Salt Lake City 2002 okazały się
dużym sukcesem zespołu polskich skoczków, prowadzonego przez
trenerów Tajnera i Fijasa. Medale srebrny i brązowy, wywalczone
przez Adama Małysza w Salt Lake znalazły już swoje miejsce w
historii narciarstwa. Jaki będzie kolejny sezon 2002/2003? O tym
co będzie głównym celem przygotowań polskiego teamu,
priorytetach na najbliższą zimę, w kawiarni zakopiańskiego COS-u
rozmawiałem z trenerem reprezentacji Polski Apoloniuszem
Tajnerem.
W.S. Już pół roku minęło od
Zimowych Igrzysk w Salt Lake City. Jak Pan ocenia wyniki
prowadzonej przez Pana grupy skoczków?
Apoloniusz Tajner:
Myślę, że te wyniki z Zimowych Igrzysk mają już oficjalne
oceny Urzędu Kultury Fizycznej i Polskiego Komitetu
Olimpijskiego. Oceny te są oczywiście pozytywne; zarówno jeśli
chodzi o występ Adama Małysza, jak i całej grupy. W sumie
reprezentacja skoczków zdobyła bodajże 16 punktów olimpijskich.
Jest to największy sukces polskich skoków. Ja też oceniam ten
występ pozytywnie i nie mam niedosytu, że Adam nie zdobył
złotego medalu, ponieważ rywalizacja była bardzo ostra. Szansa
na złoto była na skoczni średniej, ale tam wydarzyły się dwie
rzeczy, które się nie zdarzały, a miały ogromny wpływ na wynik
konkursu. Pierwsza to upadek Ammana, którego ze skoczni w
Willingen nieprzytomnego przewieziono do szpitala. Po wypadku
miał stan rezygnacji, pogodzenia się z tym, ale potem okazało
się, że musiało to mieć wpływ na zdobycie przez niego dwóch
medali olimpijskich.
W.S. Pomógł mu długi okres
odpoczynku?
A.T. Z pewnością tak, a zaraz po
nim nastąpił okres pełnej koncentracji i kompensacji i to była
olimpiada Ammana. Druga rzecz, która się wydarzyła to upadek
Kasai. W czasie upadku wyżłobił on w zeskoku skoczni
olimpijskiej rysę, w którą potem wpadł podczas swego skoku Adam.
W.S. Nikt tego nie dostrzegł?
Dlaczego to nie zostało poprawione?
A.T. Nikt tego nie poprawił. Adam
skoczył w to miejsce, narta uciekła mu do tej rysy co mogło się
zakończyć upadkiem. I trzecia rzecz – on ten skok mógł zakończyć
upadkiem i nie wiadomo jak by się wtedy potoczyły losy konkursu
na dużej skoczni. Byłyby to inne obciążenie psychiczne dla
Adama, gdyż byłaby to ostatnia szansa do zdobycia olimpijskiego
medalu. W zasadzie, fakt, że ustał ten skok Adam zawdzięcza
sobie. Bardzo silnym mięśniom nóg, które uchroniły go przed
upadkiem. Jak mi opowiadał, myślał w momencie lądowania, że to
już koniec, ostatecznym wysiłkiem wykonał ruch, który uratował
go przed upadkiem. Mimo, że pod względem długości miał skoki
identyczne długościowo z Ammanem, to lądowanie zostało nisko
ocenione i przegrał złoto, był trzeci. Tu z jednej strony
szkoda, że nie było lepiej, z drugiej cieszę się, że Adam skok
ustał, bo mogło być różnie.
W.S. Mógł po upadku w ogóle nie
zdobyć medalu.
A.T. Byłby w zupełnie innej
sytuacji psychicznej. Konkurs na dużej skoczni. W tej formie
jakiej był Adam był w bardzo dobrej dyspozycji, chociaż w
momencie odbicia miał pewne problemy z uzyskaniem odpowiednich
kierunków na progu, to Amman tego dnia był nie do pokonania i
był najlepszy.
W.S. Wcześniej bo w styczniu
zaznaczyła się obniżka formy Adama Małysza. Przyszła nagle i jak
pan by ją wyjaśnił?
A.T. To była sprawa słabszej
dyspozycji, która naprawdę nie wiem z czego wynikała.
Próbowaliśmy ten stan analizować na wszystkie sposoby i nie
doszliśmy niestety do jakiś konstruktywnych wniosków. Zaczęło
się podczas Turnieju Czterech Skoczni. Adam zajął miejsca - 5,
2, 3, i 9 w Konkursie Czterech Skoczni, potem było Willingen,
gdzie był czwarty. To były nieco słabsze wyniki w stosunku do
oczekiwań. Potem przez 4 - 5 dni skakaliśmy w Ramsau. Przed
startem olimpijskim zastosowaliśmy rozwiązanie, które
opracowaliśmy wcześniej, a z którym zapoznaliśmy zawodników. Nie
skakaliśmy, na tydzień schowaliśmy się do niedużej wioski w
górach.
W.S. Trochę krytykowano w kraju
to Pańskie rozwiązanie.
A.T. Tak, wywołało ono pewne
kontrowersje, ale moje doświadczenia wskazywały, że po takich
przerwach może nastąpić eksplozja jeśli chodzi o przygotowanie
fizyczne.
W.S. Jeszcze jedno - Adam
Małysz osiągał także mniejsze od swoich rywali prędkości na
progu. Jaka była tego przyczyna?
A.T. Z tytułu tego, że Adam jest
lekki to mógł stracić na progu 1 km/h, ale 2 to już zdecydowanie
za dużo. Trzeba było na to szukać przyczyn i znaleźliśmy
wyjście. Myślę, że ten problem jest już za nami. To była kwestia
dojazdu. Badaliśmy to w tunelu aerodynamicznym.
W.S. Wróćmy do Salt Lake. Jak
przygotowywaliście się tuż przed olimpiadą?
A.T. Wyjechaliśmy do Salt Lake, a
stamtąd wynajętymi samochodami do Silver City, które jest
położone ok. 4 godzin jazdy od Salt Lake City i tam
przebywaliśmy przez 8 dni. Trenowaliśmy tam na bieżni tartanowej
imitację skoku z wózka, chodziliśmy do uniwersyteckiej siłowni i
na salę gimnastyczną. Realizowaliśmy tam trening motoryczny i
okazało się, że przyniósł on efekty. Najlepiej skakał Adam, a
pozostali zawodnicy jak Tomek Pochwała, Robert Mateja i Tonio
Tajner skakali optymalnie. Słabiej natomiast Skupień i Kruczek.
Dlatego pojechało 6 zawodników, by tuż przed startem olimpijskim
wybrać na podstawie aktualnej dyspozycji, najlepszą czwórkę. To
chyba nam się udało, gdyż skuteczność skoków była duża. Szóste
miejsce w konkursie drużynowym to według mnie dobra lokata.
W.S. Jak reprezentacja oceniła
start olimpijski?
A.T. Po tych wynikach mamy
jeszcze większe zaufanie u grupy. Będziemy ją nadal rozwijać i
widać, że ten rozwój jest coraz bardziej harmonijny.
W.S. Jakie są Pańskie
priorytety na sezon 2002/2003. Czy będzie nimi zwycięstwo Adama
po raz trzeci w klasyfikacji generalnej Pucharze Świata, czy też
Mistrzostwa Świata 2003 w Val di Fiemme we Włoszech, czy może
Turniej Czterech Skoczni?
A.T. Dla mnie najważniejsze są
imprezy oficjalne, czyli Mistrzostwa Świata. Dlatego Predazzo
jest zdecydowanie numerem jeden na sezon 2002/2003. Cele numer 2
i 3 dla Adama to Turniej Czterech Skoczni i generalna
klasyfikacja Pucharu Świata. Ten zbliżający się sezon jest z
pewnością wielkim wyzwaniem dla Adama, ale trzeba spokojnie
poczekać do rozpoczęcia sezonu. Tak więc, jeszcze raz mówię,
Mistrzostwa są dla nas celem numer 1 i wszystkie przygotowania
będą podporządkowane tej właśnie imprezie.
W.S. A jaki jest cel dla
polskiego teamu skoczków?
A.T. Na Mistrzostwach Świata
będzie rozegrany tylko jeden konkurs drużynowy na skoczni K
120. Myślę, że to miejsce do szóstego chłopcy są w stanie
wywalczyć. Jest to też pozycja wyjściowa do walki o lepsze
lokaty przy sprzyjającym zbiegu okoliczności. Jeśli każdy z
zawodników skoczy najlepiej jak potrafi, to powinno być nieźle.
Raz tylko chłopcy poskakali na najwyższym poziomie w Villach w
grudniu br. Ale to nie świadczy jeszcze o stabilności tej grupy.
Nad nią musimy pracować.
W.S. Co mógłby pan powiedzieć
o treningu w tunelu aerodynamicznym?
A.T. W tunelu aerodynamicznym
trenują najsilniejsze teamy: Niemcy, Finowie, Norwegowie,
Austriacy, Japończycy. Widziałem zdjęcia. Teraz niedawno w
tunelach trenowała ekipa Szwajcarii i w gazetach sportowych
pokazywano zdjęcie Ammana. W końcu zdecydowaliśmy o tego typu
treningu. Tym bardziej, że sukces Małysza spowodował, że nas
na to stać, gdyż dwa lata wcześniej nie mogliśmy sobie pozwolić
na tego typu trening ze względów finansowych. Trenowaliśmy w
Instytucie Lotnictwa w Warszawie. Jestem bardzo zadowolony z
tego, że udało się nam przeprowadzić tego typu trening.
Zawodnicy naocznie przekonali się o tym, żę te uwagi, które do
nich kierujemy są słuszne. Urządzenia im to pokazały. A niektóre
zmiany w technice są konieczne, mimo, że nowe ustawienie jest
niewygodne. Pracują dużo nad tym i zdają sobie sprawę z tego, że
powrót do starych ustawień jest rezygnacją z postępu. Powiem, że
moje zalecenia realizują konsekwentnie. Wciąż mamy Adam, który
tę poprzeczkę ustawia bardzo wysoko, a po jego dyspozycji
widzimy, czy pozostali zawodnicy się zbliżają do niego, czy też
nie. Myślę, że grupa się zbliża. Dzisiaj w Szczyrbskim Jeziorze
(wywiad nagrano 24 lipca br – W.S) skakali naprawdę dobrze. Nie
będę z nich rezygnować. Obydwaj ci zawodnicy mają pewien
niedosyt nie zrealizowania. Mają sporo wartościowych wyników, z
których część została niezauważona., gdyż przypadły na okres,
gdy Adam wygrywał. Brakuje równości i z pewnością, gdyby te
dobre miejsca były powtarzane częściej to w mediach byłyby
zauważone i byłyby świadectwem, że oprócz Małysza, mamy
zawodników klasowych.
W.S A młodzi zawodnicy, jak
Marcin Bachleda?
Marcin zrobił ogromny postęp w tym
roku. To śmiało mogę powiedzieć, bo jest zawodnikiem bardzo
stabilnym. Na ten moment jest obok Małysza drugim skoczkiem
reprezentacji Polski. Dużo pracowaliśmy u niego nad zmianą
odbicia. Popełniał błąd polegający na „atakowaniu” progu,
czyli przesuwaniu się do przodu przed odbiciem, odkrywał przez
to odbicie i mimo dużej wysokości lotu nie potrafił polecieć
wystarczająco daleko. Teraz zatrzymał atakowanie, wyżej ma
biodra przy odbiciu i przez to płaskim torem lotu dostaje się
nad spad i leci dalej. Jak będzie w sezonie to zobaczymy w
grudniu. Osiągnął już wartościowe wyniki na Pucharze Świata w
Japonii w ostatnim sezonie. Prezentuje dobry, wyrównany poziom,
ma wiele wiary w siebie i jest dobrze ustawiony psycho-
fizycznie.
W.S. Zmiany w kombinezonach
A.T. Kombinezony będą szyte z tych
samych materiałów co dotychczas, taka sama będzie
przepuszczalność materiału i ta sama grubość. Przepisy zostały w
ten sposób skonstruowane. Różnica polega na tym, że obwody
mierzone na kombinezonie zależały do rozmiaru na gołe ciało. Ta
tolerancja w wielkości kombinezonu jest obecnie + 6 – 7 cm w
stosunku do obwodu. Kombinezony będą coraz bardziej obcisłe, ale
z tych samych materiałów co dotychczas. Mamy już uszyte nowe
kombinezony, chłopcy w nich skaczą. Troszkę z początku mieli
inne odczucia, ale teraz wszystko jest OK. Planuję też, że
najpóźniej 15 listopada oddamy pierwsze skoki na śniegu.
Będziemy na zgrupowaniu w Szwecji w Gallivare, gdzie o tej
porze jest już śnieg.
W.S. Dziękuję za rozmowę i
życzę sukcesów.
Z trenerem Apoloniuszem
Tajnerem rozmawiał Wojciech Szatkowski. |