O znaczeniu tej bitwy historycy europejscy na ogół milczą. Przetrwanie wówczas armeńskiego „przedmurza” nie było bez znaczenia dla wschodniego chrześcijaństwa. Osłabione i rozdarte wówczas chrystologicznymi sprawami, przetrwało ono pewnie dzięki heroizmowi Ormian. Z punktu widzenia ekumenicznego jest to przecież wydarzenie wielkie. O powyższych faktach jakże często zapominamy lub zgoła o nich nie wiemy. Jest jednakże pewne podobieństwo w obu tych ogromnych bitwach , stoczonych na dwu odległych krańcach naszej cywilizacji w tym samym czasie, to jest na Polach Katalaunskich i pod Awarair w roku 451. Obie mają wymiar jakby wieszczy i apokaliptyczny. Pod tym względem - można je porównać jedynie z mistyczną i może metaforyczną bitwą na Polu Kuruksetra - z indyjskiej Bhagawad - Gity. Dodajmy, że w tamtej bitwie Armeńczyków pod Awarair poległ jako chrześcijański męczennik święty Armeńskiego Kościoła Wardan Manikonian, ojciec świętej Kościoła Gruzińskiego - księżniczki Szuszanik- również męczennicy za wiarę. Postawi ktoś zarzut, że o wydarzeniach z 451 roku dla zachowania okrągłej cyfry jubileuszowej powinniśmy pisać w roku minionym, ale nie bąźdzmy aż tak pedantyczni wobec rocznic wielocyfrowych. Refleksje nie muszą się budzić natychmiast. Zresztą temu opóźnieniu można również nadać pewną - znaczącą wymowę. Wieści o obu bitwach - ze względu na przestrzeń i ówczesne warunki - dotrzeć mogły do Galii i do Armenii najwcześniej po kilku miesiącach. No cóż? Powiemy: ocalenie chrześcijaństwa, triumf, chrześcijański heroizm, męczeństwo i martyrologia. Ale czy z powyższych odległych w czasie i nieco egzotycznych faktów można wydobyć jakieś aktualne przesłanie? Owszem. Można. Choćby takie, byśmy obecnie naśladując Chrystusa i podążając za Ojcem Świętym wolnymi byli od wygórowanego entuzjazmu wobec europejskiej integracji , przesadnego europocentryzmu, bałwochwalczego kultu dla nowoczesności i bezkrytycznego zapatrzenia w tzw. postęp. Wacław PolakiewiczKapliczka pod wezwaniem Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia - na Gutach przy moście Panu Bogu na chwałę tę kapliczkę( na własny koszt) wybudował w roku 1891 mieszkaniec osiedla Guty Jan Gut "Rejusin" z żoną Agnieszką (z domu Sawicka). Do tej pory żyje wnuczka p. Jana Guta "Rejusina", budowniczego kapliczki. Przekazała mi ona następującą informację: „Na tym placu mój dziadek - Jan Gut "Rejusin" - pozwolił złożyć budulec (płazy), który przeleżał l5 lat, ponieważ jego właścicielowi -Janowi Gutowi, przydomek "Szewc" chodziło o to, by ten plac po prostu „zasiedzieć.” Odbyła się rozprawa w Wiedniu i trwała 8 lat. W załatwieniu sprawy pomagał hrabia Władysław Zamoyski. Ogłoszenie wyroku odbyło się w Krakowie. Sędzia powiedział wówczas do stron, że trudno wodę mierzyć w koszu”. Działka zastała więc przyznana prawowitemu właścicielowi. Żona p. Jana Guta "Rejusina" postanowiła na tę pamiątkę wybudować dzisiejszą kapliczkę. Wzniósł ja Gut "Kominek" z Harendy. Figurę znajdującą się wewnątrz kapliczki sprowadził z Wiednia Ks.. Proboszcz Kaszelewski do nowego kościoła w Zakopanem na Krupówkach, ale figura okazała się za mała do ołtarza. Żona Jana Guta "Rejusina" sprzedała krowę i kupiła figurę, która do dnia dzisiejszego stoi w kapliczce. Pod figurą wmurowano trzecią stację drogi krzyżowej, którą również odkupiła żona Jana Guta Rejusina od Ks. Kaszelewskiego, gdyż tak się złożyło, że Proboszcz posiadał 2/3 stacje, czyli o jedną za dużo, dlatego chętnie odstąpił. Znana jest również inna historia o przyczynie budowy kapliczki. Jan Gut "Rejusin" służąc w wojsku austriackim brał udział w walkach na Bałkanach. Złożył sobie wtedy ślubowanie, że jak wróci cało do Ojczyzny, to z wdzięczności Panu Bogu za ocalenie życia wystawi kapliczkę przydrożna. I tak się stało w roku 1891. Osiedle Harenda w latach 1890 nie posiadało kościoła i z owej kapliczki korzystało 5 - 6 osiedli, odprawiając przy niej na Gutach modlitwy, majowe nabożeństwa i różańcowe. W roku 1991 wykonano kapitalny remont kapliczki na Gutach . Remont przeprowadzono zgodnie ze zaleceniami konserwatora wojewódzkiego pod nadzorem mgr Józefa Zwijacza i dzięki ofiarności mieszkańców czterech osiedli. Marian MitanZOSTAŁ JESZCZE FILOZOF Ksiądz powiedział w kościele, że wszystkich trzeba przeprosić i wszystkim przebaczyć. — Idziecie jutro do pierwszej spowiedzi. Pan Jezus chce wam wszystko przebaczyć i darować. I wy musicie też przebaczyć swoim winowajcom. Ą w jakiej modlitwie powiedział o tym Pan Jezus? Zaraz podniosło się kilka rąk. Nawet Zenek znał te słowa z „Ojcze nasz": „odpuść nam nasze winy jako i my dopuszczamy naszym winowajcom". Ksiądz pochwalił go i dalej tłumaczył. — Jeśli ty Izo, Zenku, Tomku nie przebaczysz, to i tobie Pan Jezus nie będzie mógł darować. Dlatego w swoim sercu musisz wszystkim przebaczyć i już się na nich nie gniewać. Trzeba także przeprosić każdego, wobec którego masz na sumieniu jakieś winy. Tomek wracał do domu i rozważał: — Przebaczyć w sercu to nawet łatwo. Tak naprawdę to nie ma złości nawet na Witka, który lubi każdego przezywać. Do niego też się czepiał i wołał: „Tomek — domek, Tomasz — co masz?" — i tak w kółko. Złościł-się na niego i gonił go, ale Witek był szybszy. Dopiero Mamusia poradziła, by nie zwracać uwagi na zaczepki i śmiać się z głupich rymów razem z Witkiem. Gdy tak zrobił, to Witkowi przeszła chęć przezywania go i już miał spokój. Witkowi przebacza, na pewno. Ale trzeba będzie nie unikać go, okazać mu, że się już na niego nie gniewa. Więcej wrogów nie ma. A z tym przeproszeniem to chyba też nie będzie takie trudne. W domu skorzystał z okazji, że Mama była w kuchni sama. Przeprosił ją za wszystko, pocałował w rękę. Nawet mu się tak jakoś rzewnie zrobiło i później w pokoju oczy sobie wycierał, żeby Kasia czegoś nie spostrzegła. Kiedy Tatuś wrócił z pracy, też łatwo poszło z przepraszaniem. Tomek nie skończył mówić, a Tatuś mocno go ogarnął ramieniem i powiedział: — Niech ci Pan Jezus wszystko przebaczy. Ja ci dawno już darowałem twoje potknięcia. Pomódl się, synku, za swego ojca. — Dobrze, Tatusiu — wyszeptał zawstydzony. Ale nie bardzo wiedział, jak przeprosić Kasię. Może się zaśmieje, zażartuje z niego, a może nie będzie chciała go słuchać. Ale przecież musi iść do niej. Trochę się skradał do jej pokoju. Bawiła się lalkami, które szeregiem usadowiła na swoimi łóżku. — Co masz taką minę? — powiedziała zdziwiona. — Ja jutro idę do pierwszej Spowiedzi. Pan Jezus ma mi wszystko przebaczyć — tu Tomek się zgubił. Powiedział teraz nie tak, jak sobie przygotował: — Chciałem ci też wszystko przebaczyć. — Co ty chcesz mi przebaczyć? — obrażonym głosem powiedziała Kasia. A co ja ci takiego zrobiłam? — Przepraszam. Pomyliłem się, Kasiu. Ja chciałem cię przeprosić. No wiesz, za wszystko. — Przeprosić? Za co? — Sama wiesz. Ile to razy zrobiłem ci przykrość — mówił z trudem — złościłem cię, za włosy ciągnąłem. Za wszystko, Kasiu — powtórzył. Spojrzała na niego tak bardzo dziwnie. — ja... ja... — bąkała — ja się nie gniewam. Wyglądała tak, jakby miała płakać. Aż odetchnął, gdy wyszedł z pokoju Kasi. No! Ma to już za sobą. To chyba wszystko. Nie! Jeszcze Babcia! Będzie u niej wieczorem, to ją ucałuje. To będzie najłatwiejsze. Zostali jeszcze Dziadkowie na wsi. Tam bywał czasem niegrzeczny i przecież ten zegar, co go wtedy zepsuł... Nie może do nich pojechać. Chwilę pomyślał. Poszedł do pokoju. Dużymi literami napisał na kartce: „Kochani Dziadkowie! Jutro moja Pierwsza Spowiedź. Przepraszam Was za wszystko i raz jeszcze za ten zegar". Miał kopertę, ale poszedł do Tatusia, aby dobrze zaadresować. I po znaczek. Tatuś się nawet nie zapytał, co pisze w liście. Może się domyślił. Na dole, przy bramie, była skrzynka. Do niej wrzucił list. — To już chyba wszystko — myślał z ulgą Tomek. Filozof merdał ogonem i patrzył dziwnie na niego. — Nie, nie wszystko — przypomniał sobie. — Został właśnie Filozof. Jego też trzeba przeprosić. Przygarnął pieska, głaskał go i mówił: — Ja cię, stary, przepraszam. Słyszysz? Że cię nieraz nie chciałem wyprowadzać. Słyszysz? Że cię kilka razy uderzyłem. Teraz będzie lepiej, zobaczysz, piesku. Filozof tak merdał ogonkiem, że aż się cały trząsł. — On chyba zrozumiał, co mu powiedziałem — stwierdził Tomek. W czasie obiadu Tomek urwał od swego smacznego kotleta spory kawałek i podał pod stołem pieskowi. Teraz dopiero czuł, że przeprosił Filozofa. Ks. Olgierd Nassalski
Stopka redakcyjna: "Echa spod Giewontu" - Pismo Parafii Najświętszej Rodziny w Zakopanem ul. Krupówki 1a, 34 - 500 Zakopane. Skład redakcji: Beata Kępińska, Maria Krupa, Maciej Małeta, Monika Olszewska, Ks. Jan Przybocki (redaktor naczelny), Barbara Sularz, Marian Mitan (fotografie). Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i zmiany tytułów nadesłanych materiałów. Adres internetowy naszej parafii: www.swrodzina.zakopane.pl |
|||||||
|
|||||||
|
||||
I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I | ||||
|