Jest kolejnym skoczkiem z
usportowionej rodziny Tajnerów, synem znanego w latach 70
skoczka, reprezentanta Polski Józefa Tajnera, który uczestniczył
między innymi w Mistrzostwach Świata juniorów: w Nesselwang
(1971), gdzie był 17 oraz w Tarvisio (1972), gdzie w skokach
zajął dobre 6 miejsce. Józef Tajner startował też w
Mistrzostwach Świata w narciarstwie klasycznym w Falun (1974) i
był skoczkiem kadry narodowej, prowadzonej przez trenera Janusza
Forteckiego. Obecnie pan Józef obserwuje rozwój sportowy swojego
syna Wojtka, który idzie w rodzinne ślady. To już przecież
trzecie pokolenie „latających chłopców” z tej rodziny. Wojciech
Tajner uczestniczył już w zawodach Pucharu Świata w Japonii, ale
nie odniósł tam sukcesów. Natomiast w ostatnim sezonie dosyć
udanie zaprezentował się w zawodach cyklu Pucharu
Kontynentalnego w skokach narciarskich. Uważa, że ciągle ma duże
braki techniczne, które, mimo dobrego przygotowania fizycznego,
powodują, że nie skacze tak jakby chciał. Wojtek urodził się 24
czerwca 1980 r. Mierzy 177 cm i waży 60 kg. Lubi skoki gdyż, jak
sam twierdzi, skoki narciarskie są dla niego życiową
adrenaliną... „Dziennik” rozmawiał z Wojciechem Tajnerem po
zakończeniu zawodów o puchar prezesa TZN.
-
Jak się czujesz
jako spadkobierca pięknej tradycji skakania w rodzinie Tajnerów
i czy twój ojciec jest obecny na dzisiejszych zawodach?
-
Ojca nie ma dzisiaj
w Zakopanem gdyż prowadzi interes i nie mógł niestety dotrzeć na
dzisiejsze zawody, ale bardzo się moimi skokami interesuje.
-
Jak zaczynałeś?
-
Tak naprawdę o moich
skokach zadecydował przypadek...
-
Jak to przypadek?
-
Na serio zacząłem
skakać dopiero w wieku 16 – 17 lat. Wcześniej miałem pecha, tak
uważam, gdyż miałem wiele kontuzji np. po dwóch tygodniach
treningu złamałem rękę, lub nogę i mama zabroniła mi w pewnym
momencie uprawiania skoków. Ale wróciłem do nart i skoków.
-
Twój największy
sukces sportowy?
-
W ostatnim sezonie
zimowym dobrze zaprezentowałem się w zawodach Pucharu
Kontynentalnego, w 8 zawodach pod rząd punktowałem i cały czas
byłem w granicach 18 – 25 miejsca. W Pucharze Kontynentalnym
jest ok. 300 zawodników, którzy punktowali w tym sezonie, a ja
zostałem sklasyfikowany w 90-tce. Zawody Pucharu
Kontynentalnego są czymś zupełnie innym od cyklu Pucharu Świata.
Startują w nich zawodnicy, którzy także zaliczają starty w PŚ,
ale zdecydowanie jest więcej skoczków, którzy „punktują” w tych
zawodach niż w PŚ.
-
Co ci się w
skokach najbardziej?
-
Mnie to podnieca.
Zawody zaczynają się, towarzyszy temu wszystkiemu odczucie
zdenerwowania, adrenalina, a ja to lubię. Chcę się zawsze jak
najlepiej pokazać. Miałem też okres taki w swojej karierze, że
za bardzo chciałem i wszystko mi nie wychodziło, totalna klapa.
Czasami tak jest.
-
Jak się
współpracuje w Wiśle z trenerem Janem Szturcem?
-
Najważniejsze są
nasze wspólne treningi techniki skoku. Pozostałe elementy – siłę
i wytrzymałość wyrabiam na obozach, ale jeśli czuję, że coś jest
nie tak, to od razu jadę po poradę do trenera Jasia i wtedy
jest lepiej. Jestem u niego wychowany i jadę do niego po pomoc
jak trzeba. Umie dojść do zawodnika psychicznie i poprawić
błędy, które przecież, każdy popełnia.
-
A propo
braków, jak uważasz, co robisz na skoczni źle?
-
Mam bardzo dużo
braków jeśli chodzi o wyjście z progu. Trochę technicznie źle
robię i muszę ten element poprawić, gdyż fizycznie jestem bardzo
dobrze przygotowany.
-
Czy aby przerwa
wywołana służbą w wojsku ci nie zaszkodziła?
-
Z pewnością
zaszkodziła. Uprawiałem skoki w wojsku w Zakopanem. Ale to nie
było to samo co w Wiśle, mam wrażenie, że nikomu tak naprawdę
nie zależało na tym, by osiągnąć jakiś lepszy wynik, to był
stracony czas. Nie miałem wyników.
-
Jak wygląda
tradycja uprawiania skoków w rodzinie? Czy kontaktujecie się ze
sobą?
-
Jasne. Mam bardzo
dobry kontakt z „Toniem”. Znamy się tyle lat, a nie pamiętam,
byśmy się kiedykolwiek pokłócili. Praktycznie rozumiemy się
bardzo dobrze. Spotykam się też z wujkiem Władysławem podczas
jakiś ważnych rodzinnych uroczystości.
-
Czy trenowałeś z
trenerem Kuttinem?
-
Jeszcze nie. Od
jutra rozpoczynamy zgrupowanie w Zakopanem. I okaże się jak
współpraca będzie wyglądała.
-
Uważasz, ze w
stosunku do zeszłego sezonu wykazujesz jakiś postęp?
-
Z pewnością tak.
Zimą doszedłem pewnych zawodników i ta dobra forma mi została.
Ale chcę skakać jeszcze lepiej.
-
Dziękuję za
rozmowę i życzę sportowych sukcesów.
ROZMAWIAŁ WOJCIECH SZATKOWSKI |