23 marca 2001 r. miał miejsce
konkurs drużynowy na „Velikance” w Planicy. To był fiński dzień
pod tą największą skocznią świata. Fiński zespół (Matti
Hautamaeki, Veli-Matti Lindstroem, Risto Jussilainen, Janne
Ahonen) został zdecydowanym zwycięzcą tych zawodów. Ich wynik
był imponujący, gdyż na 8 skoków mieli aż 7 powyżej 200 metrów.
Zespół fiński skakał najdalej i najrówniej. Po konkursie
słuchając „hymnu Planicy” zauważyłem schodzącego z wieży
trenera Finów Mika Kojonkoskiego. Poprosiłem go o rozmowę na
temat oceny ostatniego sezonu oraz perspektyw stojących przez
zespołem „latających” Finów.
W.Szatkowski:
Czy ten sezon nie był trochę za długi dla zawodników?
Mika Kojonkoski: Co masz na myśli?
W.S. Chodzi mi o ilość zawodów.
Czy nie było ich zbyt wiele w tym seoznie, przecież oprócz
konkursów pucharowych rozegrano Igrzyska w Salt Lake i
Mistrzostwa w lotach narciarskich w Harrachowie.
M.K. Na pewno sezon 2001/2002 był
dłuższy od poprzedniego, rozegrano przecież Zimowe Igrzyska
Olimpijskie i Mistrzostwa świata w lotach, ale ponieważ zarówno
dla zawodników, jak i trenerów jest to wykonywany zawód, więc
jest OK.
W.S. Czy jest pan
usatysfakcjonowany z tego sezonu, chodzi mi oczywiście o wyniki
fińskich skoczków?
M.K. Myślę, że chyba nigdy żaden
trener trener nie jest w stu procentach usatysfakcjonowany z
postawy swoich zawodników. Trzy lata temu zacząłem pracę z ekipą
Finlandii i myślę, że wypadliśmy w ostatnich sezonach dobrze,
ale być może, mogło być lepiej.
W.S. Jaka jest Pańska droga do
sportowego sukcesu w konkurencji skoków narciarskich?
M.K. Oczywiście nie jest łatwo
wyjaśnić w kilku słowach tę kwestię. Mamy dobry zespół w skokach
narciarskich, oczywiście w porównaniu z innymi narodami. Do tego
dochodzi „duch” do pracy i to ciężkiej oraz duma z tradycji.
Muszę powiedzieć, że każdy zawodnik wykonywał codziennie
naprawdę ciężką pracę, by osiągnąć wynik. Praca ta jest ściśle
powiązana z planami trenerskimi i postępem w technice. Do tego
dochodzi jeszcze motywacja i wiele innych czynników wpływających
na dobry wynik.
W.S. Jak dużo skoczni macie w
Finlandii?
M.K. Przede wszystkim ważne jest
to, że posiadamy wiele małych skoczni, ponad 30, do treningu
młodzieży oraz trzy duże obiekty w Lahti, Kuopio i Kuusamo. Dużo
trenujemy w Lahti. Można powiedzieć, że mamy dużo skoczków, ale
nie ilość jest najważniejsza.
W.S. Dlaczego?
M.K. Czasami zbyt duża liczba
zawodników była dla mnie utrudnieniem, gdyż zadawałem sobie
pytanie: kogo wybrać, skoro mam tak wielu dobrych skoczków?
W.S. Kto według pana będzie w
najbliższych latach liderem Finów: Lindstroem, Hautamaeki czy
też Jussilainen?
M.K. Myślę, że najbliższe sezony
potwierdzą wysoką dyspozycję Matti Hautamaeki. Jest to młody
zawodnik, pracuje ciężko i ma szansę być liderem zespołu
fińskiego. Lindstroem pokazuje się już na zawodach, sprawia
wrażenie silnego zawodnika, ale czeka go jeszcze długa droga do
pełnego sukcesu.
W.S. Jaka jest pańska opinia o
Adamie Małyszu?
M.K. Jest skoczkiem sezonu,
najlepszym na świecie. Ma bardzo dobre warunki do uprawiania
konkurencji skoków narciarskich: jest lekki, bardzo dynamiczny
na progu i w powietrzu. W ciągu ostatniego sezonu popełniał
pewne błędy techniczne. Ale to często zdarza się w skokach
narciarskich, że zawodnik jest dobry, skacze na wysokim
poziomie i nagle zaczyna popełniać błędy. Mimo to Małysz przez
cały sezon utrzymał się na bardzo wysokim poziomie.
W.S. A cały polski zespół?
M.K. W ciągu sezonu miałem okazję
często dyskutować z polskimi trenerami, obserwować polskich
skoczków i te kontakty są naprawdę bardzo dobre. Z tego co
zaobserwowałem Małysz jest wielką gwiazdą, macie wielu
utalentowanych zawodników, więc jest z pewnością szansa na
rozwój tej dyscypliny w Polsce.
W.S. A jak pan ocenia zawody
Pucharu Świata w skokach narciarskich rozegrane na Wielkiej
Krokwi w Zakopenem w styczniu tego roku?
M.K. Z Zakopanego mam wiele
miłych wspomnień. Były to jedne z największych zawodów w
historii Pucharu Świata ze względu na ilość widzów.
W.S. Teraz może trochę inne
pytanie: czy był pan skoczkiem narciarskim?
M.K. Tak, to było około 15 lat
temu, skoczyłem wtedy w Planicy 164 metry. To było OK., ale nie
za dobrze by być w czołówce.
W.S. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Wojciech Szatkowski |