W Zakopanem zainteresowanie
skokami, po wspaniałych trzech sezonach w wydaniu Adama Małysza,
jest ogromne. Jednak sytuacja jest tutaj inna niż w Wiśle, gdyż
zakopiańskie obiekty są na wysokim, śmiało można powiedzieć
światowym, poziomie. Kompleks igelitowych skoczni K 35, K 65 i K
85, pokryty nowym, najlepszym na świecie fińskim igelitem,
prezentuje się wspaniale. Rokrocznie od 2001 r. w Zakopanem
rozgrywane są zawody pucharu świata w skokach narciarskich. To
mocne strony Zakopanego. Za to kluby: „Wisła” Zakopane, WKS
Zakopane, SN PTT, w których wychowuje się młodzież, ledwo zipią.
Brakuje środków na szkolenie podstawowe, wypłat dla trenerów.
Powstają też nowe kluby jak „Start - Krokiew”. Za to
utalentowanej młodzieży zupełnie nie brakuje i to jest
najważniejsze. Poniżej prezentujemy sylwetki kilku
utalentowanych zawodników z terenu Podhala. Wśród nich mamy
jednego bardzo doświadczonego skoczka – Wojciecha Skupnia,
Krystiana Długopolskiego, Marcina Bachledę, uzdolnionych
juniorów: Jana Ciapałę, Mateusza Rutkowskiego oraz najmłodszego
z nich, 9 latka, którego idolem jest Adam Małysz – Klimka
Murańkę.
Ciągle skacze! - Wojciech
Skupień
„Boss” (Szef) - czyli Wojciech
Skupień, jest jednym z najbardziej doświadczonych polskich
skoczków narciarskich. Trzy starty olimpijskie, trzy na
Mistrzostwach Świata i ponad 10 lat na skoczniach świata
uprawniają do tego, by powiedzieć, że jest zawodnikiem w pełni
ukształtowanym i dojrzałym. Ukończył już 27 lat i wciąż chce mu
się skakać. Nie zawsze potrafił wykorzystać drzemiące w nim
możliwości. Bo o tym, że Wojciech Skupień potrafi skakać na
nartach wiemy dobrze wszyscy. Czasami brakuje jednak
wykończenia, czasami wychodził mu tylko jeden skok, ale on wciąż
skacze licząc na uśmiech ze strony losu. Tym bardziej, ze w
skokach narciarskich osiągnął wiele sukcesów. W związku z tym,
że nie jest już członkiem kadry „A” nie otrzymuje stypendium
sportowego i myślał dlatego o zakończeniu kariery sportowej po
sezonie 2002/03. Zmuszała go do tego sytuacja finansowa,
brakowało środków na treningi, sprzęt, a przede wszystkim na
życie. A z czegoś trzeba było przecież utrzymać liczną rodzinę.
Dodatkowo decyzja o odsunięciu z kadry mocno go podłamała
psychicznie, ale na szczęście żona Ania zachęciła Wojtka do
dalszego uprawiania skoków narciarskich.
Wojciech Skupień urodził się 9 marca 1976 roku. Urodził się w
Zakopanem, a obecnie mieszka z rodziną w Poroninie. Poszedł w
sportowe ślady swojego dziadka, Jan Skupnia, który startował w
patrolu wojskowym na II Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w St.
Moritz w Szwajcarii (1928 r.). Jest trzykrotnym olimpijczykiem (Lillehammer
– 1994, Nagano – 1998 i Salt Lake – 2002), skacze w klubie WKS
Zakopane. Ma swoich ulubionych skoczków. Mówi: - skoczkowie,
którzy imponują mi najbardziej to Piotr Fijas, Jens Weissflog.
Od początku byli dla mnie wzorem. Do uprawiania skoków
zachęcił go jego pierwszy trener Piotr Pawlusiak w 1987 roku.
Współpracę z trenerem Pawlusiakiem Wojciech Skupień rozpoczął
już w czwartej klasie szkoły podstawowej. Potem jego sportowym
rozwojem zajął się ówczesny szkoleniowiec reprezentacji Polski,
Czech Pavel Mikeska, a ostatnio pracował z Apoloniuszem Tajnerem,
a obecnie z Heinzem Kuttinem. Dlaczego tak się stało? Wojciech
Skupień widzi przyczynę w następujących elementach:
- trener Mikeska nie chciał z
nikim współpracować i „padła” atmosfera w grupie skoczków.
Ponadto pracowaliśmy bardzo ciężko, oddawaliśmy nawet do 400 –
500 skoków w lecie na igelicie. Teraz stawiamy nie na ilość,
lecz na jakość skoków i oddajemy po 6, maksymalnie 11 skoków
dziennie, a przy Mikesce było ich 16 a nawet 18. U Mikeski
treningi były, mogę tak powiedzieć, na siłę, a tak naprawdę
niewiele dawały!
Debiutował w zawodach Pucharu Świata w 1993 r. W reprezentacji
występuje od Igrzysk Olimpijskich w Lillehammer w 1994 roku,
gdzie zajął na średniej skoczni 29 miejsce. Wówczas miał 17 lat.
Od tego momentu przez cały czas jest zawodnikiem kadry
narodowej. Największym osiągnięciem tego skoczka jest 11 miejsce
na dużej skoczni w Nagano podczas Igrzysk Olimpijskich. Udanie
startował na Mistrzostwach Świata, zwłaszcza w Thunder Bay
(1995), gdzie był 17, Trondheim (1997) – 18 i Lahti (2001) – 15.
Wszystkie te wyniki osiągnął na skoczniach średnich. Chociaż tak
naprawdę uważa, że jak jest w formie skacze równie dobrze na
dużych obiektach: - Właściwie to lubię wszystkie skocznie,
nie mam jakiejś jednej na której szczególnie dobrze mi się
skakało. Wszystko zależy od formy – mówi w jednym z wywiadów.
Jego rekord życiowy w długości skoku wynosi 190 metrów i
ustanowił go w 1997 r. na skoczni „mamuciej” w Planicy. Nigdy
nie stanął na podium w Pucharu Świata w konkursie indywidualnym,
a najlepsze jego miejsce to szóste z Iron Mountain w Stanach
Zjednoczonych w sezonie 1999/2000. Stało się to przejęciu kadry
przez Apoloniusza Tajnera o którym wyraża się bardzo pozytywnie.
– Jest wymagający, ale z nim i z Fijasem możemy porozmawiać,
czego nie udało się zrobić z trenerem Mikeską. Ponadto Tajner
wprowadza nowe elementy treningu i udanie współpracuje z
psychologiem i fizjologiem, czego wcześniej nie było.
Natomiast w konkursach drużynowych stanął na podium w
austriackim Villach, gdzie Polacy wywalczyli trzecie miejsce.
– To miejsce z pewnością nas wszystkich podbudowało – dodaje
Skupień. Był też czwarty podczas Letniego Grand Prix w skokach
na igelicie w Courchevel na skoczni olimpijskiej (2001), a nawet
prowadził po pierwszej serii. Jak ocenia sukces Adama Małysza?
Mówi krótko: - sukcesy Adama zdecydowanie mobilizują mnie do
pracy! Adam to świetny kolega. Popularność go
wcale nie zmieniła. Pomaga nam, podpowiada. Jest dobrym kolegą,
chociaż życie się z pewnością zmieniło. Praca w zespole w
którym, jak twierdzi, panuje dobra atmosfera jest bardzo udana:
- Nastrój w grupie jest dobry. Jesteśmy bardzo zgrani. Nie ma
między nami żadnych nieporozumień. Pomagamy sobie nawzajem.
Jeśli chodzi o inne wyniki sportowe to dobrze wspomina konkurs
drużynowy w Willingen, gdzie polska drużyna wywalczyła 6
miejsce. Zdobył też 5 miejsce w konkursie drużynowym podczas
Mistrzostw Świata w konkurencjach klasycznych w Lahti w 2001 r.
Jest żonaty i ma dwoje dzieci
Damiana i Natalię. Ostatnio w domu Skupniów w Poroninie przybyła
jeszcze jedna pociecha – syn Sebastian. - Jak przyjeżdżam do
domu to tylko zajmuję się rodziną – dodaje Wojtek. Jest
pewnym punktem reprezentacji Polski, aczkolwiek brakuje mu jak
większości naszych skoczków systematyczności w skokach. Hobby to
jazda szybkimi samochodami, bilard i gry zręcznościowe. Wojciech
Skupień przyznaje się też, że czasami, będąc w odwiedzinach u
swojego brata Andrzeja, lubi pograć na komputerze w narciarskie
skoki. Brał też udział w majowym meczu skoczkowie Europy kontra
Reprezentacja Polskich Artystów. – Grałem na obronie. Nie
było łatwo, grałem na obronie z Robertem Mateją i dwoma
Włochami. Nie było lekko, artyści w drugiej połowie mocno
naciskali. Ale obroniliśmy wynik 2 - 1.
Obecnie skacze w kadrze „B”.
Bardzo ładnie Wojciech Skupień zaprezentował się w zawodach
Pucharu Kontynentalnego w skokach narciarskich na igelicie na
olimpijskiej skoczni „Olympiaschanze” w Garmisch-Partenkirchen.
Już wcześniejsze doniesienia prasowe wskazywały na jego rosnącą
formę sportową. Skupień trenuje pod opieką trenera kadry „B”
Austriaka Heinza Kuttina i jego asystenta, którym jest Łukasz
Kruczek. Spośród zawodników kadry „B” to właśnie on i Wojtek
Tajner zakwalifikowali się do zawodów w Garmisch-Partenkirchen w
terminie 2 i 3 sierpnia br. W sobotę Wojtek skakał bardzo ładnie
i co ważniejsze – daleko. Oddał dwa dobre skoki – osiągnął 79,5
i 77,5 m co dało mu wysokie czwarte miejsce w konkursie, a do
podium stracił tylko 5 punktów. W niedzielę było jeszcze lepiej
gdyż po skokach na 79,5 i 80 m Skupień zajął trzecie miejsce i
zgromadził 229,0 punktów, wyprzedzając wielu dobrych zawodników
jak Jussi Hautamaeki, Austriaka Schnaidera. W związku z tym
wynikiem Skupień zajmuje 14 miejsce w COC. Trener Apoloniusz
Tajner wysyła go jednak na zawody Letniego Grand Prix do
Hinterzarten i to ma być w sezonie letnim cel nr 1 dla Wojtka
Skupnia. Trener Apoloniusz Tajner bardzo wysoko ocenił ostatnie
sukcesy Skupnia. Powiedział między innymi: - Wojtek wypadł
zaskakująco dobrze i nie ukrywam, że bardzo mnie ucieszyły także
skoki Marcina.
A jak będzie zimą zobaczymy już niedługo. Na razie, mimo
przeciwności, Wojciech Skupień nie zamierza rezygnować ze
skakania na nartach. Szuka sponsorów indywidualnych dla dalszego
swojego rozwoju, a ja, mając przyjemność poznania osobiście tego
skoczka, życzę mu sukcesów i przezwyciężenia wszelkich trudności.
„Diabełek”- Marcin Bachleda
Przezwisko „Diabełek” przylgnęło
do Marcina Bachledy niemal od samego początku kariery sportowej.
Przed sezonem zimowym 2003/04 jest zdecydowanym numerem dwa w
polskich skokach. Bachleda skacze coraz lepiej w zawodach
Pucharu Kontynentalnego (Continental Cup). Mówi, że już
mu nie wystarczają miejsca w „dwudziestce”, chce walczyć w
nadchodzącym sezonie o dużo wyższe lokaty.
Marcin Bachleda urodził się 4 września 1982 roku w Zakopanem,
gdzie mieszka do dzisiaj. Karierę sportową rozpoczął w 1992 r.,
za zachętą ojca, byłego skoczka. W początkach kariery był
zawodnikiem klubu WKS Zakopane, w którym prowadził go trenerem
Stanisław Murzyniak, potem uczniem Szkoły Mistrzostwa Sportowego
w Zakopanem, a obecnie studiuje w Katowicach jest zawodnikiem
klubu AZS AWF Katowice. W reprezentacji Polski zadebiutował w
1999 r. W tym samym roku po raz pierwszy wystartował na
mistrzostwach Świata w Ramsau, bez lepszych jednak wyników, ale
był to „chrzest” tego zawodnika. Jego największym osiągnięciem
było zwycięstwo w zawodach COC w Calgary i Park City oraz
zdobycie drużynowego mistrzostwa Polski juniorów, indywidualnie
był piąty. Brał także udział w Mistrzostwach Świata w Ramsau
(1999) i Lahti (2001). Podczas Mistrzostw Świata w Lahti zajął
dobre 26 miejsce. Jego hobby to
sport, muzyka i podróże. Zajął dobre miejsca podczas pucharowych
zawodów w Japonii. Dobrze zaprezentował się także podczas
Mistrzostw Polski w 2002 na średniej skoczni, zdobywając srebrny
medal za Adamem Małyszem. W ostatnich zawodach Pucharu Prezesa
TZN zajął także drugie miejsce za naszym mistrzem.
W klasyfikacji Pucharu Świata na
sezon 2002/03 Marcin Bachleda zajął 42 lokatę z 77 punktami.
Punktował w następujących zawodach: Kuusamo – 11 miejsce,
Trondheim – 30, Titisee-Neustadt – 18, Engelberg – 27, Zakopane
– 29, Hakuba – 20, Sapporo – 19, 21, w pozostałych zawodach
sezonu nie punktował.
Przed sezonem letnim skokach na
igelicie Marcin zapowiedział walkę o wysokie miejsca. –
Prawdziwe skoki są zimą, ale wiem, że skoki na igelicie są
bardzo ważne, bo pozwalają poprawić technikę... Straciliśmy
ostatnio jedno miejsce w Pucharze Świata, dobrze by było zdobyć
trochę punktów, co pozwoliłoby zwiększyć ten limit. Punkty
będzie można także zdobywać w Pucharze Kontynentalnym. Przed
zawodami o Letnie Grand Prix mamy jechać na sześć konkursów o
Puchar Kontynentalny: najpierw do Słowenii(Velenje, 4 – 5
lipca), potem z trenerem Piotrem Fijasem polecimy do Calgary
(19-20 lipca), i Salt Lake City (26-27 lipca). Nadarza się więc
okazja, by zdobyć trochę punktów, pięknie byłoby być w pierwszej
piątce. Obok mnie w Pucharze Kontynentalnym mają wystartować
Tomek Pochwała, Tonio Tajner i Grzegorz Sobczyk, który w tym
roku jako nowy zawodnik „wskoczył’ do naszej kadry.
W sezonie letnim 2003 r. Marcin
Bachleda bardzo udanie startował w zawodach Pucharu
Kontynentalnego w skokach na igelicie: zaczął od 10 miejsca w
słoweńskim Velenje, potem zwyciężył w zawodach na olimpijskim
obiekcie w kanadyjskim Calgary (20 lipca 2003 r.), gdzie
zwycięstwo na skoczni olimpijskiej zapewnił sobie skokami na
92,5 i 95 metrów, z łączną notą 249 punktów. Tylko o pół punktu
pokonał reprezentanta Stanów Zjednoczonych, Clinta Jonesa.
Pierwszego dnia w Calgary zwyciężył Bine Norcić ze Słowenii –
jak dotąd lider Pucharu Kontynentalnego przed Jure Radeljem, a
Marcin był 10. W tydzień później zwyciężył na skoczni w Park
City w Stanach Zjednoczonych bijąc dotychczasowy rekord skoczni
olimpijskiej skokiem na 134,5 m. Marcin Bachleda wspomina zawody
w Park City w sposób następujący: - To świetny obiekt o
nowoczesnym profilu. W pierwszym konkursie w pierwszej serii
poleciałem daleko na 126,5 metr, ale trochę krzywo wylądowałem,
uciekła mi narta i upadłem. Gdyby nie to, walczyłbym o wygraną a
w najgorszym przypadku byłbym drugi. A tak byłem 16. W drugim
konkursie warunki do skakania były korzystniejsze, było lepsze
noszenie. I w pierwszej serii poleciałem na 134,5 m, co jak się
potem okazało, było rekordem skoczni o pół metra lepszym od
wyniku Austriaka Loitzla. Ponieważ skok był bardzo długi,
zrezygnowałem z lądowania telemarkiem, spadłem na dwie nogi,
stąd nieco niższe oceny za styl. Ale pokonałem Norcicia o 0,7
punktu... Moim głównym celem w sezonie letnim jest Puchar
Kontynentalny. W klasyfikacji generalnej jestem na 3 miejscu,
chciałbym koniecznie utrzymać się w pierwszej piątce, bo to
oznaczać będzie zwiększenie limitu dla naszej reprezentacji na
zmowy Puchar Świata z trzech do czterech skoczków. Jadę z
dobrymi nadziejami, by walczyć o jak najwyższe miejsca.
Na zawodach w
Garmisch-Partenkirchen (2 i 3 sierpnia) był 10 i 48 i nadal
utrzymał wysoką pozycję w COC. W momencie zamykania książki
Marcin Bachleda był na bardzo wysokim czwartym miejscu w
klasyfikacji Pucharu Kontynentalnego. Jest to tym bardziej
istotne dla polskich skoków, że pierwsza „piątka” najlepszych w
Pucharze Kontynentalnym będzie miała prawo do startu w zimowych
zawodach Pucharu Świata w skokach narciarskich. A więc trzymajmy
kciuki za Marcina. Być może dzięki jego postawie w nadchodzącym
sezonie Polska będzie miała prawo do wystawienia nie trzech,
lecz czterech zawodników. Więc jest się o co bić. Marcin
na zawodach w Trondheim wywalczył to, że w zimowym PŚ będziemy
mieli nie 3 lecz 4, a może nawet 5 skoczków. Marcn jest obecnie
zdecydowanie numerem dwa w naszej reprezentacji.
Następca Stanisława Bobaka? -
Kamil Stoch
Ząb jest najwyżej położoną wsią w Polsce, położoną na wysokości
od 920 do 1018 m. n. p. m. Widok stąd jest rozległy i obejmuje
położoną na zachodzie Babią Górę, a kończy się na Tatrach
Wysokich i Bielskich. Z Zębu w bezchmurną pogodę widać
największe tatrzańskie olbrzymy – Lodowy Szczyt, Łomnicę, Durny
Szczyt i inne. Na tych terenach, gdzie zima trwa prawie 7
miesięcy, młodzi chłopcy i dziewczęta rodzą się narciarzami.
Stąd wywodzi się świetny polski skoczek lat 70 i 80 – Stanisław
Bobak, z okolic Zębu pochodzi Józef Łuszczek i kombinator
klasyczny Stanisław Ustupski. Sport jest od dawna wpisany w
historię tej górskiej miejscowości. Dlatego też w 1995 r. zaczął
działać klub sportowy LKS Ząb.
Jednym z jego zawodników, obecnie członkiem kadry „B” jest Kamil
Stoch. Urodził się 25 maja 1987 r. i reprezentuje obecnie barwy
klubu LKS „Poroniec”. Jest jednym z największych talentów
sportowym w skokach narciarskich na Podhalu. Zacznijmy jego
historię od momentu, gdy Kamil po raz pierwszy przypiął narty,
by poszusować na okolicznych stokach. Okazało się rychło
jednak, że jemu nie są pisane szusy, lecz zupełnie co innego...
Początki narciarskiej przygody
Kamil bardzo wcześnie zaczynał przygodę z nartami. - Już w
pierwszej klasie powiedział mi, że chce skakać, bo sama jazda na
nartach jest nudna – wspomina początki narciarskiej przygody
Kamila, Jadwiga Staszel, prezes LKS Ząb,
w barwach którego Kamil stawiał pierwsze kroki. To prawda. W
wieku 3 lat Kamil już zjeżdżał na nartach, nauczył się z czasem
skoków na „skoczniach” usypanych ze śniegu. Ale przecież na
takich skoczniach zaczynali też swoje kariery Marusarz, Fortuna,
Bobak i inni wielcy polscy skoczkowie! Jemu podobnie, jak wyżej
wymienionym wybitnym skoczkom, też marzyły się długie podniebne
loty.
Podobno gdy skoczek siada na belce startowej, zmienia się już w
innego człowieka. Wiele uczuć towarzyszy mu w momencie dojazdu i
lotu. Są to: strach, obawa o własne zdrowie, ciekawość i pewnie
wiele innych. Ciekawe są uwagi Kamila co do uczucia strachu
przed skokiem. Zapytany wprost czy czuł strach przed skokiem i
wahał się czy rzucić się w dół odpowiada.
Skocznia inaczej wygląda z ziemi, a inaczej
z belki, na której się siedzi. Mimo strachu, jaki mnie kiedyś
obleciał, nie dałem się! Pokonać strach, to pokonać samego
siebie. W tym sporcie to istotny element. Nie można być miękkim.
Sześć lat temu zaczynałem skakać na najmniejszej skoczni. Dziś
skaczę z Wielkiej Krokwi i wybrałbym się nawet na największą
skocznię mamucią.
Potem nastał rok 1999 i Kamil odniósł pierwszy wielki sukces po
którym w prasie zaczęto pisać o nim jako o „nadziei polskich
skoków”, „fruwającym maluchu” i objawieniu polskich skoków.
Latem w zawodach młodzików w Garmisch-Partenkirchen zdobył złoty
medal. Kamil szczególnie mile wspomina moment w którym wręczono
mu puchar za zwycięstwo. – Nie pamiętam, kiedy byłem tak
szczęśliwy, jak wtedy, gdy odbierałem puchar wraz z tytułem
mistrza świata młodzików – mówi Kamil.
Potem mały miejsce następne sukcesy, Kamil ustanowił rekordy
skoczni we Frendstadtcie w Czechach i Klingenthal w Niemczech.
To talent i fenomen! – donosiła prasa sportowa. 12 –
latek z Zębu powszechnie był uważany za następcę naszych
wielkich mistrzów. W 1999 r. miał miejsce jeszcze jeden z
wyczynów Kamila Stocha. Stało się to podczas finału Pucharu
Świata w kombinacji norweskiej w Zakopanem.
Opowieść o 12-latku, który
skoczył 128 metrów
Gdy w świetnym stylu pofrunął jako
przedskoczek na Wielkiej Krokwi w Zakopanem podczas zawodów PŚ w
kombinacji norweskiej aż na 128 metrów, zaczęto mówić, że jest
wielkim talentem i nadzieją polskich skoków narciarskich. Kamil
ważył wtedy 28 kg i miał 138 cm wzrostu. Jego niesłychanie
daleki skok zastanawiał znawców narciarstwa i ... samych
zawodników, gdyż tego dnia w skokach niewielu kombinatorów
miałoby szanse wygrać z Kamilem Stochem. Kamil był bowiem
jedynym zawodnikiem, który przekroczył 125 metrów, a z
zainteresowaniem przyglądał mu się też „król nart” z Norwegii,
Bjarte Engen Vik, który właśnie na Krokwi odebrał Kryształową
Kulę za zwycięstwo w Pucharu Świata. Czyżby dokonywała się
zmiana mistrzów i rodził się nowy wielki skoczek na miarę Bobaka,
czy Fortuny? Trudno o tym jeszcze powiedzieć, ale Kamil, wtedy
12 – latek ma wszelkie szanse, by z wróbelka zmienić się w orła
– pisał wówczas Marek Józwik.
Rodzina, która daje wsparcie
W tym wszystkim, czego dokonuje
Kamil na skoczni niesłychanie ważna jest postawa jego rodziców.
Państwo Krystyna i Bronisław Stochowie odnoszą się do „zawodu”
skoczka w przypadku ich syna z ogromnym szacunkiem i starają się
mu pomóc. Całkowicie też akceptują skokowe zainteresowania i
pasje syna. Wspierają go moralnie i finansowo. - Teraz już
nie musimy pomagać finansowo, gdyż są środki z kadry na sprzęt -
mówi Bronisław Stoch, ojciec Kamila. Matka Kamila, Pani Krystyna
dodaje: - Żyjemy skokami. Wszyscy, zarówno Kamil, jak ja z
mężem i dziewczynki, które rozpoznają już zawodników na belce
startowej. Zapytana o to, czy nie obawiała się kontuzji i
upadków na skoczni w przypadku jej syna pani Krystyna po chwili
zastanowienia odpowiada: - To jest bardzo trudne pytanie i
trudno mi na nie odpowiedzieć. Pewnie, że taka obawa nam zawsze
towarzyszy, ale nawet jak się wysyła dziecko na narty, to może
się coś przydarzyć, a co dopiero w przypadku skoków
narciarskich, jakby nie było sportu ekstremalnego. Jednak my
godzimy się z tym ryzykiem, z niebezpieczeństwem też. Chociaż
trzeba powiedzieć, że Kamil nie miał wielu upadków, raz czy dwa
razy podrapał sobie twarz na skoczni.
W jednym z artykułów pani Krystyna
wspomina: - Pewnego razu Kamil miał wypadek na treningu. Źle
się wybił z progu i spadł ze skoczni prosto w twarz, którą
poharatał. Skoki niestety niosą ze sobą takie atrakcje. Z grupą
chłopców przyszedł pod dom i na mój widok strasznie się
rozpłakał. Myślałam, że to z bólu, a on powiedział: „mamo,
puścisz mnie jeszcze na skocznię?”. Powiedział mu, że to jego
boli, a nie mnie. Na te słowa, raptownie przestał płakać, a
następnego dnia w opatrunkach pobiegł na trening.
Rodzice Kamila wierzą jednak, że
syn odniesie sukces i w tym mu pomagają. Mama Kamila dodaje:
chcę ponadto powiedzieć, że Kamil od małego był niezwykle
energicznym dzieckiem. Był bardzo szybki, a teraz, gdy trenuje,
ta ogromna energia zostaje wyładowana w czasie treningu. Kamil
jest bardzo dobrym dzieckiem. Pomaga mi w domu. Przesz sport
jego życie jest bardziej uporządkowane - wstaje rano i ok.
godziny 7.30 jedzie z nami do Zakopanego na trening, potem idzie
do szkoły, około 20 przyjeżdża do Zębu ostatnim autobusem. Potem
siada do lekcji. Z początku byłam trochę przerażona, ze tak
ciężko pracuje, ale widocznie jego młody organizm jest w stanie
znieść te obciążenia. Ważną rolę odgrywa także ojciec Kamila,
pan Bronisław. – Mąż cały czas stopuje Kamila, jego zapędy na
to, by wygrywać mówi pani Krystyna. Mówi, że na największe
sukcesy ma jeszcze czas, a przykład wielu zawodników pokazuje,
że zbyt wczesny sukces może okazać się zgubny w skutkach.
Trzeba jeszcze poczekać
Po skokach w Zakopanem w 1999 r.
znowu było wokół niego głośno. W następnych latach Kamil Stoch
dwukrotnie reprezentował barwy Polski na Mistrzostwach Świata
Juniorów. Startowałem na MŚ juniorów w Karpaczu w 2001 r.,
gdzie byłem 40, a w Solleftea w br. 26 i 6 w drużynie. Zwłaszcza
z tego drugiego wyniku jestem zadowolony. Sam zainteresowany
odnosi się do tego zainteresowania ze strony mediów z dystansem:
- Skakać umiem, ale jeśli chodzi o obecny okres to skacze mi
się trochę gorzej, co według mnie jest związane ze wzrostem, ale
myślę, że z biegiem czasu wszystko mi się ustabilizuje i będę
mógł walczyć z najlepszymi. Jest też świadomy swoich braków
i chce pracować by zostać rasowym skoczkiem. Jestem obecnie
trochę słabszy fizycznie i motorycznie. Dojazd jest trudniej
ustabilizować, bo jestem wyższy i styl też się trochę zmienia.
Najbliższym celem jest wejście do „dziesiątki” w Mistrzostwach
Świata Juniorów. To jest najważniejsze sportowe marzenie.
Ale marzy mu się też start olimpijski i medal dla Polski! Oprócz
sportu ważna dla tego młodego skoczka jest nauka. Zapytany o
swoje wyniki w nauce Kamil odpowiada: - Myślę, że są dobre i
potrafię pogodzić naukę ze sportem. Jestem uczniem Zespołu Szkół
Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Współpracuje ostatnio z
nowo powołanym trenerem kadry „B” Austriakiem Heinzem Kuttinem.
Jego zdaniem współpraca układa się bardzo dobrze: - Jak na
razie wszystko układa się bardzo dobrze. Dogadujemy się, uczymy
się też niemieckiego i on już też uczy się języka polskiego, zna
wiele słów, myślę, że ten trening z trenerem Kuttinem da
efekty.
Oby te marzenia się spełniły, a
mieszkańcy Zębu mieli swojego skoczka, na mirę niezapomnianego
Stanisława Bobaka. Wypada tylko poczekać, jeszcze dwa, trzy
lata, a wtedy zobaczymy... Ja mocno wierzę, że doczekamy się w
Kamilu godnego następcy Stanisława Bobaka, skoczka z Zębu,
reprezentanta Polski, który zachwycał cały sportowy świat swoimi
pięknymi i długimi skokami.
„Jeszcze nic nie osiągnąłem” -
Jan Ciapała
Jest młodym zawodnikiem. Ma
zaledwie 16 lat. Urodził się 7 stycznia 1987 r. w Nowym Targu.
Mierzy 164 cm i ma 46 kg wagi. Jan Ciapała jest zawodnikiem TS
Wisła w Zakopanem i uczniem Zespołu Szkół Mistrzostwa Sportowego
w Zakopanem. Pierwszy sukces odniósł w wieku 15 lat w ubiegłym
sezonie w Predazzo we Włoszech podczas zawodów na igelicie.
Tutaj zatrzymajmy się dla wyjaśnienia. 25 czerwca 2003 r. w
zawodach drużynowych na skoczni w Predazzo startowało około 40
skoczków z następujących krajów: Włoch, Słowenii, Austrii,
Niemiec i Polski., podzielonych w ten sposób, że do dwójki
bardziej doświadczonych skoczków dodawano jednego lub dwóch
„żółtodziobów”. Ciapała trafił w swojej „złotej drużynie” na
dwójkę weteranów skoków narciarskich: Włocha Roberto Cecona,
który jest niezwykle lubianym na skoczniach całego świata oraz
nie mniej doświadczonego Igora Medveda ze Słowenii. Czwartym w
tym teamie młodości z rutyną był austriacki skoczek
Schneider. Zespół wygrał głównie dzięki bardzo długim skokom
Roberto Cecona, a La Grande Italiano miał skoki o
długości 126 i 125 m, ale i Ciapała skakał dobrze, tym bardziej,
że były to jego pierwsze skoki na dużej skoczni. Janek osiągnął
107 i 111 metrów. Warto dodać, że zespół w którym skakał Ciapała
pokonał drużynę Adama Małysza, który zajął 8 miejsce. –
Pamiętam świetnie ten konkurs, na starcie stanęło tyle
narciarskich gwiazd. Dostałem w nagrodę drewniany regionalny
talerz w kolorze niebiesko – stalowym z napisem „Grand Prix Val
di Fiemme 2002”. Byłem wzruszony, kiedy gratulował mi Roberto
Cecon, uścisnął mi rękę, poklepał po ramieniu.
W rozegranym 22 czerwca 2003 r.
Pucharze Prezesa Tatrzańskiego Związku Narciarskiego na skoczni
K 85 w Zakopanem zajął dobre 3 miejsce. 16-letni zawodnik
pokonał tej miary doświadczonych skoczków co Mateja, Skupień,
Tajner i Długopolski. Dlatego, nie bez racji mówi, że trzecie
miejsce na podium w zakopiańskich zawodach jest jego życiowym
sukcesem. Jest skromnym zawodnikiem i w rozmowie ze mną
powiedział, że tak naprawdę to w skokach jeszcze nic wielkiego
nie osiągnął, ale ciągle doskonali się jako skoczek, więc za
parę lat możemy mieć dobrego zawodnika. Widać w nim żelazną
konsekwencję w tym, by być coraz lepszym i to bardzo mi się
podoba. Dlatego pamiętajcie o Ciapale, gdyż ten chłopak rokuje
szanse na dobre wyniki, czego mu serdecznie życzę. I jeszcze
jedno. Adam Małysz stojąc na najwyższym podium z szerokim
uśmiechem patrzył na Janka, jakby życząc mu z całego serca, by
był jego następcą.
Zapytany jak zaczynał wspomina: -
Skaczę od sześciu lat, ale nie mam szczególnych osiągnięć.
Zdobyłem w tym sezonie 26 miejsce w Pucharze Kontynentalnym w
Stryn w Norwegii. Tamtego lata sukcesem było pierwsze miejsce w
konkursie drużynowym. Skakałem w nim z dobrymi skoczkami:
Roberto Ceconem, Schnaiderem i Igorem Medvedem. To było letnie
Grand Prix w Predazzo, gdzie drużyny były mieszane. Skoki w
ogóle bardzo mi się podobają, a najbardziej lot. Od kilku
miesięcy współpracuje z nowym trenerem kadry „B”, Heinzem
Kuttinem. Jak zaznacza współpraca układa się bardzo dobrze: -
Pierwsze zgrupowanie mieliśmy z Heinzem Kuttinem w
Villach, byliśmy jeszcze w Berchtesgaden, a niedługo zaczynamy
kolejny obóz z Villach. Dostaliśmy od trenera listę słówek
dotyczących techniki skoku, których musimy się nauczyć, są to
uwagi trenera np. by dojazd był bardziej z przodu, inne słowa
mówią, że wybicie było zbyt późno wykonane i jeszcze inne
najbardziej potrzebne słówka. Trening jest trochę dłuższy, tzn.
nie ma tych elementów treningowych tak dużo, ale trening po
prostu dłużej trwa. Przerwy są dłuższe. Jestem zadowolony z tego
treningu. Ostatnio wygrałem zawody Pucharu Mc Donaldsa w
skokach, z czego się bardzo cieszę, gdyż w treningu skakałem
słabiej, a forma przyszła właśnie na zawody.
Plany na najbliższy czas? W
Villach będziemy skakać na zawodach, startujemy też w
Mistrzostwach Polski w skokach narciarskich na igelicie. Potem
jedziemy do Hinterzarten. Mocne strony? Siła i technika odbicia.
Mankamenty? Macham rękami w locie, teraz już jest lepiej, ale
jeszcze w niektórych skokach ta ręka mi „odchodzi’! Chciałbym to
wyeliminować. N razie jeśli chodzi o szkołę sobie radzę, będę
musiał nadrabiać. Atmosfera w naszej grupie jest dobra,
dogadujemy się. Cele na najbliższy sezon? Chciałbym startować z
dobrymi wynikami w Pucharze Kontynentalnym, to na razie
najbliższy mój cel.
Otrzymał niedawno stypendium
sportowe: - Mam z Urzędu Miasta Zakopanego. Dostałem nagrodę
od burmistrza Zakopanego Piotra Bąka. Było to niedawno, około
tygodnia temu. Jak ocenia swój występ na Mistrzostwach
Świata juniorów w Solleftea? Zdobyliśmy 6 miejsce w konkursie
drużynowym, a ja byłem 32 indywidualnie. Startowało ponad 10
drużyn. Myślę, że z pewnością był to udany start. Zapytałem
też: - Jaki jest teraz Twój cel przed sezonem 2003/04?
W ciągu tego roku chciałbym zdobyć dobre miejsce w Grand
Prix, a zimą bym mógł startować w Pucharze Świata w skokach
narciarskich. To byłby duży sukces. Jeśli chodzi o sprzęt to:
skaczę na „Fischer”. Jeśli chodzi o hobby to interesuję się
samochodami – dodaje Jan Ciapała.
Krystian Długopolski – „Długi”
Jeśli powiemy, że jego ojciec –
Kazimierz Długopolski był reprezentantem Polski w kombinacji
norweskiej i trzykrotnym olimpijczykiem, to nikogo chyba nie
zdziwi fakt, że Krystian Długopolski został skoczkiem. Krystian
urodził się 3 sierpnia 1980 r w Zakopanem, a mieszka w Witowie.
Jest studentem Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach i
skacze w barwach klubu AZS AWF Katowice. Twierdzi, że nie jest
łatwo pogodzić studia ze skokami, ale jemu się udało: -
No nie jest łatwo...ale teraz
mam lepsze warunki do trenowania. I jakiś postęp jest, myślę, że
będzie jeszcze lepiej.
Swoją karierę sportową zaczynał pod opieką trenera Piotra
Pawlusiaka, który dosyć wcześnie odkrył jego talent. Pierwszy
skok na skoczni oddał w wieku 6 lat. W wieku zaledwie 16 lat
wysłał Krystana na Mistrzostwa Świata do Trondheim, gdzie
zawodnik ten zajął miejsce w piątej dziesiątce a w konkursie
drużynowym wyskakał z kolegami 10 lokatę. Przed olimpiadą dobrze
zaprezentował się w Sapporo, gdzie w zawodach Pucharu Świata
wyskakał 28 miejsce. Wystartował w Zimowych Igrzyskach
Olimpijskich w Nagano, ale tam zajął ostatnie miejsce. Ostatnio
skacze coraz lepiej: jest dwukrotnym brązowym medalistą Zimowej
Uniwersjady w Tarvisio (2003), zwyciężył w zawodach Pucharu Lata
w Zakopanem na igelicie w dniu 27 lipca oraz zajął trzecie
miejsce w Pucharze Mc Donaldsa. Widać, ze raczej lepej skacze
latem niż zimą, gdyż jest także mistrzem Polski na igelicie z
1998 r. Z dosyć dobrymi wynikami startował także w zawodach
Pucharu Kontynentalnego. Zapytany o obecną formę sportową o to
jak mu się skacze mówi: - W kratkę strasznie. Czasami skacze
mi się dobrze, czasami gorzej. Ostatnio na zawodach lepiej niż
na treningach, to mnie cieszy. Chciałbym startować w Pucharze
Świata, więc prezentować taką formę, abym mógł startować w
prestiżowych zawodach. No i miejsce w trzydziestce w Pucharze
Świata.
Lubi wszystkich zawodników kadry, ale dodaje: - Koleguję się
z wszystkimi, ale najwięcej to z zakopiańczykami: Bachledą,
Pochwałą oraz Wojtkiem Tajnerem. Zapytany o zainteresowania
pozasportowe mówi: - Samochody i ... tyle. Tylko samochody.
I dziewczyny. Trzymajcie za mnie kciuki. Dobrze, że dzięki
niemu rodzinne tradycje sportowe Długopolskich są nadal
kontynuowane.
Klimek Murańka - Wypadał z butów,
jak Małysz...
Niespełna dziewięcioletni Klimek Murańka zwyciężył w ostatnio
rozegranych zawodach Pucharu Lata w Zakopanem na skoczni K 35 w
swojej kategorii. Wszedł z zielonymi „Elanami”, które jeszcze
trudno mu udźwignąć, na najwyższy stopień podium. W tym roku
jest niepokonany. Urodził się 31 sierpnia 1994 r. Skacze na
nartach od roku. Zimą startował w organizowanym przez jego
szkołę „Małym Memoriale” im. Bronisława Czecha i zdobył
najwięcej punktów w sześciu konkurencjach zimowych, zwyciężał
też w innych zawodach. – Jest bardzo wszechstronnie
usportowionym dzieckiem i myślę, że coś z niego będzie –
mówi ojciec Klimka, Krzysztof Murańka, przed laty reprezentant
Polski w biathlonie, zawodnik klubu WKS Zakopane i uczestnik
mistrzostw świata. Pamiętam jak zaczynał przed rokiem, dwa
razy wypadł z butów na skoczni. Trochę się po tych upadkach
zraził do skakania, ale potem szybko wrócił. Ten chłopak ma
ogromny zapał do skakania. Często pogania mnie, bym jechał z nim
wcześniej na trening, a raz, gdy mnie nie było w domu, to
zamówił sobie taksówkę i pojechał na skocznię. Po zawodach
Pucharu Lata Wojciech Szatkowski rozmawiał z Klimkiem Murańką.
Zapytany o początki swojej kariery
sportowej powiedział: - Lubię skakać i najbardziej podoba mi się
w skokach lot, jak jestem w powietrzu. Największe
sukcesy? Cztery razy wygrałem zawody Ligi Szkolnej w
skokach narciarskich oraz Puchar Beskidów w Wiśle. Klimek z
upodobaniem uprawia także inne sporty: - Tak, wszystko. Lubię
narty biegowe, rower, snowboard i łyżwy. Uczęszczam do Szkoły
Podstawowej nr 2 w Zakopanem. Mam 9 lat. Jego sportowym wzorem
jest nasz najlepszy skoczek Adam Małysz. Lecz na pytanie co
się najbardziej podoba w trzykrotnym mistrzu świata, Klimek
odpowiada krótko: - Styl. Wyniki w nauce osiąga trochę
gorsze: Takie sobie i wolę sport. Skacze w klubie „Wisła”
Zakopane. - Kiedyś przyszedłem na skocznię i był trening
zawodników z tego klubu i tata zapisał mnie do „Wisły”. Moje
najdłuższe skoki to 32 m na Maleńkiej Krokwi i 46 m na
„sześćdziesiątce”. Trenerem Klimka i grupy uzdolnionych
chłopców jest brązowy medalista z Cortina d Ampezzo – Franciszek
Gąsienica - Groń. Młodzi chłopcy uprawiają sport zapatrzeni w
kariery dawnych mistrzów. I wynika z tego ważny wniosek, jak
ważna jest tradycja, która w Zakopanem ciągle jest kontynuowana
w skokach narciarskich.
Wychowankowie medalisty
olimpijskiego
Do grupy w której skacze Klimek
Murańka należą też bracia Skrobotowie: Kacper i Kamil. Kacper ma
13 lat i jest uczniem szkoły podstawowej nr 6 w Zakopanem. –
Zacząłem skakać w czwartej klasie i skaczę już dwa lata. Moim
trenerem jest Franciszek Gąsienica-Groń. Uważam, że to najlepszy
trener. Kacper wie, że jego trener jest brązowym medalistą
olimpijskim i wie gdzie swój medal zdobył. W grupie Franciszka
Gąsienicy-Gronia trenują: Kacper i Kamil Skrobotowie, Damian
Dymitraszek, Bartek i Klimek Murańka, Michał Balicki, Andrzej
Staszel, Andrzej Stopka. – Najdalej skoczyłem 68 metrów.
Skakałem też za granicą: w Rożnovie i Frenstacie w Czechach. To
był Turniej o Czekoladowy Tort. Największy sukces? Czwarte
miejsce w lidze szkolnej i trzecie miejsce w Mc Donalds Cup w
kombinacji norweskiej. Interesuje się skokami, a jego wzorami
są: Adam Małysz, Simon Amman, Matti Hautamaeki. – Podoba mi się
ich styl a także odległości, tak jak np. Matti Hautamaeki
osiągnął 231 m na Planicy, to aż zwaliło mnie prawie z nóg.
Kacper uprawia też inne sporty. Kamil był tego dnia mniej
zadowolony ze swoich skoków, ale i tak udało się z nim
porozmawiać, a na otarcie łez zaczęliśmy od największych
sukcesów: Kamil wygrał kombinację norweską w lidze szkolnej, na
pucharze Lata Mc Donalds Cup był drugi. Lub kombinację norweską:
- Jak nie wyjdą skoki to można powalczyć w biegu. Bardzo
podobają mi się skoki. Najdłuższy skok oddał na skoczni K 65 –
59 metrów. Tak jak brat startował w Czechach.
W Zakopanem popularność skoków
wzrasta. Jest efektem ostatnich zawodów Pucharu Świata, które
wypadły doskonale. Latem 2003 zorganizowano na igelitowych
obiektach zawody Pucharu lata, które ściągnęły pod skocznie
tysiące kibiców. A najważniejsze jest to, że spora grupa
zdolnych chłopców, który osiągają wyniki.
Wyniki sportowe, narciarz –
skoczek, olimpijczyk: 1994 – Lillehammer – 29 na skoczni K
90, 31 na skoczni K 120, 1998 – Nagano – 32 na skoczni K 90,
11 na skoczni K 120, 8 w konkursie drużynowym, 2002 – Salt
Lake City – 42 na K 90 (w pozostałych konkursach nie brał
udziału). Mistrzostwa Świata: 1995 – Thunder Bay – 17 na K
90, 1997 – Trondheim – 18 na K 90, 38 na K 120, 10 w
konkursie drużynowym, 2001 – Lahti – 15 na K 90, 5 w
konkursie drużynowym na skoczni K 90, 8 w konkursie
drużynowym na skoczni K 120. Mistrzostwa Świata w lotach:
2000 – Vikersund –25. Miejsca w Turnieju Czterech Skoczni:
1998/99 – 35, 1999/2000 – 39, 2000/2001 – 14, 2001/2002 –
62. Puchar Świata: 1995/96 – Oberhof – 10, Lillehammer –
21, 1996/97 – Lillehammer – 19, Oberstdorf – 29, Kuusamo –
29.1997/98 – Ramsau – 19, Zakopane – 26 i 28, Harrachov –
28, 1998/99 – Innsbruck –28, Engelberg – 28 i 29, Chamonix –
29, 1999/2000 – Engelberg – 26, Willingen – 23, Kulm – 29,
Hakuba – 29, Iron Mountain – 6, Planica – 28. 2000/2001 –
Kuopio – 20 i 26, Oberstdorf - 18, Garmisch-Partenkirchen –
14, Innsbruck – 17, Bischofshofen – 27, Willingen – 23,
Planica –28. 2001/2002 – 27 – Titisee-Neustadt. 3 i 4 w
zawodach COC w Garmisch-Partenkirchen (2003).
Mistrzostwa Polski: Mistrzostwa Polski: na K 90 (1995,
1996), K 120 (1994, 2001). Rekordzista skoczni w
Wiśle-Malince – 2001 – 112,5 metra.
Wyniki sportowe
Marcin Bachleda: narciarz – skoczek, Mistrzostwa Świata:
juniorów – 2001 - Karpacz – 15 w skokach, 2001 – Lahti - 26
na skoczni K 90, 45 na skoczni K 120, 8 miejsce w konkursie
drużynowym na skoczni K 120. 2003 – Val di Fiemme – 7 druż.,
27 na K 120, Puchar Świata: 28 w Zakopanem (2002),
Puchar Kontynentalny: 2000/2001 - 13, 16 Harrachov, 26
Brotterode, 2001/2002 – 4 Oberstdorf, 22 – St. Moritz, 14,
26 – Lahti. Zwycięstwa w Pucharze Kontynentalnym: 2003 – 1
Calgary, 1 Park City – 2 zwycięstwa.
|